Samotność

Dlaczego gdy przychodzi wiosna, wśród zieleni, kwiatów, zgiełku ulicznego czuję się bardziej samotna? Nie mam z kim podzielić się wzbierającą we mnie radością z życia, z piękna przyrody. Właśnie paradoksalnie na wiosnę odczuwam pogłębiona samotność. Nie jesienią, zimą, gdyż wtedy większość ludzi wydaje się być samotna i jakoś w tej zbiorowej samotności to mniej doskwiera.
Samotność to brak możliwości podzielenia się z kimś swoją radością. Owszem, rozmawiam z innymi, dzielę się tym co dobre, ale mam wrażenie, że jest to jakieś połowiczne, nie mam poczucia totalnego współodczuwania.
Może to wszystko po to, abym zrozumiała, że powinnam swoje myśli skierować w stronę osamotnionego Jezusa, który kroczy obok mnie i czeka, aż łaskawie się do Niego zwrócę, aż zrozumiem, że żaden człowiek nie da mi poczucia całkowitego spełnienia.
I nie chodzi o to , aby się izolować od ludzi, sceptycznie do nich podchodzić, ale aby zrozumieć ludzkie ograniczenia, także swoje własne i wiedzieć, że bez Jezusa będziemy zawsze mieli ściśnięte gardło i łzy w oczach, oraz poczucie niekompletności.

 

8 Comments

  1. Anonim

    Bardzo pięknie piszesz o

    Bardzo pięknie piszesz o samotności. Mam podobne odczucia do Twoich Aniu. Może samotność trzeba oswoić.

    “Niespokjne jest serce ludzkie dopóki nie spocznie w Bogu” Św. Augustyn
    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  2. ddn

    SAMOTNOŚĆ JEST

    SAMOTNOŚĆ JEST PIĘKNA
    Jiddu Krishnamurti:

    _Nie wiem, czy kiedykolwiek czułeś się samotny, kiedy nagle zdałeś sobie sprawę, że nie ma nikogo, z kim łączyłyby cię jakiekolwiek więzi ? i uświadomiłeś to sobie nie rozumowo, lecz poczułeś, że tak jest naprawdę… Wiedziałeś, że jesteś całkowicie odizolowany. Wszystkie myśli i emocje zastały zablokowane i nie miałeś się do kogo zwrócić ? nie było nikogo, do kogo mógłbyś się zwrócić. Bogowie, aniołowie ? wszystko przesłoniły chmury, a gdy chmury się rozpłynęły, oni także zniknęli. Byłeś zupełnie osamotniony ? nie użyłbym tu bowiem słowa samotny.
    _Samotność ma zupełnie inne znaczenie ? samotność jest piękna. Być samotnym oznacza coś zupełnie innego. Musimy być samotni. Kiedy człowiek uwolni się od społecznych układów i uwarunkowań ? chciwości, zazdrości, arogancji, pogoni za sukcesem, statusem ? kiedy uwolni się od tego wszystkiego, wówczas będzie zupełnie samotny. To coś całkowicie innego. Kryje się w tym wielkie piękno, wielka energia.
    ————————————————

    Problem samotności dotyczy każdego. Warto więc może go tu nieco szerzej rozpracować. Zacząłem od przedstawienia poglądu Juddu Krishnamurti?ego, ale nie trzeba go podzielać.
    Zachęcam – porozmawiajmy trochę o samotności.

     
    Odpowiedz
  3. Anonim

    W samotności jest wielkie

    W samotności jest wielkie piękno i wielka energia? – nie podzielam tego poglądu, może nie rozumiem, może to inny wymiar samotności, którą w kontekście wcześniejszych słów Domnikando “kiedy człowiek uwolni się …”należy utożsamiać z wolnością wyboru i niezależnością.

    oczywiście każdy człowiek doświadcza samotności i są w życiu sytuacje kiedy jest ona potrzebna jak powietrze
    ale tak na prawdę
    “Człowiek może wiele TYLKO jeśli widzi sens”
    i aby być szczęśliwym nie może istnieć sam dla siebie.
    Oczywiście to tylko moje przemyślenia, każdy ma prawo mieć swój obraz samotności.
    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  4. ddn

    Toteraz kilka zdań Osho na

    Toteraz kilka zdań Osho na temat samotności:

    Tylko w samotności możesz znaleźć prawdę ? bo to ty jesteś tą prawdą.

    Człowiek nie nauczył się jeszcze, jak poznać piękno samotności. Zawsze tęskni za kimś, zawsze pragnie być z kimś ? z przyjacielem, z żoną, z mężem, z dzieckiem… z kimś. Stworzył więc społeczności, kluby, partie, ideologie, kościoły. U podstaw tego tkwi potrzeba, by jakoś zapomnieć o własnej samotności. Będąc powiązanym z tak wieloma tłumami próbujesz zapomnieć o czymś, co pojawia się natychmiast po zapadnięciu ciemności ? o tym, że urodziłeś się samotny, że umrzesz samotny, że cokolwiek robisz ? jesteś samotny.

    Wystarczą trzy tygodnie całkowitej izolacji: żadnych gazet, telewizji, radia, żony, męża, dzieci. Trzy tygodnie bez religii, społeczeństwa, klubów, uniwersytetów… pojawi się lęk, dosłownie oszalejesz. Będziesz zdumiony, widząc siebie w zupełnej samotności. Zrozumiesz, że to co robiłeś przez całe swoje życie, było niczym innym, jak tylko zakrywaniem dziur i ran własnego istnienia, zakrywaniem ich pięknymi kwiatami. Ale kwiaty nie uleczą ran. Być może odkryte rany mogą się zabliźnić. Zakryte, wypełniają się coraz większą ropą. Samotność to odkrywanie samego siebie. Osamotnienie to tęsknota za innymi, dopominanie się o innych, uzależnienie od innych. Stąd, ktoś inny ma nad tobą władzę, a ty masz władzę nad kimś innym. Osamotnienie jest słabością. Samotność jest siłą.

    Zaakceptuj samotność radośnie, wejdź w nią tak głęboko, jak to tylko możliwe. Im głębiej się znajdziesz, tym odleglejsze staną się wszystkie problemy. Nie ma już potrzeby potrzebować, nie ma potrzeby być potrzebnym. I chwila gdy dotkniesz samego centrum własnego istnienia będzie oznaczała, że dotarłeś do domu.

     
    Odpowiedz
  5. Anonim

    Samotność jest

    Samotność jest przestrzenią, w której spotykam siebie.
    I Boga. Powstaje niczym nie zmącona relacja.
    Wyostrzone zmysły postrzegają rzeczywistość bez zakłoceń i zafałszowań. Pozbawiona ciekwskich obserwatorow sama jestem widzem i aktorem własnego spektaklu. Tu kominek nie jest atrapą kominka, w szklance sok nie udaje burgunda. Jestem nadzwyczajna w swojej zwyczajności.
    Jestem sobą i tym się zachwycam.
    Moja samotność jest luksusem koniecznym do życia.
    Trzeba bronić tej przestrzeni przed intruzami, nie pozwalać im na niszczenie jej politowaniem.

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Samotność jest iluzją;

    Samotność jest iluzją; lustrzanym odbiciem współ-egzystencji. Poświęcenie Sobości (bycia sobą, tożsamości ipse) temu, co Heidegger nazwał powszechnością “Się” (bycia tym samym, u P.Ricoeura – tożsamością idem) jest ruchem tak samo upadłym jak ucieczka od owej powszechności w konstytuowane zakamarki własnego “Ja”. Otóż wystarczy zastosować troszkę -jakże kojącej- logiki, aby uchwycić błąd myślowy, prowadzący do wzajemnego konstytuowania (Michel Henry nazwałby to raczej wzajemną donacją) podziału na Ja-z-innym i na Ja-wyobcowany. Współbycie nakłada szereg uwarunkowań i społecznych chomąt na wyidealizowane indywiduum. Sztuczne indywiduum, stworzone jakby w afektywnym ciągu myślowym -inspirowanym zazwyczaj religijnym egzystencjalizmem i innymi ideologiami pozbawionymi elementarnej logiki- staje się wówczas wyalienowaną monadą, tożsamą tylko z samą sobą; jej tożsamość jest niemożliwa do określenia w sposób intersubiektywny, zatem właściwie nie jest tożsamością. Wyidealizowana jaźń jest skazana na samotność, podobnie jak transcendentny, jedyny, wszechobejmujący Bóg. Przepięknie określił to Mistrz Eckhart, kiedy porównywał całkowitą tożsamość z samym sobą z Bogiem. Ja – Bóg / Bóg – Ja… Sądzę, że tak pojęta indywidualność, w której indywiduum stanowi opozycję dla całej społecznej, intersubiektywnej zewnętrzności, niwelującej (redukującej) cechy Osoby do zbioru konwencji, prowadzi bezpośrednio do wytworzenia nieprzekraczalnej opozycji pomiędzy Ja (Indywiduum) i Podmiotem społecznym (Jednostką w danej strukturze.) U podłoża takiego myślenia leży wciąż dualny (dialektyczny?) sposób myślenia, wskazany przez Mitterera jako dramatyczny błąd, prowadzący od czasów Arystotelesa aż po Derridę do konstytuowania się różnych, ciagle transcendowanych przez człowieka płaszczyzn odniesienia, przypominających swą strukturą cebulę, w której centrum (obecnie raczej neutrum…) znajduje się człowiek. Człowiek spowijający swój kokon w celu odgrodzenia się od trwożącej natury wszechświata. Takiej mianowicie, że zarówno samotność, jak i współbycie są pozbawionymi znaczenia modyfikacjami tego samego faktu nagiej, pozbawionej teleologii i sensu samego w sobie egzystencji. Zarówno więc SAMOTNOŚĆ, jak i jej przeciwieństwo, są złudzeniem wynikającym z błędnego, idealizującego sposobu myślenia. Wynika on z fundacjonizmu, czyli szukania podstawy wszelkich podstaw w opisywanym zbiorze elementów. Michał Heller jako lek na ów błąd proponuje twierdzenie Godla (o nieweryfikowalności zbioru za pomocą elementów pochodzących z tego zbioru; prowadzi to do zamknięcia zbioru jako fundamentu wszystkiego, a w przypadku “Ja”; do usadowienia jego tożsamości w nim samym, w odgrodzonej od innych bytów, wyidealizowanej indywidualności). Nagi, brutalny fakt bezsensownej egzystencji, syzyfiada i prometejada, uśmiech w kierunku absurdu; oto, droga Aniu, wątki-ścieżki, które powinien podjąć “człowiek”, odrzucajac intelektualne nadbudowy w celu pogodzenia się z gołym, bezbronnym i naprawdę pozbawionym sensu życiem. Dopiero kiedy bezsens przestaje boleć, chce się tańczyć taniec Greka Zorby, pląsać jak Zaratustra. Bynajmniej nie odwołuję się tutaj do sławetnego ostatnimi czasy Osho, którego parafilozofia przypomina kolorowe poradniki astrologiczne, tylko do starego, dobrego Epikura, dobrotliwego Augustyna, mistycznego Eckharta, proroczego Nietzschego, zakręconego Heideggera. W połączeniu z logiką stanowią wspaniałe remedium na wszelkie egzystencjalne utrapienia, które okazują sie być zwyczajnymi złudzeniami. Tak jak problemy filozoficzne, o których Wittgenstein rzekł, ze ich nie ma 🙂

     
    Odpowiedz

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code