Tezeusz – portal “katolicki inaczej”?

 Małgorzata Frankiewicz, W Kościele czy poza Kościołem?

Niedawno w radosnym, pełnym nadziei powielkanocnym i majowym nastroju napisałam rozważanie niedzielne Światło na drogach życia. Głównym przesłaniem tego tekstu była myśl, że Jezus chce spotykać się z nami w Eucharystii, w żywej wspólnocie Kościoła, a postawa „Bóg tak, Kościół nie” jest niezgodna z przesłaniem Ewangelii. W dyskusji, która wywiązała się pod tym tekstem na Tezeuszowej stronie serwisu Salon24.pl, przeczytałam między innymi następujące stwierdzenie na swój temat: Proszę Szanownej Pani. Nie podziela Pani tego, co uczy Kościół katolicki i ma Pani do tego prawo. Ale ma Pani prawa nazywać swych przekonań katolicyzmem ani sugerować tego innym.

W następną niedzielę moja redakcyjna koleżanka Jolanta Łaba napisała z kolei rozważanie Brama owiec. Jedyna rzecz, jaką można byłoby zarzucić temu tekstowi, to pewna banalność, brak jakiegoś osobistego pazura i sproblematyzowania tematu, co zresztą autorka sama przyznała. I co? Pod tym wzorowo poprawnym tekstem ktoś najpierw pogroził palcem pisząc, że do przynależności do Kościoła katolickiego nikt nikogo nie zmusza. Dalej padło niepewne, acz otwarcie wyartykułowane przypuszczenie, czy przypadkiem Tezeusz nie jest destrukcyjną sektą. Następnie ta sama osoba pouczyła twórców Tezeusza już znacznie ostrzej i odważniej: Wolno Wam pisać, co się podoba, ale nie „jako wilk w owczej skórze”, czyli wolno Wam, jeżeli Tezeusz uzna: „Jesteśmy poza Kościołem katolickim”.

Sytuacja stała się poważna. Po redakcyjnej naradzie uznaliśmy, że uczciwość wobec naszych Czytelników wymaga pewnych uściśleń i jasnych deklaracji. To zrozumiałe, że osoby, które odwiedzają portal sporadycznie, mogą czuć się zagubione w labiryncie rozmaitych, niekiedy sprzecznych opinii. Przypominanie zatem od czasu do czasu, jaka jest specyfika Tezeusza i czego można spodziewać się po tym portalu, wydaje się niezbędne. Sami redaktorzy Tezeusza traktują zresztą przytoczone powyżej sugestie czy zarzuty jako bodziec do przemyślenia raz jeszcze Tezeuszowych priorytetów i sposobów działania.

Tezeusz jest niezależnym portalem katolickim. Choć zestawienie „niezależny” i „katolicki” może niektórym wydawać się dziwne, nie stanowi ono żadnej sprzeczności. Portal jest niezależny finansowo i organizacyjnie od instytucji kościelnych. Jest własnością całkowicie świeckiej Fundacji Tezeusz, która prowadzi go w ramach działalności pożytku publicznego. W Misji Tezeusza deklarujemy natomiast:  „Jako katolicy staramy się o twórczą wierność wobec Magisterium Kościoła”.

W tekście Kościół jako krzyż założyciel portalu Tezeusz Andrzej Miszk odwołał się do myśli Simone Weil, która zdecydowała się „stać na progu Kościoła” w solidarności z tymi, których Kościół katolicki nie może lub nie chce przygarnąć do swojego wnętrza.  Andrzej pisał tam o sobie: Stoję na progu Kościoła hierarchicznego w Polsce jako znak prośby o szacunek dla wolności sumienia i myślenia polskich duchownych, ale też wszystkich katolickich wiernych i każdego człowieka; jako znak niezgody na to, aby kościelna przemoc oraz niepodejmowanie dialogu z duchownymi i wiernymi, zwłaszcza w sytuacjach kryzysu i próby, były codziennością Kościoła w Polsce. (…) Stoję na progu – jako znak obecności tych wszystkich, którzy przez Kościół katolicki w Polsce czują się skrzywdzeni, zranieni i odrzuceni. Stoję na progu – prosząc o wsłuchanie się w głos tych polskich katolików, którzy często w sposób niezawiniony nie mogą odnaleźć się w żywej wspólnocie religijnej, w której zostali ochrzczeni.

Powyższe słowa mogą równie dobrze odnosić się do Tezeusza, który nie znajduje się poza Kościołem katolickim, ale właśnie na jego progu. Nie jesteśmy oficjalnym katolickim głosem w Waszych domach, ale zapraszamy Was do Kościoła katolickiego, który kochamy niekiedy bardzo trudną miłością, który wybraliśmy świadomie i dobrowolnie, w którym chcemy pozostawać nawet wówczas, gdy inni woleliby nas widzieć daleko, daleko na zewnątrz albo „zagospodarować” przeciwko Kościołowi. Dodam z wdzięcznością, że są również w Polsce katolicy duchowni i świeccy, którzy odnoszą się do działań Tezeusza przyjaźnie, rozumiejąc ich przydatność i wspierając je na różne sposoby.

Sprawiedliwie trzeba przyznać się, że Tezeusz zapracował sobie na nieufność Czytelników, zwłaszcza tych bardziej zachowawczych, szukających prostych i jednoznacznych wskazówek oraz łatwych do zastosowania rozwiązań, jak należy postępować w życiu, jak modlić się, jak mówić o Bogu itp. Poruszaliśmy wiele kontrowersyjnych tematów. Wśród nich wymienię te, które wzbudziły najwięcej emocji: kapłaństwo kobiet, tolerancja między zwolennikami i przeciwnikami aborcji, miejsce osób homoseksualnych w Kościele. Będziemy do tego wracali, rozszerzając w ramach potrzeb i możliwości paletę zagadnień. Będziemy też śledzili zachodzące w polskim i powszechnym Kościele przemiany, ciesząc się tym, co może zbliżać do Boga, a przestrzegając przed zagrożeniami. Naszą rolę rozumiemy jako przedstawianie różnych stanowisk i pokazywanie możliwości dialogu opartego na wzajemnym międzyludzkim szacunku.

Wierzymy, że ludzkie życie i świat są darem, wyzwaniem i tajemnicą. Tworzymy raczej wspólną przestrzeń pytań niż odpowiedzi, to znaczy ufamy, że dobre odpowiedzi możemy usłyszeć, gdy podtrzymujemy w sobie fundamentalne pytania, z których najważniejsze dla nas brzmią: jak być człowiekiem? jak odnajdywać ślady Transcendencji we wszystkim, co istnieje? (Misja Tezeusza)

Osobne zagadnienie to obecność w Tezeuszu niekatolików: chrześcijan innych wyznań, buddystów, agnostyków, ateistów. My, redaktorzy Tezeusza cieszymy się z ich udziału w pracach portalu. Jeżeli odpowiada im klimat tego miejsca, jeżeli piszą o swoich religijnych doświadczeniach, przemyśleniach czy praktykach, jeżeli uczestniczą z nami katolikami we wspólnie podejmowanych inicjatywach (np. w rekolekcjach), jeżeli chcą przekazywać nam to, co w ich wyznaniu czy światopoglądzie uważają za najcenniejsze, to możemy tylko czuć się zaszczyceni. Ufamy, że nasi Czytelnicy także dostrzegą, jak wiele można się nauczyć, jak bardzo można wzbogacić swoją wiarę poprzez życzliwy kontakt z wierzącymi inaczej albo po prostu wyrażającymi tę samą wiarę w Jezusa Chrystusa za pomocą nieco innych zewnętrznych znaków.

Współcześni polscy katolicy nie mają na ogół zbyt bogatych doświadczeń w zakresie pluralizmu religijnego i światopoglądowego. Wyrośli w poczuciu, że stanowią niekwestionowaną religijną większość. Co więcej, przywykli raczej do obrzędowej dyscypliny czy do powierzchownych oznak posłuszeństwa wobec duchownych, niż do otwartej i twórczej dyskusji na tematy religijne. Nic dziwnego, że gdy pojawił się religijny portal, który dopuszcza do głosu wielość poglądów, niektórzy poczuli się nieswojo. Tezeusz nie będzie jednak ułatwiał im życia i nie zamierza rezygnować z wielogłosowości, gdyż byłoby to postępowanie bardzo krótkowzroczne. Wobec nieuchronnych kulturowych i demograficznych przemian trzeba uczyć się żyć wśród myślących i wierzących inaczej, nie tracąc swojej katolickiej tożsamości, ale właśnie umacniając ją przez zetknięcie z odmiennością. Tę lekcję chcemy przerabiać wspólnie z naszymi Czytelnikami, zdając sobie sprawę, że nie będzie to proces szybki ani bezkonfliktowy.

Zaczęłam od wyrzucania mnie osobiście, a w dalszej kolejności kierowanego przeze mnie portalu Tezeusz poza obszar Kościoła katolickiego. Na tej sprawie pragnę również zakończyć. Stanowi ona moim zdaniem przejaw jakiejś ogólniejszej narastającej niedobrej tendencji w polskim Kościele. Szukanie wewnętrznych wrogów jako środek łagodzący lęk przed zewnętrznymi zagrożeniami to niewątpliwie sprawdzony historycznie sposób. Ale z pewnością nie najlepszy. I bardzo odległy od nauczania Ewangelii…  

 

Jolanta Łaba, Portal "katolicki inaczej"?

Prosty i nieskomplikowany tekst Brama owiec okazał się bramą do ciekawej dyskusji. Znów pojawiło się pytanie o katolickość portalu Tezeusz. Postanowiłam się w ten dyskurs włączyć.

Kiedyś dawno temu postanowiłam założyć blog. Z racji tego, iż zawodowo zajmuję się teologią, chciałam prowadzić blog na portalu chrześcijańskim. Zaczęłam szukać w Sieci i okazało się, że Tezeusz spełnia wszystkie moje wymagania. Oprócz tego, że określał się jako katolicki i podejmował stale poruszane w Kościele kwestie, skupiał też ludzi spoza kręgu Kościoła katolickiego, zachęcając ich do odbycia – poprzez blogowanie – próby czy też przygody wiary. Do tego jeszcze podobała mi się tematyka ekumeniczna i odważne podejście do spraw trudnych w Kościele. Bo wydało mi się (jak się okazało potem – słusznie mi się wydało) – że ten portal naprawdę podejmuje treści nauczania Kościoła POSOBOROWEGO (mam na myśli Sobór Watykański II). Dodatkowym atutem wydało mi się to, że od razu poproszono mnie o publikowanie pod imieniem i nazwiskiem. Zaimponowało mi to, bo było zapowiedzią bezpieczeństwa i solidności, jeśli chodzi o kwestię moderowania tego, co się dzieje w portalu. I tak to się zaczęło. Odkryłam tu coś. Poznałam ludzi, jakoś tam zaczęłam stanowić stały element pejzażu blogowiska tego miejsca w Sieci i powoli głębiej weszłam w specyfikę labiryntów Tezeusza.

No i właśnie o tej specyfice czas się wypowiedzieć.

Często zastanawiało mnie, dlaczego Tezeusz jest postrzegany jako portal stojący mimo wszystko w lekkiej opozycji do Kościoła katolickiego. Dlaczego mimo wyraźnych zapisów w Misji i w statucie Fundacji w wypowiedziach niektórych użytkowników portalu wciąż powraca pytanie o to, czy na pewno jest to chrześcijaństwo i czy kroczące drogą nauczania Kościoła katolickiego. Czasami dyskusje docierają do miejsc, w których padają oskarżenia typu: to sekta, to heretycy, dlaczego oni TO robią? TO tzn. komentują zjawiska społeczne i naukę Kościoła z nimi związaną i starają się myśleć na ten temat samodzielnie, i to we wszystkich możliwych kierunkach wyznaczonych przez Vaticanum II.

Czasami sama staję pod murem wątpliwości, kiedy otacza mnie chmara pytań od różnych osób: po co Ty (praworządny teolog i konserwa) tam w ogóle jesteś, dlaczego myślisz o tym, czego w Kościele (tzn. polskim Kościele katolickim) normalnie nie ma (czyli nie ma sie kto tym zająć albo się ignoruje)? Zajmij się tym, co jest skazane na sukces, prowadź wykłady, ucz religii, pisz o tym, co uznane i znane, zostaw ten teren niezbadany (w domyśle zakazany). Bo to się źle skończy…

Najczęściej nie odpowiadam, tylko złośliwie zmieniam temat. Bo – tak sobie myślę – co ja będę tłumaczyć, prawda się sama obroni. W perspektywie wieczności problemy tego typu wydają mi się czasem niewarte zachodu, uwagi, a już na pewno niewarte moich nerwów i czasu (nie mam go zbyt wiele). Zwyczajnie mnie męczy żądanie tłumaczenia się z tego, co wybieram jako człowiek wierzący i nieustanne trwanie w pozycji odpierającego ataki. Mam to gdzieś – że tak dosadnie i prozaicznie się wyrażę, bo i tak robię swoje na poletku chrześcijańskim, jakie mi Pan dał w ramach powołania. Modlę się, pracuję, mam co robić, moje czyny mówią za mnie, a inni niech się tłumaczą. W zasadzie tylko najbliżsi wiedzą, co mi  w oceanie duszy gra na głębokich wodach wiary, gdzie  wiatry Transcendencji targają statkiem mego życia.

Jednak chyba czas wyartykułować to, co narasta we mnie od kilku miesięcy. Niech to będzie moje świadectwo.

Dlaczego? Bo trochę się czuję współodpowiedzialna za tworzenie czy też podtrzymywanie istnienia niektórych kwestii poruszanych w Tezeuszu. Uważam, że jako użytkownik tego miejsca w Sieci i jako członek redakcji mam prawo, a nawet obowiązek wypowiadać się w imieniu twórców i współtwórców portalu. Na tym m.in. polega wspólnota – na zaangażowaniu się w jej sprawy. Poza tym czuję od dłuższego czasu, że uwiera mnie nastawienie wielu moich braci i sióstr w wierze do „innych w wierze”. Nie mogę się pogodzić z tym, że polskie chrześcijaństwo, zwłaszcza katolickie chrześcijaństwo często pokazuje twarz przestraszoną, pogardliwą czy wręcz wrogą w kierunku drugiego człowieka – tylko dlatego, że nie jest taki, jak wzorce przewidują.

W Misji Tezeusza czytamy m.in.

Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom,  którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności  we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.

Dalej czytamy:

Tworzymy Tezeusza, by pomóc sobie i innym twórczo odnajdywać się w labiryncie życia. Pragniemy dzielić się z innymi odważnym myśleniem, które nie lęka się stawiania fundamentalnych i egzystencjalnie angażujących pytań. Chcemy upowszechniać postawę metafizycznego niepokoju, tak aby stawał się on zarzewiem twórczości we wszystkich wymiarach życia i stawiał tamę pokusom zwątpienia, konformizmu, ideologii i fundamentalizmu.

Czy to oznacza, że Tezeusz nie jest portalem katolickim?

Czy fakt, iż jest niezależny od struktur kościelnych od razu stawia ten portal i ludzi tworzących jego treści w opozycji? Czyli co – jest to portal „katolicki inaczej”?

Myślę, że nie. Tezeusz jest miejscem, które – czy się to komuś podoba, czy nie – istnieje na terenie Kościoła katolickiego. I to, co stanowi materię dyskusji pod każdym tekstem publicystycznym czy „blogerskim”, czy biblijnym – to jest właśnie głos ludu w Kościele – głos, którego raczej nie usłyszymy w parafii. Głos ważny, bo z jednej strony nieocenzurowany, a z drugiej otoczony troską i opieką moderatorów czuwających nad kulturą i bezpieczeństwem wypowiedzi. To głos, który ukazuje wiele bolesnych miejsc we wspólnocie, jaką jest Kościół. Czasami jest to głos oburzony, wykrzykujący gniewnie jakiś narastający ból.

Wiem, że wiele środowisk wolałoby nie widzieć tych ran Kościoła i nie czytać tak otwartych tekstów. Wiem, że prawda boli, a Tezeusz często w bolesny sposób pokazuje prawdziwe problemy i wyzwania dla współczesnego Kościoła. Przykładem może być debata o tolerancji, która obnażyła wiele bardzo trudnych kwestii i dała okazję nam wszystkim do sprawdzenia granic naszego podejścia do „innych w wierze i poglądzie.”

Inne portale katolickie także to robią, ale jakoś nikt im nie wypomina. Może to kwestia tematów i form, jakich używa się nagminnie w Tezeuszu oraz metod, jakich nie każdy waży się stosować: ostra prowokacja i stawanie na krawędzi granic własnego poglądu. Plus fakt, iż w dyskusjach uczestniczą ludzie związani nie tylko z Kościołem katolickim – i nikt nie obcina im akapitów i nie odmawia prawa głosu tylko dlatego, że ośmielają się sprzeciwić „jedynie słusznemu poglądowi” czy skrytykować katolickie spojrzenie na świat.

Mnie osobiście takiej otwartości i wytrwałości w dążeniu do zrozumienia bardzo odmiennych światopoglądowo współrozmówców brakuje w codziennych rozmowach z ludźmi wierzącymi. Mam wrażenie, że wiele osób, które znam jako od lat praktykujące swą wiarę, ma na ustach kaganiec, a na duszy ogranicznik stymulujący wzajemne powstrzymywanie się od szczerości i otwartości.

Nieraz w mojej pracy na niwie teologicznej z racji wypowiadania się w sposób twórczy byłam i chyba nadal jestem postrzegana jako osoba bliska bardziej liberalnym poglądom, lewackim skłonnościom, generalnie – podejrzaną personą. Gada z niewierzącymi, przyjaźni się z innowiercami, czyta dziwne książki, zajmuje stanowisko obrońcy wolności wiary, ale też wyboru niewiary. Samą siebie uważam za dość konserwatywną osobę. To właśnie mój specyficzny fundamentalizm i utwierdzanie się w radykalnym realizowaniu zasad Ewangelii pozwalają mi bez większych obaw podejmować twórczy dialog na tematy związane z wiarą, religią, światopoglądem. I paradoksalnie – to też sprawia, że nawet konserwatywni katolicy, skłaniający się ku poprawnemu i bezpiecznemu funkcjonowaniu w Kościele – boją się współpracy ze mną i z podobnymi mi ludźmi. Wiele krzywizn mojego myślenia wyprostowała lektura dokumentów Kościoła, zwłaszcza Soboru Watykańskiego II. I kiedy staram się rozmawiać o tym, jakie kierunki ten Sobór wyznaczył, co robi także Tezeusz – okazuje się, że narażam się i to ostro.

To też dziwi mnie nieustannie, ale co zrobić. Widocznie soborowe treści jeszcze daleką mają drogę do serc i umysłów przeciętnych katolików polskich. A wychodzenie poza granicę wyznaczoną poziomem kazań niedzielnych okazuje się działalnością niemal heretycką… Czy wzorowy katolik to ten, który w ogóle nie myśli i nie stara się głębiej zrozumieć nauki Soboru Watykańskiego II czy tego, co aktualnie powiedział Papież?

Do tego dokłada się historia powstawania portalu Tezeusz. która nadal co niektórym ciąży i przeszkadza. To czasem chyba powoduje, że niektórzy użytkownicy czy obserwatorzy nie zwracają uwagi na zmiany w profilu redakcji i Fundacji, na to, że portal się rozwija, ewoluuje. Pewne rzeczy odpuszcza, inne podejmuje. I nie jest opozycją w Kościele, tylko czymś w rodzaju działki, na której latami nikt nie orał, bo nie miał odwagi, czasu i środków. Tezeusz to ważna część wspólnoty katolickiej, nawet jeśli nie posiada pieczątki oficjalnego przyzwolenia „na to czy tamto”, i chyba czas to przyznać.

I jeszcze inne mam pytania w głowie, kiedy zastanawiam się nad losami Tezeusza. Czy ludzie tworzący Tezeusza i przyłączający się do prac w portalu i Fundacji zawsze będą postrzegani jako podejrzani, oskarżani o to, że „już nie są katolikami” albo że za chwilę nimi być przestaną? Czy zawsze będą mieli łatkę „katolicy inaczej”?

Smutne jest to, że wiele osób tworzących Tezeusza poświęca temu swoje życie, czas, pieniądze i spotyka ich za to rodzaj kary (ostracyzm chociażby) ze strony członków Kościoła. To oni podejmują się rzeczy niemożliwych, czując powołanie do dawania świadectwa Prawdzie, powołanie do trudnego dialogu ze współczesnością, który to dialog wymaga ogromnej odwagi i samozaparcia, przezwyciężania nie tylko własnych obaw i wątpliwości, ale też oporu ze strony własnej wspólnoty.

I założę się, że na pewno ręce im opadają, kiedy pracując na rzecz chrześcijaństwa i odwalając czarną robotę, której mało kto podejmuje się w Kościele, słyszą od braci w wierze takie słowa. Tylko dlatego, że myślą twórczo o sprawach wspólnoty, że wychodzą krok przed szereg, aby przygotować się na wyzwania przyszłości.

Niejednokrotnie sama ulegam wątpliwościom i też brak mi siły, kiedy mam zająć jakieś stanowisko w jakiejś trudnej dyskusji na portalowej stronie. Dlaczego? Bo męczy mnie nieustanna „walka ze swoimi”, brak wiedzy, brak otwartości i brak odwagi w Kościele, który kocham i którego los jest mi drogi. Czasami zastanawiam się, ile jeszcze trzeba uczyć i powtarzać do znudzenia te same kwestie, zanim nareszcie osiągniemy jakiś tam wspólny poziom wiedzy i wrażliwości, który pozwoli nam na poważną i twórczą zmianę w obrębie myślenia i działania w polskim kościele?

Ile batów jeszcze trzeba przyjąć i ile wycierpieć, aby coś drgnęło? Widocznie ten krzyż trzeba nieść jeszcze długo i przyjąć, że taki obrót spraw wpisany jest w koszta.

Pewnie też dlatego nadal pozostaję wierna teologii, nie rzucam tej roboty. Bo – robotników wciąż mało, a żniwo wielkie, jak mówi Pismo. Może nie jestem wybitnym teologiem, ale to, co mogę zrobić w ramach przeciętnej posługi, to i tak bardzo dużo. Wierzę, że Bóg nie przypadkiem zaprowadził mnie do labiryntu Tezeusza. I że ten ciągły ucisk na duszy, jaki czuję nie tylko ja z powodu tego, co się dzieje, to rodzaj nagrody za tę działalność. W końcu zbawienie przyszło przez krzyż…

Mam nadzieję, że Tezeusz mnie nie zawiedzie, że nadal będzie inspiracją i motywatorem do działania na chwałę Bogu i Jego Kościołowi. I wierzę, że Bóg poprowadzi nie tylko mnie, ale i każdego, kto szczerze będzie chciał uczestniczyć w odkrywaniu treści nauczania Kościoła, w poszukiwaniu twórczych rozwiązań problemów na jego terenie i w okolicy sąsiadującej. Ale żeby Tezeusz dobrze działał i miał siłę, trzeba, by jego użytkownicy uwierzyli, że naprawdę jest to robota na rzecz Kościoła, nawet jeśli czasem roboty te spowodują przebudowę znanych trajektorii myślenia.

Może warto poświęcić nie tylko uwagę i czas na czytanie czy pisanie w portalu, ale też chwile modlitwy za tych, którzy to prowadzą i rozwijają. Wsparcie modlitewne jest Tezeuszowi bardzo potrzebne. Nie zapominajmy o tym, że to dzięki miłości i trosce Ariadny, Tezeusz ocalał i nie zabłądził w labiryncie Minotaura. Niech nasze modlitewne wsparcie stanie się nicią ocalenia. Jeśli ktokolwiek boi się o to, czy w Tezeuszowych dyskusjach czają się błędy i pokusy herezji – niech się modli, ale też działa z poświęceniem zamiast stać w kącie i czekać na nie wiadomo co. Wtedy intelektualna odwaga i uczciwe podejście do siebie nawzajem nie będą niczym trudnym. I być może staną się okazją do prawdziwych inspiracji, by spotkać się z Bogiem. Z Tym, który stoi ponad podziałami typu „katolicki” czy „katolicki inaczej”.

 

 

 

36 Comments

  1. Sigol

    Opinia Dariusza Kowalczyka SJ

    Mam pytanie o faktyczną tożsamość portalu tezeusz.pl Czy można powiedzieć, że jest on katolicki? A jeśli nie, to jaki?

    Jedna z glownym postaci na tym portalu jest Andrzej Miszk, byly jezuita (otrzymal swiecenia diakonatu, ale nie prezbiteratu). Z tego, co wiem, to pisza tam dosc rozni ludzi, rowniez nie-katolicy. Trudno ten portal nazwac katolickim, choc mozna tam znalezc sporo tekstow jak najbardziej katolickich. Oczywiscie z tego, ze mowie, iz nie nazwalbym tego portalu katolickim, nie wynika, ze jest on niekatolicki, albo – nie daj Boze – antykatolicki. Ot! mozna czytac, tyle ze trzeba przy tym myslec i nie przyjmowac wszystkiego jako glos Kosciola. Pozdrawiam

    Dariusz Kowalczyk SJ

     

    Źródło: http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/67/n/2456

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    bardzo dobrze

    Bardzo dobrze, że Tezeusz jest taki jaki jest. Nic nie narzuca, nie szufladkuje ludzi ze wzgledu na wyznanie, nie dzieli na lepszych czy gorszych, ale każdy ma prawo wypowiedzi i wlasnych przemyślen i odczuc. To co wyrządza ludziom najwieksze zło to szufladkowanie i nieliczenie się z tym, że jestesmy rózni i róznie mozemy odbierac czy odczuwac sytuacje, wiarę czy duchowość. To właśnie pazernosc i walka o władzę nad "duszami" tu na ziemi – szufladkuje i dzieli ludzi. I wprowadza nienawisć. Dialog pomiędzy religiami jest naprawdę mozliwy, mozliwa współpraca, wzajemny szacunek i przyjaźń. I do tego daży Tezeusz. Przynajmniej ja tak uwazam. 

     
    Odpowiedz
  3. Malgorzata

    Katolicki czy klerykalny?

    Z uwagą, a nawet pewną przyjemnością przeczytałam opinię Dariusza Kowalczyka SJ o portalu Tezeusz. Słowa: „Można czytać, tyle że trzeba przy tym myśleć” nadawałyby się nawet znakomicie jako slogan reklamowy portalu. Właśnie o to nam chodzi. Żeby myśleć! Dokładniej – żeby polski katolik myślał, a nie tylko przyjmował wszystko na wiarę. Jest bowiem dużo spraw (z zakresu chociażby organizacji i finansów Kościoła, obecności katolików w życiu publicznym czy moralnych rozstrzygnięć), które nie wymagają od katolika aż tak bezdyskusyjnej i niepodważalnej wiary jak dogmat o Trójcy Świętej czy boskości Jezusa.

    Dlaczego jednak o. Kowalczykowi trudno uznać Tezeusza za portal katolicki – chociaż przyznaje, że jest w portalu „sporo tekstów jak najbardziej katolickich”? Dlaczego dalej o. Kowalczyk wikła się w dość ryzykowną z punktu widzenia klasycznej logiki konstrukcję: „Oczywiście z tego, że mówię, iż nie nazwałbym tego portalu katolickim, nie wynika, że jest on niekatolicki…”? Otóż ścierają się tu ze sobą dwa rozumienia katolicyzmu, a co za tym idzie, dwa odmienne spojrzenia na Kościół katolicki.

    O. Kowalczyk nie nazwałby Tezeusza portalem katolickim, ponieważ Tezeusz nie podlega kontroli ze strony instytucji kościelnych. W tym stwierdzeniu widać wyraźnie klerykalną wizję Kościoła, w którym duchowieństwo pełni rolę kierowniczą, nauczającą, oceniającą i rozstrzygającą, a świeccy powinni jedynie podporządkować się i dopasować do zalecanych struktur, aby nie sprawiać kłopotu kościelnej hierarchii. W tym kontekście trudności o. Kowalczyka z uznaniem Tezeusza za portal katolicki są ze wszech miar uzasadnione, Tezeusz bowiem stara się być jak najdalszy od katolicyzmu klerykalnego, a można by nawet śmiało powiedzieć, że jest portalem antyklerykalnym.

    Z tego, że Tezeusz nie reprezentuje klerykalnego katolicyzmu, nie wynika jednak, jak słusznie zauważa o. Kowalczyk, że Tezeusz jest niekatolicki. Kościół bowiem, co podkreślają chociażby dokumenty Soboru Watykańskiego II i Katechizm Kościoła katolickiego, to nie tylko duchowni, ale także świeccy, którzy także tworzą Kościół i mają prawo, a nawet obowiązek działać dla jego dobra nie tylko na zasadzie prostego feudalnego serwilizmu. I w tym posoborowym sensie Tezeusz jest niewątpliwie katolicki, gdyż tworzą go ludzie, którzy deklarują otwarcie swój katolicyzm, należą do Kościoła katolickiego, szanują jego nauczanie i w duchu współodpowiedzialności za Kościół chcą zapraszać do niego innych poprzez ewangelizację w trudnej misyjnie i duszpastersko przestrzeni Internetu.

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Trudności w ocenie Tezeusza

    Pozwolę sobie dodać od siebie jeszcze jedną myśl.

    Wątpliwości wielu osób co do "katolickości" Tezeusza wynikają chyba nie tylko z tego, że portal jest niezależny od struktur kościelnych i z tego, o czym pisze wyżej Małgorzata.

    Kiedy ktoś pobieżnie od czasu do czasu przejrzy treści Tezeusza może mieć wrażenie chaosu. Z jednej strony mamy tu wiele artykułów profesjonalnych i jak najbardziej idących w kierunku nauczania Magisterium. A z drugiej wypowiada się tu wiele osób – większość świeckich – które w ramach blogów i komentarzy prezentują swoje poglądy i opinie, które często trudno uznać za "idące w kierunku nauczania Kościoła".

    Oprócz tego, często Tezeusz (redakcja i współpracownicy) podejmuje się tematów trudnych i nietkniętych za bardzo (ja je nazwę roboczo śmierdzącymi jajami), czym wywołuje lawinę krytyki i komentarzy, w kórych czasami trudno odnaleźć jakikolwiek kierunek i myśl przewodnią.

    Może warto co jakiś czas czytać podsumowania różnych tematów i zdarzeń portalowych – w zasadzie jest to realizowane w blogu redakcyjnym i w różnych projektach typu "Polska tolerancja", i to traktować jako "oficjalną nutę Tezeusza". Wtedy może będzie mniej wątpliwości i strachu przed innowacjami jakie podejmuje zebrane tu grono. Głosy blogerów i komentatorów nie są często zgodne z nauczaniem Kościoła, ale przyłączają się do aktywności Kościoła żywego. Wg mnie to jest najcenniejsze w Tezeuszu – tu widać, co myślą świeccy i jak można to wykorzystać w ramach pracy duszpasterskiej, o ile szanowne klerykalne grono uzna, że warto.

    Pozdrawiam JŁ

     
    Odpowiedz
  5. blanka.arabska

    używanie nazwy “portal katolicki”

    Drogie Panie,

    argumenty Pań są obfite, a niektóre nawet przekonujące. Bo można długo dyskutowac, co jest wyznacznikiem "katolickości" w sensie doktrynalnym.

    Ale tak naprawdę fundamentalna kwestia leży gdzie indziej. Pani Jolanta Łaba jako teolog, a i Pani Małgorzata Frankiewicz jako nie od wczoraj się tematyka katolicka zajmująca, pewnie wiedza, że Kodeks Prawa Kanonicznego jasno precyzuje, jaka inicjatywa ma prawo nazywac się "katolicką: Kan. 216 – Wszyscy wierni, którzy uczestniczą w misji Kościoła, mają prawo, by przez własne inicjatywy, każdy zgodnie ze swoim stanem i pozycją, popierali lub podtrzymywali apostolską działalność. Żadna jednak inicjatywa nie może sobie przypisywać miana katolickiej, jeśli nie otrzyma zgody kompetentnej władzy kościelnej.

    Pytanie do Redakcji jest więc proste: czy inicjatywa "Tezeusza" uzyskałą zgodę kompetentnej włądzy koscielnej? Jesli nie, "Tezeusz" nie może się publicznie określac jako "portal katolicki". Prawo jest tu absolutnie jasne.

    Natomiast oczywiście może się określac jako "portal katolików" – tylko że to już coś innego.

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  6. misjonarz

    Witam , ach znowu będę

    Witam , ach znowu będę "denerwował".

    Tutaj nie chodzi o to, "czy jest prawo, czy nie pisać", lecz więcej o to, że "z tego pisania czerpie się korzyści materialne" i TO WŁAŚNIE WYMAGA ZGODY BISKUPA. Tak, jak wymagał zgody św Piotr od Ananiasza i Safiry aby podzielili się tym co sprzedali w wyniku swego nawrócenia.

    Tak więc Tezeusz może czerpać korzyści ale POWINIEN ODDAWAĆ JAKĄŚ CZĘŚĆ SWOICH DOCHODÓW KOŚCIOŁOWI KATOLICKIEMU. Oddawać OFICJALNIE, ponieważ DZIĘKI NIEMU SIĘ UTRZYMUJE.

    Uwaga bo "będzie proroctwo".  Jeżeli Tezeusz nie zacznie tego robić to:

    "ZGINIE (czyli przestanie działać), tak jak zginęli Ananiasz i Safira.

     
    Odpowiedz
  7. jadwiga

    pani Blanka

    Proszę wybaczyć, ze się uniosłam i wkurzyłam, ale słowa, bez względu czyje są: 

    Żadna jednak inicjatywa nie może sobie przypisywać miana katolickiej, jeśli nie otrzyma zgody kompetentnej władzy kościelnej.

    Przypominają mi czasy komuny kiedy to "zadna incjatywa nie może sobie przypisywać odpowiedniego miana, jesli nie otrzyma zgody KC PZPR ewentualnie KW PZPR.

    Wybaczcie, ale  podobienstwo jest za bardzo wyraźne.

     
    Odpowiedz
  8. krok-w-chmurach

    Ponieważ nie mam na

    Ponieważ nie mam na Tezeuszu swojej wizytówki, powiem najpierw, aby nie było wątpliwości kim jestem, jestem katoliczką, wierzącą i praktykującą. Moja wiara daje mi odwagę mówienia prawdy, pytania o sprawy trudne i wymagania odpowiedzi. Co więcej, moja wiara nakłada na mnie obowiązek dyskutowania, szukania rozwiązań, czyli pozostawania nieobojętnym na wszystko, co dotyczy Kościoła.  Uprzedzę od razu zarzut, że to brak wiary lub tożsamości religijnej powoduje te czy inne moje stwierdzenia. Jestem aktywnym członkiem Kościoła, a Bóg i zbawienie są sensem mojego życia. Wiara nie jest dla mnie czymś zastanym, lecz wartością codziennie od nowa zdobywaną.

    Sądzę, że nie można zamykać się w katolicyzmie, stawiać się ponad innymi religiami, odwracać się obojętnie lub w poczuciu zagrożenia rzucać się na oponentów z zaciśniętymi pięściami. A niestety często wobec odmiennych opinii tak się zachowujemy. Lepiej byłoby byśmy nie oceniali czystości innych, lecz starali się skoncentrować bardziej na swojej. To trochę tak , jak w piosence Młynarskiego: róbmy swoje.

    Robić swoje to dbać wpierw o swoje życie duchowe, o poznanie wiary, o zrozumienie jej.  Czy sięganie po Pismo św., które pewnie w wielu domach leży  niedotykane przez źle pojęty "szacunek", jest regułą? Znajomość Pisma, Dobrej Nowiny i chęć naśladowania Jezusa nadają kierunek i styl naszego chrzescijańskiego życia. Jakie wnioski wynosimy z Jego życia i śmierci? Chrystus jest spokojny, pewny miłości Ojca, odważnie przeciwstawiający się złu osobowemu. Czy Jego odwaga przejawiała się w kłótniach, odwracaniu się od niewierzących? Przeciez On rozmawiał z Samarytanką, czynił cuda na ziemiach pogan…Nikogo nie odrzucał. Wystarczy czytać Pismo św., modlić się, otworzyc się na Innego, aby znaleźć się na drodze ucznia Chrystusa, żeby zacząć powoli rozumieć własną wiarę, a nie tworzyć swoją osobistą wersję.

     

    Sięgnęłam dzisiaj do Misji Tezeusza i zwróciło moją uwagę założenie twórczego podejścia do wiary. Czy to oznacza odejście? Moim zdaniem jest to raczej spojrzenie na Boga, który do każdego z nas przychodzi w inny sposób. Przecież łaska buduje na naturze

    Strach jest złym doradcą. To samo dotyczy niechęci. Potrzebujemy otwartości w podejściu do problemów, na które napotyka Kościół i my – jego członkowie. Zamiatanie pod dywan skutkuje tym, że po latach jego powierzchnia stanie się  nierówna a brudu i tak się nie da ukryć.

    Jednak, żeby nie wylać dziecka z kąpielą, należy zwrócić uwagę na to, że otwartość, czy transparentność nie jest pozwoleniem na przedwczesne osądzanie, decyzje podejmowane pod wpływem emocji etc.. Wszystko wymaga czasu i rozwagi.

    Tezeusz jest jaki jest, są ludzie, którzy się tutaj dobrze czują, znajdują odpowiedzi, albo inspiracje do pytań. Nawet, jeżeli nie ma tu kącika modlitewnego, to nie oznacza że jest mu obcy katolicyzm. Potrzeba czasu, aby zobaczyć, co z Tezusza wyrośnie. Pisałam już w innym wątku, że użytkownicy portalu sami zadecydują, czy będzie on nadal katolicki. I w jakim stopniu będzie odpowiadał temu określeniu.

    Spodobało mi się stwierdzenie Joli kończące jej wpis: "by spotkać się z Bogiem. Z Tym, który stoi ponad podziałami typu „katolicki” czy „katolicki inaczej”.

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  9. blanka.arabska

    @ Jadwiga

    No, Kodeks Prawa Kanonicznego promulgował Jan Paweł II. Krytykowac oczywiście zawsze można, niemniej nie zmienia to faktu, że w tej chwili prawo w Kosciele w tej materii jest, jakie jest.

     
    Odpowiedz
  10. dorota.bialachowska

    Pani Jadwigo…

     Proszę wybaczyć, ze się uniosłam i wkurzyłam, ale słowa, bez względu czyje są: 

    Żadna jednak inicjatywa nie może sobie przypisywać miana katolickiej, jeśli nie otrzyma zgody kompetentnej władzy kościelnej.
    Przypominają mi czasy komuny, kiedy to "żadna inicjatywa nie może sobie przypisywać odpowiedniego miana, jeśli nie otrzyma zgody KC PZPR ewentualnie KW PZPR.
    Wybaczcie, ale podobieństwo jest za bardzo wyraźne.
     
    Pani Jadwigo, czy Panią to "wkurza", czy nie, prawdą jest, że "żadna jednak inicjatywa nie może sobie przypisywać miana katolickiej, jeśli nie otrzyma zgody kompetentnej władzy kościelnej." Tak jest i już. Dziwne są Pani skojarzenia z PZPR. Słowo "abiturient", ma ściśle określone znaczenie i kontekst użycia.Jest to osoba kończąca szkołę średnią. Małżonek – to osoba będąca w związku małżeńskim. Podobnie jest z określeniem "katolicki". Pan Kazimierz Juszczak na przykład powie, że do członka Kościoła Zielkonoswiądkowców, nie może rościc sobie prawa ktoś, kto wyznaje odmianę buddyzmu 🙂 Pani Jadwigo, Pani myli słowo "chrześcijański" z "katolickim". 🙂 I PZPR nie ma tu nic do rzeczy 🙂
     
     
    Odpowiedz
  11. Kazimierz

    Pani Doroto i nie tylko

    Tak ku polszczyźnie – Kościół Zielonoświątkowy nie Zielonoświątkowców – przecież nie mówimy Kościół Katolików 🙂

    A pro pos – ma pani po części rację, chociaż zielonoświątkowcy to raczej nazwa ruchu w różnych denominacjach w tym katolickich – po prostu powrót do górnej izby w Jerozolimie. Ale jeśli chodzi o Kościół Zielonoświątkowy w RP to naqsze wspólnoty są autonomiczne i są tzw. różne odcienie zieloności, tak więc każda wspólnota ma wolność w tym, aby prezentować swój typ duchowości. Zresztą w KRK jest podobnie Jezuici, Pallotyni, Werbiści itp. to różne duchowości. Kościół Zielonoświątkowy nie jest hierarchiczny, chociaż Biskup stoi na czele, ale raczej jako reprezentant – pierwszy z braci – zresztą funkcję tę pełni kadencyjnie.

    A tak na marginesie waszej dyskusji, to przypomina ona trochę tę o której Ap. Paweł wspominał – ja jestm Pawłowy, dryugi powie ja Apollosowy lub Kefasowy. Myslę, że samo podejście do kwestii chrześcijaństwa jest nieco dziwne w KRK. Kiedyś pisałem, że aby być członkiem KRK, KZ lub innej denominacji, trzeba wpierw narodzić się na nowo z Ducha Bożego czyli krótko mówiąc, stać się uczniem Jezusa Chrystusa (chrześcijaninem), a potem dopiero wybrać denominację, która jest dla tegoż człoweika  najlepsza, wszak każdy zrodzony z Ducha Bożego jest Dzieckiem Boga i moim bratem lub siostrą czy tego chcę, czy nie i moim obowiązkiem jest kochać go i akceptować. A sióstr i braci wszak się nie wybiera, ale one się rodzą i my musimy je akceptować. Odzew już nie pamiętam czyj był taki, że nie, że katolik jest jakby inną klasyfikacją, członkiem KRK, ale czy uczniem Pana, to już niekoniecznie wszyscy. No cóż, myślę, że należałoby wrócić do nauczania Pana Jezusa, a potem dopiero rozróżniać, bo wówczas jest to dość proste – albo jesteś uczniem Jezusa Chrystusa, który doświadczył spotkania ze Zmartwychstałym i doświadczyłe/aś metanoi, albo jesteś w drodze, albo przeciw, ale wiadomo co i kto. A tak przynależność denominacyjna przecież nikogo nie zbawi, a przepychacie się właśnie o to. 

    Myslę, że trzeba zadać sobie pytanie –  czy chcemy służyć na tym portalu Bogu i ludziom, czy chcemy za wszelką cenę chodzić z emblematami i walczyć, czy przepychać się z braćmi i siostrami, zamiast ratować ginących w tym świecie? Kiedyś Piotr zadał pytaqnie Sanchedryynowi – nie bał się – "zważcie bracia czy trzeba bardziej słuchać Boga czy ludzi" . Dz. Ap. 4.19 – i to jest zdaje się kluczowe pytanie dziś dla Tezeusza. Myślę, że trzeba stanąć przed Bogiem i zapytać – Panie dokąd dalej mamy iść?

     
    Odpowiedz
  12. dorota.bialachowska

    Panie Kazimierzu.

     Po pierwsze przepraszam. Racja – Kościół Zielonoświątkowy. Lecz, kadencyjnie, czy nie – czy Pani Jadwiga ma prawo się wkurzyć, że nie może tak, ot – zostać w Państwa Wspólnocie Biskupem? Jak demokracja, to demokracja. Że musi spełnić jakieś wymogi? Mam obawy, że Pani Jadwiga i tu wytropi ślady PZPR 🙂 Bo, czemu nie 🙂 To jest trochę tak, jak gdybym założyła portal, i nazawała go, że jest portalem Kościoła Zielonoświątkowego, bez spełnienia jakichś wymogów?

     

     

     
    Odpowiedz
  13. Malgorzata

     Droga Blanko!

     Droga Blanko!

    Subtelna i delikatna kobieto, jaka zapewne kryjesz się pod tym pięknym imieniem! Zdzieliłaś mnie po głowie Kodeksem Prawa Kanonicznego tak potężnie, że aż na chwilę pociemniało mi w oczach. 

    Ale spokojnie, spokojnie – otrząsnęłam się już i możemy przejść do meritum. 

    Cytujesz kan. 216: „Żadna jednak inicjatywa nie może sobie przypisywać miana katolickiej nomen catholicum), jeśli nie otrzyma zgody kompetentnej władzy kościelnej”. Podkreślam: nomen catholicumnomen, czyli po prostu nazwa. 

    Od siebie dodam kan. 300: „Żadne stowarzyszenie nie może przybrać nazwy "katolickie" (nomen „catholicae”), chyba że za zgodą kompetentnej władzy kościelnej”. 

    Tyle, że Tezeusz nigdzie w oficjalnej nazwie nie używa przymiotnika „katolicki”. Owszem, używamy tego przymiotnika dla określenia naszej tożsamości, charakteryzując naszą działalność, manifestując przynależność wyznaniową członków redakcji. Nawet używane niekiedy w bannerach promocyjne hasło brzmi: „Chrześcijanie w świecie”. 

    Na Twoje proste pytanie odpowiem prosto: inicjatywa Tezeusz nie uzyskała zgody kompetentnej władzy kościelnej na używanie w nazwie przymiotnika „katolicki” i nie miała takiego obowiązku, skoro go w nazwie nie używa i nie zamierza używać. 

    Natomiast w przypadku, gdy jakaś grupa nie używa wprawdzie w nazwie przymiotnika „katolicki”, ale jej członkowie twierdzą, że są inicjatywą katolicką, a w dodatku zachodzi podejrzenie, że ta działalność nie jest zgodna z duchem katolickim, to rzeczywiście wówczas kompetentna władza kościelna ma prawo, a nawet obowiązek zbadać sprawę i ewentualnie stwierdzić, że owa grupa nie może nazywać siebie i swojej działalności katolicką. Podpowiem, że zgodnie z kan. 312 Kodeksu Prawa Kanonicznego kompetentną władzą dla portalu Tezeusz i Fundacji Tezeusz jako inicjatyw ogólnopolskich jest Konferencja Episkopatu Polski. Osoby zaniepokojone działalnością Tezeusza powinny zatem zwrócić się do tej właśnie instytucji z prośbą o wydanie stosownego orzeczenia. 

    Z punktu widzenia prawa kanonicznego sytuacja Tezeusza wygląda więc następująco: dopóki Konferencja Episkopatu Polski nie wyda odpowiedniego dokumentu, w którym zabroni Tezeuszowi używania dla określenia jego tożsamości i charakteru jego działań przymiotnika „katolicki”, z punktu widzenia prawa nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy tego przymiotnika używali na dotychczasowych zasadach. 

    Natomiast z punktu widzenia misji Tezeusza nieposiadanie przez nas oficjalnej zgody Kościoła jest bardzo korzystne. W ten sposób łatwiej nam po prostu zyskać zaufanie ludzi, którzy stronią od oficjalnego Kościoła, mają niedobre doświadczenia czy skojarzenia związane z tą instytucją. W swoim tekście napisałam: „Nie jesteśmy oficjalnym katolickim głosem w Waszych domach”. W odpowiedzi szybko pojawił się na Facebooku komentarz młodej internautki: „I całe szczęście”. Tak, właśnie po to, by docierać z ewangelicznym przesłaniem i nauką Kościoła do takich ludzi, zwłaszcza młodych, do których oficjalny głos Kościoła nie przemawia, a nawet odstrasza ich, właśnie w imię poszukiwania zabłąkanych owiec na obszarach wyjątkowo dla Kościoła trudnych uznajemy, że lepiej jest na dzień dzisiejszy, aby Tezeusz nie zabiegał o oficjalną kościelną aprobatę. Jeżeli jednak Kościół uzna naszą ewangelizacyjną działalność za pożyteczną, jeżeli zostanie nam zaproponowana współpraca nienaruszająca zasad zawartych w Misji Tezeusza, to oczywiście przystąpimy do takiej współpracy z prawdziwą radością. 

    Przyznam Ci się, że dla mnie żenujące jest, aby tyle miejsca i tyle uwagi poświęcać zagadnieniom formalno-prawnym, gdy trzeba zastanawiać się nad odpowiednimi dla naszych czasów formami ewangelizacji, nad pielęgnowaniem kruchej wiarygodności Kościoła, nad budowaniem mostów zaufania między duchownymi i świeckimi itp. Nie muszę Ci chyba tłumaczyć, że Kościół katolicki w Polsce na pewno ma poważniejsze problemy niż ściganie garstki ludzi, którzy mają chęć, odpowiednie predyspozycje i kwalifikacje, aby przysłużyć się głoszeniu Dobrej Nowiny. 

    O co właściwie chodzi? Dlaczego tak szybko i dość nonszalancko ucinasz dyskusję na tematy, jak to nazywasz, doktrynalne, a próbujesz zamknąć temat młotem prawnego argumentu, chybionego zresztą w tym konkretnym przypadku? Czy chodzi tutaj o dobro Kościoła, o dobro wiernych, którzy podjęli apostolską działalność i/lub o dobro tych, którym jeszcze bardzo daleko do Boga, ale dzięki naszej działalności i Bożej łasce mogą zbliżyć się do Niego choć odrobinę? Nie sądzę. To jest raczej pozbawione cienia życzliwości ostrzeżenie: „Uważajcie! Kościół ma odpowiednie narzędzia władzy i może Was zniszczyć, jeżeli tylko zechce”. 

    To, co zrobiłaś, jest przypomnieniem najgorszego oblicza Kościoła – Kościoła żądnego władzy i gotowego działać wszelkimi godziwymi czy niegodziwymi sposobami, aby tę władzę utrzymać. Kościoła inkwizycyjnych stosów i wojen religijnych. Kościoła, który zapomina niekiedy o nauczaniu Jezusa i dobro instytucji stawia wyżej niż służbę człowiekowi. 

    Od pewnego czasu portal Tezusz stał się obiektem nagonki ze strony różnych domorosłych inkwizytorów. Najczęściej są to ludzie występujący pod pseudonimami. Nie pokazują swoich twarzy, nie chcą przedstawić się bliżej innym członkom Tezeuszowej społeczności, ograniczają się głównie do krytyki, w której jakby na komendę dominuje żądanie, abyśmy zadeklarowali, że Tezeusz jest poza Kościołem. Dziwne, że tych, którzy oczekują od redaktorów Tezeusza fundamentalnych egzystencjalnych deklaracji, nie stać na więcej cywilnej odwagi. Czyżby rzeczywiście mieli się czego wstydzić? Czy może nie mówią we własnym imieniu lub są nieprzekonani do swoich racji? Może Ty, droga Blanko, która sprawiasz wrażenie osoby światłej, a dołączyłaś przecież do tego inkwizytorskiego grona, wyjaśnisz mi, na czym polega mechanizm kierujący Waszym postępowaniem? 

    Witam Cię w portalu Tezeusz z nadzieją na bardziej twórczy i konstruktywny dialog w przyszłości.

    W imieniu redakcji Tezeusza

    Małgorzata Frankiewicz

    Redaktor naczelna portalu Tezeusz

     

     
    Odpowiedz
  14. dorota.bialachowska

    Pani Małgorzato,

     Pani pisze: „Jako katolicy staramy się o twórczą wierność wobec Magisterium Kościoła” i w innym tekście: " dla mnie żenujące jest, aby tyle miejsca i tyle uwagi poświęcać zagadnieniom formalno-prawnym, gdy trzeba zastanawiać się nad odpowiednimi dla naszych czasów formami ewangelizacji, nad pielęgnowaniem kruchej wiarygodności Kościoła". Jak to wygląda, można przeczytać na forum. I nagle, teoria (spiskowa?), że ktoś tu, kogoś nasłał, bo "może nie mówią we własnym imieniu". A może jedną z form ewangelizacji są takie dyskusje? Bo może chodzi o rozumienie tego, czym jest ta wcześniej wspomniana "twórcza wierność". Co twórcza rozumiem, co wierność też. Ale co to "twórcza wierność"? Mąż żonie winien być wierny. Lecz jeśli jest "twórczo wierny"? Inaczej niż ta żona oczekuje pewno. Pewnie nie o wierność tu chodzi.Wiele z tekstu mam, że i do siebie muszę brać? To biorę. Życzę dobrze, ale Państwo przed takimi pytaniami, o szczerość intencji nie uciekniecie. Zawsze ktoś zabłądziwszy tu, po czasie zacznie niedowierzać, dziwić się. I jak ja (i inni), znowu postawi pytanie: czym jest "Tezeusz". I uzna, że to nie dla niego miejsce. I tu trafi się dobry tekst. Jak wszędzie, jak w onecie na przykład. Lecz i  paskudnych słów tu dużo, zwłaszcza pod adresem Kościoła Katolickiego, też jak wszędzie. Idę sobie, jak mnie nie chcecie 🙂 By nie było, że

    "Darłam ryja

     
    nawet kiedy ćpałam i chlałam na umór…
     
    przez chwilę…
     
    – Dwa lata.
     
    coś jakby Słońce!
     
    rozbłysło!
     
    Zgasło.
     
    umarło
     
    przeminęło
     
    pizdło
     
    jebło
     
    kurwa
     
    zabiło
     
    mnie
     
    i siebie!"
    (to oczywiście cytat z tekstu, który tu za stosowne uznawszy, , w "twórczo wierny" sposób zamiescił Pan Bartosz)
     
    To idę. Proszę jednak zrobić wyjątek, i wykasować po przeczytaniu :-), tego co moje tu, a już nie będę zadawać niewygodnych pytań 🙂 I tu zaglądać.

     

     
    Odpowiedz
  15. blanka.arabska

    otwartosc i obsesja podejrzliwości

    Pani Małgorzato,

    napisała Pani obszerny, retoryczny komentarz, poświęcony w większości moim domniemanym motywacjom – o ktorych nie ma Pani pojęcia, bo i skąd. Szanuję popis erudycji, z obowiązkowym odwołaniem sie do "koscielnej żądzy włądzy" i "inkwizycyjnych metod", oraz jednego z moich ulubionych liczmanów "staliśmy sie obiektem nagonki" ;-), ale nie zamierzam sie z Panią na podejrzliwośc licytowac, naprawdę. Mój wpis był rzeczowy i konkretny, i nie widzę powodu, żeby w odpowiedzi formułowane były jakiekolwiek wycieczki osobiste. Nie widze też żadnego powodu stosowania liczby mnogiej i formułowania żądań tłumaczenia się za czyjekolwiek wypowiedzi poza moimi własnymi.

    Co do meritum. Jest spora niekonsekwencja w tym , że z jednej strony "wali Pani po głowie" adwersarzy a to dokumentami soborowymi, a to Katechizmem (bez konkretow wprawdzie…) – a z drugiej, tak gwałtownie neguje zasadnośc wskazania kolejnego wymiaru problemu: kodeksowego, w żaden sposób w Kosciele przecież nieupośledzonego (nie wiem, skąd idea, że uwzględnianie go jest "żenujące")  – w ktorym akurat można wskazac pewne nadużycie… Pozwoli Pani więc , że ten właśnie wymiar mając na względzie, nie zgodzę się z Pani ad hoc poczynioną filologiczną interpretacją słowa "nomen". Prawnicy posługują się nie tylko słownikami ;-). Co zaś do pomysłu, że "wolno używac określenia "katolicki", dopóki nie zabronią" – widzi Pani, przepis jest skonstruowany dokładnie odwrotnie: "nie wolno, dopóki nie pozwolą". Na tym to polega. Gdyby przepis zakładał domniemanie zgody, jak Pani sugeruje, to by właśnie tak był sformułowany (są w KPK przepisy o takiej konstrukcji) – tymczasem on wprost żąda zgody uzyskania.

    Niemniej proszę byc spokojną, donos (a juz na pewno nie do KEP – ta nie ma w tej sprawie kompetencji) z mojej strony portalowi nie grozi. Ani żadna sankcja, chocby dlatego, że nią Kościół nie dysponuje (więc wprowadzanie atmosfery prześladowań jest naprawdę nieuzasadnione).

    Proszę potraktowac moją wypowiedź jako zwrócenie uwagi na możliwośc wprowadzania czytelnika w błąd jednoznaczną deklaracją  "Tezeusz jest niezależnym portalem katolickim" w kontekście tego, iż nie posiada on aprobaty kościelnej. Sumienie zapewne podpowie Pani sprawiedliwe rozwiązanie. 

     
    Odpowiedz
  16. Sigol

    Katolicki portal antyklerykalny

    W ten sposób w wielkim skrócie określa tezeusza Małgorzata Frankiewicz. Po tej wypowiedzi powinno być jasne, że tezeusz nie jest portalem katolickim a co najwyżej chrześcijańskim. Portal katolicki nie może być bowiem programowo antyklerykalny tak jak koło nie może być kwadratowe, a woda sucha. Mamy tu do czynienia z aktem nielojalności przeciwstawiającym świeckich ich duszpasterzom. 

    Księża powinni być krytykowani. Jeśli jednak ktoś ustawia się w opozycji do kleru, to automatycznie stawia się poza Kościołem, nawet jeśli kieruje się szczytnymi względami: jesteśmy antyklerykalni, bo chcemy przygarnąć owieczki, które nie lubią księży.

    Informacja, jaką przytoczyła jedna z forumowiczek o prawie kanonicznym jest o tyle cenna, że nawet jeśli Małgorzata Frankiewicz uważa ten argument za słaby, to przecież przytoczenie go stwarza okazję do wyjaśnienia sprawy. Reakcją Małgorzaty Frankiewicz jest jednak posłużenie się epitetem. Biorąc pod uwagę wiedzę na temat działalności inkwizycji to porównanie jest mocno obraźliwe.  

    W kontekście takiej retoryki słowo ‘witaj’ nie brzmi ani szczerze ani tym bardziej zachecająco. Agresja słowna nigdy nie budzi zaufania.

     
    Odpowiedz
  17. jadwiga

    na marginesie mojej wypowiedzi

    Tak to już jest, że społeczenstwo ewoluuje. Bezpowrotnie mijają czasy królestw, jednowładztwa, czasy cenzury, czasy bezwzglednego narzucania nawet toku myślenia człowiekowi przez jakąkolwiek władzę. I bardzo dobrze. Miejmy nadzieję, że nie wrócą.Za długo się o to walczyło.

    Kościól K. tez kiedyś  siłą narzucał np wiarę w to, ze ziemia jest płaska, albo, że słońce krąży wokół ziemi. Na szczęście się z tego wycofał.

    Oczywiście władze kościelne mogą nie tolerować nazw "katolicka" jeśli to nie jest bardzo po ich myśli. Wprowadzić ostrą cenzurę. Wydawac odpowiednie kodeksy, dekrety czy zarządzenia. Mają do tego prawo.Tyle, że – czy wtedy ludzie po prostu nie przestaną używac przymiotnika "katolicki" z powodu….nie, że nie wolno, bo kodeks zabronił ale, –  że będzie im wstyd tak się nazwać?

    Bo katolicyzm bedzie się kojarzył z nakazami i przykazami dla "owieczek" oraz z tym, że  ci którzy "wyżej siedzą"  nie zauważają wsród swoich – ani pedofilii ani donosicieli współpracowników TW. Dla nich prawo które głoszą –  nie istnieje.Przykazania są tylko dla owieczek. Więc może zaistnieć sytuacja, że  ludzie nie będą mieli ochoty posługiwać sie nazwą "katolicki". A KK zmierza do tego wielkimi krokami.

     
    Odpowiedz
  18. misjonarz

    “kto Was przyjmuje

    "kto Was przyjmuje (apostołów), mnie przyjmuje a kto Wami gardzi mną gardzi)"

    "strzeżcie się fałszywych proroków, bo przychodzą do Was w owczej skórze".

         Oczywiście, że można w jakiś sposób krytykować, czy wytykać błędy księży ale "nie wolno ich przekreślać" BO   ONI SPRAWUJĄ EUCHARYSTIĘ, czyli sprawują istotę katolicyzmu – pamiątkę ostatniej wieczerzy podczas której Jezus przemienił chleb w swoje ciało i wino w swoją krew.

    TO  JEST ISTOTA KATOLICYZMU – powszechnie sprawują się najświętszą wieczerzą a robią to księża – a zasada jest: "EX OPERA OPERATO" i nikt nigdy tego nie zmieni.

    "KAŻDY DUCH, KTÓRY UZNAJE, ŻE JEZUS CHRYSTUS PRZYSZEDŁ W CIELE JEST Z BOGA".

    Przekreślanie księży powoduje, że niejednokrotnie porzuca się przyjmowanie Pana Jezusa w komunii świętej i

    TO POWODUJE PROBLEMY.

    Jeszcze jedno – jeżeli ktoś nie jest z Boga no to istnieje jeszcze tylko jedno rozwiązanie

    "jest pod sztandarem szatana" i tu jest największy problem "czci antychrysta".

    Oczywiście kościół takich ludzi nie wyklucza ale powinni wrócić i zacząć żyć w łasce i łaskami.

    Jeżeli ktoś przez dłuższy czas nie przyjmuje Pana Jezusa no to po prostu żyje w grzechu ciężkim a to na dłuższą metę wywołuje STRASZNE PROBLEMY i przy tym powtórzę już to co kiedyś:  "DO  OPĘTANIA WŁĄCZNIE".

     
    Odpowiedz
  19. Malgorzata

    Podziękowania i zaproszenie

    Dziękuję wszystkim osobom, które z takim zaangażowaniem wzięły udział w dotychczasowej dyskusji na temat Tezeusza. Nie zamierzam oczywiście zamykać obecnym wpisem wymiany zdań. Tym bardziej, że dla mnie jest ona niezwykle inspirująca. Czytając Wasze wpisy, zobaczyłam, ile jest spraw trudnych i ważnych, które musimy poruszyć w portalu. Oczywiście nie od razu. Trzeba też będzie zaprosić specjalistów, którzy są bardziej kompetentni niż redaktorzy Tezeusza.

    Wstępnie sporządziłam sobie taką listę spraw i chciałabym się tym z Wami podzielić.

    Po pierwsze, na pewno warto zastanowić się, dlaczego porozumienie między duchownymi i świeckimi w polskim Kościele katolickim jest takie trudne, dlaczego często są to dwa różne światy, otoczone murami wzajemnej nieufności. Z drugiej strony powstaje pytanie, co można zrobić, aby było inaczej. Za mało chyba pokazujemy zwykłą, codzienną współpracę duchownych i świeckich, dobre, chociaż niekiedy trudne relacje w tym obszarze. Tutaj pozostaje dla nas szerokie i niezagospodarowane jeszcze pole działania.

    To prawda, że określam Tezeusza jako katolicki portal antyklerykalny, ale nie dostrzegam w tym kwadratury koła. Problemem klerykalizmu zajmowaliśmy się wielokrotnie (wystarczy w naszą wyszukiwarkę u góry strony wpisać hasło „klerykalizm”), nie sprowadzając go bynajmniej do opozycji czy wrogości wobec kleru. To, że jesteśmy antyklerykalni, nie przeszkadza nam zapraszać i gościć w portalu osób duchownych, by wymienić tylko z ostatniego okresu piszących w Tezeuszu ks. Andrzeja Dragułę, Pawła Kozackiego OP, Dariusza Piórkowskiego SJ, s. Barbarę Chyrowicz, ks. Arkadiusza Nowaka. Zarzut Sigola, że odwracamy się od duszpasterzy czy wręcz przeciwstawiamy się im, jest jednak dla mnie cenną inspiracją, aby jeszcze bardziej poszerzyć krąg zapraszanych duchownych, prezentując w jeszcze większym zakresie wypowiedzi tych, którzy prezentują bliską Tezeuszowi wizję Kościoła.

    My, redaktorzy Tezeusza podkreślamy wielokrotnie, że nie szukając oficjalnej aprobaty Kościoła, taką właśnie drogę uznajemy w swoim sumieniu za najlepszą w obecnych okolicznościach. Na więcej uwagi zasługuje więc w Tezeuszu tematyka sumienia i jego autonomii. Nie myślę tu tylko o filozoficznych czy psychologicznych analizach, choć one również mogą być przydatne. Zastanowimy się raczej, jak daleko może sięgać wolność sumienia katolika i czego dokładnie nauka  Kościoła wymaga od nas w kwestii posłuszeństwa, a co bywa tylko uzurpacją poszczególnych jego przedstawicieli.  Zwłaszcza pewne uporządkowanie tej ostatniej kwestii wydaje mi się szczególnie przydatne dla katolików.

    Osobiście dziękuję zwłaszcza Ince i Dorocie za poruszenie tematu twórczej wierności: w życiu w ogóle i w sprawach religijnych w szczególności. Ten temat trafia w moje etyczne zainteresowania, więc na pewno wykorzystam dość odmienne opinie obydwu Pań do własnych przemyśleń i wkrótce pewnie coś o tym napiszę.

    Jeżeli natomiast chodzi o pytania o szczerość intencji redaktorów Tezeusza, to nie zamierzamy od nich uciekać, gdyż przyznajemy naszym Czytelnikom naturalne prawo do wątpliwości i wyborów. Ale też nie zamierzamy na takie pytania odpowiadać wprost, gdyż tego rodzaju zabiegi byłyby bezcelowe, jeżeli nie przeciwskuteczne. Nic nie budzi większej podejrzliwości niż deklaracja: „Mam czyste intencje”. Dlatego przychodźcie, zaglądajcie, patrzcie, co robimy, wypowiadajcie swoje opinie – i pozostawajcie, jeżeli uznacie, że jest to odpowiednie miejsce dla Was. To oczywiste, że znajdą się osoby, które nie zechcą zaufać, poczują się tutaj źle, odejdą…

    Dziękuję także za wypowiedzi Blanki i Sigola, które pozwoliły mi lepiej zwerbalizować, na czym polega niezależność katolickiego portalu Tezeusz. Otóż dziś powiedziałabym krótko tak: katolicki portal Tezeusz jest portalem niezależnym, ponieważ nie ubiega się o oficjalną aprobatę Kościoła. Rozumiem, że niektórym Czytelnikom mogą nie wystarczać ani takie wyjaśnienia, ani obserwacja Tezeuszowych działań. Dlatego właśnie ponawiam moją propozycję dla tych osób, aby same zwróciły się do kompetentnych władz o wydanie orzeczenia w sprawie katolickości Tezeusza.  Napisałam, że kompetentną władzą jest Konferencja Episkopatu Polski, ale skoro Blanka twierdzi, że ta instytucja nie ma w tej sprawie odpowiednich kompetencji, to mam nadzieję, że zechce podać naszym Czytelnikom właściwy adres. I nie chodzi tutaj o jakiekolwiek sankcje czy donosy. Gdyby nie odpowiedź Blanki, nic takiego nie przyszłoby mi nawet do głowy. Chodzi o to, że ludzie, którzy ufają, że  orzeczenie kompetentnej (w myśl Kodeksu Prawa Kanonicznego) władzy Kościoła zapewni im spokój sumienia, powinni wiedzieć, gdzie mogą się po takie orzeczenie zwrócić i powinni takie orzeczenie uzyskać.

    Jak już pisałam, powyższa dyskusja nauczyła mnie sporo i dała mi dużo do myślenia. Stanowiła na pewno znakomite przygotowanie do audycji na temat tolerancji między świeckimi i duchownymi, do której zostałam zaproszona. Będzie to jednocześnie podsumowanie i zakończenie cyklu „Daleko raj – debaty o tolerancji”, który studenckie Radio Bonus realizowało we współpracy z Fundacją Tezeusz od stycznia 2011 roku. Audycja zostanie nadana 1 czerwca o godz. 13.00 i można będzie jej posłuchać w Internecie tutaj. Później jej nagranie znajdzie się w Tezeuszowym archiwum cyklu „Daleko raj”. Już dziś serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych w imieniu własnym oraz prowadzących: Ewy Korbut i Przemka Radzyńskiego.

    PS. Pani Doroto! Rozumiem, że niecenzuralne wyrazy mogą budzić Pani niesmak. Ich użycie nie może jednak przekreślać autora. Wulgaryzmy bywają przecież jednym ze środków artystycznych. Od trzech lat śledzę działania, jakie podejmuje w Tezeuszu Bartosz Bednarczyk. Nie zawsze jest to łatwa współpraca, bo jak on sam pisze: „Moje blogi i wpisy na Tezeuszu obrazują wyłącznie wewnętrzne rozbicie, walkę, chaos i próby dojścia do harmonii, przez co wiele razy sporo nabroiłem – kilka razy zostałem wyrzucony, bo przeginałem, kilka razy powracałem…”. Nie mam jednak wątpliwości, że pozwalanie Bartoszowi i podobnym osobom na publikacje utworów – także zawierających niecenzuralne wyrazy – jest formą ewangelizacji.  Co do kwestii technicznych, to całość lub fragmenty swoich komentarzy może Pani w każdej chwili usuwać sama. Umożliwiamy taką funkcję Blogerom i Komentatorom.

     
    Odpowiedz
  20. elik

    Wszystko już było.

     

    Dołączam nieco spóźniony, lecz własny komentarz, który być może również stanie się inspiracją, dla Pani redaktor "Tezeusza".

    Po odpowiedzi na pytanie: Co ja tutaj robię?…. i decyzji Pani Doroty Białachowskiej była Pani uprzejma napisać: sprawa jest poważna……

    Nie wiem, czy ten akapit sprowokował, a może bezprecedensowa postawa Pani Doroty szczególną polemikę, a nawet konfrontację postaw i stanowisk wcale nie przypadkowych osób.

    Smuci ten stan rzeczy tym bardziej: że osoby stanowiące struktury władzy w "Tezeuszu" i ich poplecznicy już nie o COŚ walczą, a właśnie PRZECIW – i też nie czemuś, a komuś.

    Ponieważ identyfikuję się z postawą i wieloma argumentami Pani Doroty i innych wybranych osób. Pani redaktor i naszym oponentom, czy adwersarzom przekazuję bardzo starą mądrość: wszystko już było. Rozumiecie Państwo? Było. Wszystko.
    Jesteście zapóźnieni:). Kiedy dawno, dawno temu stwierdzono, że wszystko już było – okazało się, że w dyskusji, czy polemice o słuszności racji rozstrzyga poziom umysłu, czyli mądrość albo głupota. Stawiając się w opozycji do Pani Doroty i innych osób na forum publicznie i samokrytycznie się Państwo określacie, bo Pani Dorota i inni wasi oponenci wg. mnie są nie tyko  mądrymi
    , lecz również prawymi i odważnymi katolikami, czy chrześcijanami.

    @All

    A oto najnowsze przykady twórczej wierności Pani redaktor: "Wulgaryzmy bywają przecież jednym ze środków artystycznych."  "Nie mam jednak wątpliwości, że pozwalanie Bartoszowi i podobnym osobom na publikacje utworów – także zawierających niecenzuralne wyrazy – jest formą ewangelizacji.

    A ja mam nie tylko pewność, że tolerowanie, a tym bardziej pobłażanie i akceptacja dowolnego zła, w tym wulgaryzmów jest wyrazem głupoty lub złej woli.

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  21. krok-w-chmurach

    Kilka słów w odpowiedzi na

    Kilka słów w odpowiedzi na Twój komentarz, Małgorzato.

    Po pierwsze Bartosz i jego język. Chociaż nie znoszę wulgaryzmów, to mogę zrozumieć, że tolerowane są w jego lub innych osób "twórczości". Napisałam, że mogę zrozumieć. Jednak uważam, że wyrażanie czegokolwiek przy ich użyciu nie świadczy dobrze o poziomie utworów. Język polski, każdy język jest tak bogaty, że wszystkie emocje, uczucia, stany psychiczne da się wyrazić w sposób jednocześnie obrazowy i zrozumiały bez używania wulgaryzmów. Nie przemawia do mnie stwierdzenie, że słownictwo tego typu służy też bardziej znanym artystom do oddawania ich "wrażliwości artystycznej i głębi  przeżyć". Moim zdaniem za takimi utworami stoi pustka twórcza…

    Co do trudności w porozumieniu się duchownych i świeckich – rzeczywiście, w niewielkim stopniu zwraca się uwagę na to, że to porozumienie jest coraz lepsze, że skraca się dystans między nimi. Sądzę jednak, że pewna doza nieufności (nie nazwałabym jej murem) pozostanie. Nie wydaje mi się bowiem, że uda się kiedykolwiek zlikwidować pewną różnicę w działaniu, a pewnie i myśleniu. Otóż my świeccy mamy tendencje do oczekiwania natychmiastowych rezultatów, szybkiego wydawania sądów. Kiedy ze strony duchownych widzimy rezerwę, słyszymy wezwanie do cierpliwości, wydaje się nam, że są one spowodowane chęcią ukrycia czegoś, zakamuflowania…Tymczasem aktualne jest po owocach ich poznacie. Niestety my nie zawsze chcemy czekać na dojrzały owoc, zrywamy kwiat. Za bardzo ufamy naszej "nowoczesności", która oparta na zaawansowanej technice coraz bardziej przyśpiesza.

    To, oczywiście, tylko jedna myśl. Problem relacji świeckich i duchownych jest bardziej złożony.

     
    Odpowiedz
  22. ahasver

    Nie wszystko się da.

    Nie wszystko da się wyrazić za pomocą słów. Czasem wyraża się zbyt dużo – wówczas jest się słabo zrozumiałym, ale częściej jest to intencja czytelników i ich lenistwa niż autora, który starał się zachowywać poziom językowy w najwyższej formie, co do której mało który może się porównywać, przynajmniej względem nakładu czasu i powstających w nim syntez. Wulgaryzmy są środkami ekspresji w momencie, kiedy stanowią formę rozdarcia, braku ekspozycji, obłędnego braku obecności, pewnej pozasemantycznej metafory stojącej ponad racjonalnym logosem; to, co w codzienności dostrzegane jest jako postać pustki i głupoty, w przypadku świadomego zastosowania – łacznie z odpowiednią rytmiką, brzmieniem słów i w ostateczności z muzyką – zmienia kontekst. Często pornografia i pieprz w literaturze są odpowiednikiem rozwiązań syntaktycznych muzyki. Muzyka jest różna, różne są gusta, nikogo do lektury nie zmuszam. Totalny bezsens, aby zwracać uwagę na poczynania kogoś, kto nie zabiega w ogóle o publikację tekstu i nie ma niczego przeciwko redakcji i jej poczynaniom względem swojej pojebanej przez Boga osobowości, która osobą często być przestaje. Jestem na marginesie, rzadko napiszę dobry tekst, który znajdzie się na czołobitnej stronie, więc pozostaje na marginiesie i nie promuje siebie, a tu jeszcze moralizują i nie pozwalają człowiekowi ukazać najciemniejszych stron wewnętrznej egzystencji, kiedy ten – nawet klnąc jak szewc, zupełnie bezsensu i owszem, pusto, po prostu modli się, choć targa nim bezsiła pewnych zdarzeń, o których można, patrząc prosto na reprodukcję,

    nie ma już

    wisiała na ścianie

    wyniosła się

    amen

    tylko wrzasnąć

     

    http://www.youtube.com/watch?v=RQTlVXwaIGg

     

    Psy szczekają.

    Karawana zmierza dalej. 

    .

    .

    .

    To jest w ogóle głupota w przypadku niektórych osób zwracać uwagę na język. Nie wiem, czy to zrozumiałe 🙂 Malarz kiedy maluje też klnie. Van Gogh malował multum kurew. Lepiej mieć dobre wzorce, a przede wszystkim nie bać się siebie. Jest się jednym i jedynym. Pierdolić język w tym momencie. Taki Zibik n p. w żaden sposób nie uwzględnia interpunkcji, gramatyki, ani grafiki tekstu, a jako jeden z pierwszych z moralizatroskim tonem wyskoczył na to, że raz na ruski rok zaklnę. Jezus Maria, no normalnie tragedia się wydarzyła!

     
    Odpowiedz
  23. krok-w-chmurach

    “Malarz kiedy maluje też

    "Malarz kiedy maluje też klnie. Van Gogh malował multum kurew. Lepiej mieć dobre wzorce, a przede wszystkim nie bać się siebie."

    Jasne. Ja też uważam, że należy porównywać się z mistrzami, wtedy różnice w artystycznym poziomie są jak najbardziej zrozumiałe i łatwiejsze do przełknięcia…

    Jednak porównywanie tematu dzieła ze środkami jakie zostały użyte do jego powstania, to przesada. Nie wiem, czy to właśnie Van Gogh z upodobaniem malował panie i panienki lekkiego prowadzenia, lecz jeśliby nawet tak było, to co ma wspólnego mniej lub bardziej naga kobieta z kreską malarza? Istotne jest to, co twórca chciał wyrazić i jak to zrobił. Kobiety, których nie wpuszczano na salony, były ludźmi, którym należał się szacunek. Ja w tym widzę piękno i ból, ale nie przekleństwo i wulgaryzmy.

    I jeszcze dalej Van Gogh namalował niewiele ( o ile wiem) kobiet. Więcej było w jego twórczości kwiatów , pejzaży, tak więc przyjmując ten tok porównywania – mało w jego malarstwie przeklinania. A przecież był człowiekiem  trudnym, chorym i wrażliwym. 

    Wulgaryzm w wierszu? owszem, ale dla podkreślenia jakiegoś szczególnego stanu. Natomiast, jeżeli zbyt często stosuje się tego typu wyrazy, to ja odbieram je jako ucieczkę od problemu, pójście na łatwiznę.  Trochę w tym momencie generalizuję nie znając reszty wierszy

    Karawana rzeczywiście człapie po piachu… a psy już się chyba nią znudziły. Czy oto chodzi twórcy? O znieczulenie odbiorców? Zniechęcenie?

     
    Odpowiedz
  24. ahasver

    🙂

    Raczej chodzi mi o to, że przekleństwa stanowią jakieś 0,0001% wszystkich moich tekstów i przywoływanie z tego powodu moralizatorskich struktur, tyleż razy postawionych, tyleż strawionych przez ogień – po prostu nie ma sensu. W momencie, kiedy ktoś naciska, abym nie klął, wówczas klnę mocniej. Kiedy ktoś mnie pospiesza – jestem powolniejszy. Tak już mam i uwzględniając Van Goghowskie proporcje, należy afirmować mnie albo zostawić w spokoju. Do błędów się przyznaję. Klnięcie to też błąd. Popełniam tutaj błędy. A kto nie?

     
    Odpowiedz
  25. krok-w-chmurach

    Bartosz, nie znam wszystkich

    Bartosz, nie znam wszystkich Twoich tekstów. Odniosłam się do cytowanego w tym wątku przez Panią, której nicka nie pamiętam. Po prostu ktoś przywołał ciebie jako przykład czegoś, co mu się nie podoba i dyskusja potoczyła się w kierunku generalizowania zjawiska. Zjawiska, które jest znakiem naszych czasów; ludzie znani, wykształceni używają wulgaryzmów publicznie, nie będąc pod wpływem emocji. Bez zastanowienia się wybierają wulgaryzmy, bo  łatwiej jednym z takich słów wyrazić uczucie, ocenić jakąś rzecz lub zjawisko. Kiedy osiemdziesięcioletnia aktorka, pochodząca z bardzo dobrego domu, używa takiego słowa to, co to oznacza? Modę? Brak gustu? Lenistwo? Sama zaczynam czuć się jak staruszka zastanawiając się nad tym.

    A tak przy okazji: błędy, kiedy je nazywamy błędami, okazują się być wnioskami. Każdy ma swoją własną kolekcję …i błędów i wniosków.

    Mój komentarz nie był moralizatorstwem, chociaż tak go odebrałeś. To dyskusja, czyli : moje zdanie w odpowiedzi na Twoje, ja myślę tak, a ty tak… itd. Bez rozmowy nie pozna się Drugiego, ale przecież komuś może nie zależeć na poznaniu? Ma prawo nie chcieć.

     
    Odpowiedz
  26. zofia

    “katolicki inaczej” to niekoniecznie heretycki

     

    Temat katolickości Tezeusza przewijał się na portalu; może warto przypomnieć / przedstawić tekst Andrzeja:
    To, co podkreśliłabym najbardziej, co mnie przyciąga do tego właśnie miejsca w sieci to, jak to określił Andrzej, „działalność ewangelizacyjna i dialogiczna na obrzeżach Kościoła katolickiego” i… ciągle trwający eksperyment… (który pragnę by trwał, bo widzę jego sens, ogólnoludzki i katolicki).
    Moim zdaniem, Tezeusz prowadzi katolicką działalność ewangelizacyjną – znajduję ją w publikowanych tekstach, podejmowanych debatach, ludziach, których na dłużej lub krócej zatrzymuje na swoich łamach. Umożliwia także działalność ewangelizacyjną innym chrześcijanom. Daje możliwość dialogu na płaszczyznach, gdzie łączy człowieczeństwo i poszukiwanie sensu.
    Interesująca wydaje mi się deklaracja Małgorzaty:
    Jeżeli jednak Kościół uzna naszą ewangelizacyjną działalność za pożyteczną, jeżeli zostanie nam zaproponowana współpraca nienaruszająca zasad zawartych w Misji Tezeusza, to oczywiście przystąpimy do takiej współpracy z prawdziwą radością. 
     
    Czuję tu potrzebę zespolenia wysiłków – kto miałby reprezentować Kościół, wystąpić z propozycją? Czy miałaś na myśli Małgorzato coś/kogoś konkretnego?
    To pytanie które oczywiście zadaję nie tylko Tobie i sobie…
     
    Odpowiedz
  27. Malgorzata

    Deklaracja współpracy z Kościołem?

    Witaj Zosiu!

    Dzięki za przypomnienie tekstu Andrzeja sprzed prawie czterech lat. Myślę, że plan, który wtedy został nakreślony, jest w zasadniczych elementach realizowany. Dziś Tezeusz okrzepł, ma organizacyjne ramy w postaci Fundacji Tezeusza, bazę lokalową w postaci Domu Tezeusza, jest rozpoznawalny jako ogólnopolskie medium… Sporo udało się od tamtego trudnego czasu zrobić i na pewno nie ma się czego wstydzić.

    Tezeusz ma już siedmioletni dorobek, spore doświadczenie, wypracowane pewne metody i rozwiązania. Na pewno chcielibyśmy się tym dzielić, kontynuując nasze dotychczasowe działania w Tezeuszowym duchu. Taka owocna współpraca miała na przykład miejsce w ubiegłym roku w ramach projektu "Polska tolerancja", w którym naszym partnerem była "Więź". Współpracujemy również z "Tygodnikiem Powszechnym", "Znakiem", mamy przyjaciół wśród studentów i pracowników Uniwersytetu Papieskiego z Krakowa itp. Co tu dużo mówić – w grupie zawsze raźniej. 

    Na razie staramy się zespalać wysiłki z innymi środowiskami katolickimi. Moja dwukrotnie powtórzona w ciągu ostatnich dni deklaracja chęci współpracy Tezeusza ze strukturami hierarchicznego Kościoła nie jest pustosłowiem. Powtarzam więc po raz trzeci: UWAGA, HIERARCHICZNY KOŚCIELE – TEZEUSZ MOŻE BYĆ CENNYM I POŻYTECZNYM PARTNEREM W WIELU EWANGELIZACYJNYCH INICJATYWACH!

    I tyle zaklinania rzeczywistości. Lecz jak mówił nieboszczyk Boy Żeleński: "W tym największy jest ambaras, aby dwoje chciało naraz". Na razie nie mamy żadnych konkretnych propozycji ze strony hierarchicznego Kościoła. Oczywiście oprócz propozycji – przykro to powiedzieć – poczynionych powyżej ze strony osoby występującej pod nickiem Blanka Arabska, a proponującej nam kontakt z "kompetentnymi władzami kościelnymi".

    Nie traćmy jednak nadziei…

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    M. F.

     
    Odpowiedz
  28. Sigol

    Małgorzata

    Małgorzata Frankiewicz:" Zarzut Sigola, że odwracamy się od duszpasterzy czy wręcz przeciwstawiamy się im, jest jednak dla mnie cenną inspiracją, aby jeszcze bardziej poszerzyć krąg zapraszanych duchownych, prezentując w jeszcze większym zakresie wypowiedzi tych, którzy prezentują bliską Tezeuszowi wizję Kościoła."

    Nie sądzę, aby podzielali oni antyklerykalny aspekt tezeuszowej wizjii Kościoła. Jeżeli Kościól ma być jedną wielka rodziną to nie wypada na forum publicznym, niejako oficjalnie dystansować się od pewnej jej cześci.

     
    Odpowiedz
  29. krok-w-chmurach

    Dyskusja toczy się wokół

    Dyskusja toczy się wokół tego, czy Tezeusz ma prawo być postrzeganym jako portal katolicki , czy nie. 

    Może zacząć od odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Tezeuszowi zależy na "podtytule" katolicki, a nie np ekumeniczny? Wiem, że katolickość portalu została wyrażona w Misji. Jednak założenia programowe są konsekwencją, a nie przyczyną tego, że Tezeusz chce byc portalem katolickim.

     
    Odpowiedz
  30. elik

    Wzajemne komunikowanie się Polaków.

    @Bartosz Bednarczyk

    Owszem "Nie wszystko da się wyrazić za pomocą słów", jednak wg. mnie żadna sytuacja, nawet funkcja artystyczna w pełni nie usprawiedliwia używania wulgaryzmów, ani tym bardziej  ich tolerowanie, pobłażanie i akceptację na "forum katolickim inaczej".

    Co to jest?….. cytuję: "To jest w ogóle głupota w przypadku niektórych osób zwracać uwagę na język." lub "Pierdolić język w tym momencie."

    Wyraz artyzmu, ekspresji, czy raczej świadoma i celowa prowokacja, a może dehumanizacja tj. oswajanie i przyzwyczajanie czytelników, do lekceważenia i łamania norm w sferze językowej, czy nawet obyczajowej i kulturowej.

    Język jest podstawowym, choć nie jedynym instrumentem wzajemnej komunikacji osób, bardzo użytecznym narzędziem ludzkiego porozumiewania. Staje się najbardziej naturalny i prawdziwy, a zarazem czytelny, wyrazisty i zrozumiały, kiedy jest etyczny tzn. wolny m.in., od wulgaryzmów.

    Język etyczny jest wyjątkowy i wielce pożądany, bo wyraża prawdę, coś istotnego i znaczącego. Służy do wymiany, prezentacji myśli i porozumiewania się osób. Mogą nim posługiwać się wszyscy ludzie, a mówienie, czytanie i pisanie akurat, w tym języku jest dość trudne, ale również wielce fascynujące, szczególne i użyteczne.

    W przypadku współczesnego języka ojczystego, który powinien umożliwiać i zapewniać wzajemną komunikację Polaków, coraz częściej spotykamy się, także w życiu publicznym z tzw. nowomową, oraz wulgaryzmami, czy wtrąceniami obcojęzycznymi lub innymi zbędnymi słowami, czy skrótami.

    Czy upominanie się na forum "Tezeusza" o dbałość czystości języka ojczystego można uznać za wyraz moralizatorstwa?…..

    Ps. Dziękuję mimo wszystko za uważne czytanie moich wpisów i wszelkie uzasadnione uwagi odnośnie moich mankamentów edytorskich.

     
    Odpowiedz
  31. Malgorzata

    @Sigol

    W wypowiedzi obiecującej zapraszanie duchownych, którzy prezentują bliskie Tezeuszowi poglądy nie dystansuję się do nikogo. Jestem jednak realistką i trudno mi obiecywać Czytelnikom to, czego raczej na pewno nie zdołam spełnić. Chętnie zaprosiłabym do dyskusji także tych, którzy mają wątpliwości co do działań Tezusza i jego poszczególnych redaktorów lub uważają te działania za niesłuszne. Doświadczenie mówi mi jednak, że mogłabym spodziewać się wyłącznie odpowiedzi odmownej.

    Czy wyobrażasz sobie na przykład, że wspomniany już w tej dyskusji o. Dariusz Kowalczyk SJ albo polemizujący ze mną ostatnio w Salonie 24 ks. Andrzej Godyń SDB zechcieliby napisać cokolwiek w Tezeuszu? Osobiście wątpię.

    Pozdrawiam

    M. F. 

     
    Odpowiedz
  32. Malgorzata

    @Inka

     Inko!

    Na wstępie uwaga formalna – nie chodzi o używanie słowa "katolicki" w jakimkolwiek "podtytule" (choćby ujętym w cudzysłów). Chodzi o samookreślenie się portalu i jego dzialań – samookreślenie, którego mniej lub bardziej oficjalnie dokonujemy w różnych miejscach. W tej charakterystyce portalu i naszych redakcyjnych działań używamy zresztą także określeń "ekumeniczny" czy "chrześcijański", lecz do ich używania nikt nie odmawia Tezeuszowi prawa.

    Teraz postaram się wyjaśnić, w jakim kontekście ważne jest używanie określenia "katolicki", a w jakim "ekumeniczny".

    Mówimy, że Tezeusz jest portalem katolickim, ponieważ prowadzimy działalność preewangelizacyjną, zmierzającą w bardzo konkretnym kierunku: zapraszamy ludzi do Kościoła katolickiego. Właśnie do tego, a nie do innego Kościoła. Owszem, na etapie wstępnym staramy się rozbudzać poczucie Transcendencji w ogóle, dalej proponujemy zaprzyjaźnienie się z Jezusem i wsłuchanie się w Jego naukę, ale ostatecznie przypominamy, jak niedawno pisałam w rozważaniu, że "Jezus chce się nam ukazywać właśnie w ożywianej i rozświetlanej Eucharystią żywej wspólnocie Kościoła". Dla członków redakcji Tezeusza tym Kościołem jest Kościół katolicki. Taki wybraliśmy – często po długim okresie poszukiwań i wahań. To jest właśnie przyczyna, że tak "upieramy się" przy określeniu katolicki.

    Mówimy również, że portal Tezeusz jest ekumeniczny w tym sensie, że katolicy podejmują w Tezeuszu dialog z przedstawicielami innych chrześcijańskich wyznań. Dialog ekumeniczny nie jest jednak dialogiem dla dialogu. Ma sens tylko wówczas, gdy biorący w nim udział mają wyraźną świadomość swojej wyznaniowej tożsamości. W przeciwnym razie jest to dążenie do jakiejś beztreściowej utopii albo synkretyzm religijny, który zresztą ktoś niedawno próbował Tezeuszowi zarzucać. Dlatego określenie katolicki jest w przypadku Tezeusza nieodłącznie związane z określeniem ekumeniczny. Tezeusz prowadzi dialog ekumeniczny z pozycji katolickich.

    Pozdrawiam serdecznie

    M. F.

     
    Odpowiedz
  33. krok-w-chmurach

    @Małgorzata

    Małgorzato, dziękuję za obszerne wyjaśnienie różnicy między Tezeuszem katolickim a ekumenicznym. Nie to mnie jednak zastanawiało. Bardziej interesowałam się przyczyną wyboru "religijnego profilu" Tezeusza. Opowiedź otrzymałam, być może pośrednio…"Dla członków redakcji Tezeusza tym Kościołem jest Kościół katolicki. Taki wybraliśmy – często po długim okresie poszukiwań i wahań. To jest właśnie przyczyna, że tak "upieramy się" przy określeniu katolicki."

    Pozdrawiam serdecznie

    i.b.

     
    Odpowiedz
  34. Sigol

    W wypowiedzi obiecującej

    W wypowiedzi obiecującej zapraszanie duchownych, którzy prezentują bliskie Tezeuszowi poglądy nie dystansuję się do nikogo.

    Nawet jeśli antyklerykalizm oznacza dystansowanie się do określonej postawy, a nie osoby, to proszę pamietać, że postawy i poglądy nie fruwają w powietrzu. Zawsze ktoś reprezentuje określony pogląd i postawę. Ostatecznie zatem dystansuje się Pani do tych wszystkich, którzy reprezentują poglądy takie jak Kowalczyk. Wprowadzanie takich określeń i czynienie z nich elementu swojej tożsamości osłabia dialog.     

     
    Odpowiedz
  35. jorlanda

    Drodzy moi…

    Drodzy bracia katolicy  I siostry też w domyśle, że Was tak patriarchalnie potraktuję.

    I mam pytanie, czy jako teolog mam się czuć zobowiązana donieść na "Tezeusza"? Może Blanka Arabska poda mi jakiś adres, to pobiegnę? Albo może mam rzucić współpracę z tym wywrotowym portalem i nie narażać się więcej na trudności sumienia? I może na jakieś inne w przyszłości, skoro tu nie ma imprimatur…? I mięsem rzucić aż strach…

    Dajcie spokój, naprawdę szkoda czasu na to… Weźmy sie do jakiejś konkretnej roboty.

    A czas pokaże co Tezeusz wart. Dyskusja inspirująca do podjęcia nowych remontów i odświeżania ścian w Tezeuszu, owszem, ale i dołująca… bo widać, że lekko nie będzie. A może i dobrze?

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz

Skomentuj krok-w-chmurach Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code