Z miłości

 
Rozważanie na Wielki Poniedziałek, B2
 

W Wielki Poniedziałek teksty liturgiczne kierują nasze myśli do Betanii, gdzie mieszkają przyjaciele Jezusa: Maria, Matra i Łazarz. Święty Jan Ewangelista zapoznaje nas z bardzo intymną relacją, jaka jest między nimi. Jan chce nie tylko opisać wydarzenia, ale wprowadzić nas w atmosferę tego czasu.

Maria namaszcza Jezusowy stopy. To gest bardzo intymny. Kobieta mogła namaszczać mężczyźnie nogi tylko w przypadku, gdy była jego żoną lub córką. Maria wykorzystuje do tego drogocenny olejek. Jak czytamy u Jana, Judasz tego nie rozumie. Wydaje się, że wie lepiej, co należy zrobić z tak drogim olejkiem. Ewentualna możliwość sprzedania go i rozdania pieniędzy ubogim wydaje się jednak nie mieć znaczenia dla Jezusa. Maria manifestuje swoją miłość do tego, który wskrzesił jej brata, który był jej przyjacielem, który wlał nadzieje i miłość w jej serce.

Łatwo nam jest potępić dziś Judasza, bo mamy wiedzę, co zrobił później. Postawa Iskarioty jest jednak do dziś bardzo częsta wśród chrześcijan i nawet tego nie dostrzegamy, nie widzimy w tym nic złego. Judasz ma określony cel w tym, co chce zrobić z olejkiem. Czy cel był ukryty? Czy chciał zmalwersować te pieniądze? Nie wiem. W opowiadaniu Jana czytamy, ze chce sprzedać olejek i rozdać ubogim. Przecież to jest dobra postawa. Wielu z nas mogłoby sprzedać niejedną swoją rzecz i rozdać zarobione w ten sposób pieniądze ubogim. Judasz ma jasno sprecyzowany cel. Maria wydaje się nie ma go. Podąża za odruchem serca. Jej celem jest tylko okazać miłość Jezusowi.

Nie chce potępiać Judasza za to, że nie rozumie Marii, choć daleki jestem od usprawiedliwiania tego, co zrobi kilka dni później. Sam czasem nie rozumiem ludzi, którzy robią rożne rzeczy dla innych. Często wydaje mi się, że powinni to zrobić inaczej, lepiej. Prosty przykład: często pojawia się w mojej głowie myśl, że zamiast dać człowiekowi kilka złotych na ulicy, trzeba go wysłać gdzieś na terapię czy do ośrodka, gdzie mogą mu pomóc. Wiem, że to dobra myśl. Warto przecież człowiekowi dobrze i fachowo pomóc, ale czy rzeczywiście to moje „odesłanie” ubogiego do ośrodka czy na darmowy obiad robię z miłości i troski o niego? A może jedynie o mój portfel i o to, by dał mi spokój? Wiem, że jest czasem tak i tak.

To, co robi Maria, robi z odruchu serca, robi z miłości. Podobny gest za kilka dni wykona Jezus podczas ostatniej wieczerzy. Nie tylko wykona gest sługi – niewolnika, ale też gest kobiety. Intymny gest zarezerwowany tylko najbliższym. Gdy myślimy o celowości działania, to nie zrozumiemy miłości. Ona najczęściej jest bez jasno określonego celu, jest trudna do ogarnięcia rozumem. Tym najwyższym aktem rozrzutności, jaką ma Bóg względem człowieka, jest Jego krzyż, na którym umiera dla nas i za nas. Na którym uwalnia nas od grzechów. Bóg porywa się podobnie jak Maria z tym, co ma najcenniejsze, by wejść w intymną relacje z człowiekiem. Bóg na krzyżu umywa nam stopy, nogi i namaszcza głowę. Święty Jan pisze o woni, jaka wypełniła pomieszczenie, w którym znajdował się Jezus, Maria i pozostali uczestnicy uczty. Krzyż jest tym miejscem, gdzie człowiek ogarnięty smrodem grzechu zostaje obmyty i namaszczony wonnym olejkiem. Teraz już nie smród, a piękny zapach roztacza się wokół tych, którzy żyją z Bogiem. Którzy chcą skorzystać z Bożego zaproszenia, by powrócić do raju.

Kościół jest naszym domem. Czy umiemy tak jak Maria być przy stole z innymi i okazywać im troskę z miłości? Może okazujemy „troskę” tylko dlatego, że wiemy lepiej?

Wydarzenia paschalne rozpoczyna historia zakochanego serca Marii z Betanii – i kończy również zakochane serce innej kobiety – Marii Magdaleny. Te dwie Marie są klamrą paschy Jezusa. Łączy je miłość do ukochanego przyjaciela i nauczyciela. W centrum tych wydarzeń jest rozkochane serce Boga, który kocha nie tylko dwie Marie, ale każdego człowieka i daje temu wyraz przez mękę, krzyż i zmartwychwstanie.

Moje rozważanie chce zakończyć fragmentem książki „Życie duchowe w mieście” Paula Evdokimova, który pisze: Jeśli człowiek istnieje, Bóg nie jest wolny. Oczywiście nie w swojej wszechmocy, lecz w swojej miłości, którą Mikołaj Kabasilas w XIV w. nazwał „manikon eros”, szalona miłością Boga do człowieka. Człowiek może powiedzieć Bogu „nie”. Bóg mówi jedynie „tak”, i wypowiedział je na krzyżu.

Jezus_i_Maria.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2012

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code