Uzdrowienie sparaliżowanego człowieka

Poniedziałek II tygodnia Adwentu, rok A1

Wprowadzenie do Rekolekcji Adwentowych Tezeusza 2010

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

 

Jak dowiadujemy się z Ewangelii Marka akcja, dzieje się w Kafarnaum, a dokładniej w domu. Prawdopodobnie był to dom Apostoła Piotra, w którym Jezus przebywał wcześniej.

Wokół Jezusa gromadzą się ludzie, aby słuchać Jego Słowa. Jezus więc nie występuje przed ludźmi jako magik lub showman, ale robi to, po co przyszedł – głosi im Słowo.

Jako Kościół możemy czynić wiele dobrych rzeczy – pomagać biednym, organizować obozy dla dzieci, ale naszym priorytetem powinno być głoszenie Słowa. Jeśli będziemy wiernie głosili Słowo, wówczas będziemy mieli kościoły wypełnione ludźmi głodnymi Bożego Słowa. Jeśli natomiast będziemy dawali ludziom rozrywkę – będziemy mieli kościół ludzi głodnych… rozrywki. Jezus nie zabawiał ludzi pokazami uzdrowieniowymi. Nauczał ich Pisma, wskazując na Jego wypełnienie w Nim i zastosowanie w ich codzienności.

Spośród grona słuchaczy Jezusa Ewangelista Łukasz wyróżnia dwie grupy: faryzeuszy i nauczycieli zakonu (5:17). Z pewnością nie przyszli, aby słuchać; raczej po to, by szukać „haków”, sposobów na przyłapanie Jezusa na jakimś słowie.

Oczywiście również dziś zawsze się znajdą tego rodzaju faryzeusze i nauczyciele zakonu: na wykładach, konferencjach, forach internetowych. Przychodzą nawet do kościoła i możemy być pewni, że nigdy nie powiedzą, czego się nauczyli, czym zostali zachęceni. Dlatego? Ponieważ nie przychodzą, by się nauczyć, zbudować, szukać zachęty, rozbudzać w sobie wdzięczność. To są dla nich najmniej interesujące rzeczy. Przychodzą, by szukać powodów do narzekania. Chętnie podzielą się krytyką. To im przychodzi z ogromną łatwością.

Oczywiście, jeśli się w coś angażujemy, możemy być pewni, że będziemy krytykowani przez tego typu ludzi. O wiele częściej niż ci, którzy nic nie robią. Tym, którzy nic nie robią, można zarzucić niewiele rzeczy: np. że są leniwi, brakuje im ikry, ognia.

Tym, którzy się angażują, można postawić o wiele więcej zarzutów: popełniają błędy, wykonują pracę w swoim tempie (a więc za wolno), nie są tak skuteczni, jak powinni być itp.

Jeśli coś robimy i jesteśmy krytykowani, to dobrze; to znaczy, że działamy. To znaczy, że jesteśmy zaangażowani. Wyciągajmy wnioski, jeśli jest to rzeczowa krytyka, ignorujmy, jeśli jest to zwykłe „czepialstwo”, zawiść. Prawdopodobnie nie usłyszymy żadnej krytyki w jednym przypadku – jeśli będziemy bierni.

Cały paradoks, ale i perfidia polega na tym, że to ci, którzy wytaczają przeciwko nam najcięższe działa, są tymi, którzy najmniej robią. To nie są osoby, które mówią: Słuchaj, wiem, że się starasz, pozwól, że pomogę ci być jeszcze skuteczniejszym. Nie mówią także: Słuchaj, jestem strasznie zapracowany i zmęczony. Możesz się trochę bardziej postarać, bo swoimi błędami spowalniasz mój wysiłek.

Często są to ludzie, których głównym zajęciem jest… krytyka. Pomyślcie, ile konstruktywnych uwag w stronę Jezusa padło z ust uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie takowych! Wszystko są to pseudopobożne dyskusje, które mają jeden cel: znaleźć powód do oskarżenia Jezusa! Czy to zniechęcało naszego Pana? Bynajmniej!

Dla mnie osobiście bardzo często dowodem słuszności tego, co robię, są krytyczne uwagi tych, którzy… mi źle życzą, którzy nigdy lub prawie nigdy mnie nie wsparli. To mnie bardzo zachęca do służby i jest dowodem, że idę we właściwą stronę.

W wersecie 18 czytamy o pewnych ludziach, którzy nieśli na łożu sparaliżowanego człowieka. Za wszelką cenę chcieli z nim dotrzeć przed oblicze Jezusa. Okazało się jednak, że tłum wokół Pana był tak wielki, że nie mogli się przecisnąć. Co więc zrobili? Zdjęli dach nad miejscem, gdzie był Jezus i spuścili łoże, na którym był paralityk. Dachy były wówczas płaskie. Było to miejsce odpoczynku, modlitwy. Wchodziło się na nie po schodach zbudowanych na ścianie na zewnątrz domu.

Dachy pokryte były belkami położonymi mniej więcej metr odległości od siebie. Między belkami kładziono gałęzie, na które dawano glinę.

Przyjaciele sparaliżowanego stanęli przed sporym wyzwaniem. Zaniesienie chorego przed oblicze Jezusa wymagało bowiem od nich niemałego wysiłku i poświęcenia. Byli jednak zdeterminowani ponieważ bardzo chcieli osiągnąć cel, dla którego przyszli.

My niekiedy owszem pomagamy innym ludziom, ale zazwyczaj nie wtedy, gdy wymaga to od nas poświęcenia. Czujemy się dobrze pomagając, ale gdy pomoc wymaga od nas poświęcenia, uważamy się za usprawiedliwionych, by jej uniknąć.

Zwróćmy uwagę, jakiego trudu podjęli się przyjaciele sparaliżowanego, aby pomóc mu w uldze. Dobry efekt przyszedł poprzez trud i wytrwałość. To obraz prawdy, że ludzie osiągają trwały sukces nie przez łut szczęścia czy przypadek, ale dzięki ciężkiej pracy. Ci, którzy uczciwie dorobili się pieniędzy, dokonali tego nie bez kłopotów, trudów, niekiedy ryzyka. Najlepsi informatycy, lekarze nie zdobyli majętności i sukcesu bez wieloletnich studiów i pilności.

Kiedy mówimy o pieniądzach, może i jeszcze mamy w sobie tą determinację do ciężkiej pracy. Czy jednak mamy ją, jeśli chodzi o nasze postępy duchowe? Owszem, chcemy być dobrymi, dojrzałymi chrześcijanami, ale często nie wkładając w to wysiłku, lecz niejako przez „osmozę” – duchowe przeżycie, emocjonalne uniesienia, posłuchanie dobrej muzyki, wstrząsającego świadectwa nawrócenia itp. Natomiast gdy mamy przyjść na spotkanie biblijne, włożyć wysiłek w studiowanie Pisma Św., pomóc drugiemu człowiekowi, odwiedzić kogoś, zaprosić sąsiadów do siebie, okazać ofiarność – stają się to bardzo problematyczne sprawy.

Przykład przyjaciół uzdrowionego paralityka powinien nas zachęcać do determinacji w naszej duchowości: ile czasu w ciągu dnia przeznaczasz na czytanie Pisma Św., modlitwę? Czy bycie częścią Kościoła oznacza dla nas jedynie branie? Co z dawaniem? Nie mówię jedynie o kwestii ofiarności pieniędzy, lecz także o dawaniu innym siebie: swojego czasu, uzdolnień, uwagi… Wystrzegajmy się lenistwa i wymówek w naszym duchowym życiu.

Zauważmy, jaka jest reakcja Jezusa: wersety19-20. Jezus, widząc poświęcenie przyjaciół – przynosi choremu więcej niż oczekiwali. Przynosi odpuszczenie grzechów. Mówię, że „przynosi więcej” ponieważ – uzdrowienie duszy jest ważniejsze od uzdrowienia ciała.

Jezus skupia się na najważniejszej potrzebie tego człowieka – potrzebie pojednania z Bogiem. Jeśli człowiek jest pojednany z Bogiem – ma wszystko! Może żyć szczęśliwym życiem nawet pomimo niesprzyjających okoliczności, które będą go spotykały.

Jednak zauważmy, że odpuszczenie grzechów dla chorego przyszło z powodu wiary jego przyjaciół! Dla wielu to brzmi dziwnie, jakoś tak mało poprawnie teologicznie. Jak można przebaczyć komuś grzechy z powodu wiary innej osoby (osób)?

Nie wiemy, na ile świadomy był ów paralityk, czy umiał mówić. Pismo jednak podaje nam szereg innych przykładów, w których wiara jednej osoby ratowała tych, za których owa osoba była odpowiedzialna (Rdz 6,9; 7:1; Wj 12,3.23; Joz 2,18; 6:17; Dz. Ap. 16,30-31). W Piśmie Św. otrzymanie błogosławieństwa wskutek wiary głowy rodziny lub w tym przypadku opiekunów chorego – jest czymś powszednim. W przeciwieństwie do naszej często zindywidualizowanej teologii.

Powyższy fragment wyraża również prawdę, że osoby umysłowo chore mają prawo być w Kościele, ciesząc się przywilejami Ludu Bożego ze względu na wiarę swoich rodziców lub opiekunów. Przyjaciele przynieśli sparaliżowanego – tak jak my przynosimy do Jezusa tych, którzy nie są jeszcze zdolni sami do Niego przyjść (małe dzieci, upośledzonych). W ten sposób dajemy im to, co najwartościowsze – przebywanie w obecności Zbawiciela i Jego Ludu. To ważny wniosek: nasza wiara ma wpływ na innych! W zależności od tego, jaka jest nasza wiara – ludzie wokół nas: rodzina, kościół, przyjaciele, współpracownicy są zachęceni lub nie. Nie jest to więc wyłącznie nasza prywatna sprawa.

W jaki sposób Jezus rozpoznał wiarę przyjaciół chorego? Nie czytamy, że złożyli wyznanie wiary lub podzielili się świadectwem jakiegoś duchowego przeżycia. Odpowiedź jest prosta: Jezus ujrzał ich wiarę (werset. 20). Ujrzał ją nie w jakiś mistyczny sposób w ich sercach i duszach, ale w czynach. Nie musieli nic mówić, bowiem to, kim jest dla nich Jezus, było widoczne! Zbawiająca wiara to wiara widoczna w czynach. Marcin Luter powiedział: „Zbawia nas sama wiara, ale nie wiara, która jest sama”. Miał rację. Prawdziwa wiara nigdy nie pozostaje sama. Nie chlubmy się naszymi decyzjami. Zadajmy sobie raczej pytanie: czy owoce naszych decyzji widać dziś w naszym życiu? Jeśli nie, to żadna przeszła decyzja nie uchroni nikogo przed Bożym gniewem. Zbawieni jesteśmy przez wiarę, która jest żywa, wydająca owoce. Nie poprzez decyzję sprzed kilku, kilkunastu lat.

Jezus nie tylko ogłasza odpuszczenie win. Nie jest jedynie pastorem lub księdzem, który oznajmia Boże dekrety niczym herold. Raczej ogłasza odpuszczenie win – jak Bóg! Robi to z autorytetem. Potwierdza tym samym swoją boską tożsamość. Moc odpuszczania grzechów dana jest bowiem wyłącznie Bogu.

Jaka była reakcja faryzeuszy, kiedy usłyszeli, że człowiek otrzymał odpuszczenie grzechów? Skakali z radości i cieszyli się śpiewając: Chwała Bogu Najwyższemu! Oczywiście nie! Zaczęli zadawać pytania: werset 21. Jednak nie po to, by się dowiedzieć, znaleźć odpowiedź. Były to pytania pełne oskarżeń!

Zwróćmy uwagę na kontrast: z jednej strony uczeni w Piśmie, którzy biernie siedzieli szukając, na czym mogą przyłapać Jezusa i oskarżyć go o bluźnierstwo. Z drugiej strony aktywni, zaangażowani ludzie, których wiara w Jezusa prowadzi do prawdziwej determinacji! (werset 22).

Faryzeusze oskarżyli Jezusa o bluźnierstwo (werset 21). Bluźnierstwo było karane śmiercią. W rzeczywistości mieli rację – bluźnierstwo zasługiwało na karę. Mieli rację również w tym, że tylko Bóg może przebaczać grzechy (Wj 34:7; Iz 1:18).

Nie brali pod uwagę jednej rzeczy – że Jezus jest Bogiem! To było niemożliwe! Bóg nie może być tak blisko ludzi i tak się zachowywać – z pokora i łaską! Zachowanie Jezusa nie zgadzało się z ich założeniami. Bóg nie może być człowiekiem! Dziś jest całkiem podobnie. Wielu ludzi odrzuca Chrystusa, ponieważ Jego Osoba, sposób działania nie zgadza się z ich założeniami na temat tego, jaki powinien być Bóg.

W odpowiedzi na zarzut o bluźnierstwie Jezus zadaje im pytanie: „Co jest łatwiej powiedzieć: Wstań i chodź, czy odpuszczam ci grzechy?” Odpowiedź jest prosta – niewątpliwie to drugie. Skutki wypowiedzenia tego pierwszego możemy sprawdzić, dlatego trudniej jest powiedzieć: „Wstań i chodź!”. Jezus jednak udowodnił (mimo iż jako Bóg nie musiał), że ma prawo odpuszczać grzechy. Jeżeli jego Słowo przyniosło uzdrowienie, to z pewnością także i odpuszczenie.

Jakie to ma przełożenie na nasze życie? Wiele razy wypowiadamy słowa, których nie da się sprawdzić. Rzadko mówimy te, które łatwo sprawdzić np.: „napiszę artykuł na środę, odwiedzę cię w piątek, posprzątam pokój dziś popołudniu, przyniosę deser na jutro”. W Jezusie nie było takiego rozdwojenia.

Sparaliżowany człowiek na polecenie Jezusa (werset 25) bierze swoje łoże i w obecności wszystkich zgromadzonych wychodzi. Jest gotowy, by służyć i wyrażać to, co się wydarzyło w Jego życiu! Otrzymał przebaczenie grzechów i uzdrowienie, aby służyć i ogłaszać Bożą dobroć i moc! To wydarzenie wprowadziło w zdumienie, ale też wielką radość wszystkich obecnych. Ich reakcja była zupełnie inna niż faryzeuszy. Widzieli tą samą rzecz, ten sam fakt, a jednak widzieli w nim coś innego. U jednych uzdrowienie innego człowieka spowodowało radość i uwielbienie. U innych podejrzenia i knowania.

Czy cieszymy się Bożym działaniem w życiu innych ludzi? Czy myślimy z zawiścią: „Hm, innych zawsze to spotyka tylko nie mnie!”. Czy tak jak przyjaciele chorego jesteśmy zdeterminowani w poszukiwaniu Jezusa, czy wystarcza nam miejsce gdzieś z tyłu za głowami innych? Osoby, które otrzymały niesamowite błogosławieństwa od Jezusa w Ewangeliach, to ludzie, którzy z wielką determinacją zmierzali do Niego: przyjaciele chorego, Jair – ojciec chorej córki, kobieta chora na krwotok…

Mimo tłumu idącego za Jezusem – byli gotowi na poświęcenie, byle widzieć lepiej Mistrza, byle stać bliżej Niego, byle zwrócić się do Niego w jednej prośbie wyrażającej wiarę. Jak jest z naszą determinacją w podążaniu za Nim?

paralityk.jpg

 

Komentarze

  1. jadwiga

    hmmm

    Jako Kościół możemy czynić wiele dobrych rzeczy – pomagać biednym, organizować obozy dla dzieci, ale naszym priorytetem powinno być głoszenie Słowa. Jeśli będziemy wiernie głosili Słowo, wówczas będziemy mieli kościoły wypełnione ludźmi głodnymi Bożego Słowa.

    Tyle, że teraz są nieco inne czasy. SŁOWO jest praktycznie znane przez prawie wszystkich. Dostep do Biblii jest niograniczony w każdym prawie jezku zatem kazdy ma do Słowa dostęp. Za czasów Jezusa i wcześniej tego nie było. Trzeba było GŁOSIĆ.

    Dla mnie osobiście bardzo często dowodem słuszności tego, co robię, są krytyczne uwagi tych, którzy… mi źle życzą, którzy nigdy lub prawie nigdy mnie nie wsparli.

    Hmmm Jezus również krytykował faryzeuszy. Może oni tez tak myśleli?

    My niekiedy owszem pomagamy innym ludziom, ale zazwyczaj nie wtedy, gdy wymaga to od nas poświęcenia.

    Kazda pomoc wymaga w jakis sposób poswiecenia. Nawet swojego czasu.

    Kiedy mówimy o pieniądzach, może i jeszcze mamy w sobie tą determinację do ciężkiej pracy

    Hmmm raczej myslimy chyba o układach i znajomościach.Cieżka praca w Polsce rzadko daje pieniądze.

     

    Przykład przyjaciół uzdrowionego paralityka powinien nas zachęcać do determinacji w naszej duchowości: ile czasu w ciągu dnia przeznaczasz na czytanie Pisma Św., modlitwę?

    W moim przypadku – czytałam co wieczor przez 3 lata. Problemem by ło to, że NIKT NIE CHCIAŁ ZE MNA NA TEN TEMAT ROZMAWIAC. Żadne koscioły, ani ksieża katoliccy, ani Swiadkowie Jehowy, ani Adwentysci Dnia Siódmego. Wiec już zrezygnowałam. Z pytania.

    Jaka była reakcja faryzeuszy, kiedy usłyszeli, że człowiek otrzymał odpuszczenie grzechów? Skakali z radości i cieszyli się śpiewając: Chwała Bogu Najwyższemu! Oczywiście nie! Zaczęli zadawać pytania: werset 21. Jednak nie po to, by się dowiedzieć, znaleźć odpowiedź. Były to pytania pełne oskarżeń! (…)

    Nie brali pod uwagę jednej rzeczy – że Jezus jest Bogiem! To było niemożliwe! Bóg nie może być tak blisko ludzi i tak się zachowywać – z pokora i łaską! Zachowanie Jezusa nie zgadzało się z ich założeniami. Bóg nie może być człowiekiem!

    A gdyby Jezus przyszedł powtórnie na świat – w identyczny sposób jak przed 2000 lat – i obecnie zaczał działać identycznie jak wtedy – czy obecni hierarchowie kościołów ( tak tak w liczbie mnogiej! kościołów!) nie zachowywali by się identycznie jak ówczesni faryzeusze?

     

     

     

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Jakie priorytety?….

    To nie jest całkiem tak, jak Sz.Pan raczył napisać. Przecież  "wiele dobrych rzeczy" możemy czynić, tworzyć, czy organoizować, urzeczywistniać nie tylko, jako wspólnota Jego Kościoła, także indywidualnie, bądź w innych strukturach. 

    Natomiast priorytetami w doczesnym bytowaniu wielu katolików i chrześcijan zapewne są poznawanie i rozumienie Pisma Świętego, także świata i ludzi, oraz urzeczywistnianie Jego człowieczeństwa tj. świadome i dobrowolne dążenie, do wielkości, doskonałości i świętości, czyli cel ostateczny -. zbawienie i życie wieczne.

    Wg. mnie dopiero ten, kto stara się być wiernym i oddanym Jego uczniem, oraz skutecznie naśladować Syna Człowieczego – staje się coraz bardziej wiarygodnym i uprawnionym, aby być dobrym pasterzem tj. nauczać i głosić Słowo Boże.

    Ponadto rzecz w tym, aby do świątyni (kościoła) przychodzili przede wszystkim ci, co pragną przemieniać swoje serca i gorliwie wypełniać Jego wolę m.in. czcić Najświętszy Sakrament i czynić na Jego pamiątkę to, co ustanowił tzn. świadomie, dobrowolnie i aktywnie uczestniczyć w Eucharystii – Wieczerzy Pańskiej, Sakramencie Ołtarza i Komunii Świętej.

    P.s. Proszę uznać zwyczaj praktykowny na forach i bodaj sporadycznie odnosić się, do artykułowanych i podnoszonych kwestii, aby inicjować i współtworzyć owocną dyskusję (dobrą rzecz) , jednocześnie wykazać trochę  więcej szacunku, dla osób czytających i komentujących Pana teksty.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code