Wakacje z Janem Pawłem II

  Wakacje to doskonały czas na myślenie o Janie Pawle II, bo każdy czas do tego jest dobry, a nie tylko przy okazji papieskich dat: wyboru na stolicę Piotrową, rocznicę śmierci, beatyfikacji, czy urodzin Karola Wojtyły. W wakacje wielu z nas odwiedza miejsca związane z życiem Karola Wojtyły i jego pobytami w Ojczyźnie już jako papieża: Krzeptówki, okno papieskie w Krakowie, Plac Zwycięstwa w Warszawie, schronisko w Dolinie Chochołowskiej, szlak wodny Krutyni, Wadowice, Wawel, Westerplatte. Wydaje mi się, że wędrowanie papieskimi szlakami ma sens, ma sens, ma sens. Chociaż …

Przed niedzielą, w którą został beatyfikowany Jan Paweł II, spojrzałem w okna naszego bloku. To, co zobaczyłem, porównałem z dekoracjami, jakie były w nich w grudniowy wieczór przed wigilią. Nie będę na podstawie tej różnicy tworzył wykładu o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad beatyfikacją naszego papieża, ale o czymś to może świadczy. Boję się prostych wniosków. Nie wszystko, co się świeci, świeci przykładem. A zwłaszcza lampki świąteczne. One dają słabe, chociaż kolorowe, światło. W krzywym zwierciadle krytyki, często nieprzychylnej, widzimy zniekształcone, ale jednak odbicie naszego oblicza. Pisanie krytycznych, nawet słusznych ocen, o słabości polskiego katolicyzmu, pomimo Jana Pawła II, jest jednocześnie często zasłoną dymną albo odsunięciem na bok sprawy najważniejszej: naszego osobistego nawrócenia. Tak odbieram przekaz medialny. Szczytem zniekształcenia są tytuły „Gazet z Dużą Czcionką”. W dniu beatyfikacji na okładce zdjęcie papieża i tytuł mu poświęcony, reklama dołączonej do pisma gazety papieskiej z płytą „Pieśni dla Jana Pawła II”, fotomontaż znanej postaci w negliżu i informacja o nowej dziewczynie jakiegoś aktora. Drugą skrajnością są oficjalne uroczystości ku czci. Niekiedy (mam taką wiedzę) nawet z obowiązkową obecnością. Staliśmy z żoną w tłumie podczas koncertu przygotowującego nasz do wyniesienia Jana Pawła II na ołtarze. Na średniowiecznych murach hasła z cytatami Jana Pawła II. Na estradzie występy młodzieży, inscenizacje, pieśni i oficjalne wypowiedzi. Przed nami wśród kolegów i koleżanek nasze córki i syn. Kiedy myślę o Janie Pawle II, to mam wrażenie, że był On szóstym członkiem naszej rodziny, a może dziadkiem świętym naszych dzieci. Na koniec wspólnie zaśpiewana „Barka”. Do tego pokaz sztucznych ogni. Można rzecz: Jak Polska długa i szeroka … Dwa różne obrazki. W żadnym prawda. Ta jest cichsza, w naszych sercach. Zadajmy sobie pytanie: Ile jest naszej osobistej winy w tym, że można formułować zarzuty wobec naszej wiary?

Jeszcze długo będziemy mieli kłopot z Janem Pawłem II, teraz już błogosławionym. Ale On sprawiał nam problemy podczas swojego pontyfikatu. Wtedy wypominano nam, że Go nie czytamy, nie słuchamy, nie naśladujemy. W Jego cieniu było nam bardzo dobrze. Przykrywał nas swym płaszczem, jak dzieci w często przypominanym zdarzeniu w filmach mu poświęconych. Ze wspomnieniami o Nim też jest nam bardzo dobrze. Jego wspominanie ma sens, ma sens, ma sens …, zwłaszcza, gdy z tym będzie związane naśladowanie stylu życia Jana Pawła II. „Tygodnik Powszechny” przytoczył słowa Jarosława Naliwajko SJ z jego powieści internetowej „Tam w zakrystii ” na deon.pl: Obrazek z Janem Pawłem II – ilość papieża w papieżu: duży składa się z Papieża i Polaków, mały tylko z Papieża. Coś w tym jest. Ale może idąc tym tropem, warto pytać o Papieża w nas. Ile go mamy w sobie dla innych? Pomyślmy o tym, kiedy stajemy na szlakach pamięci o naszym Papieżu.

W połowie wakacji w kościele filialnym w naszej parafii pojawił się obraz bł. Jana Pawła II. Jest to kopia obrazu z beatyfikacji. Stoi na razie na sztalugach w prezbiterium. Ten wizerunek od początku przypomina mi puzzle. Chyba ze względu na kolory i wyjątkową płaskość obrazu. Kiedy podczas mszy św. małe dzieci wchodziły po stopniach w stronę ołtarza i przyglądały się naszemu Papieżowi, pomyślałem: Znów dzieci przychodzą do Jana Pawła II. Bądźmy jak te dzieci. Odnajdujmy błogosławionego poprzez miejsca, książki, wspomnienia, rozmowy i w naszym życiu. Wypełniajmy Jego słowa napisane drżącą ręką: Szukałem Was, teraz Wy przyszliście do mnie. Warto ogłosić Jana Pawła II patronem dobrych wakacji. 

 

9 Comments

  1. 3adwersarz

    Godność i wolność

    Jan Paweł II jest patronem wolności .Nie wszyscy jednak rozumieją istotę wolności.Pozwolę więc sobie  przypomnieć słowa papieża wygłoszone podczas homili na Jasnej Górze 19VI 1983r .

    Wolność jest dana człowiekowi od Boga jako miara jego godności.Jednakże jest mu ona zadana.Te słowa powinny stanowić preambułę do podręcznika o istocie wolności, który pownien być lekturą obowiązkową wszystkich ludzi.Uzupełnieniem może być tekst piosenki Marka Grechuty- Wolność.

    Oburza Pana to, że gazeta zamieściła materiały o papieżu w sąsiedztwie pani w negliżu.Mnie martwi to, że  tekst Pana o JP II sąsiaduje z tekstem Zaduma nad moralnością.A wszystko to na portalu chrześcijańskimi , w takim dniu jak 15 VIII .Autor tego tekstu skłania raczej do zadumy nad pojmowaniem wolności. O ile nie dziwi mi zachwyt nad kiczem, tego człowieka i chęć epatowania egzotyką parad,/zdjęcie przypomina festyn w Plewkach/ to oburza mnie tytuł.Mnie te wakacje będą się kojarzyć z morderstwami w Norwegii,  wyskakujacą z okna domu w Londynie Polką podczas chuligańskich wybryków.Te wydarzenia powinny stanowić tematy blogów do zadumy o wolności.

    Pamiętam, jak papież orędował za wejściem Polski do UE. Mówił wówczas obrazowo – Europa potrzebuje dwóch płuc, mając na myśli kraje wschodu i zachodu. Niestety nie przewidział, iż jedno płuco jest już zaatakowane przez raka.A przerzuty na drugie płuca zagrażają jego zdrowiu. Przykładem tego są naciski na wprowadzanie prawa ludzi do życia wbrew religii.Dziś obchodzimy szczególne święto – z jednej strony radosne, ale czytanie o Maryi i smoku każe nam czuwać, gdyż ostateczne zwycięstwo nad smokiem jeszcze się nie dokonało.Prawdziwe zwycięstwo – o którym mówi papież, jeszcze nie nastapiło. A smok ma czuje się bezkarny widząc, jak ludzie odrabiaja zadanie- jakim według papieża jest pojmowanie wolności.I jeszcze coś na koniec. W roku ubiegłym w dniu 15 VIII słyszałem w radio o tym, iż marszałek Piłsudski w obliczu najazdu ze wschodu oddał Polskę w opiekę Matki Boskiej. Co uchroniło nasz kraj. Wiara pozwala ufać w kolejny cud nad Wisłą.

    PS. Panie Mirku! dzięki za danie mi okazji odniesienia się do bloga Zaduma nad wolnością.Bowiem artykuł pod tym tytułem obraża moje /mówię tylko za siebie/ poczucie godności, której miarą rozumienia wolności.

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  2. miroka

    Być, czy nie być w “Tezeuszu”?

     Taka wada mediów, że obok siebie teksty różne. Zakładając blog kierowałem się nazwiskami mi znamnymi w redakcji. I potem ze zdziwieniem odkryłem, że tolerancja jest tu szerzej rozumiana, niż ta, którą ja reprezentuję. Po lekturze jednego z tekstów autora, o którym Pan pisze, kolejnych nie czytam.  Na angażownaie się w dyskusje, które ta publicystyka wywołuje, nie mam czasu, bo to wymaga precyzji myśli i uważnego czytania komentarzy. Obserwuję trochę, czym kierują się odbiorcy blogów na podstawie moich tekstów. Wielkiego zainteresowania się już nie spodziewam. Ale jednym z najmniej wzbudzającym zainteresowanie jest felieton "Proza krzyża". I to w portalu odwołującym się do chrześcijaństwa. Było mi wtedy smutno, że tekst poświęcony homoseksualizmowi jest lepiej notowany od mówiącego o ważnym dla chrześcjan symbolu. "Wakacje z Janem Pawłem II" też przegrywają z "paradą w Montrealu". 

    Nie powinniśmy się obydwaj dziwić, temu co jest w " Tezeuszu". Wszak tytułowym mitem jest opoweść pogańska. W takim świecie żyjemy. Jesteśmy w labiryncie. A Terlikowski? I ks. Zalewski? Nie ich wina, że ich nazwiskom zaufałem. Czy popełniłem błąd zakładając "Z pamiętnika katolika"? Zniknę prędzej czy później. 

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Gdzie, czy kim być?…….

    Panie Mirosławie to chyba nie jest dylemat katolika, ani chrześijanina, a tym bardziej ucznia, czy naśladowcy Jezusa Chrystusa – gdzie być?…., lecz raczej – kim być?…..- jakie dawać świadectwo?…..

    Natomiast teksty świadomie i celowo promowane i zamieszczane w "Tezeuszu" są chyba nie tylko "różne" , ale  w zbyt wielu przypadkach mniej lub bardziej czytelną nie tylko prowokacją wobec ludzi prawych, światłych, sprawiedliwych i dobrej woli, a szczególnie wobec wiernych członków wspólnoty Kościoła katolickiego.

    Pana i innych osób podobnie myślących i postępujących obecność tj. aktywność edytorska, czy twórczość, bądź uczestnictwo w dyskusji, a szczególnie łaska wiary i nadzieja, także doświadczenie życiowe, roztropność, odwaga, determinacja, czy choćby inne cnoty, udzolnienia są szczególnie, w tym środowisku potrzebne, a nawet konieczne i pożądane.

    To wszystko, co wielu reprezentuje razem w "Tezeuszu" nie tylko stanowi dobro, ale również opozycję i przeciwwagę wobec radykalnie odmiennych myśli i postaw tj.wszelkiej nowoczesności, dowolności, odmienności, różności etc.  Zwykle w tym środowisku, ku mojemu zdumieniu, a nawet zgorszeniu zbyt często  tolerowanych, a nawet pobłażanych i akceptowanych – mimo, że są w nich jawne, czytelne, bądź zakamuflowane, ukryte różne formy zła.

    Kto wg. Pana za to ponosi odpowiedzialność?……

    Ps. Ufajmy przede wszystkim Panu Bogu i Matce Boskiej, a w przypadku ludzi nie wyłącznie ich słowom, a tym bardziej popularnym  nazwiskom, czy ich wiedzy, tytułom, stanowiskom, pozycjom itp., ale ich wiarygodnym świadectwom tj. miłości w prawdzie, rzeczywistym dokonaniom lub powszechnie uznawanym osiągnięciom, bądź chwalebnym czynom.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. MichalPiatek

    Panie Mirosławie…

    Przyznaję, że ta zapowiedź ewentualnej ucieczki bardzo mnie zmartwiła. Pana blog jest jednym z najciekawszych na Tezeuszu i nie ma co ukrywać – byłaby to dla niego spora strata. Boleję, że w sieci nie ma zbyt wielu blogerów piszących w podobnym do Pańskiego stylu. Z pewnością i w innych miejscach poradzi Pan sobie doskonale, ale mam nadzieję, że nas Pan jednak nie opuści i nie opuści także tych czytelników, którzy na Tezeuszu komentują Pańskie teksty, a jeżeli nawet ich nie komentują to zawsze, czy też bardzo często, czytają je z przyjemnością.

    Tezeusz jest miejscem dla wielu osób o różnych poglądach i nie mamy zamiaru się szufladkować, czy też przyjmować na nim tylko takie, a takie osoby. Różnorodność poglądów, podejść do różnych spraw jest jak najbardziej naturalnym bogactwem Kościoła i jest także bogactwem ludzkości. Nie widzę powodu, dla którego akurat Tezeusz, miałby z tego bogactwa rezygnować, ograniczać się na jakieś jedne, określone nurty. Publikowaliśmy w przeszłości dość szeroką poglądowo grupę autorów i mam nadzieje, że paleta naszych barw nie ulegnie w przyszłości zbytniemu zmniejszeniu.

    Z czytelnictwem publikowanych na Tezeuszu tekstów bywa różnie. Raz jest lepiej, a raz gorzej, ale gdy jakieś tekst cieszą się mniejszym zainteresowaniem niż inne, nie znaczy to przecież, że ich autor powinien się poddawać i rezygnować z pisania. Dla autora każdy czytelnik powinien być cenny i każdemu czytelnikowi należy się szacunek. Tak właściwie, to niezbyt zrozumiała jest dla mnie postawa piszących osób, które odchodzą z jakiegoś miejsca, bowiem nie podoba im się towarzystwo, promowane teksty itp. W chwili gdy ktoś zakłada gdzieś blog, sam automatycznie zaczyna to miejsce współtworzyć i może mi Pan wierzyć, ale możliwe, że akurat Tezeusz, niektórym osobom bardziej może się kojarzyć z Pańskim blogiem, niż głosami w sprawie homoseksualizmu. Mało takich czytelników? Owszem, może i tak, ale są.

    Pozdrawiam serdecznie

    MP

     
    Odpowiedz
  5. elik

    Co jest bogactwem Kościoła katolickiego?….

    Sz.Panie Michale – czy to, co napisał  Pan Mirosław przede wszystkim nie należy uważnie przeczytać i spokojnie rozważyć, a potem uznać, jako wyraz subtelnej dezaprobaty, a nawet kolejne poparcie innych wcześniejszych zastrzeżeń, protestów, sprzeciwów itp. wobec nadal panujących w "Tezeuszu" nie tylko "różnych" praktyk, czy zwyczajów?…..

    A to, co ewentualnie zamierza  uczynić napewno nie będzie "ucieczką", lecz przede wszystkim konsekwencją, czy następstwem istniejącego stanu rzeczy, a zatem być może trudną i bolesną, lecz napewno świadomą, odpowiedzialną i rozważną decyzją.

    Pan swoim wpisem, a raczej niezbyt fortunnym, bo m.in. z pozoru autorytarnym oświadczeniem: "Tezeusz jest miejscem dla wielu osób o różnych poglądach i nie mamy zamiaru się szufladkować, czy też przyjmować na nim tylko takie, a takie osoby. Różnorodność poglądów, podejść do różnych spraw jest jak najbardziej naturalnym bogactwem Kościoła i jest także bogactwem ludzkości. Nie widzę powodu, dla którego akurat Tezeusz, miałby z tego bogactwa rezygnować, ograniczać się na jakieś jedne, określone nurty. Publikowaliśmy w przeszłości dość szeroką poglądowo grupę autorów i mam nadzieje, że paleta naszych barw nie ulegnie w przyszłości zbytniemu zmniejszeniu."

    Raczej nie przyczynia się, do zmiany decyzji, a tym bardziej przekonań i odczuć Pana Mirosława i innych osób, także koniecznej naprawy istniejącego stanu rzeczy w "Tezeuszu". Ponieważ lansowana nie tylko, przez Pana "różność", czy "różnorodność" nie jest jedynym, ani wystarczającym kryterium m.in. w ocenie właściwej postawy, czy zachowania, a tym bardziej wyrazem bogactwa Kościoła katolickiego.

    Proszę zapamiętać, że bogactwem wspólnoty Kościoła katolickiego jest przede wszystkim powszechnie otrzymywana łaska wiary – ufność w Boga Trójjedynego i miłość w prawdzie, także właściwe (sumienne) naśladowanie, czy urzeczywistnianie Jego człowieczeństwa, a w różności, czy różnorodności, inności, wielości, dowolności etc. zawsze znajduje miejsce oprócz dobra i prawdy, także zło i kłamstwo.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  6. 3adwersarz

    Panie Mirku podzielam Pana

    Panie Mirku podzielam Pana rozterki. Ja po labiryntach Tezeusza chodzę od niedawna. Miałem sam pisać bloga, ale po co? Najgorsze jest to, że nazwa -chrześcijański- jest zwodnicza.natomiast to, że Pana tekst żonatego mężczyzny sąsiaduje z tekstem zamężnego mężczyzny uważam za znak czasu.I o ile  nie szokuje mnie opis kiczu pod nazwą parada równości, o tyle sposób przedstawienia Polski, jako kraju,w którym nie ma prawdziwej wolności, co zostało zaakcentowane w tytule: Zaduma nad wolnością..Tekst jest w moim odczuciu formą  prowokacji człowieka, który wolność pomylił ze swawolą. O stosunku do Bibli nie wspomnę.Zamężni mężczyźni, którzy do tej pory byli elementem nowego folkloru teraz wyruszają do walki.Wahałem się, czy wdawać się w dyskusję z autorem tekstu ze zrozumiałych wzgledów.Ale teraz tego nie żałuję, poznałem bowiem intencje jego autora.Jego blog stał sie dla mnie impulsem do napisania artykułu i tekstu kabaretowego. Wykorzystam je w publikacji.Blog Tezeusza udzielił p.Tomaszowi platformy do przedstawienia swoistego manifestu, który nie tylko nie promuje wartości chrześcijańskich, ale wprowdza zamieszanie w umysłach ludzi podobnie, jak parady równości.A przecież są specjalne blogi gejowskie i portale, na których można pisać, chociaż już komentarze są tam cenzurowane, w odróżnieniu od Tezeusza.Tym, którzy nie wchodzą na bloga p.Tomasza przedstawiam cytat, który stał dla mnie bodźcem może nie tyrady ale filipiki.Jest to mój ostatni komentarz na blogu.Uznałem, iż jako wyznawcy religii bardziej przystoi postawa wyrażająca się w świętym spokoju niż w świetym oburzeniu.

    wszyscy wyciągają rękę z zaciśniętą pięścią w geście solidarności z wszystkimi osobami na całym świecie, które nie mogą przeżywać własnej wolności w taki sposób w jaki zostali do tego stworzeni. To chwyta mnie za moje serce. Myślami wracam do kraju, w którym co prawda do całkowitej wolności jesteśmy o krok. Tylko i aż o krok. Ostatni krok, którego wciąż się nam odmawia./fragment bloga-Zaduma nad wolnością Tomasza Szostka//

     

     

     

     
    Odpowiedz
  7. miroka

    To jest dylemat…

    Tyle wątków zostało poruszonych w komentarzach, że trudno ustosunkować się do wszystkich. Cieszę się z pozytywnych opinii o moim blogu, ale to jest najmniej ważne. Mój dylemat polega na tym, czy pośrednio nie popieram postaw, które są nie zgodne z moim poglądami moralnymi. Opowiem o koledze. Gdy byliśmy młodzi niejedną wódkę razem wypiliśmy. Pewnego dnia przyszedł do mnie i prosił mnie o denaturat. To był szok. Moje życie ułożyło się. On pozostał samotny. Spotykamy się na ulicach naszego miasta. Lubimy się do dziś, rozmawiamy, wspominamy, żartujemy, ale ja nie mam pewności, czy nie mam negatywnego udziału w jego drodze. Może to i przesada, ale niepokój pozostał. 

     

     
    Odpowiedz
  8. Malgorzata

    @Miroslaw Roman Kaniecki

    Nie zamierzałam zabierać głosu w tym wątku, a zwłaszcza w jakikolwiek sposób pomagać panu Mirosławowi w takim czy innym rozstrzygnięciu kwestii jego dalszej obecności w "Tezeuszu". Wypowiedzi pana Mirosława jako modelowego polskiego katolika (w najlepszym tego sformułowania znaczeniu) są w tym portalu oczywiście niezwykle cenne, ale też ważne jest uszanowanie wolności drugiego człowieka.

    Panie Mirosławie! Poruszył mnie jednak Pański lakoniczny komentarz i opowieść o koledze. Dla mnie to dowód, że nie chodzi Panu o ustawienie się po właściwej stronie czy o zyskanie pozytywnej oceny publiczności. Dostrzegam tutaj poważny dylemat sumienia. Rozumiem Pana. Choć jako kobiecie może niezręczniej mi się do tego przyznawać, ale też niejedną wódkę wypiłam w życiu z różnymi ludźmi, których już czasem nie ma wśród żywych…

    Dziś jednak pod wpływem Pańskiego komentarza przychodzą mi do głowy tylko pytania: Czy Jezus, ucztując z celnikami albo rozmawiając z jawnogrzesznicą, nie miał negatywnego udziału w ich drodze? Albo czy prowadząc dysputy z faryzeuszami, nie popierał ich w jakiejś mierze chociażby przez swoją obecność i poświęcanie im uwagi? Czy wreszcie nie przyczynił się w jakiś sposób do samobójstwa Judasza?

    Różne są sposoby naśladowania Jezusa i różne powołania w tej kwestii. Powołaniem Tezeusza jest przede wszystkim naśladowanie Jezusa w spotkaniu z tymi, z którymi inni może nie chcieliby w ogóle mieć do czynienia. Jeżeli widzi Pan swoje miejsce w obrębie tego powołania, które zaszczytów ani zachwytów raczej nie przynosi, to zapraszam serdecznie do dalszej współpracy.

    Małgorzata Frankiewicz

     
    Odpowiedz
  9. miroka

    Lubię takie pytania

     Pani Małgorzato, lubię takie pytania. Dzięki. A modelowy katolik to  (s)twór nieistniejący. Widzę, że powinien popsuć swój obraz. Piszę to z uśmiechem. 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code