W Namiocie Spotkania

Dzisiejsze czytania

Modlitwa. Mojżesz postawił poza obozem namiot, do którego wchodził, aby porozmawiać z Panem.

Spotkanie. Bóg przybywał, aby spotkać się z Mojżeszem, więc prorok nazwał to miejsce Namiotem Spotkania. (por. Wj 33,7-11) Bóg przychodzi i mówi do człowieka, ilekroć ten zwraca się do Niego.

Dialog. Zaczyna toczyć się święty dialog, który będąc istotą modlitwy, jest jednocześnie i fundamentem, i owocem naszej wiary.

Św. Paweł w Liście do Filipian (4,6) pisze: „Bracia. O nic się zbytnio nie troskajcie, ale przedstawiajcie w każdej sprawie wasze prośby w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem.” Modlitwa pełna ufności w to, że Bóg dotrzymuje wierności przymierzu, które złożył ojcu naszemu Abrahamowi, przynosi poczucie bezpieczeństwa i usuwa troski. Już w pierwszych wiekach istniała wśród chrześcijan świadomość wielkiej wagi modlitwy. Ojcowie pustyni podkreślali jej znaczenie dla kondycji duchowej i moralnej człowieka. Ewagriusz z Pontu powiedział, że „modlitwa jest dla nas zbawienna i bardzo pokrzepiająca.” W większości przypadków z modlitwą zetknęliśmy się już w dzieciństwie. I wiemy, a przynajmniej powinniśmy wiedzieć, jakie dobro ona niesie. Co więc sprawia, że tak trudno nam się modlić? Dlaczego po wielokrotnym doświadczaniu, jak Bóg szczodrze obdarzał nas łaskami, gdy powierzaliśmy Mu nasze sprawy, przestajemy się modlić albo modlitwa staje się jedynie beznamiętnym wypowiadaniem formułek? Dlaczego nasze prośby do Ojca nie są połączone z wdzięcznością i dziękczynieniem?

Św. Ignacy Loyola w książeczce Ćwiczeń Duchowych proponuje, aby rozmawiać z Bogiem „jak przyjaciel z przyjacielem”. Stając przed nim z otwartym sercem, mówić Mu o swoich kłopotach i dzielić się radościami, pytać o radę i wyrażać dziękczynienie. Tymczasem, mimo że spotkania z przyjaciółmi są przez nas wyczekiwane, to z jakiegoś powodu z Bogiem rzecz ma się inaczej; spotkanie z Nim nieustannie odsuwamy na później. Modlitwa nie tylko że nie zajmuje w naszym życiu należnego jej miejsca, to bywa polem wielu przegranych walk. Jako wyjaśnienie tej sytuacji można by przytoczyć fragment apoftegmatu abby Agatona: „Wybaczcie, lecz wydaje mi się, że nic nie wymaga takiego wysiłku jak modlitwa. Ilekroć bowiem człowiek chce się modlić, zawsze nieprzyjazne duchy starają się powstrzymać go od tego wiedząc, że nic im bardziej nie stoi na przeszkodzie jak modlitwa płynąca do Boga.”

Historia Namiotu Spotkania zawiera gotową receptę na miłą Bogu modlitwę. W pewnym sensie modlitwa zaczyna się, zanim wypowiemy pierwsze słowo. Tak jak Mojżesz potrzebujemy przygotowania odosobnienia, określonego miejsca i czasu, które pomogą oderwać się od wszystkich zajęć, skoncentrować się na obecności Boga. Jeszcze raz przypomnę św. Ignacego, którego modlitwa przygotowawcza odsyła nasze myśli ku istocie spotkania: „Proszę Cię Panie, Boże mój, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny skierowane były w sposób czysty ku służbie i chwale Twojego Boskiego Majestatu”. Dopiero wtedy, gdy spełnimy te warunki, słup obłoku będzie stawał nad nami (por. Wj 33,9), nasza modlitwa ożyje – Bóg wejdzie do Namiotu.

Warto przyjrzeć się swojemu Namiotowi Spotkania. Pozwólmy sobie samym kilka zadać pytań o jakość i rodzaj swojej modlitwy. Jak ja się modlę? Czym jest moja modlitwa? Litanią życzeń przedstawionych Bogu do spełnienia? Skargą rozczarowanego prezentem dzieciaka, jeśli Bóg nie spełnił próśb? O co proszę Boga podczas modlitwy? Czy moje błagania połączone są z dziękczynieniem? Jednakże najważniejsze pytania w tym rachunku sumienia brzmią: czy chcę się modlić, czy rzeczywiście tego pragnę i czy to pragnienie wypływa z głębokiej wiary?

Zaniedbywanie modlitwy jest sprawa poważną. Prowadzi do stopniowego obumierania życia duchowego, a w konsekwencji do rozluźnienia więzi z Bogiem. Ma wpływ na pogorszenie jakości naszego życia i zakłócenia w relacjach z innymi. Aby temu zapobiec, musimy powstawać z ciągłych upadków i na nowo podejmować wysiłki, aby w naszym życiu modlitwa zajmowała należne jej miejsce. Jeśli zatroszczymy się o nasz Namiot Modlitwy, odbudujemy go, to – zgodnie z obietnicą Syna – Ojciec spełni nasze błagania: „O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna” J16,24. Za Jezusem powtarza to samo św. Paweł: nie troszczcie się o zbyteczne sprawy, módlcie się z wiarą i bądźcie wdzięczni Bogu. (por. Flp 4,6)

Do Namiotu Spotkania wchodzi Bóg i grzesznik. Bóg nie oczekuje pojawienia się naszego idealnego „ja”. On przychodzi, aby uleczyć zranienia, rozjaśnić ciemności, w których się pogubiliśmy. Ale chce też usłyszeć o naszych zwycięstwach i porażkach, chce nas obdarować. Pyta: Co mam dla ciebie uczynić? (por Mk 10,51) Także i my, każdy z nas mimo swoich niedoskonałości, niedbalstwa i podatności na pokusy przynosi coś na spotkanie z Panem. Nawet podczas naszej najtrudniejszej, pełnej rozproszeń modlitwy mamy coś, co możemy ofiarować Bogu. Tym czymś jest nasza obecność i pragnienie spotkania.

 

21 Comments

  1. aidem

    Namiot spotkania

    "Zatrzymaj się, zatrzymaj się to przemijanie ma sens!" Tak często chcemy sprowadzić namiot spotkania tylko do niedzielnej wizyty w kościele. Jak często brakuje nam czasu na refleksje, na zastanowienie się kim dla mnie jest Bóg, jakie miejsce jest Boga na codzień w moich codziennym rozkładzie obowiązków i powinności. Zapraszam wszystkich, którzy chcialiby poznać bliżej Boga, którzy chcieliby zatrzymać się na chwile i zastanowić do księgarni katolickiej.

    Z Panem Bogiem.

     
    Odpowiedz
  2. krok-w-chmurach

    To w księgarniach dziś

    To w księgarniach dziś mieszka Bóg?

    Aaharonie,  jak zapewne wiesz, Bóg mieszka wszędzie, ale … przez wizytę w księgarni można łatwiej do Niego trafić 🙂

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Prawdziwość postawy, w tym modlitwy, czy pozory, obłuda?…..

    Najczęściej spotykamy Boga w człowieku, a zatem miłość, przyjaźń, także codzienna życzliwość, dobroć, wzajemność, prawość, szacunek, etc., a nawet współpraca, współdziałanie, czy współtworzenie portalu np: dialog z bliźnim(i) winne być istotnymi elementami postawy katolickiej, czy chrześcijańskiej, także fundamentem i owocem naszej wiary.

    Podobnie spełnianie praktyk pobożnych zewnętrznych, w tym odmawianie modlitw, czy uczestnictwo w Mszy Świętej, także okazywanie czci Panu Bogu, czy inne różne spotkania, w tym zgoda, porozumienie i zjednoczenie winne być tożsame i zgodne z tym, co mamy w sercu, duszy i umyśle.

    Dlaczego nie zawsze tak jest?….

    "Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie" (Mk7, 6-7)

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. aaharon

    “Neutrino” pół żartem pół serio :):(

    Inko:)

    Czy Bóg naprawdę mieszka wszędzie? 🙂  Nie wiem jak przez wizytę w księgarni można łatwiej do Niego Trafić. Rozumiem że On tam zostawił swoje książki , które sam napisał?  No i do której księgarni iść by spotkać go łatwiej bo jak dotąd to na swiecie jest wiele księgarni . Każda religia ma swoją księgarnię . Czy to znaczy  że jak wejdę do obojętnie której księgarni to znajdę tam ścieżkę do prawdziwego Boga? 

    A co jeśl po przeczytaniu wielu wielu książek stanie się coś co całą tą wiedzę zmiecie z powierzchni ziemi ?

    Jakiś wielki kosmiczny kataklizm który za nic będzie sobie miał to co rozumiemy o Bogu  i jak wierzymy w Boga. Ja wiem że Bóg nad wszystkim czuwa i takie tam zapewnienia wiernych…ale czasami dopada mnie zwątpienie że tak jest. Że można go znaleźć poprzez czytanie książek i takie tam starania pobożne. Czasami przygniata mnie myśl że tak naprawdę nikt nad tym naszym światem nie czuwa. No i jeszcze te odkrycia naukowe:):) totalny zawrót głowy …mówię Ci Inka …Ci naukowcy takie żeczy odkrywają że nie sposób obok tego przejść obojętnie…Niedługo to trzeba będzie nie tylko fizyke ale i teologie pisać na nowo a książki które dziś mówią o Bogu mogą się ludziom za sto lat wydawać jedną wielką Bajką. 

     

    Odkryto bowiem coś co jest szybsze od światła! Pewnie już słyszałaś Inko o tym odkryciu? Jeśli to sie potwierdzi to będziemy mieć niezły  młyn nie tylko w Fizyce ale też w teologii..

    No bo przecież trzeba będzie ludziom głosić prawdę …tylko jak ją głosić skoro okaże sie ze szystko jest możliwe nawet jeśli nie było przyczyny …

    To, że cząstki mogą być szybsze od światła oznacza, że będziemy w stanie wytwarzać coś, co działałoby przed skutkiem. – Oznacza to podważenie toku myślowego przyczynowo-skutkowego człowieka od zarania dziejów – wyjaśnia prof. Bartnik.

    Zapraszam do linku poniżej gdzie jest więcej o zmianach jakie mogą czekać  myślenie ludzkości…

    http://www.tvnmeteo.pl/informacje/ciekawostki,49/bedziemy-podrozowac-w-czasie-to-odkrycie-zasluguje-na-sto-nagrod-nobla,13432,1,0.html

     

    Więc ja raczej poczekam aż się w tych księgarniach zdecydują co i jak bo okaże się jeszcze że czytam coś co nie jest prawdą:)

     

    Oczywiscie troszkę żartuję 🙂 ale taki już jest ten  wredyny aharonek* 

     

    PS. No pewnie że w księgarniach Katolickich można znaleźć ścieżkę do Boga ale… no właśnie zawsze się pojawi jakaś Neutirina i znów ludzie zamiast na polu krowy paść to będą się Neutrinami karmić zamiast mlekiem  :):)

    co za świat…

     

     
    Odpowiedz
  5. krok-w-chmurach

     Aaharonie, nie jesteś –

     Aaharonie, nie jesteś – jak napisałeś – "wredny aharonek" , lecz z lekka przewrotny aharon ;-)),  prawda?

    Jasne, że Bóg nie mieszka ani  w księgarni, ani w najmądrzejszej nawet książce. Wyjątkiem jest Biblia, lecz to Księga natchniona, którą trudno zrozumieć bez odpowiedniego przygotowania. A takie z kolei przygotowanie wymaga czytania, czytania, czytania….i myślenia oraz odbierania tych treści również emocjami i uczuciami. 

    A z myślenia i wierzenia w Boganikt nas nie zwalnia, więc może nie warto czekać aż potwierdzi się prawdziwość tej, czy innej książki  l;-)l

    Co kataklizmów i wielkiego buuum, cóż to byłby za bóg, gdyby nie był ponad to wszystko? Mamy więc Boga i wiarę, która nie opiera się na nauce, a już napewno nie na naukach przyrodniczych…

    Z drugiej strony, prawdy naukowe są interesujące. Szczególnie wtedy, gdy zostają obalone przez kolejne odkrycia.

    Ciepłe pozdrawienia na zimną już jesień 🙂

     

     
    Odpowiedz
  6. jadwiga

    neutrinka i inne takie

    To, że cząstki mogą być szybsze od światła oznacza, że będziemy w stanie wytwarzać coś, co działałoby przed skutkiem. – Oznacza to podważenie toku myślowego przyczynowo-skutkowego człowieka od zarania dziejów – wyjaśnia prof. Bartnik. 

    Własnie wróciłam z baaardzo ciekawego wykładu na temat tych neutrinek. To rzeczywiście wielokrotnie potwierdzone wyniki, mało tego – po raz pierwszy zaobserwowane chyba w 1987 roku, przy wybuchu supernowej. Neutrina zostały zarejestrowane wczesniej niż światło tej supernowej.

    Owszem dla nas przyczyna i skutek ma jeden kierunek, gdyz nasze obserwacje są zwiazane z obserwacjami wzrokowymi, czyli zwiazane ze światłem.Najpierw przyczyna – potem skutek. Rzeczywiście biorac pod uwage te neutrinka, mozna mniemac, że najpierw był skutek potem przyczyna.

    Ale my nie żyjemy w swiecie neutrin. Wiec takowe zaburzenie nam nie grozi. Choć zapewne świat wykorzysta te obserwacje – podobnie jak obecnie wykorzystuje się antymaterię ( co o antymaterii mówi Bóg i teologia? antyszatan, antyanioł?) – a więc wykorzystuje się te antymaterią w medycynie w najnowocześniejszym obrazowaniu PET.

    Mimo tego, ze ta prędkosć została przekroczona, nie grozi nam najpierw koniec świata i sąd Boży a dopiero później stworzenie tegoż swiata:)

     
    Odpowiedz
  7. krok-w-chmurach

    “nie grozi nam najpierw

    "nie grozi nam najpierw koniec świata i sąd Boży a dopiero później stworzenie tegoż swiata:)"

    Uspokoiłaś mnie, Jadwigo. Dziękuję :-))

     
    Odpowiedz
  8. jadwiga

    Inko:)

    Tak naprawdę odwrócenie przyczyny i skutku to wcale nie byłoby dziwne. No bo dlaczego?

    Przykłady:

    1./ Obecnie jest dla nas norma, ze gdy np skaleczymy się czyms ostrym np nożem, to bedzie bolało,  "poleci" nam krew, potem zrobi sie strupek i się zagoi. A dlaczegóż to nie mogłoby być na odwrót?

    Robi nam sie ni z tego ni z owego strupek. Tak jak np ból gardła.Potem strupek odpada, zaczyna bolec i krwawi i….musimy przejechac bolesnie czymś ostrym i….rana znika. Dzieje sie na odwrót. Gdyby tak było zawsze – byłoby normą.

    2./ Szklanka z mlekiem spada nam ze stołu, tłucze sie mleko rozlewa. Kawałki szkła wyrzucamy. 

    Czy byłoby czymś dziwnym gdybyśmy potłuczone kawałki przynieśli ze śmieci położyli na ziemi z rozlanym mlekiem a ono by samo wskoczyło do pełnej szklanki na stół? Gdyby tak zawsze się dzioało – byłoby to normą.

    3/ Dziecko jest niegrzeczne – zostaje ukarane klapsem. A gdyby tak dostało klapsa bez powodu? I wtedy stałoby sie niegrzeczne? To chyba w naszej czasoprzestrzeni jest norma – agresja rodzi agresję.

    W zasadzie wszystko mozna by w takiej sytuacji przedstawic. Przyczyna – i skutek jest w zasadzie sprawą umowną.

    Nawet można by wtedy przyjąc za normę, ze zjawiamy się z prochu ziemi jako starzy ludzie, młodniejemy, az jesteśmy dziecmi, niemowlakami i znikamy w procesie "antyporodu". Gdyby tak było zawsze byłoby normą.

     
    Odpowiedz
  9. jorlanda

    Spotkać Boga

    Najczęściej spotykamy Boga w człowieku, a zatem miłość, przyjaźń, także codzienna życzliwość, dobroć, wzajemność, prawość, szacunek, etc., a nawet współpraca, współdziałanie, czy współtworzenie portalu np: dialog z bliźnim(i) winne być istotnymi elementami postawy katolickiej, czy chrześcijańskiej, także fundamentem i owocem naszej wiary.

    A jeśli nie? A jeśli to właśnie spotkania z ludźmi oddalają od Boga? To słowo "Najczęściej"… a ja jednak myślę, że nie najczęściej. Bóg nie jest ograniczony miejscem, w którym się spotyka z człowiekiem. Problem w tym, że to człowiek chciałby sobie takie miejsce raz na zawsze ustalić i jak się już przyssie do takiego przyzwyczajenia to potem zdziwiony, że Boga nie ma gdzieś tam, gdzie sobie założył że On jest.

    Namiot Spotkania to było i jest miejsce szczególne i nie dla każdego. To miejsce wymagające, bo tam trzeba przede wszystkim najpierw CHCIEĆ wejść, potem CHCIEĆ zostać i – najtrudniejsze – zgodzić się na to, co Bóg tam do mnie mówi.

    Nie mówmy, że Boga spotykamy najczęściej "gdzieś tam" gdzie nam się wydaje. Bóg jest nieskończony, my jednostkowi i skończeni (w sensie ontycznym)

    Ostatnio gdzieś przeczytałam, że w jednej z rozmów z kard. Ratzingerem ktoś podstępnie zapytał: ile jest prawdziwych dróg do Boga? Wiecie co odpowiedział kardynał, który teraz jest papieżem?

    Tyle ilu jest ludzi na świecie.

    Zastanawiające prawda?

     
    Odpowiedz
  10. aaharon

    Inko i Jadwigo

     Tak .  ? nie jestem wredny? 

    Przewrotny jestem:) masz rację , często się przewracam w drodze do Boga. Często też piszę przewrotnie, masz rację…dziękuję:) A te prawdy naukowe to fajne są no nie?  Interesujące takie i myślę że wciągające:) 

    Ja o Bogu myślałem i myślę tylko że samo myślenie jakoś czasami nic nie daje . Czasami bowiem przytrafia się coś czego się nie spodziewamy i nawet nam do głowy nigdy by nie przyszło że moglibyśmy uczynić coś czego tak naprawdę nie chcemy a czynimy. Kto by się spodziewał że w byłej Jugosławi ludzie którzy żyli obok siebie raptem będą się masowo wycinać…i to wierzący w Boga. Muzułmanie z Chrześcijanami cieli się a każdy z nich czytał Biblię i przecież uczył się jej i tego co ona mów o zabijaniu bliźniego. Czasami widzisz Inko myślę że ludzie czytają Boga z książek i myślą że on tam w tych książkach ma pozostać…wydaje się że go już w sercu mamy podczas gdy On jeszcze tam nie jest. 

    Dobrze jest znać swoją przewrotność i swoją wredną naturę bo chociaż wtedy można wiedzieć do czego się jest zdolnym. Kiedyś myślałem że jestem dość święty i muszę przyznać że bardzo byłem nie przewrotny. Taki rzekłbym patrialchalnie usposobiony ze mnie jegomość był 🙂 Dziś widzę jak się myliłem. 

    Ja tam do przewrotności nikogo nie namawiam i fajnie jest spotkać kogoś kto się nie przewraca…albo nie próbuje przewracać porządku swiata tego. 

    Tak sobie myślę o tej supernowej w 1987 roku o której wspomniała Jadwiga…hm ciekawe co to za gwiazda była i co to za zjawisko. Czy jest coś o tym w sieci – internecie Jadwigo? Jak wiesz gdzie to pokaż . Chętnie przeczytam bo rok 1987 to w moim życiu był rok szczególny:):):) w tym roku znalazłem Boga.

     

    pa

     

     

     
    Odpowiedz
  11. elik

    Spotkania z Nim.

    Pani Jolu pełna zgoda Pan Bóg nie jest ograniczony miejscem, ani czymkolwiek. Dlatego napisałem "najczęściej", a nie tylko, czy zawsze, bądź wyłącznie etc.

    Natomiast jeśli wybrane osoby świadomie i dobrowolnie nadużywają daru wolnej woli albo niechętnie używają rozumu i coraz bardziej oddalają się, od Boga, a nawet decydują się służyć np: mamonie, czy innym bożkom tzn. sprzyjać diabłu – Złemu Duchowi, to mogą również np: demoralizować, deprawować, zniechęcać, czyli "oddalać innych, od Boga".

    Jednak jestem przekonany, że takich ludzi całkiem zdeprawowanych, zdegenerowanych, czy opętanych tj. oddanych i wiernych Złemu Duchowi jest zdecydowana mniejszość na świecie, dlatego jeszcze najczęściej spotykamy Boga tzn. Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa u naszych bliźnich, bądź przyjaciół, znajomych tzn. innych ludzi duchownych, czy świeckich, lecz grzesznych, prawych, sprawiedliwych i dobrej woli.

    Trudno katolikom, chrześcijanom, a nawet ludziom dobrej woli nie dostrzec wielkość osobowości, w tym intelektu kard. Ratzingera, a dzisiaj Benedykta XVI. Chociaż są tacy, co usiłują BXVI wielkość zasłonić, bądź wypaczać, umniejszać innym, w tym Polakom  – zdanym na ogląd wybitnych ludzi i świata tylko, przez TV, czy inne powszechnie dostępne media.

    Rzeczywiście każdy z nas usiłuje wytyczać i pokonywać własną drogę, do Boga, ale nie wszyscy jednakowo pragną naśladować Jezusa Chrystusa, a nawet nie chcą korzystać z Jego miłości, miłosierdzia, także wsparcia i pomocy, kiedy na tej drodze zbłądzą, czy potykają się, upadają i usiłują podnieść się, powstać, aby iść, podążać dalej na spotkanie z Nim.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  12. krok-w-chmurach

    Jolu, pytasz: “A jeśli to

    Jolu, pytasz: "A jeśli to właśnie spotkania z ludźmi oddalają od Boga?" No cóż, wprawdzie źle się dzieje, gdy człowiek tak zgorszy drugiego, że tamten odwróci się od Boga. Jednak Bóg jest ponad wszystkim. On nas przewidział, znał już w łonie matki. Być może droga do Niego prowadzi właśnie przez niewiarę, ból i zgorszenie? Nie powinnam używać w tym przypadku "być może" lecz "na pewno". I nawet wtedy, gdy przechodzimy przez wszystkie paradoksy wiary, upadając i zmniejszym lub większym wdziękiem podnosząc się z upadków, nasza historia naszej wędrówki jest zamierzona przez Boga. 

    Jasne, że wiekszość z nas wolałaby pędzić drogą świętości, zamiast potykać się co i rusz na własnych błędach i słabościach, ale…potrafię sobie wyobrazić komizm sytuacji, gdy mówię Bogu: "wolałabym"…

    Co do spotykania Boga – tu raczej będę bronić tych, którzy widzą Go w czymś, kimś lub gdzieś…To, że On jest nieskończony, raczej pomaga Go spotykać wszędzie ; spodziewać się, że jest tam, dokąd właśnie kierujemy swoje kroki lub wzrok.

    Bóg jest w każdym człowieku. Problem raczej, w tym żeby zobaczyć Go w ludziach nieprzyjaznych nam, w trudnych, bolesnych  relacjach…Jednakże to nasz problem, wina naszej ograniczoności, a nie Bożej wielkości.

    Inny aspekt tego spotykania Boga, to to że On nam pozwala na zbliżenie, a my potrzebujemy tej pewności, że On jest tam, gdzie już kiedyś Go spotkaliśmy. Sprawa ma sie podobnie jak z rodzicami: są blisko, są przewidywalni, dając dzieki temu poczucie bezpieczeństwa.

    I jeszcze coś – Namiot Spotkania. Nie podzielam Twojego zdania, że to miejsce nie dla każdego. Owszem, jest to przestrzeń szczególna, a przecież każdy może tam wejść, jeśli zechce. Tu masz rację trzeba "najpierw CHCIEĆ wejść, potem CHCIEĆ zostać " lecz prawdę móiwąc KAŻDY może tego zapragnąć.

    Myślę też, że z Bogiem można się – jak piszesz – "nie zgadzać". Tak wyglada nasze życie: czasem się z Bogiem kłócimy, zmagamy się z Jego wolą, mocujemy etc. I z czasem dojrzewamy, przyjmujemy Jego słowa, stramy się je wypełnić, odnajdujemy swoje powołanie…

    Namiot Spotkania to rzeczywiście miejsce wyjątkowe, ale w dalszym ciągu to namiot, a nie budynek. Namiot łatwo złożyć, zabrać ze sobą i rozbić, gdy potrzeba. Bóg zawsze przyjedzie, gdy Go wezwiemy. Będzie, nawet jeżeli Go nie bedziemy widzieć.

    Z pozdrowieniami 🙂

     
    Odpowiedz
  13. krok-w-chmurach

    Eliku, nie zawsze możemy

    Eliku, nie zawsze możemy być idealni: szczodrzy, wspaniałomyślni, uczciwi, współczujący, kochający, chętni do pomocy. Tak się nie daje, odkąd opuściliśmy raj…mamy wady, słabości, pozwalamy, by emocje brały górę …

    Gubimy się gdzieś między dobrymi chęciami, a egoizmem…

    No, ludźmi jesteśmy, nie aniołami … na razie 😉

    Pozdrawiam…niedoskonale 🙂

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Dobroć i grzeszność.

    Inko będę wdzięczny jeśli wskażesz akapit, gdzie być może napisałem, że: "zawsze mamy być idealni"….

    A jeśli tylko odczytałaś tak moje intencje, to oświadczam, że mam świadomość istniejącej ludzkiej dobroci i grzeszności tj. wyjątkowości (wielkoduszności, wspaniałomyślności) i ułomności (głupoty, lenistwa), także wad i skłonności, do uzależnień, trwonienia czasu, a nawet zdrowia, życia, czy uporczywego trwania w błędzie, oraz dowolności, swawoli –  nadużywania daru wolnej woli, czy powierzonej nam władzy nad innymi.

    Uwzględniam również istnienie i starania, wysiłki Anioła upadłego – Ducha złego, oraz występowanie w świecie współczesnym, a życiu doczesnym wielu pokus tzw. nowości, atrakcji etc.

    Pozdrawiam Dobrodziejkę serdecznie i całuję rączki …. – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  15. aaharon

    Jadwiga i “supernowa”

    Dzięki wielkie Jadziu za podane mi linki 🙂 Bardzo miło było patrzeć na to niezwykłe zjawisko.

    hm…

    wynotowałem sobie jedno zdanie z tych linków które mi przysłałaś a mianowicie cyt

    "Otoczenie Supernowej ciągle posiada sprzyjające warunki do formowania nowych gwiazd"

    A*

     

    jeszcze raz dziekuję i pozdrawiam …

     
    Odpowiedz
  16. krok-w-chmurach

    Elik, nie twierdzę, że

    Elik, nie twierdzę, że napisałeś :"zawsze mamy być idealni",  ale …ja uważam, że powinniśmy, bo Bóg powołując nas do życia, powołał nas do świętości… I nawet jeśli nam się nie udaje iść świętą drogą, to w głębi serca tkwi tęsknota za byciem idealnym dzieckiem Boga. To nie daje nam spokoju, prawda?

    No, może nie wszystkim nie daje, bo przecież niektórzy czują się już za życia świętymi posiadaczami doskonałości…

    Nie wiem, co się dzieje, ale próba zamieszczenia emotikonek zawiesza mi komputer?

     

     
    Odpowiedz
  17. elik

    Powołanie człowieka.

    Inko zgadzam się z Tobą, że Stwórca wyposaża każdego człowieka powołanego, do życia doczesnego tj. współżycia rodzinnego, wspólnotowego, a ostatecznie życia wiecznego tak, że jest zdolny z pomocą Boga zawsze zbawić własną duszę, oczywiście najlepiej dążąc, do wielkości, doskonałości i świętości.

    Natomiast w imię źle pojętego Bożego powołania (nakazu), czy dla  tzw. św. spokoju zbyt wielu nie podejmuje trudnych wyzwań, jakie Bóg stawia na ich drodze, także nagminnie stosuje uniki, bądź uporczywie trwa w błędzie i rezygnuje z w/w dążenia. A zadawala się jedynie tym, co jest doczesne, łatwe, wygodne i przyjemne, lecz nie ma absolutnie nic wspólnego z wielkością, doskonałością, a tym bardziej z świętością.

    Ps. Przykro mi , lecz nie potrafię Tobie pomóc w w/w sprawie, ale wiem, że chciałaś uśmiechnąć się, do mnie.

    Pozdrawiam Ciebie – Zbyszek

     
    Odpowiedz

Skomentuj krok-w-chmurach Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code