Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?”
Idziemy ulicą i nagle patrzy na nas ktoś, kogo znamy, ale nie wiemy, kto to. Po chwili rozpoznanie i zaskoczenie, ponieważ patrzymy na własne odbicie np. w lustrze szyby wystawowej. Kogo zobaczyliśmy? Smutnego człowieka, a myśleliśmy, że pokazujemy radosną twarz. Odpychającą osobę, a postrzegaliśmy się jako sympatyczną jednostkę. Udręczonego przechodnia, a czuliśmy się zwycięzcami pojedynku.
„Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków”.
Podobnie rzecz ma się z katolikami (i nie tylko). Nie było nas na mszy niedzielnej, ale przecież nikogo tym nie skrzywdziliśmy, a list czytany ostatnio zamiast kazania był pokazowym przykładem braku umiejętności komunikacji z wiernymi. Staramy się żyć według przykazań i pomagać bliźniemu. Ogólnie mamy poczucie spełniania wymogów wiary i wymogów stawianych tzw. porządnemu człowiekowi. A patrzymy z ironią na tych, którzy chodzą na codzienną mszę, a zdradzają, kłamią i wytykają nam brak wiary.
„Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków?”
A oni przecież myślą tak: zdradzam, ale to wina drugiej strony, kłamię, ale wybieram mniejsze zło, a bliskość Kościoła pomaga mi w wierze, że jest lepszy świat, w którym nie musimy się bać. I pogardzają tymi, którzy nie dostrzegają, że świat byłby jeszcze gorszy, gdyby nie było pocieszenia w wierze.
Porządni ludzie, pozbawiając się mszy, krzywdzą kogoś…, siebie. Praktykujący, ale unikający realizacji wiary w uczynkach krzywdzą kogoś …, głównie siebie. Jedni udają, że jest tylko jeden Paryż wart mszy. Drudzy udają, że słuchają czytania i przykazań.
„Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz, lecz także i złe duchy wierzą i drżą”.
A oni przecież myślą tak:……..
Sz.Pani tzn. sympatyczna jednostko proszę w swoich wpisach raczej wypowiadać się w imieniu własnym, a nie onych.