Ślepcy w drodze do Emaus

 „Wtedy otworzyły im się oczy i poznali Go po łamaniu chleba” (Łk 24, 31)

Zadziwia mnie postawa uczniòw w drodze do Emaus. Umiłowani synowie, wybrane grono, ktòre przez trzy lata towarzyszyło dniem i nocą swojemu Mistrzowi, nie rozpoznaje Go w drodze. Nie w rozpędzonym tłumie, pędzącym od jednej do drugiej poświątecznej wyprzedaży, ale stając z Nim twarzą w twarz. I nie rozpoznają Go, rozmawiając z Nim przez kilka godzin żmudnej wędròwki, nie wiadomo ku czemu lub ku komu… 

„Nie rozpoznali Go, bo ich oczy były jakby przysłonięte” (Łk 24, 16) 

Inne tłumaczenia Biblii określają bardziej konkretnie: ,,oczy ich były na uwięzi”. Uczniowie w drodze do Emaus są smutnym obrazem naszej rzeczywistości, w ktòrej Chrystus, Odwieczny Wędrowiec, poszukujący poszukującego, staje się coraz mniej widzialny i rozpoznawalny. Owszem, wielu dzisiejszych uczniòw idzie z Nierozpoznanym do swojego Emaus, rozmawia z Nim (nazwijmy to chrześcijańskim kultem, liturgią). Co więcej, wspòłcześni wędrowcy wspominają w drodze wielkie czyny, ktòre On im uczynił: „Jezus był (!) prorokiem potężnym w słowie i czynie wobec Boga i ludu” (Łk 24,19). Przyznają się do Niego, nie wstydzą się tego, co przeżyli i czego doświadczyli (nazwijmy to kultem zewnętrznym, wyrażanym chociażby poprzez  znaki), jednak najbardziej bolesny wydaje się czasownik w czasie przeszłym: był

 Chrystus sprowadzony pobożnie, w uroczystym orszaku do pięknej postaci historycznej, do tradycji, do uroczyście ozdobionego i syto zastawionego  stołu staje się powodem smutku i rozgoryczenia.

,,A myśmy się spodziewali…” (Łk 24, 21)… Chrystus elegancko przycięty, włożony w złote ramki naszych imaginacji i niespełnionych oczekiwań jest dla nas wygodny, a nawet potrzebny. Gdy stworzymy Chrystusa na własne potrzeby, będzie nam przez pewien czas dobrze, a nawet przyjemnie, ale wcześniej czy pòźniej, rozbici jak kryształ rzucony o twardą ziemię, ze smutkiem wyznamy: "A myśmy się spodziewali…”

Oczy na uwięzi nie są w stanie zobaczyć i rozpoznać czegoś większego niż my sami, przysypani naszymi problemami i przygnieceni naszą druzgoczącą codziennością.

Więzieniem dla oczu może być to, co ks. T. Halik w książce Teatr dla Aniołòw. Życie jako religijny eksperyment nazywa  pychą rozumu. Nie rozumem, ale pychą rozmu, czyli tendencją do posiadania całej prawdy. Wierzyć to dać szansę wierze, uwolnić się od moich iluzji i uznać Tajemnicę, ktòra niepostrzegalnie i z pewną nieśmiałością wkracza w moje życie. 

Więzieniem oczu jest przede wszystkim przyzwyczajenie. Przecież już wszystko wiem, tyle razy to już słyszałem, nic mnie już nie jest w stanie zadziwić. Przyzwyczajenie zabija wrażliwość na szczegòły i prowadzi do znudzenia sobą, monotonią życia i beznadziejnścią świata. Można przychodzić codziennie do świątyni i… nigdy nie spotkać Chrystusa. Można codziennie z namaszczeniem otwierać Biblię i nigdy nie doświadczyć mocy Słowa. Przyzwyczajenie, otrzaskanie się ze świętościami powoduje obrastanie w niewidzialną skorupę. Coraz grubszą i twardszą… 

Trzeba przyjąć ostrą naukę Chrystusa: ,,O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia!”. Trzeba nam otrząsnąć się z głupoty i otworzyć oczy. Każdy ma swoje osobiste uwięzienia oczu: te rozpoznane i te głęboko ukryte. Potrzeba konkretnej pracy, aby usunąć przyćmioną tkankę naleciałości dawnego życia i obyczajòw.

„Rozpoznali Go po łamaniu Chleba” (Łk 24, 31). Trzeba było godzin rozmòw, przebytej wspòlnie drogi, wysłuchania rozczarowań, aby otworzyły się im oczy. 

Miejscem, gdzie On staje się wyraźny i rozpoznawalny, jest łamany Chleb. Trzeba jednak najpierw przejść z Nim drogę, trzeba wylać gorzkie łzy i wypròżnić czarkę goryczy, aby On stawał się coraz bardziej wyraźny i konkretny. 

W życiu uczniòw Ewangelia nie miała łatwej i przygotowanej drogi. Musiała ona przebić się przez skałę pychy, ciernie zobojętnienia i martwoty serca.

Nie był to jeden moment, ale droga… 

Wspòłcześni wędrowcy do dzisiejszego Emaus usłyszeli Dobrą Nowinę o Chrystusie, co więcej, poszli za Nim…, ale droga nie kończy się na usłyszeniu, wzruszeniu… Potrzeba kolejnych krokòw. Krok za krokiem. Pierwszy  krok uczynił  Odwieczny Wędrowiec, kolejny mogę uczynić tylko ja sam. 

Uczynić Dobrą Nowinę Dobrą Nowiną dla mnie, wcielić ją, uczynić swoją, wejść w dialog ze Słowem, aby nie przegapić Przychodzącego i Przechodzącego Wędrowca. 

Panie, otrząśnij mnie z przyzwyczajenia!

 

Komentarz

  1. elik

    Kryzys i swoista ślepota.

    Skąd u ks. Adama to zdziwienie?…….,  przecież to jest typowa reakcja człowieka będącego w kryzysie tzn. w stanie utraty wiary, ufności i nadzieji, oraz pod wpływem pozornego zawodu, także silnego rozczarowania, strachu i lęku.

    Ten szczególny stan (nastrój) powodował u uczniów Jezusa idących (uciekających) do Emaus swoistą ślepotę tzn. niezdolność, bądź trudność rozpoznawania Chrystusa. Dopiero spotkanie z Jezusem w drodze i poznanie GO przy łamaniu chleba spowodowały pożądany zwrot w ich nastroju i zaskakującą przemianę.

    Wniosek: kiedy jesteś w drodze i kryzysie życiowym tzn. lękasz się i uciekasz, to staraj się zatrzymać i najlepiej w ciszy spotkać z Jezusem, aby Go rozpoznać w własnym secu, powrócić do Niego i doświadczać Jego miłość.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code