Trudno nam śpiewać Magnificat

Środa II tygodnia Adwentu, rok A1

Wprowadzenie do Rekolekcji Adwentowych Tezeusza 2010

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

Kilka dni temu usłyszałam od pewnego człowieka: „W tegorocznym Adwencie będę dziękował Bogu za wszystko, a zwłaszcza za dar życia, za nieprawdopodobnie wspaniały dar mojego życia”. Człowiek jak człowiek, niewiele więcej potrafię o nim powiedzieć, bo spotkanie było przelotne. Może gdybyśmy rozmawiali dłużej, usłyszałabym jakąś obszerniejszą historię na przykład o wypadku samochodowym, z którego wyszedł cało albo o tym, że odbił się od dna, zerwał z narkomanią czy alkoholizmem i założył szczęśliwą rodzinę, albo że był dzieckiem, którego matka zrezygnowała w ostatniej chwili z aborcji. Może zresztą nie usłyszałabym żadnej szczególnej historii, a tylko wyjaśnienie, że samo pozostawanie w zdrowiu wśród życzliwego otoczenia już jest ogromnym szczęściem, za które warto dziękować każdego dnia. Niezależnie od tego, co kryło się za słowami tego człowieka, cała jego postawa emanowała taką chęcią wyrażenia Bogu wdzięczności za życie, taką prawdziwością i żarem, że aż zrobiło mi się trochę wstyd moich własnych – jakże częstych – pretensji do Pana Boga i świata.

Myślę o tym dzisiaj, gdy zgodnie z rytmem roku liturgicznego obchodzimy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Wspominamy tę, która bezgranicznie zaufawszy woli Boga i Jego opiece, powiedziała „TAK” dawanemu przez Niego życiu – życiu dziecka, które miała urodzić i swojemu własnemu życiu, które nie tylko nie zapowiadało się przyjemnie, ale nawet mogło budzić słuszny lęk u mającej począć i urodzić niezamężnej dziewczyny. „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” – odpowiedziała Maryja Bogu z doskonałym posłuszeństwem istoty nieuwikłanej w zło tego świata, pozbawionej całkowicie egoizmu, stworzonej tylko dla Boga, a dla nas mogącej stanowić niedościgniony wzór.

Boży Anioł przychodzi do każdego z nas z darem życia wciąż i na różne sposoby. Dla jednych będzie to po prostu wiadomość, że wkrótce mają zostać matką czy ojcem, że mogą przyjąć całą radość, ale też cały trud macierzyństwa czy ojcostwa. Innym Bóg zechce powierzyć odpowiedzialność za tych, którzy zdołają przeżyć tylko dzięki staraniom i pomocy innych: za niepełnosprawnych, chorych, osoby w podeszłym wieku. Innym postawi na drodze zrozpaczonych i niedostrzegających żadnego sensownego rozwiązania swoich problemów. Jeszcze innym każe skonfrontować się z własnym bólem i postępującym zniedołężnieniem, z wyczerpującą rutyną codziennych obowiązków, z huśtawką twórczych wzlotów i upadków…

Oto nasze życie, oto nasze rozmaite powołania, na które możemy odpowiedzieć „TAK” jak Maryja albo uciekać przed zbliżającym się Bogiem jak Adam, który zobaczył swoją własną nędzę, gdy podjął próbę ominięcia Bożych nakazów.

Współczesna kultura przypomina nam niemal na każdym kroku, od reklamy papierosów Marlboro zaczynając, a na filozofii i sztuce wysokiej kończąc, że jesteśmy wolni. Współczesny świat podpowiada nam różne sposoby korzystania z własnej wolności także w kwestii własnego i cudzego życia. Coraz skuteczniejsze środki antykoncepcyjne i coraz lepiej wyposażone kliniki aborcyjne chronią przed niechcianym potomstwem. Eutanazja daje perspektywę skrócenia cierpień, a jednocześnie medyczna technika pozwala uporczywie przedłużać funkcjonowanie ludzkiego organizmu. Inżynieria genetyczna obiecuje tworzenie ludzi mających wygląd czy uzdolnienia zgodne z aktualnym zapotrzebowaniem, a sztuczne zapłodnienie daje nadzieję na posiadanie dziecka każdemu, kto ma na to ochotę (i odpowiednie środki finansowe). Wreszcie system rozmaitych opiekuńczych instytucji ma zdjąć z nas ciężar troski o najbliższych.

Mimo tylu udogodnień nie panuje wcale powszechna szczęśliwość. Przeciwnie, coraz większym problemem stają się psychiczne i psychosomatyczne dolegliwości, nerwice, depresje i ostre stany lękowe, społeczne nieprzystosowanie, rozmaite uzależnienia, które obiecują chwilową ulgę. Międzyludzkie więzi słabną wraz ze wzrostem materialnego dobrobytu. W rajskim ogrodzie, który usiłują sobie zbudować zwłaszcza rozwinięte społeczeństwa Zachodu i Ameryki Północnej, panuje coraz większa samotność. I groza, bo w oddali słychać mimo wszystko głos wołającego Boga: „Gdzie jesteś, człowieku?”

Dziś wraz z Maryją stajemy wobec daru życia. Jak je przyjmujemy? Czy myślimy o spotykających nas uciążliwościach, zawirowaniach losu, przeszkodach, chorobach, zagrożeniach, zastanawiając się z goryczą, dlaczego nas właśnie to spotkało? Czy koncentrujemy się na tym, jak usunąć wszelkie niedogodności i zapewnić sobie dobrostan w jakiejś zacisznej oazie? Czy przeciwnie, wpadamy w wir spraw, ryzykując nadmiernie, wchodząc w zbyt niebezpieczne sytuacje i narażając innych, zapominając o ulotności życia i o tym, że nie wszystko zależy od nas? Czy może pamiętamy o kruchości życia i dziękujemy Bogu za każdą nawet trudną chwilę, jaką nas obdarza?

Stajemy wobec daru życia, bardziej dziś chyba wierząc w słowa, że dla człowieka nie ma nic niemożliwego, niż w to, co mówi Anioł, że nie ma nic niemożliwego dla Boga. W wielkich i małych sprawach zaciera nam się granica między Bogiem a człowiekiem. Może nie od razu siłą swojego rozumu chcemy zmieniać odwieczne prawa natury, bo te zadania wolimy pozostawić specjalistom, aby potem korzystać z ich dokonań. Ale któż z nas nie ma czasami w swoim życiu pragnienia, aby odgrywając rolę Pana Boga, bezwzględnie narzucić światu swoją wolę, aby poukładać wszystko zgodnie ze swoimi oczekiwaniami, aby decydować o losach czy choćby myślach i uczuciach innych?

Łatwiej nam dziś czekać na Godota lub tęsknić za odległymi lądami, na które nigdy nie mamy szans dotrzeć, niż śpiewać wzorem Maryi dziękczynne Magnificat.

Adam2.jpg

Warto przeczytać:

Jan Paweł II, Modlitwa do Maryi

Paweł VI, Adhortacja apostolska "Marialis cultus"

Małgorzata Frankiewicz, Gdyby Maryja powiedziała: nie!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code