Widma Absolutu

Normal
0
21

false
false
false

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}

Na pustyni wcale nie roznosi się głos wołającego; dopiero Miasto przynosi dźwięki pisków, nieokreślony szum wydobyty gdzieś z kontekstu nienamacalnych przejść między życiem a śmiercią. Świat zmęczony noszeniem własnego ciężaru, zrywa z nakładających się pojedynczych jęków i szeptów tworzących ostateczną symfonię powierzchowności życia, a robi to by móc wydobyć jeden poszczególny dźwięk – ciszę, która na pustyni wydaje się wyraźnym mówieniem o tęsknocie życia samego w sobie.

Śmierć nie jest antytezą życia, jest bijącym sercem wewnątrz każdej chwili wołającej o życie. Śmierć pozorów, wyobrażeń, pragnień i tęsknot. Śmierć człowieka i Boga na krzyżu. Śmierć niewolnika i człowieka wolnego, który nie zdążył posmakować niewoli. Śmiertelna choroba i śmierć cierpiącego. Śmierć wyzwala i czyni życie niczym, rozbraja nadmiar: sieć skomplikowanych układów, pasożytujących na Siunjacie, z pozycji których nie widać już nic. Niektórzy nie zgodzą się i nazwą to samym życiem, ukazując śmierć jako ułudę a najwyżej przecinek w procesie oczyszczania percepcji.

Wizja życia absolutnego kusi i przyciąga. Absolut rozumiany w kategoriach transcendentnych nie może być zrozumiały ani nawet omawiany, ponieważ język z definicji musi być późniejszy od własnego arché; zarazem samo umieszczenie w nim pojęcia "Absolutu" czyni język wewnętrznie sprzecznym (każdy opis staje się Bogiem). To co więc Absolutne, żeby mogło nabrać sensu, stoi przede mną, jest polem noszącym ciężar mojego ciała zabraniającym się zwracać ku duchowości – wymiarom widm i cieni.

 

Komentarze

  1. Halina

    Życie

     " Śmierć nie jest antytezą życia….".  Nie, nie jest. Jest przeciwieństwem narodzin. Narodziny zaś i śmierć, nie muszą być postrzegane jako dwa końce jednego kija, które nazywamy życiem. Śmierć może być progiem czegoś innego, czegoś nieśmiertelnego. Tak jak motyl uwalnia się z oprzędu i wylatuje na kolorową łąkę, śmierć może uwolnić z ciała to, co w człowieku nieśmiertelne, ten niewidoczny zasobnik naszych uczuć i emocji-nasze wnętrze. Myśl o śmierci, nasuwa się, ponieważ moje istnienie tu na ziemi- jest jedyne i niepowtarzalne. To właśnie myślenie o śmierci stwarza w człowieku słowo, kulturę, duchowość.  Trancendencja nie jest czymś stwarzanym przez nas, ale czymś, co w sobie odnajdujemy, dlatego przyciąga. Jest siłą odrywającą nas od rzeczy fizycznych, zmysłowych-jakiekolwiek by one nie były. Siłą popychającą do przezwyciężania własnych ograniczeń .Ale autentyczna transcendencja, prowadząca rzeczywiście do przekraczania naszej natury, jest owocem pewnej relacji: relacji z Bogiem. Religijny sens, w gruncie rzeczy, jest po prostu relacją z drugim. Jego specyficznośc zawiera się w fakcie, iż tym innym jest Bóg.  Relacja ta, pomaga w dotarciu do głębi nieświadomości, do naszej osobowości, naszej psychiki. Nie jest ona przeszkodą w naszej cielesności lub naszej psychologii, ale jest ich najwyższą realizacją-realizacją osoby. Transcendencja, wprowadza w człowieku pojęcie wolności. Nie jesteśmy już zdominowani przez bodźce, instynkty, ale stajemy wobec wyboru przyjęcia lub nie składnika transcendencji. Oczywiście każdy jest wolny w podjęciu lub nie tej drogi. Oto, dlaczego Bóg Chrześcijański , jest Bogiem wolności, miłości. I nie tylko. Jest Bogiem strzegącym osobowości, jedyności każdego człowieka. Jest Bogiem, który w sposób absolutny respektuje nasze bycie ludźmi. Bycie chrześcijanką zaś wypełnia istnienie sensem. Człowiek może przekroczyć swoją cielesność, ponieważ to własnie ona zapowiada zmartwychwstanie.

    Ludzie , są tak jak drzewa- żeby się oczyścić-muszą zrzucać to, czego mają za dużo; pragnień, tęsknot, wyobrażeń, myśli etc…

     
    Odpowiedz
  2. Skwantowany

    Hej, świetny komentarz

    Hej, świetny komentarz 😉

    Więc śmierć i życie to jedno i to samo – tak to widzę. W sensie wzajemnego napędzania się pomimo wew. sprzeczności. Przyznam że załamuje się przy wykuciu dla takiego konceptu jasnego pojęcia. Ale podobnie jest przy moralności, gdzie to co złe otwiera pole ku temu co dobre. Pomimo oczywistych różnic jakościowych, załamuje się przestrzeń do tego co dalej – (re)-ewolucja ujawnia Pustkę jako naturę rzeczy, drążący zanik stoi w opozycji do nadmiaru, ale przecież te stany wzajemnie się warunkują. Natomiast to co można posiadać jest już ułudą, skoro nie ma już niczego co jednowymiarowe, stałe a więc pozbawione ugruntowanej pozycji. Miłość dobrze to oddaje bo nie jest bytem, tylko relacją a więc Bóg może być tylko czymś (zmieniająca się pozycja) co jest ciągłym odnoszeniem się "do"  – stanem "pomiędzy" czyli nie miejscem, ceremonią lub dogmatem; raczej eksperymentowaniem na pustyni.

    Jednak taka transcendencja to już nie pierwiastek duchowy, lecz coś wewnątrz systemu co go dekonstruuje jednocześnie wznosząc podstawę. Człowiek wolny to nie ktoś kto się wyzwolił z ograniczeń – to ktoś kto zrezygnował z myślenia o własnych limitach jako ciężarze. To dopiero przynosi Jedność/Boga/Samorealizacje: przez zniesienie punktów poza mną. Natomiast to co wymaga naprawy to kwestia treści percepcji. Przecież możemy być zdominowani przez instynkt skoro jest to element podstawowy w samo-zachowaniu. Faktycznie pytanie to na ile wew. zło może być zarazem dobrem. Zamiast odrzucać cielesność, przyznać że zmysłowość i odczuwanie, może być tym samym co wyjście poza: zatrzymanie w przechodzeniu. Eros wyraża się przez hołd dla ciała orbitując wkoło innych ciał.

     
    Odpowiedz
  3. Halina

    Hej:)

    Dla mnie śmierć jest dopełnieniem życia. Jest integralną częścią głębszej rzeczywistości, która tworzy moje życie, pomaga znaleźć właściwy sposób jego przeżycia. Nie uważam się absolutnie za autorytet w tej kwestii i nie wiem na pewno, co się stanie ze mną po śmierci ; nie potrafię też zignorować realności śmierci ani zbytnio się nią przejmować. To, jak podchodzę do swojej śmiertelności, w zasadniczy sposób wpływa na moje życie codzienne i nadaje pytaniu o los mojej duszy jeszcze szerszy wymiar.

    Świat ducha jest niedostrzegalny dla zmysłów i trudno się w nim zorientować polegając tylko na racjonalnym myśleniu. Myślę, że naistotniejsza część człowieka, kryje się głęboko poza zakresem percepcji pięciu zmysłów.

    Nie odrzucam w żadnym razie cielesności, składnik duchowy należy do cielesności człowieka, a  w chrześcijaństwie odnajduje swój symbol, swoje znaczenie.

    Nie wystarcza mi interpretacja  istoty ludzkiej i świata pod pojęciami energii, bodźców, instynktów, popędów. Ciała, jako miejsca pobudzanego jedynie bodźcami albo przezwyciężaniem lub nie psychologicznych faz lub psychologicznych kompleksów. Ta wolność wynikająca z transcendencji, zwiększa, wynosi proces personalizacji, ponieważ zakłada jej odpowiedzialnośc przy dokonywaniu wyboru, nie popychaną już przez libido.

    Odrzucając transcendencję , współczesna ludzkość może mysleć o sobie tylko jako o istocie zrealizowanej/samowystarczalnej/samouwieczniajacej się. Ale rzeczywistość chroni nas przed taką ułudą, ponieważ wiemy, że czeka nas-śmierć. Nasze fizyczne " ja "przestanie istnieć. I w tym momecie nasze ciało, nasza psychika, nasza nieświadomość, całe nasze istnienie-prosi głośno-o wieczność, o drogę transcendencji.Szuka czegoś trwałego poza wymiarem fizycznym. To właśnie nasze istnienie, chce przeżyć samego siebie.

    Tak jak w każdych- szanujących się relacjach, konieczne jest poznanie osoby rozmówcy. Nie istnieje relacja miłości, jeżeli nie ma w niej pragnienia poznania drugiego. Kiedy takie pragnienie zanika, zanika też miłość Uczestnicy dobrych i pewnych relacji-współdziałają ze sobą aktywnie, otwierając się na siebie wzajemnie. Miłość, to nie tylko relacja , ale i postawa wobec obiektu miłości. Akceptacja, rozpoznanie, zjednoczenie z drugim, z Bogiem. W zjednoczeniu z bytem powszechnym, można się zagubić, stając się Wszystkim, Pustką.

    Pustka, jaką chrześcijanin czyni w sobie po usunięciu nadmiaru, zostaje wypełniona przez pełnię Jezusa Chrystusa, przez Jego Krzyż, przez Jego Miłość do nas.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code