Słów kilka o wychowywaniu młodego człowieka !

Obecnie w procesie wychowywania dzieci i młodzieży podstawowym błędem i chyba najczęstszym zaniedbaniem (grzechem), także katolików i chrześcijan, wydaje się brak, bądź niedostatek odpowiedzialnej miłości tj. obecności i bliskości rodziców.

My rodzice zbytnio zajęci i zaabsorbowani zupełnie, czymś innym, niż życiem rodzinnym i własnym potomstwem. O ile nie jesteśmy na stałe lub długoterminowo poza domem, to wracamy zwykle z pracy, do swojego „gniazda” rodzinnego potwornie zmęczeni i spragnieni wypoczynku.

Następstwem takiego stanu rzeczy może być szereg wielce niepożądanych i szkodliwych zjawisk m.in. to, że nie mamy podstawowej i koniecznej wiedzy o własnych dzieciach.

Obecni, aktywni i dyspozycyjni w miejscu publicznym – na zewnątrz, poza rodziną. Zupełnie inaczej zachowujemy się w domu, także wobec własnych dzieci. Tutaj zwykle odreagowujemy to, co działo się np.: w pracy i jesteśmy bardziej schematyczni, zniecierpliwieni, opryskliwi, znużeni, etc., także przesadnie (nieludzko) wymagający lub bezkrytycznie pobłażliwi, dla swoich dzieci.

Poza środowiskiem rodzinnym spełniamy się w różnych profesjach, osiągamy mniej lub bardziej wymierne sukcesy zawodowe i towarzyskie. Przede wszystkim pracujemy, tworzymy, budujemy, kupujemy etc. i dbamy o swój wizerunek. Jednocześnie zwykle usilnie zabiegamy o awans i jak najlepszą pozycję.

Dlatego zbytnio angażujemy się, wchodząc w najróżniejsze układy, przeważnie tzw. biznesowo-handlowe tj. głęboko interesowne. A w tym czasie nasze dzieci, o ile nie mają zapewnionej opieki innych osób dorosłych, zwykle nudzą się lub szukają towarzystwa albo błąkają samopas. Często tracą kontakt osobowy (psychiczny i duchowy) nie tylko z nami rodzicami i stają się notorycznymi samotnikami. Emigrują najpierw wewnętrznie, a potem uciekają dosłownie z domów, w których jest mnóstwo rzeczy i chroniczna nasza nieobecność.

Nadmiar zabawek, przedmiotów, rzeczy, kosztowne prezenty, kieszonkowe, markowe ciuchy, drogi sprzęt, czy wyjazdy zagraniczne etc. mają dać, zastąpić dziecku to, czego nie zapewniamy, ani nie dajemy wciąż zapracowani, zaganiani, zajęci, przemęczeni i nieobecni.

Dziecko na krótko wchodzi w relację z w/w przedmiotami, jednak szybko się nimi rozczarowuje, bo one są martwe, nie słuchają, nie potrafią zrozumieć – go nie kochają. Przekonuje się osobiście, że rzeczy są zamiast i nie mogą zapełnić samotności i ugasić naturalnego pragnienia doświadczania – miłości, przyjaźni, serdeczności, czułości etc. – obecności i bliskości rodziców, oraz innych osób bliskich.

A to w/w złudzenie, oszustwo – swoiste protezy miłości serwowane nagminnie młodym, przez nas rodziców i inne osoby dorosłe. Powoduje zamiast właściwego wzrostu, rozwoju, kształtowania i wychowania osobowości, coraz większą ich frustrację. Wcale nie rzadko trwałą deformację, deprawację, a nawet oziębłość, oschłość, czy obojętność na sprawy istotne i najważniejsze. Choćby na relacje osobowe dziecka z Bogiem, oraz wzajemne z bliźnimi.

Na początku Nowego Roku 2010 może warto zastanowić i zrewidować, a nawet zmienić, poprawić wiele spraw m.in. swoją dotychczasową postawę wobec własnych dzieci.

Życzę wszystkim zainteresowanym znacznie więcej wolnego czasu, dla siebie, oraz wielu możliwości bycia – częstego obcowania z własnymi i kochanymi dziećmi.

Szczęść Boże !

 

 

Komentarze

  1. zibik

    Podziękowania i życzenia !

    Wojciechu dzięki za życzenia i treściwe,oraz miłe słowa. Tobie również życzę wszelakiej pomyślności, oraz szczęśliwości i Dosiego Roku 2010.

    Mam wrażenie, że zasygnalizowana problematyka dot. wychowywania dzieci i młodzieży, akurat Tobie nie jest całkiem obojętna.

    Dlatego przy okazji polecam :

    Edukacja klasyczna w XXI wieku

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code