Zimna głowa nie musi kłócić się z gorącym sercem
mrk
Wiadomość dnia podała starsza córka: Śnieg spadł. Faktycznie, w ostatnich latach w naszych stronach śnieg zimą to niemal wydarzenie. Przypomniałem sobie napisaną przed rokiem „kartkę” do „Pamiętnika katolika”, której nie opublikowałem. Może jest więc okazja umieścić w blogu, żeby się moja praca nie zmarnowała, a ja za chwilę pójdę oczyścić ze śniegu samochód młodszej córki, bo pojedziemy do Bud. Jest już tam żona u przyjaciółki razem z przyjaciółmi:
Za oknem widok piękny. Nie bójmy się słowa piękno. Maluje natura. Niebo i ziemia białe. Śnieg na daszku nad studnią. Jemioły na wierzbie. Świerk niewysoki. Pod nim sanki leżące na boku. Otwarta zielona brama. Drewniany płot. Na tle lasu dom z czerwonej cegły. Słucham „Tryptyku rzymskiego” w wykonaniu Stanisława Soyki: Zatoka lasu zstępuje / w rytmie górskich potoków… / Jeśli chcesz znaleźć źródło, / musisz iść do góry, pod prąd./ Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj. Wcześniej towarzyszyła mi płyta „Abba Pater” – wspólna modlitwa z Janem Pawłem II: Il Signore ẻ mia e mia salvezza… Przed chwilą, gdy piliśmy kawę, patrząc przez okno w drugim pokoju liczyliśmy sikorki zaczepione jak winne grono na słoninie.
Jesteśmy z żoną u przyjaciółki na wsi, w Budach. Spacer od przystanku do niej przerwał nam jej sąsiad. Podwiózł nas zabierając z drogi, gdy wchodziliśmy do lasu. Szło nam się pomimo zimowej pogody bardzo dobrze. Wiatr podnosił z pól płatki śniegu. Miniaturowe trąby powietrzne. Gdy nie trzeba się spieszyć, droga wydaje się łatwiejsza. Ale pozwoliliśmy znajomemu na dobry uczynek.
Przy kawie wspominaliśmy moją bratową. Gdyby żyła, dzisiaj skończyłaby 65 lat. Teraz z bratem patrzą na nas z nieba. Oglądaliśmy ich zdjęcia. I my byliśmy na nich młodsi: w górach, w dniach pierwszej komunii naszych dzieci, na ulicach Sosnowca, Brodnicy, u nich w mieszkaniu, przy grobie naszych rodziców. Wspomnieliśmy też z racji urodzin ks. Pawła Rąbce (prawda, że fajne nazwisko, program je podkreśli czerwoną falistą linią), wikarego z naszej parafii,pod koniec lat osiemdziesiątych, który wkręcił nas w struktury Kościoła.
Kiedy pisałem tekst o cierpieniu w poezji ks. Jerzego Szymika (http://www.kotwica.cisi.pl/download/archiwum/2014/71.pdf) przyszła do mnie wnuczka przyjaciółki, czteroletnia Patrycja. Spytała: Co robisz? Gdy jej odpowiedziałem, jak na dziecko przystało, zadała kolejne pytania: Po co piszesz? A co to za gazeta? Przy tytule dwumiesięcznika „Kotwica” wyjaśniłem jej, do czego służy kotwica. Powiedziała: Gdy byliśmy nad morzem, tam były statki. Obejrzeliśmy razem Pismo Wspólnoty Cichych Pracowników Krzyża poświęcone chorym i niepełnosprawnym. Pokazałem jej zdjęcie trochę starszego od niej Dawidka z wolontariuszką, dzieci na wózkach. Potem powiedziała do swojej babci, że mnie lubi. Warto było dla takiej pochwały rozmawiać. Chociaż pracowałem na nią i wcześniej, bo trochę żartowałem przy stole. W czasie pisania słuchałem też płyty z nagraniami wierszy ks. Jerzego Szymika recytowane przez niego. Nagranie dołączone jest ona do jednej z jego książek. Dobrze jest słyszeć głos poety. W wierszu „Prado” pyta: czy nie mieć z kim dzielić wzruszenia rozwija lub niszczy? / czy pytanie o prawdę jest przywilejem Piłatów? / czy wrażliwość to skarb lub ułomność? / czy rośnie w tobie podziw dla dobroci? / czy nie mieć do kogo wracać jest szczytem wolności? / czy miłość i cierpienie można zakląć w ciszę? / czy rozumiesz co znaczy że Jezus jest bezdomny?
Na stole na kolację leżały: bochen twarogu i miska ze smalcem. Piszę o tym, co najlepsze. Szynki, sery, bigos, ryby, choć też dobre, mógłbym pominąć. Zwłaszcza smalec zasługuje na wspomnienie. Jak powiedziała przyjaciółka: Szpyrki ze słoniny dostał pies, skórę sikorki, a smalec został dla nas. Podczas wieczornego spaceru na niebie ujrzeliśmy kilka gwiazd nad Budami. Dla takich dni warto żyć, chociaż czasami trzeba cierpieć. Tylko niekiedy pytam: Panie, co z tymi, którzy nie mają Bud, przyjaciół, nie widzą gwiazd na wieczornym niebie, nie lubią oglądać przez okno widoków pięknych?