Stańmy się podobni do Chrystusa!

Rozważanie na Niedzielę Męki Pańskiej, rok A2

Rekol__Wielk__2014.jpg

„On to stał się dla nas przyczyną niezliczonych dóbr, On nas od błądzenia uwolnił, On siedzących w ciemności oświecił; on nas, będących w wojnie z Bogiem, z Nim pojednał, obcych uczynił domownikami, oddalonych zbliżył; On jest stłumieniem wrogości, zabezpieczeniem pokoju, skarbem niezliczonych dóbr. Przez Niego nie błądzimy więcej po pustyniach, poznaliśmy bowiem prawdziwą drogę; nie przebywamy więcej poza pałacem królewskim, znaleźliśmy bowiem bramę i nie boimy się ognistych pocisków szatana, bo ujrzeliśmy źródło. Przez krzyż nie jesteśmy już we wdowieństwie, bośmy otrzymali Oblubieńca; nie lękamy się wilka, bo mamy Dobrego Pasterza: ‘Ja jestem – mówi Pismo – Dobry Pasterz’ (J 10,11). Przez krzyż nie drżymy przed tyranem, albowiem siedzimy przy Królu. Dlatego obchodzimy święto, czcząc pamięć krzyża” (św. Jan Chryzostom).

Upadłem na ziemię i posłyszałem głos, który mówił do mnie: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” Odpowiedziałem: „Kto jesteś, Panie?” Rzekł do mnie: „Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz” (z Dziejów Apostolskich).

Rozpoczynamy dziś czas świętej Paschy, gdy Jezus przez bramy Jerozolimy wkracza w misterium swej męki. Przez ostatnie dni rekolekcji zmierzaliśmy prostą ścieżką właśnie do tego momentu, w którym Jezus wjeżdżający na osiołku po raz pierwszy pośród tłumów otrzymuje chwałę i hołd jak prawdziwy król. Nie ma tu mowy o prześladowaniu, głosach przeciwników, spiskujących, szemraniu, złorzeczeniu. Wydawałoby się, że oto naród żydowski zrozumiał, że ma przed sobą Mesjasza. Wcześniej przecież ci, którzy odważali się na mówienie o Jezusie, mogli ściągnąć na siebie śmierć. Sam Jezus wielokrotnie upominał innych, by o Nim nie mówili, nie rozgłaszali cudów, których dokonywał. Dziś jednak ludzie, którzy przybyli zewsząd na święto do Jerozolimy, śpiewają, krzyczą radośnie, rzucają palmy, ubrania pod stopy Jezusa, a On się temu nie sprzeciwia.

Już widzę oczami wyobraźni apostołów, którzy uspokoili się, odrzucając daleko od siebie mowy Jezusa o męce, prześladowaniach, śmierci, odrzuceniu. W końcu mają takiego Jezusa, jakiego niektórzy z nich chcieli. Jezusa pełnego chwały, majestatu i blasku. Jezusa przyjmowanego z uwielbieniem, radością i pokłonami. Jezusa wśród śpiewów, hołdu i oczekiwania cudów. Czyżby skończył się czas niezrozumienia, odrzucenia, oszczerstw i zarzutów wobec Jezusa? Teraz już musi być dobrze.

„Kto jesteś, Panie?” Zachowanie Jezusa może czasami przyprawić o zawrót głowy. Uzdrowienia, rozmowy z Samarytanką, jawnogrzesznicą, celnikiem, rozmnożenie chleba, chodzenie po wodzie, wyrzucanie kupców ze świątyni, często głoszenie słów trudnych do zrozumienia, a tym bardziej do przyjęcia. Oto w Jerozolimie tłumy oddają cześć Jezusowi. Wielu z nich pyta: "Kto to jest?", inni odpowiadają: „Prorok, cudotwórca, Mesjasz…” Zapewne nikt z towarzyszących Jezusowi w drodze nie zdaje sobie sprawy, dokąd On zmierza. Celem jest Golgota. Co prawda, zanim wyruszył do Betanii, apostołowie pytali Go, czy zapomniał o tym, że chciano ich ukamienować, ale w takich okolicznościach pewnie nikt o tym nie pamiętał. Przecież chwilę wcześniej dokonał tak wielkiego cudu, jakim było wskrzeszenie Łazarza. Teraz już nikt nie będzie miał odwagi ich prześladować. Obawy zniknęły…

Zapewne na nic zdałoby się przytoczenie słów proroka Izajasza, które Jezusa odnosił do siebie. Gdyby wtedy uczniowie pamiętali o nich, zrozumieliby kilka dni później wydarzenia, które nastąpiły. Bunt, który w nich powstał i niezrozumienie pokazały, jak ciężko było im pojąć naukę Jezusa i odnieść do Niego samego.

Słowa, które prowadzą nas dziś do bram Jerozolimy, a potem pod krzyż, a jeszcze później do grobu, do apostołów kryjących się przed Żydami, a potem jeszcze do Damaszku, zadajemy dziś i my sami.

Oto „Król żydowski”, „Baranek Boży”, „Mesjasz”, oto Ten, który jest! Oto ten, „który przyjął postać sługi i ogołocił samego siebie”. Dziś Jezus odwraca pytanie: „A wy za kogo mnie uważacie?” Paweł, by odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest Ten, który zamknął mu oczy, potrzebował pomocy innych, którzy opowiedzieli mu o Jezusie. Nie było to zapewne łatwe do słuchania dla tego, który prześladował uczniów. Ananiasz, Barnaba pomogli mu poznać Tego, który mu sam się objawił.

Ostatnie kilkadziesiąt dni to właśnie taki czas odpowiadania sobie, kim jest dla mnie Jezus, za kogo ja Go uważam. Dzisiejsze rozważania są odpowiedzią na to, kim On właśnie jest. Przeprowadzają nas przez bramę od unikania odpowiedzi, nieokreślania się do momentu, w którym albo jesteś tym, który odchodzi niezainteresowany śpiewami „Hosanna” ani krzykami „Ukrzyżuj Go”, albo zasilasz szeregi którejś z grup. Kościół jak Ananiasz ukazuje nam prawdę o Jezusie, który sam objawia się w znaku krzyża, w łamaniu chleba, w umywaniu nóg…ale i wyzwa byśmy i my stali się świadkami dla innych…

Liturgia dzisiejsza zaś w pigułce pokazuje nam nasze życie od chwały po krzyż, od okrzyków hosanna wobec nas, nas samych wobec innych, wierzących wobec Jezusa, aż po wzajemne odrzucanie się i kamienowanie, krzyżowanie… Każdy z nas w swoim życiu przeżywał każdą z takich chwil. Kolory liturgiczne, których dziś używamy, to kolory chwały, królewskiej czci, ale i męczeństwa, prześladowań, śmierci. Dzisiejsze czytania są przekrojem tego, co szczegółowo przeżywać będziemy w Wielkim Tygodniu.

dlodzi.jpg

To wszystko jednak na nic, to wszystko jednak nie ma znaczenia, to wszystko jednak pył na wietrze, jeżeli nie dostrzeże się całej historii zbawienia człowieka przez Boga. Nie zrozumiesz Abrahama, Mojżesza, Izajasza bez Jezusa. Nie zrozumiesz słów Jezusa bez poznania tego, jak Bóg prowadził swój lud do wyzwolenia. Nie zrozumiesz też sensu krzyża, jeżeli nie odpowiesz sobie na pytanie: kim ja jestem? Bez odpowiedzi na to pytanie nie zrozumiesz, po co Jezus wyruszył w podróż do Jerozolimy. Jeżeli zadasz sobie pytanie, kim jest Jezus dla ciebie, a nie będziesz wiedział choć po części, kim jesteś sam, nie zrozumiesz tej całej drogi. Wtedy dopiero może choć odrobinę pojmiemy, kim jesteśmy dla Jezusa i dlaczego pojawił się krzyż.

„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscy pobłądziliśmy jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a PAN zwalił na Niego winy nas wszystkich” (z Izajasza). Czy ja dziś mam odwagę tak jak Piotr, Tomasz, Samarytanka, paralityk, niewidzący od urodzenia, łotr wyznać, że Jezus jest Panem? Czy mam odwagę wobec innych mówić o Nim: Hosanna Synowi Dawidowemu?

Dziś o wiele łatwiej powiedzieć, że się jest pastafarianinem niż chrześcijaninem. Dziś łatwiej bronić ekologii (przywiązywać się do drzew), nosić na głowie durszlak, niż publicznie pokazać się z Biblią czy zrobić znak krzyża w miejscu publicznym (bo – o zgrozo – oskarżą mnie o zakłócanie przestrzeni publicznej, dewocję czy jeszcze coś gorszego). Minęło 2000 lat, a my nadal wstydzimy się przyznać, iż wiara w Tego, który dał się przybić do krzyża za moje grzechy (ZA MOJE GRZECHY!), daje życie.

Oto czas zbawienia! W naszej wspólnocie podczas dzisiejszej Liturgii otrzymuje się krzyże uplecione z palm. Mają one przypominać, że droga, którą Jezus pokonuje wśród chwały i śpiewów, zakończy się męką i opuszczeniem. Męka ta jednak nie odbierze Mu chwały i godności królewskiej. Kpiące nazwanie Jezusa przez oprawców Królem żydowskim jedynie potwierdziło, iż królestwo Jezusa nie jest takie, jakie my sobie wyobrażamy. Palmy, które symbolizują radość z obecności Jezusa, stają się znakiem zbawienia. Ich kolor żywej zieleni daje nadzieję na nowe życie. Krzyże te mają nam przypominać, że mamy się stawać podobnymi do Jezusa. Czy mam odwagę powiedzieć jak Tomasz, choć i ja jak on wtedy nie do końca rozumiem, co to dla mnie oznacza: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć” (Jan 11)? Odpowiedź na to pytanie pokaże mi, czy moja wiara kończy się na krzyżu, czy jednak wierzę w zmartwychwstanie i w to, że w domu Ojca jest mieszkań wiele (także dla mnie).

 

Życzę Ci byś stał się dla innych jak Jezus, modlę się by ten święty czas i Ciebie napełnił świętością!

 

„Stańmy się podobni do Chrystusa!

Przynośmy dary Temu, który dla nas poniósł mękę i dla nas zmartwychwstał. Może sądzicie, że mówię o złocie lub srebrze albo o tkaninach czy o świecących i drogich kamieniach. To wszystko jest materialne, pochodzi z ziemi, na niej pozostaje, a większą jej część zawsze mają w swym posiadaniu ludzie źli oraz niewolnicy dóbr ziemskich i książęta tego świata. Natomiast przynieśmy w darze samych siebie, najcenniejszy i najmilszy Bogu skarb. Oddajmy Obrazowi duszę na Jego obraz stworzoną, doceńmy naszą godność, otoczmy czcią Pierwowzór, pojmujmy moc Chrystusowego misterium i niech stanie się dla nad jasne, dlaczego Chrystus umarł.

Stańmy się podobni do Chrystusa, ponieważ Chrystus stał się podobny do nas. Stańmy się przez Niego bogami, ponieważ On przez nas stał się człowiekiem! Przyjął na siebie to, co gorsze, by dać nam to, co lepsze. Stał się żebrakiem, byśmy my się wzbogacili (2Kor 8,9) Jego nędzą. Przybrał postać niewolnika, byśmy otrzymali wolność (Flp 2,7). Zstąpił na dół, byśmy byli wywyższeni. Pozwolił się kusić, byśmy zwyciężyli. Doznał zniewagi, byśmy byli uwielbieni; umarł, aby nas ocalić; wstąpił do nieba, aby pociągnąć do siebie tych, którzy leżą w ziemi, bo poraził ich grzech. Niech każdy da wszystko, niech wszystko przyniesie w darze Temu, który samego siebie dał jako przebłaganie i okup za nas. Największą zaś ofiarą będzie wejście w to misterium, czyli przyjęcie przez nas dla Niego tych wszystkich cech, jakie On posiadał kiedy dla nas przyjął nasze” (św. Grzegorz z Nazjanzu).

dlodzi_Pal_.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code