Za czym tęskni moje serce?

 
Rozważanie na Środę II tygodnia Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

Człowiek przedziwna istota nigdy nie zaspokojona czyli za czym tęskni moje serce

W pierwszą niedzielę Adwentu przyszedłem do kaplicy wcześniej niz zwykle. Ubrałem się do Mszy świętej i wyszedłem, jak to się mówi, na kościół, aby pogawędzić trochę z moim fan clubem, biorąc na serio słowa papieża Franciszka o przesiąkaniu zapachem owiec, które pewne sprawy czują nawet lepiej od pasterzy… Zauważyłem, że Danieli coś się nie podoba, więc czekam… Wykrzywiła się śmiesznie i dodała: Nie, ten kolor stanowczo mi się nie podoba. Natychmiast odezwał się we mnie instynkt jedynego obrońcy prawdy i zacząłem wyjaśniać teologiczny sens Adwentu i tym podobne… Ale przecież kobiety tak łatwo nie przekonasz… Wielki Post to ja rozmumiem, ma charakter ściśle pokutny, pogrzeb też jeszcze troszeczkę rozmumiem, ale Adwent to czas radosnego oczekiwania… Po kolejnej nieudanej próbie skapitulowałem i żeby wilk był syty i owca cała, wróciłem przebrać się w fioletowy, ale bardziej różowawy… Zapytałem też przyjaciela z rytu ambrozjańskiego o sens Adwentu, ale doszukiwał się podstępu i nie chciał mi odpowiedzieć… Swoją drogą też się dziwił, że u nich w najbliższą niedzielę czyta się Ewangelię o wjeździe Jezusa do Jerozolimy… O, i wtedy charakter typowo pokutny ma swoje głębokie uzasadnienie…

Zapytałem księdza pobierającego nauki liturgiczne. Tłumaczył, że pierwotnie Adwent miał charakter postny i pokutny, a reformatorzy liturgii zostawili kolor fioletowy. Kolor ten to symbol, że świat bez Boga jest smutny i ponury, przypomina tęsknotę człowieka za Bogiem (ks. Łukasz Żuk).

Usiadłem więc i myślałem, bo jakoś tak jest, że słowa często powtarzane mogą stać się pięknymi sloganami, jakich w Kościele mamy mnóstwo…

Adwent to oczekiwanie. Oczekiwanie jest raczej radosne. Czekam na kogoś bliskiego i się przygotowuję… Sprzątam mieszkanie, przygotowuję coś do zjedzenia i odżywają we mnie wszystkie ciepłe wspomnienia. Można też czekać z niepokojem na ogłoszenie wyników z ważnego egzaminu, na wyniki badań… Tyle, że wtedy nie czekamy na osobę… Tymczasem Adwent to oczekiwanie na Osobę. Nie jest to Beckettowe czekanie ze wzrokiem utkwionym nie wiadomo gdzie i dlaczego na kogoś nieokreślonego i nieznanego. To czekam na Niego, który stał się jak ja, stał się konkretem i jako pierwszy wszedł w moje życie… Może najpiękniejsza praktyka adwentowa to rozpoznanie i nadanie imienia Bogu w konkrecie mojego życia.

Więc na co czekać, skoro On jest? Tego to już nie wiem…

Kto oczekuje? Ktoś, kto tęskni. Można więc w kilku procentach usprawiedliwić fioletowy ornat – naciągane to trochę, ale zawsze coś. Tęsknota może być cierpieniem, oczekiwanie, może budzić niepokój.

Wątpliwości Danieli – przecież człowiek drogą do Boga – wzbudziły we mnie niepokój drążący serce i powracające pytanie, za czym naprawdę tęsknię? Taka tęsknota powoduje przedziwne niezaspokojenie serca, taki trwały głód czegoś większego. Paradoksalnie owa tęsknota wzrasta w momentach szczególnej radości. Nawet po najpiękniejszym dniu, najlepszym spotkaniu z przyjaciółmi, najpiękniejszym momencie modlitwy pozostaję niezaspokojony i tęsknię za czymś większym…

Tęsknię za czymś, czego w jakiś sposób doswiadczyłem. Czy zatem to wewnętrzne pragnienie i tęsknota nie jest tęsknotą za początkiem człowieka? Czy nie jest to wpisane gdzieś głęboko we mnie pragnienie raju? Czy nie taki jest sens Adwentu, aby obudzić w sobie pragnienie raju i wieczności z Bogiem?

Tęsknota za bliskością z Bogiem, tęsknota za Bogiem przechadzającym się po ogrodzie mojego serca… Raj to przebywanie z Bogiem bez troski o to, co drugorzędne… Uprawianie ziemi Boga, cieszenie się pięknem stworzenia, także Ewy, nadawanie imion… Wszystko było bardzo dobre

Wyjrzałem przez okno, patrząc na mój świat… To chyba nie jest raj… Romano sprzata ulice, przypalając papierosa, dwoje młodych całuje się, zapominając o całym świecie, staruszka kłuci się z mężem, a Giuseppe chory na Alzheimera przygląda się niebu… Poza tym zimno i pochmurnie. To stanowczo nie jest jeszcze raj…

Kiedy człowiek zjadł owoc z drzewa zakazanego, Pan wygnał go z Raju, aby uprawiał ziemię, z której prochu został ulepiony. Lecz człowiek mądrzejszy od innych stworzeń co uczynił? Podjął się budowy raju własnymi siłami i wypędził z niego Boga (A.J. Heschel).

Raj zacznie się dopiero wtedy, gdy Wygnany powróci do ogrodu serca i zamieszka w każdym jego zakamarku. Tyle jeszcze we mnie ciemnych dolin i mrocznych zakątków. Tyle jeszcze pogaństwa u mnie samego… Nie, moje życie i serce raju nawet nie przypomina. Kwiaty kłują, ptaki, zamiast śpiewać, paskudzą ubrania, a przez ciemne chmury nie widać błękitu Nieba… Ale jest nadzieja, przebija się po raz kolejny cienka struga Bożej łaski. On przychodzi… A może Adwent to zauważenie tej strugi ciepłego światła?

Tęsknota niech lepiej zostanie… Niezaspokojenie także… Adwent to zwyczajne zaproszenie Pana, aby przecią

trochę krzaków i wypleni

chwasty, aby przygotować grunt.

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię! Zrób, o Panie, pierwszy krok w moim kierunku, aby delikatny strumień Twojej łaski nasycił choć na chwilkę, abym nie przestał tęsknić i oczekiwać Ciebie!

*

Rekolekcje to nie gadanina albo pisanina jednej czy kilku osób, ale praca osobista. Oto przyczynki do własnego wysiłku:

1. Za czym tak naprawdę tęskni moje serce i do czego się rwie?

2. Czy widzę te strugi światła i łaski w moim zachwaszczonym zabieganiu?

3. Jakie są moje ciemności i mroki, których jescze nie wystawiłem na światło Bożej łaski?

4. Napisz swoją litanię osób i okoliczności, które stały się Twoją drogą do Boga…

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

Winski_01.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code