Wobec obietnicy świtania – czyli historia niedokończonego obrazu

Połoniny przed świtaniem i po zachodzie słońca – nieco inna kolorystyka, inna też atmosfera, jaką tworzy niebo…

W rozmowie na temat sztuki, jaka nawiązała się pod jedną z notek, Aaharonart napisał mi ciekawe spostrzeżenie: "Na obrazie to właśnie światło pociąga nas najbardziej. Mam na myśli człowieka, który stając przed obrazem wpatruje się  a jego wzrok podąża nie za mrokiem, ale za światłem."  No właśnie – mrok oczywiście jest również potrzebny, tzn. potrzebne jest jego dostrzeganie, aby tym usilniej doszukiwać się tego, co wyłania się ze światła, tęsknić za tym i podążać ku temu…

Czasami lubię pędzlem wyrażać swoje emocje czy tęsknoty – choć marny ze mnie artysta, w danej chwili liczy się sam akt malowania, który działa oczyszczająco i terapeutycznie. Dotąd najbardziej realizowałem się w akwareli lub malowaniu na szkle, ale zdarzyło mi się namalować w życiu jeden obraz olejny, który teraz wisi nad łóżkiem. Nie skończyłem go, odkładając to na później, ale w końcu stwierdziłem, że właśnie przez niedokończenie obraz ten zyskuje pełną wymowę.

Przeniosłem na płótno wizję, którą nosiłem w sobie od dzieciństwa – to świt nad mroczną doliną (klimat zbliżony do niniejszej fotografii). Słońce jeszcze nie wzeszło, ale powoli z mroku wyłaniają się ledwo dostrzegalne kształty – góralska chałupa, podwórze, droga… Ktoś mnie kiedyś zagadnął: dlaczego ten obraz jest taki mroczny? Ależ to świt! – odparłem. A dokładniej: przedświt, który kryje w sobie rodzącą się nadzieję, zapowiedź blasku, którego wciąż tak bardzo pragniemy i wyczekujemy… I może właśnie dlatego tak istotne w tym obrazie jest jego niedokończenie?…

 

6 Comments

  1. beszad

    Nie mam zdjęcia tego obrazu

    Nie mam zdjęcia tego obrazu (jeśli sobie przypomnę i będę miał sprawny aparat pod ręką, to zamieszczę) – ale nie ma się czym chwalić. 😉

     
    Odpowiedz
  2. aaharonart

    a*

     Niesamowite!

    nie napiszę jednak co jest niesamowite w tym blogu 🙂  bo i tak już za dużo ostatnio piszę …:)

    Beszadzie . Mamy części  wspólne  na wyrażanie emocji.

     

    Przyłączam się do prośby Joli . Pokaż swój obraz.

    Ja również malowałem . Czasami to mam ochotę jeszcze kiedyś coś namalować farbami . Póki co kocham się w fotografice o którą moja Żona jest coraz bardziej zazdrosna :):):)

    Cieszę sie,  że odnajdujemy w słowach, które do siebie piszemy,  ciekawe inspiracje. 

    Ta stykówka to fajny pomysł .

    Uwielbiam błękity. Połączenie błękitów i czerwieni poprostu wprowadza mnie w ekstaze:)

    Mój niedokończony obraz to Ikona którą kiedyś zaczęłem malować i zabrakło mi świętości by ją dokończyć…

    smutne ale prawdziwe …

    .

    Czuję sie dziś  mniej samotny w tym "moim" świecie

     

    dziękuję . 

     

     
    Odpowiedz
  3. beszad

    Ikony i witraże niedokończone

     Arturze, skoro ta Twoja ikona nie została dokończona, to może rónież tak właśnie miało zostać? Czy każdy z nas nie stanowi takiej niedokończonej ikony?…

    W telewizji obejrzałem właśnie ciekawy program na temat witraży. Okazało się, że odkąd w tej sztuce pojawiły się takie subtelności, jak wielokolorowe farby do uzyskiwania róznych tonacji kolorystych, witraz stracił na swej sile wyrazu. Bo jego ekspresję stanowi właśnie gruba kreska (nie mylić z polityką) 😉 czyli ołowiany łącznik (którego zadaniem jest w równym stopniu łączyć, co oddzielać) oraz kontrast – choćby ten, o którym wspomniałeś.

    Pozornie witraż może więc wydawać się toporny, kolory zbyt jaskrawe, a linie mocno przerysowane – a jednak dopiero gdy padnie na niego światło, gdzieś tam w głębi duszy następuje jego wysubtelnienie – tam jest on dopiero "ukończony"…

     
    Odpowiedz
  4. aaharonart

    Beszadzie – witraż

     Czasami tak mam, że nie chce mi się nic mówić. Przepraszam , że nie odpisuję czasami na Twoje wpisy . 

    Bardzo często piszę jedynie do szuflady, chowam gdzieś głęboko w sobie słowa które się niosą poprzez mój umysł. Wydaje mi  się bowiem, że słów jest aż na zbyt wiele w tym naszym ludzkim świecie, a tak mało z nich winika. Bardzo bym chciał by ze słów rodziło się w nas braterstwo, przyjaźń między człowiekiem a człowiekiem. Jakże mamy kochać Stwórcę skoro nie potrafimy zaprzyjaźniać się z tymi którzy są jego obrazem?

    Piszesz pięknie o witrażach. Bardzo mi się to co piszesz podoba i ciepło odbieram każde Twoje słowo. Jest w nich coś co się we mnie maluje , coś co rysuje kreską wysubtelnienie. Witraż to takie dzieło które możemy oglądać z dwóch stron. Po jednej i po drugiej stronie jest niemalże ten sam obraz , jedynie tym się różni że jest odwrócony . Poprzez witraż oglądamy światło . On Stwórca ogląda ten sam obraz co my, ten sam witraż  jednak patrzy na to od swojej strony . Jeśli tylko znajdzie się w nas zwierciadło,  w ktorym odbijemy Jego światło , wtedy zarówno On jak i my na tej ziemi będziemy mogli ów witraż podziwiać. Jesteśmy takimi lustrami w których odbija się światło stwórcy. Mówi się że kiedy , że  stan, w którym nie istnieją żadne witraże  pomiędzy duszą, a światłem, nazywany jest "zjednoczeniem się ze światłem”.

     

    Wszelkie informacje docierają do nas poprzez te witraże , Te „witraże” to  obróbka całej informacji która do nas dociera, odpowiada ona egoizmowi jednostki albo społeczeństwu , poprzez oddzielanie tego, co jest dla niego dobre, od tego, co złe w danym eonie czasu. Wszelkie sygnały przechodzą przez określoną szerokość filtrów – witraży , która jest różna dla każdego człowieka, społeczeństwa itd.

    W naszym świecie istnieją witraże,  które wpływają  na nas, tworząc  naszą własną myśl, oraz powodują refleksję wewnątrz nas. Dzieje się to  poprzez witraż przez który  otrzymujemy  światło stwórcy.

    Dlaczego stwórca przepuszcza światło przez witraże?

    Światło które przedostaje się przez witraże staje się odrobinę mniejsze. Zmniejsza się ono, aby dusza mogła zostać optymalnie nim wypełniona, aby ochronić ją przed przepełnieniem, które powodowałoby również cierpienie jeśli dusza nie była by w stanie ponieść światła którym zostaje napełniana . Czasami bywa tak,  że witraże mnożą się przed wewnętrznym  okiem człowieka do tego stopnia,  że stają się celowo za grube,  albowiem dusza człowieka nie jest przygotowana nawet na malutki promyk światła . Tak grube witraże powodują,  że  człowiek nie może przez nie nic zobaczyć – żadnego światła . Wtedy zaczyna się „nocne chodzenie” , budzi się  pragnienie, pragnienie  tak wielkie, jak wielkie jest ono gdy  zgaśnie światło słońca . Wtedy bardzo się chce przede wszystkim światła a nie witraży  …

     

     

    Z jednej strony świeci Bóg a z drugiej człowiek odbijający światło stwórcy.

    Dziękuję Ci Beszadzie za twórczość w której masz udział . Dziękuję Ci jak człowiekowi który jest moim bratem, bo czujemy podobnie otaczający nas witraż stwórcy objawiający się w stworzeniu .

    a* 

    PS. Każdy nasz wpis, każdy Blog na Tezeuszu jest dla mnie  takim witrażem. Od 2007 roku oglądam niemalże codziennie informacje jaką pragnie przkazać nam Stwórca. Nie tylko tu ale na całej ziemi możemy takie dzieła bożej sztuki zobaczyć i odczytać z nich informacje dla naszego życia. Uczę się czytać ludzi albowiem to od nich odbija się światło Stwórcy.

     

     

    ***

    Jest taki blog o księdzu na Tezeuszu w którym jest zawarte piękne światło . Szkoda że jeszcze nikt o nim nie napisał. Tam w Miło – sławiu się ono kryje. Niezwykłe światło tęsknoty .  

      .

     

     
    Odpowiedz
  5. beszad

    Witrażowa metaforyka

     Wiesz, nie przyszło mi na myśl takie odniesienie, jak piszesz, że witraż ma dwie strony i każda strona wygląda inaczej, choć jest fizycznie identyczna – a całość można porównać z ludzkim i Bożym widzeniem naszej rzeczywistości. Przedstawiłeś piękne zestawienie "jesteśmy lustrami, w których odbija się światło Stwórcy". Tu również widać specyfikę witrażu, który jest tym piękniejszy, im bardziej przenika przez niego światło, nie zatrzymując go na sobie – jak nie zatrzymują go dla siebie ludzie dobrzy, święci w cichości swego serca.

    Moja nieżyjąca już Babcia zwykła też mawiać, że aby napawać się pięknem witrażu, należy wejść do środka kościołą, bo od zewnątrz widoczny jest tylko brud (to było na Śląsku, w czasie gdy huty okropnie jeszcze kopciły i wszystko od zewnątrz było osmolone). Oczywiście odnosiło się to nie tylko do samych witraży, ale do przeżywania całej rzeczywistości Kościoła – właśnie od wewnątrz.

    Światło które przedostaje się przez witraże staje się odrobinę mniejsze. Zmniejsza się ono, aby dusza mogła zostać optymalnie nim wypełniona, aby ochronić ją przed przepełnieniem, które powodowałoby również cierpienie jeśli dusza nie była by w stanie ponieść światła którym zostaje napełniana . 

    I tych Twoich słowach równiez znajduję przepiękną metaforę, która odsłania ważną prawdę o człowieku. Twoje słowa są dla mnie wspaniałym odkryciem, które autentycznie cieszy (choć nie ja jestem odkrywcą), pozwalając z większą życzliwością patrzeć na ludzi, którzy znajdują się poza działaniem Łaski / Światła. Zresztą ile to razy ja sam wskutek grzechu zamykam na to Światło oczy, bojąc się, że mnie porazi. A Bóg cierpliwie wtedy czeka, aż znowu będę gotów spoglądać w kierunku jego "witrażu". Cieszę się, Arturze, że te nasze rozmowy mają tak twórczy charakter! 🙂 Miłego wieczoru.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code