Zabijmy dziedzica…

 

Zabijmy dziedzica…

 

Ew. Łuk. 20,9-19 przestawia nam tragiczną historię dopominania się o owoce z winnicy.

Kiedy 8 lat temu kupowaliśmy dom, w którym mieszkamy, na tej działce okazało się, że rośnie dorodna czereśnia, daje nam ona dużo satysfakcji, były lata, kiedy słabo owocowała, ale teraz już trzeci rok z rzędu, gałęzie aż uginają się od ilości owoców , jakie tam rosną, a dzieci mogą o każdej porze podchodzić i skubać sobie z poziomu podwórka ile chcą czereśni. Co prawda, taki stan trwa ok. trzech tygodni, potem już jest coraz mniej czereśni, bo to przyjaciele przyjadą sobie zerwać, rodzina, a w końcu ptaki objadają. Najlepsze są te ostatnie, aż czarne od dojrzałości, części niestety z powodu wielkości drzewa nie jesteśmy w stanie zerwać. Jaki żal, kiedy widzimy takie duże dojrzałe czereśnie, już czujemy ich smak w ustach, a tu nie da rady, za wysoko. Drzewo rośnie cały rok, ale jest tak niesamowicie atrakcyjne jedynie 3-4 tygodnie w roku.

Czas dojrzewania jest specjalnym czasem dla naszych czereśni, musi być to czerwiec, słońce, ciepło, jest to też ograniczony czas w którym trzeba skorzystać w tych owoców, bo inaczej opadną i zgniją. Nie można np. powiedzieć sobie, ah za miesiąc pomyślę, czy zerwę te czereśnie, albo w grudniu na święta, będą takie świeże na stole, gdyż wtedy ich już dawno nie będzie na drzewie. Mogą przetrwać w zaprawach, kompotach itp. Ale nie na drzewie. Pamiętamy o tym i codziennie patrzymy, jako że owoce nie dojrzewają wszystkie w tym samym czasie, ale gdy jedne są już dojrzałe, drugie jeszcze zielone, trzeba zrywać właściwie codziennie, i codziennie są świeże na naszym stole. Dzielimy się też chętnie nimi czy to z ludźmi z kościoła, czy z rodziną, jeśli tylko kto przyjdzie i sobie zerwie. Dla nas jest ich o wiele za dużo.

Są chwile, kiedy wyjeżdżamy gdzieś, czy to do Wrocławia do teściów, czy to na urlop czy z posługa gdzieś w Polskę. Niedługo pojadę usługiwać do Gołdapi i Suwałk. Bardzo się cieszę, że Bóg daje mi taka łaskę, że mogę dzielić się Ewangelią w różnych rejonach Polski. Czasami prosimy kogoś, by przyszedł do nas do domu i nakarmił zwierzęta (2 koty i psa) lub podlał kwiaty i inne rośliny. Czasami nawet ktoś w tym czasie zamieszkuje u nas. Staram sobie wyobrazić, jak bym się czuł, gdybym po powrocie z urlopu oczekując, że wreszcie najem się za darmo czereśni, ujrzał puste drzewo, gałęzie połamane, mnóstwo pestek dookoła. Pomyślał bym pewnie, szpaki, ale gdy dowiedziałbym się, że to nasi lokatorzy urlopowi, byłoby mi bardzo przykro. Zapewne już nigdy więcej nie zrobiłbym w ten sposób.

Kiedy powierzamy komuś swoją własność liczymy na to, że osoba taka to uszanuje, doceni, będzie solidna, lojalna i nie przywłaszczy sobie naszego mienia. A kiedy nadejdzie czas owocowania, to nie zabierze nam naszych plonów. Albo, jak się umówimy na część zbiorów dla nas, jako zapłatę za użytkowanie danego pola, czy winnicy, to je otrzymamy, bo przecież i tak jest to wszystko nasze. Dzierżawcy z przypowieści, nie byli tacy, oni sobie przywłaszczyli winnicę i nie chcieli dać owoców, owoce były i to w obfitości, gospodarz mógł to wiedzieć choćby po plonach u sąsiadów czy innych winogrodników. Tak jest, że jak jest dobry rok, to wszystkim sąsiadom naszym czereśnie obradzają, a jak jest lichy w tym sensie, że były przymrozki w czasie zakwitnięcia, to nikt nie ma dużych plonów. A więc gospodarz wiedział, że na pewno owoce na krzaczkach są i że dzierżawcy z premedytacją ich nie chcą dać jemu jako zapłaty za dzierżawę.

Pan Jezus  doskonale wiedział, że słuchający Go faryzeusze, sadyceusze i uczeni w piśmie  Go rozumieją, gdyż takie sytuacje były nader częste. Bogaci właściciele winnic dzierżawili pola i żyli z pobierania należnej im dzierżawy. Jak któryś dzierżawca nie wywiązywał się z umowy, zastępował go innym, a jeśli się opierał, to było wojsko, czy inne środki, aby go stamtąd wykurzyć. Znamy to też  z polskiego podwórka , gdzie właściciele ziemscy dzierżawili pola zarządcom i innym, i nie musieli się zajmować uprawą, tylko zbierali coroczną dzierżawę. I dziś tak była, że duży gospodarz bierze w dzierżawę małe pola sąsiadów, uprawia je za odpowiednią zapłatą i dzieli się tym co zarobi. Nie musi być właścicielem, wystarczy że dzierżawi, ma odpowiedni sprzęt, maszyny, kombajny i opłaca mu się to.

Ta przypowieść pokazuje na Izraela, winnicą od zawsze Bóg nazywał ten Jego wybrany naród. Ps. 80,8-13, Iż. 27,2-6 – szczególnie widać tu pragnienie Boga – „ w owych dniach , które idą Jakub wypuści korzenie, Izrael zakwitnie, puści pędy i napełni cały świat płodami”, W Jer. 2,21 czytamy, że Izrael był szlachetną winoroślą, którą Bóg zasadził. W Ezch. 19,10-11 – Bóg mówi o wielkości tego winnego krzewu. W końcu czytamy w NT, że to Jezus stał się winnym krzewem, a Ojciec winogrodnikiem. I, że każdą latorośl, która trwa w Nim oczyszcza i pielęgnuje.

Wróćmy do przypowieści, wiemy doskonale, że Jezus w przypowieści mówił im, że to oni są tymi złymi dzierżawcami, którzy posiedli Izraela, Boży naród i przywłaszczyli sobie prawo do niego. Kiedy nadchodził czas zbiorów, Pan posyłał do Izraela proroków, którzy nawoływali do nawrócenia. Lecz faryzeusze i inni zagłuszali ten głos Boży, podobnie jak czynią to potępiani nikolaici w Apokalipsie, zmienili oni Boże wołanie we własną religię. Stali się niby reprezentantami Boga, kapłanami, ale tak na prawdę stali się kapłanami własnej religii, własnego wyobrażenia o Bogu, natomiast celem tego było przywłaszczenie owoców.

Tymi owocami był szacunek ludu, utrzymanie, wykształcenie, znaczenie, zarządzanie, przywileje, nieomylność wręcz. Czytamy, że wszelka chwała Bogu się należy natomiast oni zdarli z Boga chwałę i ją sobie przywłaszczyli. Co dobitnie widzimy w ostatnim akcie desperacji Boga, gdy do swojej winnicy wysyła Jezusa, Syna jedynego, mając nadzieję, że Go uszanują. Nic z tego, zabili Go, myśląc, że w  ten sposób zostaną na zawsze posiadaczami winnicy. Już nie był im potrzebny Bóg, mieli własnego, swoją świątynię, obyczaje, ofiary, tylko Boga tam nie było.

Oh, jak mocno może pracować teraz nasza wyobraźnia, ile razy spotykaliśmy się z taką postawą dziś. Ile razy współcześni nikolaici zamiast szukać Boga, budują własną religię, coraz bardziej oddzieloną od Boga. Jak bardzo wręcz sami nazywają się bogami. Na jednym z kościołów w mojej okolicy zobaczyłem wielki plakat JP II i podpis prosto z listu do Hebrajczyków – „Tyś kapłanem na wieki”…odnoszący się do Chrystusa, jako odwiecznego kapłana, lecz na tym plakacie odnosi się to do JP II, a więc prosty lud pomyśleć może, JP II to Jezus!

„Przyjdzie i wytraci tych wieśniaków” – Łuk. 20,16 – słyszymy z ust Jezusa, a oni co na to – Przenigdy! Rozumieli, że to o nich chodzi i nie mieli zamiaru się upamiętać, ale woleli uprawiać swoją religię, dokrojoną do ich potrzeb, pozbawioną obecności Boga. Przenigdy nie byli w stanie ukorzyć się przed Panem, dlatego też ten cały system musiał runąć w gruzach. W roku 70 po tej wspaniałej świątyni i tym wszystkim co się wiązało z kultem , została tylko kupa gruzów. Tak i w naszych sercach, musi runąć religia, a panować Chrystus. Nasze obrzędy, tradycje, wyobrażenia o Bogu muszą runąć, na rzecz osobistego spotkania z Jezusem.

W końcu odrzucony kamień, węgielny, czyli ten, który powinien być wzorem, wyznacznikiem, tym kamieniem mocno wmurowanym w fundament został odrzucony. Kiedy wspominam ten plakat, nieuchronnie takie myśli mnie nachodzą, Jezus Chrystus odrzucony, a człowiek nazwany Jego mianem. Oto do czego prowadzi religia, niby nic wielkiego, niby może jakaś pomyłka, jakiś nadgorliwy katolik, a może nie, może właśnie tak to już jest, że Chrystus stał się instrumentem.

Niedawno byłem w tej kaplicy na pogrzebie krewnego, nie było z niego nic dobrego, całe życie pił, bił, awanturował się. Jego bliscy mieli z nim koszmarne życie. Przypłacili to zdrowiem, zniewoleniem. Zadziwiało mnie, że ten który Boga się wyrzekał całe życie, że wyśmiewał się z Jezusa i bluźnił wszystkiemu  co z Bogiem miało coś wspólnego, był żegnany przez księdza, jako niesamowity wierzący. Trumna w kaplicy (kościele), nasz brat, świątynia Ducha Świętego, teraz jest w domu ojca,  patrzyliśmy na siebie z żoną i nie mogliśmy uwierzyć, czy ten ksiądz całkiem stracił rozeznanie, albo go nie znał i wszystkim za odpowiednią sumę kadził równo, albo pomylił ludzi. Ten człowiek żadnym moim bratem w Chrystusie nie był nigdy, ani ja nie wybieram się domu ojca, takiego w jakiego on wierzył całe życie. Oczywiście szacunek należy się każdej istocie ludzkiej i ja pochowałbym każdego człowieka, ale tak kadzić nieprawdę. Wszyscy wiedzieliśmy kim on był, gdyż nie było tam tłumów i każdy tylko się uśmiechał z niedowierzaniem.

Winnico, winnico, obsługiwana przez dzierżawców złych i głupich, odrzucających Syna Gospodarza, jak długo? Ustanawiająca swoich synów zamiast, wymyślających własne technologie zamiast Bożego listu miłosnego, zamiast żywej relacji z Nim, odrzucający Go. Czy trzeba wam upaść o ten kamień, czy trzeba aby On spadł na was? Nie odrzucajmy kamienia węgielnego, ani tych kamieni, które budują się w dom duchowy, 1 Ptr.  2,4-9 – kamień żywy, nie martwy. Wybrany przez Boga, kosztowny, On jest , a my w Nim, również kamienie żywe, nie martwe, bezmyślne, ale żywe, budujący się w dom duchowy, w Świątynię Pana.

Odrzućmy wszelką martwotę, żyjmy dla Pana, każdego dnia, każdej godziny, gdyż jeśli będziemy blisko Niego, będziemy również blisko ludzi. Nie odrzucajmy z powodu naszej religii takiej, czy innej kamieni żywych, które budują się w dom Boży, ale sami stańmy się nimi.

Być może inni będą cię odrzucać, jako nie przydatny kamień do jego budowy, ale Bóg cię wybrał jako kosztowny, nie martw się, ta duchowa budowla jest wieczna, te ludzkie są czasowe. Ta wieczna jest Boża, te ludzkie są tylko ludzkie. Niech nas nie mami ten świat, blichtr, władza, znaczenie, pieniądze, sława. Niech raczej cechuje nas pokora i skromność, umiar i miłość.

Wasz w Panu KJ


 

Komentarz

  1. arturah

    Czerśnie

    Kazimierzu:)

    Gratuluję udanego bloga. Bardzo podoba mi się to co piszesz o czereśniach. Podzielam twoją troskę o Kosciół i chęć pomocy tym którzy jej w Kościele potrzebują.

    Plakat o JPII, można odczytywać właściwie i niewłaściwie . Polacy kochali Papieża Jana Pawła II , mam nadzieję że nie tylko na plakacie.

    Uwielbiam czereśnie ale często mozna się natknąć na robaki . U nas nie robimy oprysków więc robaki uwielbiają czereśnie a my czereśnie z robakami 🙂

    trzymaj się . Pozdrawiam

    twój przyjaciel art

     

     

     

    PS. link do mojej strony graficznej

    arthei.blogspot.com/

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code