Wieczorne, grudniowe wiersze

Czasem trudno „pojąć" wiersze. Ale jak je ktoś zmieni w piosenkę… to się dopiero zaczyna piękna historia!
 
Tylko jaka tworzy się historia, gdy przypadkiem trafi się na coś, co tak po prostu „wpada w ucho"? Bywa, że historia krótka, ot tak na jeden dzień. Jedziesz autobusem, samochodem. Akurat było włączone radio. Piosenka brzmi przez kilka chwil, może nawet nucisz ją podczas przerwy na kawę…  
Jednak chyba dużo piękniejsze są te okoliczności wyreżyserowane – masz wolny wieczór, możesz spokojnie odpocząć, nawet nie spodziewasz się służbowych telefonów… Do tego jeszcze pora roku – wcześnie robi się ciemno, chłód za oknem nie sprzyja spacerom, a w każdym razie w domu jest znacznie cieplej.
Wróciłam ostatnio  do pewnej płyty. Wśród różnych utworów jest tam piosenka Grzegorza Tomczaka: Fragment pewnego dokumentu o Marku Hłasce. Oczywiście natychmiast przypomniały mi się wspomnienia Agnieszki Osieckiej (właśnie o Marku). Taka trochę niezrozumiała dla świata (a pewnie i dla niego) mieszanina sprzecznych myśli, pragnień, dążeń. Marek Hłasko w swoim ostatnim wywiadzie dla niemieckiej gazety "Hor Zu" (27/1969) powiedizał – Wielka miłość zdarza się w życiu tylko raz, wszystko, co następuje potem, jest tylko szukaniem tej utraconej miłości…
Poniżej kilka fragmentów wspomnianego już tekstu G. Tomczaka:
 
"Płyną z latami nasze życiorysy,
jesteśmy coraz bardziej syci, ubrani coraz lepiej;
nikt nie opłakuje już złych miłości
i nikt już chmur się nie czepia.
(…)
a przecież twoje niebo i tak wciąż nad nami
i głupich marzycieli wciąż jeszcze tak wielu"
 
Nawet, jeśli niektórzy z poezji „wyrastają", to chyba większość lubi czasem do niej wrócić… Chociaż na jeden wieczór. W końcu przeszłość nie musi kojarzyć się z bezlitosnym zapomnieniem! Jak to pięknie napisał i wyśpiewał G. Turnau w jednej ze swych piosenek – „Spojrzę raz tylko i uśmiechnę się – ot tak – do paru chwil co były kiedyś między nami".
 … a jak przyjdzie do wspominania to oby z uśmiechem!
 

 

 

 

Komentarze

  1. zibik

    Wielka miłość !

    Sz. Pani to, co "zdarza się w życiu tylko raz", to napewno nie jest miłością, a tym bardziej wielką. Zwykle jest to chwilowe zauroczenie, miłostka, ewentualnie namiastka miłości lub początek, iskra wielkiej miłości.

    Według mnie "wielka miłość" to usilne dążenie kochanków – indywidualnie i razem, do wielkości, doskonałości i świętości, a zatem urzeczywistnianie człowieczeństwa, poszukiwanie i znajdywanie prawdziwości i jedności.

    Miłość prawdziwa i wielka to bardzo skomplikowany proces, który rozwija się lub obumiera, nasila i słabnie, płonie i przygasa, ale istnieje i trwa w realnym świecie, dzięki Bogu i usilnym staraniom osób zakochanych w sobie –  najczęściej dość długo, przeważnie, aż do śmierci obu kochanków.

    Szczęść Boże !

    Pozdrawiam – życzę miłości i przyjaźni.

     
    Odpowiedz
  2. Alicja

    —> Zibik

    "Sz. Pani to, co "zdarza się w życiu tylko raz", to napewno nie jest miłością, a tym bardziej wielką. Zwykle jest to chwilowe zauroczenie, miłostka, ewentualnie namiastka miłości lub początek, iskra wielkiej miłości"

    – właśnie dlatego zastanowiły mnie te słowa przytuczone w wywiadzie. Jeśli przyjąć taką wersję, człowiek skazany jest na pełne udręki poszukiwania czegoś, co utracił. Jeśli coś utracił…może nie warto tego szukać? Może ktoś musiał coś utracić by kiedyś (w przyszłości) przyjąć bardziej, piękniej, mądrzej…

    I oczywiście pytanie podstawowe (chociaż mało precyzyjne) – czy z miłością się przegrywa? Z tego przytoczonegoz zdania wynika, że niestety człowiek przegrywa z miłością (z tym co stracił/musiał stracić)… Ten scenariusz zdecydowanie do mnie nie przemawia!

    Zdanie zacytowałam właśnie po to, by czytelnik mógł się trochę pozastanawiać… Owocnych przemyśleń!

     

     

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Kochać i egzystować, czy wegetować !

    Sz. Pani owszem skazani jesteśmy na wiele przykrych rzeczy, kiedy zamiast kochać i przyjmować godnie miłość Boga, także innych osób, czy chrześcijańską postawę miłości wobec ludzi i świata, np: bezmyślnie trwonimy czas, zdrowie i życie, czy dane nam możliwości i szanse albo zamiast pomnażać – tracimy lub zakopujemy powierzone nam "talenty".

    "I gdybym rozdał jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał."

    Właściwie wykorzystywane życie, także rozum i wolna wola powodują, że utracjuszem nikt z nas być nie musi. Jeżeli ktoś nim jest to chyba warto niezwłocznie zreflektować się, opamiętać, podjąć trud i wysiłek, aby zmienić się, poprawić, nawrócić i odzyskać to, co jest możliwe, jednocześnie istotne, drogocenne, wartościowe, konieczne i pożądane ?…….

    Przegrywa i traci jedynie ten, kto zamiast kochać i egzystować, usiłuje jedynie wegetować tzn. gra, oszukuje nie tylko innych, ale również siebie, zdradza, leniuchuje, pozoruje i ryzykuje np: igra z miłością.

    Miłość staje się cnotą, kiedy jest prawdziwa i dojrzała. Najlepiej potrafi ją ukazać, opisać tylko ten, kto ją doświadcza i przeżywa na codzień, a nie jedynie okazjonalnie.

    Istota miłości wciąż umyka naszym intelektualnym wysiłkom i naszej mowie, jest dana tylko w doświadczeniu.

    Kochając można wyłącznie kochać.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz

Skomentuj zibik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code