W zgiełku proroczych głosów

Czwartek, III Tygodnia Adwentu, rok A1

Wprowadzenie do Rekolekcji Adwentowych Tezeusza 2010

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

 

Idąc przez centrum Krakowa, napotykam po drodze kilka szyldów, które zapraszają do skorzystania z usług wróżki lub jasnowidza. Podobnych ogłoszeń jest zresztą mnóstwo w codziennej prasie i w Internecie. Z witryn księgarń i z najrozmaitszych reklamówek przywołują mnie tytuły, które gwarantują, że w ciągu jednego weekendu nauczę się żyć szczęśliwie, kochać, przebaczać, a nawet zachowywać przy tym wszystkim dobre maniery i jeździć po mistrzowsku na nartach. Abym nie miała wątpliwości, że świat nie ma dla mnie tajemnic, znajduję w swojej skrzynce mejlowej zapewnienie, że fachowy doradca finansowy rozwiąże moje wszystkie materialne problemy, a wiarygodny serwis będzie mnie informował natychmiast o ważnych wydarzeniach w Polsce i na świecie.

Rok 2012 za sprawą słynnego katastroficznego filmu science-fiction wszedł już do zbiorowej wyobraźni jako data kończąca ludzkie dzieje. Ktoś niby żartuje, że nie opłaca mu się remontować mieszkania, którego będzie używał tylko dwa lata. Inni zakładają w związku z tym strony internetowe, na których katalogują złowieszcze wydarzenia (wybuch wulkanu na Islandii, wyciek czerwonego szlamu na Węgrzech itp.). Jeszcze inni szukają potwierdzenia dostarczanych przez kulturę masową apokaliptycznych wizji w dziełach Nostradamusa, w poezji romantycznych wieszczów, w wypowiedziach różnych medialnych czy po prostu gminnych lub osiedlowych guru. Kwietniowa tragedia smoleńska oraz spowodowane nią indywidualne i zbiorowe traumatyczne przeżycia wpisują się swoiście w ten katastroficzny nurt, otwierając jednocześnie wielką narodową scenę dla dawnych i nowych kreatorów wyobraźni oraz władców polskich serc i umysłów.

O tym, że Bóg umarł i że z tym poglądem Nietzschego zgadza się wiele znanych osób, wie dzisiaj prawie każdy nastolatek. Jeżeli młody człowiek ma większe intelektualne ambicje, to natrafi szybko na prace postmodernistów, które utwierdzą go w przekonaniu, że wolność polega na odrzuceniu wszelkiej absolutnej prawdy. Jeżeli jest mniej ambitny albo nie ma zbyt wyrobionego gustu, będzie powtarzał na forach internetowych mniej więcej takie sformułowania: „Kiedyś na początku średniowiecza ludzie nie mieli co robić, więc wymyślali różne dziwne rzeczy jak np.: wilkołaki, wampiry, Wielka Stopa (trochę później, ale się załapala) oraz BOGA! To jest jak ta właśnie przysłowiowa Wielka Stopa – niby jest, a nikt jej nie widział. Więc przez dziesiątki, a nawet setki lat ludzie przestawali wierzyć w te dziwne stworzenia, których nikt nie widział. Okazało się jednak, że ciężko by było żyć bez oparcia w fantasy i pozostawili sobie na ślepo BOGA. Dali mu tam wszystkie superudogodnienia i tak już zostało, że Bóg to Ojciec wszystkich i że nie wolno na niego pod żadnym pozorem bluźnić". Cytat jest autentyczny, choć miłosierdzie nie pozwala mi podać stosownego linku.

Załóżmy jednak, że młodszy czy starszy człowiek ma jednak rozbudzone religijne potrzeby. Tutaj również oferta jest bardzo bogata. Jedni wzywają, by kurczowo trzymać się tradycji, bo tylko to może uratować zepsuty świat. Inni roztaczają całą paletę newage’owych błyskotek, by przekonać współczesnego człowieka, że balansując między buddyzmem i astrofizyką, między spirytyzmem i ekologią znajdzie smaczną, lekkostrawną i pożywną duchową strawę.

Dla każdego coś miłego na tym światopoglądowym bazarze, na którym przekrzykują się zachwalający swoje towary hałaśliwi sprzedawcy.

***

Czytając słowa dzisiejszej Ewangelii, na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że w czasach Jezusa było dokładnie tak samo. Ludzie, jak to ludzie, mieli swoje obawy, chcieli poznać przyszłość, znaleźć rozwiązanie osobistych czy społecznych i politycznych problemów, usłyszeć słowa, które złagodzą ból tego, co jest przecież nieuniknione. Wśród narodu, który miał już wielu swoich proroków i w czasach, które jak wiemy z historii, sprzyjały powstawaniu apokaliptycznych wizji oraz radykalnych sekt, pojawił się kolejny prorok, Jan Chrzciciel. Jedni poszli za nim na pustynię i przyjęli jego chrzest, a inni nie poszli i nie przyjęli, pozostając przy własnych przekonaniach. Cóż w tym nadzwyczajnego?

Bliższe przyjrzenie się tekstowi pozwala jednak zauważyć, że nie chodzi o czysto ludzką historię. Najpierw dowiadujemy się, że Jan Chrzciciel jest więcej niż prorokiem, jest posłańcem, który ma przygotować drogę Bogu. Następnie czytamy, że ludzie słuchający słów Jezusa „przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy”, natomiast faryzeusze i uczeni, którzy nie przyjęli chrztu, „udaremnili zamiar Boży względem siebie”. Nie chodzi tu więc tylko o wybór takiego czy innego poglądu, takiej czy innej postawy wobec mniej lub bardziej istotnych ziemskich spraw. Tutaj dokonuje się fundamentalne rozstrzygnięcie w relacji między człowiekiem i Bogiem, a Jan Chrzciciel zostaje posłany i uzyskuje niejako Jezusowy certyfikat jako pośrednik w budowaniu tej relacji.

***

Przyjrzyjmy się naszym współczesnym prorokom. Niektórzy spośród nich nie tylko nie usiłują udawać, że mają jakieś nadprzyrodzone uprawomocnienie, ale wręcz odcinają się od tego rodzaju związków. Nie zmienia to faktu, że dążą do absolutnej wszechwładzy nad ludzkimi sercami i umysłami. Inni powołują się na różnych bogów, na święte księgi i czcigodne tradycje, popierając swoje poglądy, niekoniecznie zresztą dotyczące religijnych kwestii. Są wreszcie i tacy, którzy otwarcie przedstawiają się jako Boży posłańcy i ludzie reprezentujący Boże interesy.

Jezus dał swoim współczesnym wskazówkę, że powinni pójść za Janem i przyjąć jego chrzest. Czy nam dziś również może coś podpowiedzieć? Czy analizując tę scenę, dowiemy się, na co powinniśmy szczególnie uważać, co powinniśmy szczególnie cenić, gdy spotykamy ludzi, którzy mówią o sobie, że przygotowują drogę Bogu albo różnym pomniejszym bogom (wolności, szczęściu, dobrobytowi itp.)?

Niestety, odpowiedź nie wydaje się wcale prosta, choć wielu na pewno chciałoby takiej, która pozwoliłaby umieścić Jezusa w ich komitecie wyborczym albo wymienić wśród VIP-ów popierających ich inicjatywę. A przecież Jezus, który mówił o Janie Chrzcicielu, że jest więcej niż prorokiem, że jest największy z ludzi, powiedział o nim również: „Najmniejszy w królestwie Bożym mniejszy jest niż on”. Cóż bowiem znaczy prorok – nawet największy, uznawany i słuchany przez tłumy, skuteczny w swoim działaniu – wobec tych, którym dane było osiągnąć królestwo Boże? Cóż znaczy zawsze niedoskonałe ziemskie nauczanie o Bogu, przygotowywanie – zaledwie przygotowywanie – Jego drogi wobec życia w pobliżu Boga i w kręgu Jego miłości?

Podstawowym kamieniem probierczym dla naszych współczesnych proroków powinno być zatem to, na ile przybliżają nas do królestwa Bożego. Czy rzeczywiście uczą nas kochać Boga i wprowadzają nas w krąg Bożej miłości, czy raczej, powołując się na Boga, sieją wrogość i nienawiść albo pogłębiają skłonności współczesnego człowieka do relatywizmu i cynizmu?

Wsłuchajmy się dzisiaj w głos naszych autorytetów, jeżeli takie mamy, naszych proroków i nauczycieli. Czy rzeczywiście idziemy za tymi, którzy chcą przygotować nas na spotkanie z Bogiem? Czy może pozostajemy w rozmaitych faryzejskich kręgach, które utwierdzają nas w samozadowoleniu i „udaremniamy zamiar  Boży względem nas”?

ucello.jpg

Warto przeczytać:

Ryszard Legutko, Postmodernizm

Agnieszka Kołakowska, Czy możliwa jest religia postmodernistyczna?

Kazimierz Juszczak, New Age – czy znamy nową religię?

Andrzej Miszk, Królestwo Boże – dostrzec niedostrzegalne

 

5 Comments

  1. quqzar

    Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie.

    Jako chrześcijański relatywista protestuję stanowczo przeciwko utożsamianiu tego nurtu filozoficznego z odrzuceniem Boga. Postmodernizm jest, przynajmniej w oczach ludzi takich jak ja, darem Stwórcy dla współczesnej ludzkości,  pozwalającym nam oczyścić naszą wiarę z bezużytecznych narośli intelektualnych oraz przenieść ją na nowy poziom. To nie jest postawa zadowolenia z siebie – uczciwy relatywizm jest drogą wąską i trudną, podobną trochę do ciemnej nocy wiary Jana od Krzyża. Trzeba porzucić starego człowieka z jego niedoskonałymi rytuałami i pochopnymi osądami moralnymi, aby móc przybliżyć się nieco do Boga. Trzeba wybrać się na poszukiwania, trzeba zakwestionować podstawy swojej wiary, aby ją ocalić i odnaleźć na nowo. Trzeba stracić swoje życie – w tym także życie duchowe oraz religijne – z powodu Jezusa, aby je zachować.

    Nie wierzę w Boga, który popierałby kłamstwo. Jeżeli postmodernizm i relatywizm ukazują nam prawdę o jałowości naszego dotychczasowego podejścia do religii – mamy je z tego powodu odrzucić ? Wtedy właśnie zachowamy się jak faryzeusze, którym Jezus pokazał jałowość ich dotychczasowego podejścia do szabatu.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    tak naprawdę

    w czasach Jezusa było mnóstwo proroków i "Mesjaszów". Kazdy czynił jakis cuda aby udowodnic , ze jest tym prawdziwym. Nie dziwmy sie więc tym którzy wtedy w Jezusa nie uwierzyli.

    I tak naprawdę, może to śmiesznie zabrzmi – nie jestesmy w stanie stwierdzic, czy obecnie Jezus nie przyszedł jeszcze raz – w identyczny zakamuflowany sposób, a my Go powtórnie odrzucamy.

    Oczywiście jest to "gdybanie" ale czy mało prawdopodobne? A w co wierzyli współczesni Jezusowi? Czy własnie w takiego urodzonego w stajni (czy grocie)?

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    mały błąd

    Tekst bardzo dobry i skłąniający do refleksji, ale zdaje się, że zakradł się mały błąd w tekście, bo piszesz Małgorzato – „Najmniejszy w królestwie Bożym mniejszy jest niż on” a winno być raczej – "Najmniejszy w Królestwie Bożym większy jest niż on".

    Pozdrawiam serdecznie – Kazik

     

     
    Odpowiedz
  4. elik

    Jego Prawda, a nasza prawdziwosc!

    @quqzar

    Absolutnie tj. bezwzglednie tak : "wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie"

    Przypominam Panu, że Jego Prawda jest absolutna tj. bezwzgledna, dlatego i nasza prawdziwosc winna byc conajmniej  rzetelna i wiarygodna, a najlepiej rowniez doskonala, jednoznaczna, obiektywna etc.

    Racjonalizm i relatywizm sa zle, bo rozum nie jest miara wszystkich rzeczy, a Jego i nasza prawda czyms dowolnym, ani wzglednym. "Relatywizm upokorza rozum."  – Benedykt XVI

    Natomiast postmodernizm (ponowoczesnosc) nie jest darem Stworcy, ani czyms szlachetnym, lecz jednym z tych slow kluczy, ktorym posluguja sie czesto, a nawet chetnie popisuja osoby brylujace w tzw. towarzystwie. Pojeciem uzywanym i naduzywanym w najrozniejszych kontekstach, prawdopodobnie rowniez, przez chrzescijanskich relatywistow i racjonalistow.

    Szczesc Boze !

     
    Odpowiedz
  5. quqzar

    Niejasne zwierciadło

    @Elik

    Nie wiem, czy dla Boga istnieje jakaś absolutna Prawda. Nie wykluczam tego. Ale na pewno nie wierzę w możliwość poznania pełnej i absolutnej Prawdy (jeśli takowa istnieje) dla człowieka na Ziemi. Wszak święty Paweł napisał o naszym poznaniu, że jest jakby w zwierciadle, niejasne (1Kor 13,12).

    Racjonalizm i relatywizm są mi bliskie i nie uważam, aby kłóciły się one jakoś istotnie z chrześcijaństwem. Rozum jest darem Bożym dla człowieka, a okopywanie się w rzekomo obiektywnych i "absolutnych" prawdach jest marnowaniem tego daru.

    Co do postmodernizmu – zgodzę się, że to słowo bywa dziś nadużywane. W poprzednim poście miałem na myśli kojarzoną zazwyczaj z tym określeniem postawę zachowującą zdrowy dystans wobec niedoskonałych filozofii tego świata, z religijnymi włącznie. Nasza wiara musi ulegać oczyszczaniu, jeżeli mamy zbliżać się do Boga.

    Dziękuję za uwagi i szczęść Boże

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code