Trwać w winnym krzewie… w świecie, który zamiast zieleni lubi domy z betonu i życiowe przewody, łączące z wirtualnym światem.
Wygodna jest taka wiarka, bo przecież nie wiara, w kościółek, boziulkę, krzyżyczek… takie chrześcijaństwo w wersji pluszowej, light, ale koniecznie ze sztucznie doczepionym keep smiling.
Albo wiara nawykowa czy to z tradycji czy też powodów etniczno-rodzinnych.
Albo wiara w formie weekendowej, niedzielnej prezentacji nowego futra, samochodu, albo ze strachu „co ludzie powiedzą?”
Albo wiara fiskalna: rozliczyć się z bogiem, po przecież nie Bogiem, jak z urzędem podatkowym…
Wiara zredukowana do zwykłego bagażu, do zbioru reguł i zakazów, do fragmentarycznych praktyk religijnych, do wybiórczego przestrzegania prawd wiary, do rozmytego lub surowego moralizmu…
Może jeszcze żar się gdzieś tli i nawet ciepła trochę daje… Może się jeszcze pogryźć tradycjonalista z modernistą o idee i zasady… Ale coś tu nie tak… Chrześcijaństwo nie jest adoracją wygasającego i śmierdzącego popiołu, ale trwaniem przy ogniu, płomieniu, który nie tylko daje ciepło, ale rozpala, zapala wszystko, co jest…
Trwać w Chrystusie jak latorośl w winnym krzewie. Trwać w Nim jak młody zielony listek czujący się bezpiecznie w złączeniu z drzewem…
Co to znaczy trwać w Nim jak latorośl w winnym krzewie? Przede wszystkim uświadomić sobie, kim jestem i co mogę, jeśli jestem złączony z Krzewem życia.
Mogę rodzić się codziennie na nowo, mogę kwitnąć i przynosić owoce, mogę być piękny.
Michał Anioł przechadzał się uliczkami Florencji i zauważył ogromną, choć nieregularną płytę marmuru, którą budowniczy pałacu odrzucili, uważając ją za bezsensowną. Artysta poprosił pracowników, aby mu ją podarowano. Zapytali go: „Do czego tobie ten bezużyteczny kawał marmuru, co z nim zrobisz?” Artysta odpowiedział, że widzi w nim uwięzionego anioła i pragnie go wyzwolić! Pracownicy wyśmiali dziwnego człowieka i podarowali mu nikomu niepotrzebny kamień. I Michał Anioł wyzwolił uwięzionego anioła, którego dziś podziwia cały świat…
Trwając w Nim, mogę z bryły mojego życia rzeźbić kolejne cuda świata, mogę wyzwalać z siebie i innych uśpionego anioła. Piękno rodzi się we mnie, jeśli jestem złączony z Nim, bo to On uwalnia uśpionego we mnie anioła.
Tym, który uprawia winnicę, jest ogrodnik przez duże „O”. Praca ogrodnika przypomina pracę rzeźbiarza, albo lepiej – chirurga. Przycinanie krzewu, ciosanie kamienia, operowanie człowieka związane jest z bólem i cierpieniem, okazuje się jednak niezbędne i ocalające. Popatrz na trudne doświadczenia w twoim życiu, na różnego rodzaju bóle i cierpienia… Czy widzisz w tym wszystkim coś więcej?
Trwać w winnym Krzewie, aby stawać się bardziej podobnym do Niego we wszystkim. Usunąć siebie z centrum, aby zrobić miejsce Bogu. Pozwolić się rzeźbić i podcinać, aby objawiała się chwała i wielkość Boga. Wystarczy zaufać i codziennie mocniej w Niego wrastać. Już od dziś, od teraz!