Spóźnione refleksje o św. Mikołaju

Co mi przyszło do głowy, żeby w Święto Trzech Króli pisać o św. Mikołaju? Otóż trafiłam właśnie na piękny tekst mojego nieco młodszego licealnego kolegi Wojtka Bonowicza, który zaczął od niedawna pisywać felietony w “Tygodniku Powszechnym”. Czytajcie koniecznie! To gwarancja spotkania z mądrymi przemyśleniami i piękną poetycką polszczyzną.

W swoim pierwszym felietonie Autor pisze, mówiąc najkrócej, na temat uświadamiania dzieciom prawdy o św. Mikołaju. To znaczy o tym panu, który przynosi prezenty, bo nie chodzi tutaj o historyczną czy może raczej legendarną postać świętego.

A mój znajomy, który ma 74 lata, nie wierzy w św. Mikołaja. Tym razem chodzi jednak o postać świętego. Drażni go, że nie tylko dzieciom, ale dorosłym ludziom opowiada się jakieś wyssane z palca bzdury, a człowiek, o którym wiadomo tyle co o wawelskim smoku lub warszawskiej syrence, staje się patronem kościołów, parafii, fundacji itp. Przysłałam znajomemu widokówkę z Myry, gdzie zgodnie z tradycją pierwotnie pochowano świętego i gdzie spotykają się zgodnie przedstawiciele katolicyzmu i prawosławia, a nawet z Bari, gdzie spoczywają obecnie zwłoki przeniesione w średniowieczu przez włoskich kupców. Znajomy – skądinąd deklarujący się jako niepraktykujący chrześcijanin – twierdzi jednak uparcie, że to tylko wytwór dewocyjnego biznesu. I nie bardzo potrafię go przekonać, bo źródłowe argumenty mam, szczerze mówiąc, marne.

Tymczasem Wojtek Bonowicz pisze:

Intuicja podpowiada nam, że cała prawda to więcej niż fakty: to także rozmaite nasze wspomnienia i pragnienia, z pragnieniem zachowania choć odrobiny tajemnicy w “odczarowanym” świecie na czele.

Nie chodzi mi o to, aby prowadzić jakieś kulturowe boje. Po prostu lubię osobiście św. Mikołaja, chociaż coraz rzadziej przynosi mi prezenty, a coraz częściej zachęca do występowania w roli sponsorki. Lubię św. Mikołaja i – powiem szczerze – jest mi bliższy niż wielu świętych, których istnienie potwierdza znacznie więcej historycznych dokumentów.

Link do tekstu W. Bonowicza: “Zakręt czasoprzestrzeni”

http://tygodnik.onet.pl/4585,1458916,felieton.html

 

Komentarze

  1. Halina

    Św. Mikołaj, to problem

    Św. Mikołaj, to problem wychowawczy wielu rodziców; zdania są podzielone co do tego czy mówić prawdę o nim czy utrzymywać dziecko w kłamstwie. Zwolennicy prawdy twierdzą, iż opowiadanie dzieciom nieprawdziwych historii nie jest dobrym pomysłem, niezależnie czy chodzi tu o prezenty pod choinkę czy inne strony życia np. ból zęba u stomatologa. Prawda choć trudna i bolesna bywa lepsza od zmyślania i kolorowania rzeczywistości, ponieważ to drugie działa tylko na krótką metę i bywa powodem rozczarowania dziecka.Niektórzy bawią sie tylko w Mikołaja; rozdając sobie prezenty i robiąc innym przyjemność.

    Moj syn miał bardzo bujną wyobraźnię i św. Mikołaj pojawił się w jego życiu w momencie, kiedy jego świat wewnętrzny i tak opierał się na bajkach i baśniach. Dzieci wierzą w krasnoludki,różne dziwne stworki z dobranocek i ja myślę, że nie potrzeba burzyć im tej pięknej bajki o Mikołaju, która miesza się co prawda z rzeczywistością, ale dziecko w tym wieku bardzo płynnie porusza się miedzy tymi dwoma światami; rzeczywistym i wyobrażonym. Niech się więc bawią, korzystają z wyobraźni, dziećmi jesteśmy krótko, a dorosłymi nieraz i 70 lat. Mikołaj, to jakies źródło pozytywnej energii i okazja do napisania listu do niego, a więc wyrażenia swoich najskrytszych pragnień. My dorośli możemy wtedy rozpoznać sformułowane przez dziecko marzenia i wyjść im na przeciw.Są to nieraz prośby o braciszka, pieska,a więc możemy zobaczyć jak wygląda rodzina widziana jego oczami. Pewnego dnia same zrozumieją,że Mikołaj nie może istnieć tak samo jak latający słoń czy wojsko z ludzików.

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    Osobiscie lubie sw.

    Osobiscie lubie sw. Mikołaja.Niemniej opowiadajac dzieciom ze to Sw. Mikołaj przynosi im prezenty w nocy opowiadajac takie słodkie bajeczki o dobrym “Panu z Broda” ktorego nie widac i przychodzi noca – lub przychodzi przebrany rodzic – narazamy dziecko i siebie…na sytuacje ktora chce opisac, a ktora sie przydazyła.

    Dziewczynka długo wierzyła w Mikołaja, podobnie jak w Jezusa i Anioła Stroza.Była po prostu dzieckiem. Gdy odkryła ze Sw. Mikołaj to tylko rodzic w nocy podkłada prezent pod poduszke, lub przychodzi doprawiwszy sobie brode odrzuciła absolutnie wszystko czego nie mozna zobaczyc i dotknac. Odrzuciła Jezusa “przeciez to gliniany lezy w szopce” odrzuciła Anioła Stroza “namalowany” i obecnie do zadnej duchowej sprawy nie mozna jej przekonac. A wszystko zaczeło sie od Mikołaja….

     
    Odpowiedz
  3. Halina

    Tak bywa-spodziewałam się,

    Tak bywa-spodziewałam się, że może ktoś to napisze. Mój syn ma inny obraz Boga od dziecka, nie miał żadnych skojarzeń z figurkami glinianymi.Boga pokazywałam mu jako Transcendencję, którego można poczuć, ” zobaczyć” w przyrodzie, wszechświecie-dlatego Sw. Mikołaj nie był dla Boga konkurencją. Teraz jest jakimś rodzajem dobra w człowieku, które powinno być na codzień, ale to takie miłe i bajkowe przeżycie nawet dla nas dorosłych.

     
    Odpowiedz

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code