Upadek świątyni

Rozważanie na XXXIII Niedzielę Zwykłą, rok C2
 
 

„Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu” – ta myśl jest odpowiedzią Jezusa na zachwyty nad świątynią.*

Każdy z nas może zbudować sobie taką własną wewnętrzną świątynię. Coś, co się ceni, podziwia, co jest siłą napędową. A Jezus mówi, że przyjdzie czas, kiedy to, co podziwiamy, legnie w gruzach. To, co budujemy własną mocą, pewnego dnia minie. Jest to gorzka nauka, ale potrzebna. Gdyby to, co budujemy własnymi siłami, nie upadło, trwalibyśmy przy tym i nie poszlibyśmy dalej. Tylko to, co jest oparte na fundamentach ze skały Jezusa, przetrwa w obliczu wojen, trzęsień ziemi, plag, głodu, prześladowań.

I inny aspekt tych słów. Jan Paweł II nazwał naszą współczesną rzeczywistość cywilizacją śmierci. Pod pozorem dobra, humanizmu, humanitaryzmu, mniejszego zła – niszczone są fundamenty świata chrześcijańskiego. Człowiek przyznaje sobie prawo do decydowania o życiu i śmierci. Mamy glosować, kiedy życie się zaczyna i kiedy powinno się zakończyć. To fałszywa droga. Człowiek nosi w sobie skazę, pójdzie za tym, co łatwiejsze. Żeby docenić głębię, trzeba w nią wejść, zasmakować, a to wymaga dużo trudu i starań. Nie każdy podejmie taki wysiłek.

Kiedyś czytałam opowiadanie s-f (już nie pamiętam autora).Wtedy jego treść była tak nieprawdopodobna, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że może się ziścić. Dziś ze smutkiem odkrywam, że powoli podążamy w tym kierunku. To był świat, w którym rodzice decydowali, czy dziecko jest człowiekiem. Mieli na to pięć lat. Taki maluch żył w domu rodzinnym, ale nie miał gwarancji przeżycia. Dopiero gdy jego rodzice podpisali papiery, że jest człowiekiem, miał pewność, że go nie zabiją. Gdy dziecko kończyło pięć lat i nie miało papierka, przyjeżdżała ciężarówka i zabierała je. Ślad po nim ginął. Pamiętam rozmowy pomiędzy maluchami, które bardzo się starały, aby rodzice je uznali. Z podziwem patrzyli na kolegów, którzy mieli papier człowieka.

Dziś w Polsce toczy się dyskusja o prawie do decydowania o życiu i śmierci. W imię humanizmu i wygody przemyconej tylną furtką podważa się fundament, na którym opiera się cywilizacja judeochrześcijańska. W imię egoizmu i konsumpcjonizmu wmawia się ludziom, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Nie chcę się dać pochłonąć przez królestwo fałszu i iluzji. Mówię nie dla wszystkich fałszywych proroków, którzy pod pozorem dobra albo mniejszego zła domagają się przyzwolenia na zabijanie ludzi – tych, którzy nie mogą się bronić.

Świat oszalał, a ja nie chcę się dać wciągnąć w to szaleństwo. Prawo ustanowione przez Boga uwiera. Dlaczego? Bo jest wymagające, bo nie ma w nim drogi na skróty. Bo mówi, że nad człowiekiem Ktoś jest – to chyba najbardziej bolesny aspekt. Trzeba pokory, aby zaakceptować prawo, ład Boży. Gmach naszego świata się chwieje, widać to coraz wyraźniej. Rośnie grupa ludzi, dla których antropologia chrześcijańska jest jak kamyk w bucie – uwiera. Pewnego dnia możemy mieć nowe prawo. Prawo egoizmu i pychy. Zastanawiam się, czy to już może zapowiedź czasów ostatecznych, czy jeszcze nie. Na razie jesteśmy jak ta żaba, która wyleguje się w garnku z ciepłą wodą i nie chce dostrzec, że pod garnkiem cały czas podkładają do pieca.

„Stoimy obecnie w obliczu największej z historycznych konfrontacji, jakich doświadczyła ludzkość. Nie sądzę, aby szerokie kręgi społeczeństwa amerykańskiego lub też szerokie kręgi społeczności chrześcijańskiej zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stoimy teraz w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a anty-Kościołem, Ewangelią a anty-Ewangelią. Konfrontacja ta leży w planach Opatrzności Bożej. Jest to próba, przez którą cały Kościół Chrystusowy (…) przejść musi.”**

Cywilizacja śmierci charakteryzuje się tym, że człowiek staje na miejscu Boga. I decyduje, co jest dobre, a co złe.

„Strzeżcie się aby was nie zwiedziono…”

Cywilizacja kłamstwa i pozorów – tak bym nazwała moje wrażenia z dalekiego i bliskiego zasięgu (Polska, Europa, Świat). Pod pozorem mniejszego zła wprowadza się tylnymi drzwiami kłamstwo. Michael O’Brien*** w książce „Pamięć przyszłości” napisał, że zezwalamy na owo mniejsze zło, które służy ogółowi, aby zachować wygodę i komfort. Pozwalamy decydować za siebie, bo w zamian zdejmowane są z naszych ramion kolejne problemy, z którymi nie chcemy się zmierzyć. Ten cykl esejów z początku lat 90 aż do chwili obecnej opisuje rzeczywistość Kanady i USA widzianą oczami katolika. Odnoszę wrażenie, że Polska wkracza w te same dylematy i kłopoty mniej więcej z kilkuletnim opóźnieniem, ale czas dziś biegnie o wiele szybciej (globalizacja, Internet).

Cywilizacja śmierci już zaczęła burzyć świątynię (porządek świata chrześcijańskiego). Na naszych oczach rozsadzane są fundamenty domu, w którym mieszkamy, w pewnym momencie ściany runą i wielu zginie pod gruzami.

Jaka w tym wszystkim jest rola chrześcijanina? Dać świadectwo prawdzie i nie tracić nadziei bo „…włos wam z głowy nie zginie…” Nie dać się zwieść, zmanipulować. Nie pozwolić, aby pozorne korzyści i wygoda złagodziły rzeczy straszne – moralnie złowieszcze. Takie jak eutanazja, która pod pozorem ulżenia cierpieniom i udrękom nieuleczalnie chorych sankcjonuje zabójstwo na życzenie.

Od kilku lat uczestniczę w rzeczywistości hospicyjnej. Do „Domu Opatrzności Bożej” trafiają ludzie w stanie terminalnym. Nikt nie słyszał prośby któregoś nich, aby go zabić. Człowiek otoczony opieką innych ludzi nie chce odbierać sobie życia. Często jest to zmaganie do końca z własnym przeznaczeniem. Eutanazja jest wygodną wymówką dla tych, którzy nie chcą podarować swojego czasu, wysiłku, obecności, pieniędzy dla potrzebujących wsparcia i opieki nieuleczalnie chorych. Taniej jest pozbyć się „kłopotu”. Wywiera się presję na ciężko chorych osobach, że są ciężarem, że nie ma z nich pożytku, że najlepsze, co mogą zrobić, to uwolnić świat i swoich bliskich od problemu. Ile egoizmu jest w tej „humanitarnej” idei? Jest to coś potwornego, jest to ograbianie tych najmniejszych z nadziei, że ich obecność do końca ma sens. Że życie ludzkie jest bezcenne, każda sekunda ma wartość i znaczenie. A wartość i znaczenie nadaje obecność, szacunek i wspólnota. Tacy ludzie u kresu swoich dni są darem szczególnym. Uczą nas wartości życia, przebywanie z nimi przywraca właściwe proporcje pomiędzy sprawami ważnymi i nieistotnymi. Obecność wśród rzeczywistości hospicyjnej leczy ducha „zranionego” współczesną histerią, szumem medialnym, zagonieniem wśród codziennych obowiązków.

Wejście do hospicjum jest jak zanurzenie się w inną rzeczywistość i uwierzcie, że to nie ta rzeczywistość jest chora, tylko ta poza murami hospicyjnymi. Myślę, że lekarstwem na cywilizację śmierci, cywilizację kłamstwa jest bezinteresowność. Bezinteresowna miłość. Niedawno uczestniczyłam w spotkaniu wolontariuszy, każdy z nich powiedział, że o wiele więcej otrzymuje w hospicjum niż daje.

Odpowiedzią na współczesny pseudohumanizm jest antropologia chrześcijańska. Odpowiedzią na wybór mniejszego zła poprzez eliminację najsłabszych i najmniejszych (eutanazja, aborcja) jest szacunek do każdej istoty ludzkiej. Antropologia judeochrześcijańska traktuje każdego człowieka jak cały świat. Czy zniszczymy cały świat, aby świat sąsiedni nie odczuwał dyskomfortu? Czy zniszczymy cały świat, aby światy sąsiednie uwolnić od niewygody podjęcia odpowiedzialności za własne decyzje? To jest właśnie taki wybór, mniejsze zło służy do tego, aby jednych zabić a drugim okaleczyć duszę. Mniejsze zło jest zdejmowaniem odpowiedzialności z tych, którzy zaplątali się w sytuacje trudne życiowo poprzez własne decyzje, wybory lub okoliczności zewnętrzne. I ofiarowanie im wyjścia awaryjnego – uwolnienia od odpowiedzialności, uwolnienia od konsekwencji – tylko że wyjście awaryjne to ulga na chwilę, a potem trzeba przejść przez piekło. Im bardziej będą próbowali zdejmować z nas odpowiedzialność i usuwać konsekwencje naszych wyborów, tym dramatyczniejsze decyzje przyjdzie nam podejmować później.

Uczeń Chrystusa powinien wystrzegać się egoizmu, mniejszego zła. Zło jest złem, obojętnie jak je nazwiemy: mniejsze czy większe. Dekalog i błogosławieństwa z Kazania na Górze są fundamentem, który pozwoli przetrwać apokaliptyczne próby.

Pseudohumanizm okalecza ducha, a nie ma nic bardziej smutnego, niż człowiek z chorym duchem. Można być sparaliżowanym, ale mieć w sobie siłę ducha, wolę walki, która wywołuje podziw u osób o zdrowym ciele. Natomiast jakże smutnym jest obraz człowieka „zdrowego” któremu brak owej wewnętrznej siły.****

 

* Świątynia była dumą i oczkiem w głowie Izraela. Budowano ją przez 40 lat. (http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%85tynia_Jerozolimska)

** Z przemówienia Karola Wojtyły, wygłoszonego podczas wizyty w USA w roku 1976, zamieszczonego w „The Wall Street Journal”

*** „Pamięć przyszłości” Michael O’Brien (http://www.studiobrien.com/)

**** Film "Gattaca, szok przyszłości" doskonale to pokazuje (reżyser i scenarzysta – Andrew Niccol)

Rozważania Niedzielne

katapulta.jpg

*****„Catapulta” Edward Poynter (źródło http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:

Catapulta_by_Edward_Poynter.jpg)

 

6 Comments

  1. jorlanda

    Mocne fundamenty

    Bardzo dziękuję za ten tekst. Umacniające są słowa tak pełne siły i przekonania. To mi było teraz potrzebne. Pozdrawiam serdecznie JŁ

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    tekst jest rzeczywiście piękny, ale

    nie do konca sie z nim zgadzam

    Od kilku lat uczestniczę w rzeczywistości hospicyjnej. Do „Domu Opatrzności Bożej” trafiają ludzie w stanie terminalnym. Nikt nie słyszał prośby któregoś nich, aby go zabić.

    A ja spotkałam się – moze nie ze stwierdzeniem "zabic", ale – "nie ratowac". Ja również gdybym była w podobnej sytuacji, chyba nie chciałabym na siłę przedlużac sobie cierpień, gdyby sytuacja była bez wyjścia.

    Chodzi o to, ze czasy – od Chrystusa diametralnie sie zmieniły. Wtedy smierc przychodziła szybko, nie było leków uśmierzajacych ból – zatem śmierć na skutek swstrząsu spowodowanego bólem przychodziła nadzwyczaj szybko.

    Tak na marginesie, wyczytałam – że ofiary wypadków w dużym procencie umieraja własnie na skutek tego wstrzasu, a nie na skutek samych obrazen. Na ile to jest prawda – nie wiem.

    Obecie medycyna stoi bardzo wysoko, znacznie wyżej niz w tamtych czasach. Umiemy ratowac , uśmierzac ból. I to tez przynosi czesto cierpienie.

    Są ludzie którzy tego nie chcą.Byc może oni nie trafiaja  z takich czy innych powodów do hospicjów.Nie każdy jest bohaterem i chce znosic cierpienia do końca.

    Napisałam to tylko po to aby nie uogólniać.

     
    Odpowiedz
  3. temerlanek

    Nie znam Biblii tak jak wy .

    Nie znam Biblii tak jak wy . Podobało mi się to opowiadanie – ten blog. Osoba która to pisała wierzy w to co pisze i to jest cenne dla tych którzy leżą na łóżkach i cierpią. Zastanawiam się jednak czy bym nie dobiła umierającego człowieka? No bo jak on strasznie cierpi to może lepiej gdyby mu ulżyć …cholerka nie wiem czy bym nie dała mu jakiegoś narkotyku by mu ulżyć. Może jakąś trawkę bym zaaplikowała albo jakieś ziele które by go przeniosło na tamten świat gdzie będzie go już mniej bolało…ale nie wiem bo nigdy tego nie doświadczyłam …Zastanawiam się co by było gdyby mój Ojciec umierał a ja bym wiedziała że on strasznie cierpi i prosi o śmierć ….Czy w Biblii nie było przypadków w których się dobijało ludzi? Przepraszam za moją prostolinijność ale mój brat wyjechał i mi zostawił internet . Jak wróci to go zapytam co on o tym myśli ale jak możecie to napiszcie mi czy w Biblii nie ma gdzieś o śmierci przed czasem? Takie ciachu brachu i po strachu..

    Kiedyś byłam w szpitalu i jak widziałam tych ludzi , te dziadki i babki z tymi otwartymi ustami to naprawdę chciałam by przyszedł koniec świata i się to wszystko skończyło – ten ból.

    Chciałam ich wszystkich pozabijać, naprawdę pójść i dać im dragi by sobie zasnęli. Mieli by lżej cholerka i tyle. Ja bym poszła do piekła a oni do nieba…ale im już by było lżej. Nigdy się nad tym niezastanawiałam na poważnie więc za ten tekst dziękuję Pani dziewicy która to napisała albo Pannie .

     

    Wasza Siostra Sodomitka..

    Oj dostanie mi sie od brata jak wróci za to moje pisanie tutaj , oj dostanie jak to zobaczy …

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. bogdanowicz

    Nie zabijaj

    Zapytałam osoby która w hospicjum pomaga od kilku lat, poświęca dużo czasu dla ludzi terminalnie chorych. Co odpowiedziałaby osobom chcącym uśmierzać cierpienia innym poprzez odbieranie im życia.

    Odpowiedź była krótka: "życie ludzkie jest darem Boga"

    Człowiek który poprzez litość, czy własną niemożność patrzenia na cierpienia innych, dopuszcza mozliwość skrócenia życia innej osobie, wchodzi w rolę Boga. Świadomie czy nieświadomie zawłaszcza prerogatywy Boga.

    Czy chrześcijanin powinien dopuszczać taką możliwość, czy przykazanie nie zabijaj dotyczy tylko: nie zabijaj z okrucieństwa, a jeżeli zabijasz z litości, ze współczucia to już to przykazanie nie obowiązuje?

    Czy nie mając pełnej wiedzy o człowieku możemy zdecydować, że jemu będzie lepiej odejść z tego świata w tej chwili którą dla niego wybierzemy?

    A może chrześcijanin, który wierzy w królestwo niebieskie powinien zaufać Bogu. Może te ostatnie chwile które są dramatyczne są też najcenniejszymi dla tego człowieka. Może od tych chwil zależy jego przyszłe życie?

     

     
    Odpowiedz
  5. bogdanowicz

    uporczywa terapia przywracająca do życia

    >>A ja spotkałam się – moze nie ze stwierdzeniem "zabic", ale – "nie ratowac". Ja również gdybym była w podobnej sytuacji, chyba nie chciałabym na siłę przedlużac sobie cierpień, gdyby sytuacja była bez wyjścia.<<

    W hospicjum nie prowadzi się uporczywej terapii przywracającej do życia. Pozwala się odejść takim osobom w sposób godny i naturalny.

     
    Odpowiedz
  6. Halina

    Uporczywa terapia

     " W hospicjum nie prowadzi się uporczywej terapii przywracającej do życia. Pozwala się odejść takim osobom w sposób naturalny i godny"

    Uporczywa terapia podtrzymująca życie, nie obejmuje zabiegów pielęgnacyjnych, łagodzenia bólu i in.. objawów oraz karmienia i nawadniania, o ile służy to dobru chorego. I trudno się z tym nie zgodzić. Jednak z moich obserwacji- ( co prawda krótkiego okresu pracy w hospicjum), wynika, że niekiedy nawadnianie i sztuczne odżywianie ma znamiona uporczywości terapeutycznej, które dla dobra chorego powinny być wcześniej zaprzestane. Jednak z powodu obawy  posądzenia o eutanazję, wydłuża się te " zabiegi" do maksimum, tym samym przedłuża umieranie i opóznia nieuchronną śmierć.

    Może te obawy wynikają z tego powodu, iż Magisterium KK naucza, iż " odmowa wody i pożywienia może zostać oceniona jako eutanazja  dokonana przez zaniechanie"

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code