Wątpliwości Józefa

 
Rozważanie na IV Niedzielę Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

Liturgia ostatniej niedzieli Adwentu mówi o narodzeniu Zbawiciela. Najpierw Izajasz, w trudnej chwili dla Królestwa Judy, wygłasza proroctwo o Emanuelu. Kiedy bezbożny król Azach nie chce uwierzyć, że Bóg może go wybawić z ciężkiej sytuacji, prorok karci go surowo i dodaje: „Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emanuel” (Iz 7, 14). W ten sposób Izajasz próbuje udowodnić, że Bóg może uczynić rzeczy o wiele większe. W pełni to proroctwo urzeczywistniło się dopiero siedem wieków później przez cudowne narodzenie Jezusa. To On wypełnia całe znaczenie proroctwa. Ewangelista Mateusz, kończąc swoje opowiadanie o dziewiczym poczęciu Jezusa, mówi: „Stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emanuel», to znaczy Bóg z nami” (Mt 1, 22–23). Imię Emanuel oznacza, że chce On zamieszkać pośród swego ludu i być Bogiem z nami. Bóg przychodzi do nas.

W drugim czytaniu św. Paweł mieni się sługą Jezusa Chrystusa, który jest „przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej, którą Bóg przedtem zapowiedział przez proroków w Pismach świętych" (Rz 1. 1-2). Apostoł głosi Jezusa „pochodzącego według ciała z rodu Dawida” (Rz 1, 4), ale nazywa Go też „Synem Bożym” (Rz 1, 4). W kilku słowach św. Paweł streszcza cale życie i dzieło Zbawiciela: od narodzenia według ciała do chwalebnego zmartwychwstania i Jego mocy uświęcającej ludzi. Ta tajemnica – wcielenie, męka, śmierć i zmartwychwstanie Pana – ma swój początek w Betlejem, a swój szczyt w Wielkanocy. Narodzenie jednak oświeca Wielkanoc, odsłaniając zarazem pochodzenie i naturę Tego, który umrze na krzyżu dla zbawienia świata: On jest Synem Bożym, Słowem wcielonym.

W Ewangelii Mateusza odsłonięta zostaje jedna z najbardziej ludzkich i delikatnych okoliczności narodzenia Jezusa: wątpliwości Józefa oraz jego zachowanie się w przyjęciu zadania, jakie mu Bóg powierzył. „Po zaślubinach (…) wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego”(Mt 1, 18). Czasem próby było wydarzenie Zwiastowania, podczas którego Maryja spotkała się z wysłannikiem niezmierzonego Boga zlecającego jej misję piękną, lecz niezmiernie po ludzku trudną. Z jego skutkami musiał borykać się św. Józef. To był dla niego czas przechodzenia przez ostrą sytuację krytyczną.

Ewangelista Mateusz powie o Józefie, że był człowiekiem prawym (Mt 1, 19). Jednak ta właśnie prawość serca Józefa spotęguje jeszcze krytyczność sytuacji. Terminem „prawy” określa język biblijny także człowieka, który w sposób dokładny, rzetelny, całkowity wypełnia Prawo. Józef widział, że jego żona jest brzemienna i był pewien, że to nie on jest ojcem poczętego dziecka. Zatem był zobowiązany oskarżyć ją prawnie. Jeśli pomimo wszystko Józef zaakceptuje brzemienność Maryi, też naruszy Prawo: wprowadzi do rodu Dawida nieślubne dziecko. Jeśli tak nie postąpi, problem nabierze jeszcze większych rozmiarów. Maryja będzie oskarżona publicznie o cudzołóstwo. Nie zdoła udowodnić swojej niewinności i prawdopodobnie zostanie skazana na ukamienowanie. W ten sposób powstaje dramat Józefa.

Głęboki spokój Maryi zdawał się mówić, że jest niewinna. Józef wiedział, że Galilejczycy są nieugięci w tej kwestii. Może nawet już wyobrażał sobie, jak mężczyźni chwytają Maryję, prowadzą ją nad strome zbocze góry i nakazują rzucić się w dół, i jeśli tego nie zechce uczynić, spychają ją tam. I potem jak wszyscy biorą do rąk kamienie. Jeśli tam w dole ona zacznie się poruszać, dobijają ją kamieniami, pozostawiając jej ciało na pastwę dzikich ptaków i zwierząt. Nie, nie mógł tego uczynić.

Rozważania Józefa poszły w drugą stronę. Mógł opuścić Maryję potajemnie. Ludzie pomyślą, że jest złym człowiekiem: wykorzystał młodziutką, niewinną dziewczynę i porzucił w momencie, gdy ona tak bardzo potrzebowała ciepła, zabezpieczenia, opieki i wsparcia. Wszyscy będą obwiniać jego, a nikt nie powie złego słowa o Maryi i jej dziecku. Prawo nie zostanie naruszone. Jednak w tym wypadku Józef byłby zobowiązany dać swojej żonie list rozwodowy, w którym powinien napisać o motywach podjętej decyzji. A jakie racje mógł podać, by nie skłamać?

Trudno było zdecydować się na cokolwiek. Ile czasu mogą trwać te rozterki: tydzień? miesiąc? może nawet kilka miesięcy? Były to dni pełne trudnych rozważań dla Józefa. Kochał swoją żonę, ale nie mógł tej miłości postawić ponad nakazy Prawa Mojżeszowego. Nie mógł w imię tej miłości pogwałcić Prawa. Jeszcze trudniejsze były te dni dla Maryi. Z łatwością wyobrażała sobie, przez jakie piekło musiał przechodzić jej mąż. Tylko jak mu wyjaśnić sprawę tak absolutnie niecodzienną, tak niewiarygodną? Czyż Józef będzie w stanie uwierzyć w coś, w czym nie ma absolutnie nic z ludzkiej logiki?! Milczała Maryja i milczał Józef. Było to milczenie niełatwe. Oboje głęboko wierzyli w Boga. Czy w imię tej wiary Bóg może wymagać ciągłego poruszania się w ciemnościach? Zatem dla obojgu był to czas próby ich wiary, czas poruszania się w obrębie horyzontów wiary.

Kiedy dokonuje się wyjaśnienie tego, co dotychczas było niezrozumiałe, nielogiczne, nieprawdopodobne, co stanowiło dla Józefa ogromny kłopot? Staje się to podczas snu. A czym jest sen? Najczęściej projekcją ludzkiej podświadomości. Czyż Józef mógł być pewien, że i w jego wypadku nie jest to tylko projekcja najpobożniejszej próby wytłumaczenia stanu, w jakim znalazła się jego małżonka?

Sen jest tylko snem. Biblia hebrajska, tak bliska Józefowi, odnosi się nierzadko bardzo krytycznie do snów, by wspomnieć choćby słowa proroka Jeremiasza: „Słyszałem to, co mówią prorocy, którzy prorokują fałszywie w moim imieniu: ‘Miałem sen, miałem sen!’ Dokądże będzie tak w sercu proroków, przepowiadających kłamliwie i przepowiadających złudy swego własnego serca?” (Jer 23, 25-26). A Mądrość Syracha dodaje: „Mąż głupi miewa czcze i zwodnicze nadzieje, a marzenia senne uskrzydlają bezrozumnych. Podobny do chwytającego cień i goniącego wiatr jest ten, kto się opiera na marzeniach sennych” (Syr 34,1-2).

Sen, będący znakiem tak kruchym, tak omylnym, wybrał Bóg jako przestrzeń objawiania swych planów. Znów mamy do czynienia ze znakiem tak delikatnym i słabym jak gwiazdy na niebie w wypadku Abrahama. Tak łatwo tu o pomyłkę; ale w Biblii nierzadko właśnie takim znakom każe zawierzyć Bóg. Zatem Józef zostaje zaproszony do wkroczenia w tajemnicę jeszcze większą niż ta, która zaprzątała jemu głowę już teraz. Nie ma żadnej pewności, logicznej jasności. Jedno misterium znajduje swe wyjaśnienie w misterium jeszcze większym: „nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt l, 20b-21).

Przesłanie wysłańca Bożego jest jasne: chociaż nie ty jesteś Jego ojcem, to właśnie ty nadasz Mu imię. Nadanie komuś imienia w świecie biblijnym było bardzo znaczące. Imieniem definiowało się kształt życia człowieka, któremu imię się nadawało. W imieniu zawarta była misja tego, kto to imię otrzymywał. Imię pojmowano w pewnym sensie jako objawienie, ukonkretnienie woli Bożej odnośnie danego człowieka. Józef miał zatem nadać imię Komuś, kto będzie realizował misję tak wielką, że ani umysł, ani serce Józefa nie było jej w stanie objąć.

Kiedy Anioł Pański upewnia go i poleca wziąć Maryję do siebie, „albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1, 20), Józef — człowiek sprawiedliwy, żyjący z wiarą — jest posłuszny i przyjmuje z pokorną prostotą zadanie, które powierza mu Bóg. Tak rozpoczęło się życie Zbawiciela. Cieśla z Nazaretu przyjmuje Je z wiarą, posłuszeństwem, pokorą i oddaniem. To są cnoty, z jakimi należy przyjmować Pana, który ma przyjść.

Tak często bywa też w naszym życiu. Najgłębsze spotkania z Bogiem są tak wielkie, tak przesycone ogromem Bożego misterium, Bożej miłości, że wszelkie słowa ludzkie są zbyt małe, by je opisać, zdefiniować, określić. Tak jak w życiu Maryi i Józefa nie pozostaje nam nic innego jak tylko milczenie, przepojone głęboką wiarą, że sam Bóg zechce wytłumaczyć to, co po ludzku niewytłumaczalne. Maryja przyjęła Słowo, które w niej stało się Ciałem. Józef zawierzył Bożemu Słowu, przez co stał się świadkiem wypełnienia obietnicy o przyjściu Mesjasza. Każdy z nas jest wezwany do przyjęcia Bożego Słowa, które ma moc przemienić całe życie i prowadzić nas do Tego, w którym spełniają się wszystkie nadzieje.

Bóg przychodzi do nas, gdy mamy problemy, zmartwienia i kłopoty ze swoim decyzjami. Ich charakterystyczną cechą jest to, że aby mogły przynieść owoc, wymagają od nas otwarcia się i zaufania do Boga; wymagają uwierzenia, że Bóg jest w stanie poradzić sobie z tym, co nas przekracza. Niełatwo tak postąpić. Człowiek lubi mieć kontrolę nad swoim życiem. Nie znamy dokładnie Bożych planów – możemy jedynie oprzeć się na tym, że ich autorem jest Bóg. Przeżywany wtedy ciągłe rozterki, czujemy się przytłoczeni naszymi kłopotami, trudnościami, sprawami, problemami. Nasze serce staje się coraz mniej ufne i mniej radosne, a coraz bardziej smutne. Wydaje mu się, że jest pozostawione samo, że samo musi sobie ze wszystkim poradzić.

Józef może być dla nas wzorem w takich sytuacjach, które nas przerastają czy nawet przerażają. Niech on będzie dla nas patronem ciemności, pośród których możemy usłyszeć delikatny głos Boga: „Nie bój się!" Józef w chwili wewnętrznej rozterki nie opuścił rąk w geście rozpaczy, ale wyciągnął je do Boga w geście zaufania i przyzwolenia na to, co On dla cieśli z Nazaretu przygotował. W geście zaufania Józef przyjął Maryję.

Jezus to Bóg obecny w życiu każdego człowieka. W moim życiu, twoim życiu. Bóg, którego obecność często mocno zmienia ludzkie życie. Zmieniło się życie Achaza, który słyszy proroctwo. Zmieniło się życie Pawła, który z prześladowcy wiary staje się jej wielkim apostołem, głosi Ewangelię wszędzie, gdzie się pojawi, mieni się nawet sługą Pańskim. Zmieniło się życie Józefa, gdy Bóg uczynił Jego małżonkę brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Bóg może diametralnie zmienić życie człowieka w jednej chwili. Dzieje się tak zawsze, jeśli pozostaje on w bliskości z Nim. Jest to zmiana na lepsze. Bóg przychodzi do każdego z nas, puka do naszych serc i prosi o ich otwarcie, bo chce przemienić swoją obecnością nasze życie.

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

Józef-Maryja.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarz

  1. jadziula

    Obawa Józefa

     Gdyby Józef chciał odrzucić plecenie Boga, znalazł by ku temu pretekst. On jednak wierzył i pozostał wierny. To wiara pozwala słyszeć czego Bóg od nas oczekuje. Na karzdy lęk potrzebna jest interwencja Ducha Świętego czyli, "zwiastowanie" tego czego oczekuje Bóg.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code