W drodze do drugiego człowieka

Sobota II tygodnia Adwentu, rok A1

Wprowadzenie do Rekolekcji Adwentowych Tezeusza 2010

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

 

                           Eliasz już przyszedł, a nie poznali go, lecz co chcieli, zrobili z nim

I.

Trochę ostatnio podróżuję, bywam w większych miastach, małych miasteczkach, wioskach i na swej drodze często spotykam różnych ludzi, którzy koniecznie chcą się ze mną czymś podzielić, porozmawiać, coś mi przekazać. Spotykam ich w różnych miejscach – w pociągach, w parkach, na dworcach… Jak Polska długa i szeroka, niemal w każdym jej zakątku łatwo natknąć się można na człowieka, który nie pominie twej obecności milczeniem.

Często jest to tylko zwykła, grzecznościowa wymiana zdań, ale zdarza się też, że napotkane przeze mnie w drodze osoby usiłują opowiedzieć mi… historię swego życia. Bywa to nieraz trochę kłopotliwe, ale czasami jednak warto poświęcić trochę czasu i wysłuchać kogoś dla obopólnej korzyści, posłuchać, co ktoś ma do powiedzenia, choćby był to jakiś zwykły pijaczek, który przysiada się do mnie w parku, gdy siedzę sobie spokojnie, zatopiony w lekturze książki czy gazety.

Te dzieci ulicy często bywają zresztą najciekawszymi rozmówcami. No, może nie zawsze rozmówcami, bowiem rozmowa powinna opierać się na dialogu, a oni nierzadko cierpią na dziwną skłonność do wpadania w długi monolog, który nie wymaga ode mnie zbyt dużego wysiłku i poza tym, że muszę przetrawić jakoś towarzyszący im często, niezbyt przyjemny zapach oraz słuchać, mam tylko być. A poruszają najróżniejsze tematy – od historii ich życia po politykę, media, sprawy Kościoła czy wiary. Podczas takiego przypadkowego spotkania tworzą swój prywatny tok-szoł, w którym to oni są gwiazdami, a nie odpytujący ich dziennikarze, ja zaś jestem publicznością, która od czasu do czasu wtrąca jakieś zapytanie. Zdarza się, że takie spotkania nie tylko dostarczają mi nowych informacji o świecie, ale też powodują, że zmieniam swój pogląd na niektóre sprawy. Polaków monologi, Polaków rozmowy… Bez względu na to, kim jest mój rozmówca czy rozmówczyni, wszystkich łączy jedno – zawsze obdarzają mnie swoistym zaufaniem. Nie widać po nich wcale strachu przed drugim człowiekiem, mówią, co myślą, co ich cieszy, co boli, nie boją się ewentualnego ataku z mojej strony.

Gdy ktoś patrzy na świat jedynie przez okienko telewizora, ma prawo być zdziwiony. Ale jak to? Przecież trwa wojna polsko-polska, wzrasta agresja, trudno odnaleźć pozytywne treści, lepiej uważać, coś może się przytrafić… Faktycznie, obserwując medialne przekazy, łatwo zauważyć, że dominuje w nich istne wariactwo, które nie napawa wcale optymizmem czy też nie powoduje wzrostu naszego zaufania do innych. Ale to tylko media, które starają się dostosować przekaz do oczekiwań odbiorcy i serwować mu tylko to, co może go zainteresować, wzbudzić w nim jakieś emocje. Nie można wpadać w pułapkę uogólnień – świat i wypełniający go ludzie, nie zawsze wygląda tak, jak pokazują to media. Nie bójmy się powiedzieć tego otwarcie – świat jest wypełniony dobrem, zaufaniem etc., trzeba je tylko umieć dostrzec.

II.

Gdy śledzę sobie informacje o tym, co dzieje się w Polsce i na świecie, czasami zastanawiam się, czy te współczesne media byłyby w stanie zauważyć nadejście proroka, a jeżeli nawet, to ciekawi mnie – jak zostałby przez nie przedstawiony. Coś mi się wydaje, że gdyby udało im się wpaść na jego trop, usłyszelibyśmy w jakimś krótkim materiale o nieszkodliwym szaleńcu, który coś tam sobie wieści. A może nawet potraktowany zostałby jako konkurencja, którą lepiej przemilczeć?

Konkurencja? A owszem. Czasami można odnieść wrażenie, że media aż za bardzo, chociaż może nie do końca świadomie, bawią się w grę emocjami publiczności podatnej na różne sugestie i manipulacje, nie wspominając o przedstawianiu uproszczonego obrazu świata, który do pięknych według nich nie należy. Tragedie, katastrofy, kłótnie, morderstwa – to obrazki, które zobaczyć możemy niemal codziennie.

Po smoleńskiej tragedii nagle przybyło informacji na temat różnych katastrof, co spowodowało, że… szybko pojawiły się głosy wieszczące koniec świata. Fakt, chyba każdy, kto dostanie po oczach całą serią doniesień o powodziach, trzęsieniach ziemi, niszczycielskich huraganach, zacznie w pewnym momencie myśleć – Kurcze, co się dzieje. Czy On nie chce nam przez to wszystko czegoś powiedzieć? Biorąc pod uwagę, że wszystko powinno mieć jakiś sens i cel, który nie zawsze jest dla nas dostępny, to trochę prawdy w tym jest. Ale warto zastanowić się, czy te medialne przekazy nie pełnią tu przypadkiem roli fałszywych proroków, którzy kładą nacisk na konkretne wydarzenia, nie zawsze promowane tylko dlatego, że zaistniały.

Każdy, kto na bieżąco śledzi różne informacyjne serwisy, łatwo zauważy na przykład irytujące prawo serii – gdy po jednym dość wstrząsającym wydarzeniu, nagłośnionym przez jedne medium, szybko podchwytują je inne, a następnie coraz częściej nagłaśniane są podobne i można odkryć nagle, że na całym świecie w jednym czasie dochodzi to trzęsień ziemi, katastrof lotniczych czy kolejowych albo morderstw. Cały świat trzęsie się w posadach. A gdzie w tym wszystkim jest człowiek? Gdzie prawdziwi prorocy, którzy mogą być w nas? Gzie jakaś radość? Gdzie jest dobro? Nie ma? Nie?

III.

Może jednak warto czasami oderwać się od telewizorów, stron gazet czy ekranów komputerów i wyjść do zwykłych ludzi – zobaczyć jak żyją, czym żyją, co myślą, co mają do powiedzenia. Może jednak warto wyjść w ten trzęsący się w posadach świat i zobaczyć, że wcale nie jest on taki zły i poza wieloma przypadkami smutku jest też w nim jednak wiele dobra, pozytywnych zdarzeń, ludzi, którzy pracują dla innych, często bezinteresownie. Warto zauważyć, że jest wielu, którzy potrafią ze sobą rozmawiać, wspierają się nawzajem, pomagają, a także starają się uczyć innych – jak dobrze żyć.

Obawiam się, że prawdziwego proroka nigdy poprzez media nie poznamy, będzie on bowiem w ich mniemaniu czymś niezbyt atrakcyjnym i nie zainteresuje odbiorcy. Kiepski towar, który zasługuje co najwyżej na małą wzmiankę? To możliwe.

W dzisiejszej Ewangelii czytamy przypowieść w której Jezus tłumaczy swoim uczniom: Tak, zapewniam was:

Eliasz już przyszedł, a nie poznali go, lecz co chcieli, zrobili z nim. Tak również Syn Człowieczy będzie umęczony przez nich" (Mt 17, 12).

To o czym mówi Chrystus, jest nadal aktualne i może nam się przytrafić na swój sposób jeszcze nie raz. Oddalając się od siebie, możemy nie poznać tkwiących w niektórych z nas proroków, bez których Bóg z pewnością nas nie pozostawił. Zawsze istnieje zagrożenie, że nie będziemy w stanie ich rozpoznać, stwierdzić – kto jest naszym prawdziwym przewodnikiem. Ale tego nie dokonamy, nie podejmując trudu poszukiwań, bez podejmowania samodzielnych prób poznawania świata, bez wiary w drugiego człowieka, którą to coraz częściej sami sobie odbieramy, bez wiary w siebie.

 

gazety.jpg

 

7 Comments

  1. zofia

    świat nie jest taki zły

     

    Jeszcze jeden świat przyszedł mi na myśl przy lekturze Twojego tekstu, świat w który przychodzi mi znowu wkraczać za sprawą choroby kogoś bliskiego. Szpital.
    Ten świat każdy na pewno widział i zgodzi się, że jest inny niż ulica, obrazy widziane przez monitor. Czas płynie inaczej. Hierarchia wartości inna. Inne problemy. Scena życia ograniczona do łóżka, intymność wyznaczona kotarą. Cierpienie.
    Nie ma już wolności przestrzeni – dworca, parku, pociągu. Ale  wolność wypowiedzi tak – historię życia nie jeden pacjent opowiada personelowi, odwiedzającym, zainteresowanym lub nie. Jest jeszcze inny zapis historii, ten na karcie szpitalnej, zapisywany bieżąco przez podłączoną aparaturę, ten zgromadzony z często licznych zbiorów dokumentacji szpitalnych, wypisów, wyników badań.
    To świat gdzie wiele miejsca na dobro pośród smutków.

    Dla wielu chorych każdy przychodzący zdaje się mieć rangę proroka…

    pozdrawiam serdecznie.

     
    Odpowiedz
  2. martusia

    Też uważam, że media

    Też uważam, że media podsycają atmosferę niepokoju. Wszędzie wietrzą sensację. W każdej grupie społecznej znajdzie się jakaś osoba, która zachowuje się nieadekwatnie do swego stanu. Będzie to zarówno lekarz, jak i ksiądz czy też nauczyciel. Ale to wcale nie oznacza, że wszyscy tacy są. Podobnie z opinią o młodzieży. Owszem jest młodzież zdegenerowana.  Nie można  tego jednak uogólniać. Znakomita część młodzieży to wartościowi i bezinteresowni młodzi ludzie. Jestem nauczycielką, a więc coś na ten temat wyba wiem . Dobro jest cichutkie, a sensacja głośna. Niestety. Od nas jedna zależy jka będziemy te informacje odbierać. Nauczmy się patrzyć optymistycznie na naszą codzienność. Bóg jest MIŁOŚCIA, a więc nie uparujmy w każdym niekorzytnym dla nas wydarzeniu kary boskiej. Raczej wyciągajmy z tych sytuacji wnioski i bądźmy ludźmi.

     
    Odpowiedz
  3. jadwiga

    martusiu

    Też uważam, że media podsycają atmosferę niepokoju. Wszędzie wietrzą sensację.(…)Dobro jest cichutkie, a sensacja głośna. Niestety. Od nas jedna zależy jka będziemy te informacje odbierać. Nauczmy się patrzyć optymistycznie na naszą codzienność.

    Nie. Przez calutkie lata komuny wpajano nam propagandę sukcesu. Na kazdych łamach gazet pokazywano nam optymistyczne wskazniki, zapoznawano z wspaniałymi, dobrymi, uśmiechniętymi ludzmi. Uśmiechniety Lenin, uśmiechnięty Gomułka, usmiechniety Gierek. Zwykły szary człowiek cieżko pracujacy górnik, hutnik – także radosny. Zło i rzeczywistość nie istniała. Ba – nie wolno było o niej mówić. Ani pisać.Trwaliśmy w optymistycznym swiecie ułudy, który nie istniał. Sensacja była cichutka, a dobro głośne.

    Solidarnosć przede wszystkim walczyła o informacje medialne nie zawoalowane wspaniałością. I takie cos właśnie mamy. I jak widac nam się to nie podoba. Absolutnie nie chcę powrotu do komunistycznych praktyk z mediami.

     
    Odpowiedz
  4. martusia

    Nie wpadajmy jednak w drugą

    Nie wpadajmy jednak w drugą skrajność. Dobro też istnieje! Nie chodzi o zafałszowane uśmiechy, ale o autentyczne dobre strony życia. Jest wolność słowa. Dlaczego mamy upajać się możliwością wyciągania na światło dzienne tylko przykrych rzeczy? Ja tez żyłam w czasach komuny i pamitam to zakłamanie. Teraz oczekuję, że wczasach wolności słowa o radości życia też mogę przeczytać wmediach.

    pozdrawiam 🙂

     
    Odpowiedz
  5. MichalPiatek

    Zofio

    Tak. Jest wiele światów i też wiele światów jest w nas. Wydaje mi się, że jest tak jak piszesz "dla wielu chorych każdy przychodzący zdaje się mieć rangę proroka", ale też można odnaleźć proroków w tych chorych. Czy nie możemy być prorokami dla siebie nawzajem? Ich historie, życie, a nawet… umieranie, zawsze nas czegoś uczą. Chociaż, jest mimo wszystko sporo smutku w tym, że czasami uczymy się kogoś słuchać, rozumieć, doceniać dopiero gdy odchodzi. Jest wiele różnych sytuacji i historii. Myślę, że świat i życie ludzkie są na tyle skomplikowane, że nie da się ich uogólnić.

    Serdecznie pozdrawiam

    Michał.

     
    Odpowiedz
  6. MichalPiatek

    Jadwigo

    Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale chyba tu się nie zgodzę. To, że media w czasach PRL fałszowały rzeczywistość i pokazywały zmanipulowany świat w pozytywnych barwach, nie oznacza wcale, że teraz, w czasach wolności, można/czy trzeba robić to samo w druga stronę i pozywać jedynie jaki to on zły i paskudny.

    Wolność słowa jest wielkim osiągnięciem i nikt nie pisze o powrocie do propagandy sukcesu. Chodzi o to, że mimo wszystko, ten przedstawiany świat, jest często nadal światem zmanipulowanym, uproszczonym, opartym na stereotypach, jest to ogólny obraz świata który nie zawsze ma wiele wspólnego z rzeczywistością.

    Przepraszam, świat nie jest ani biały, ani czarny, ani nawet czarno-biały…

    Serdecznie pozdrawiam.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code