Różnorodność…

 Na początku września rozpoczęłam praktyki w jednej z katolickich rozgłośni radiowych. W ciągu dwóch tygodni, nie tylko poznawałam warsztat pracy dziennikarza radiowego. Dużo czasu poświęcałam nawiązywaniu kontaktów z rozmówcami. Przeprowadzałam sondy uliczne, aby uzyskać opinie na poszczególne tematy. Często spotykałam się z odmową ze strony przechodniów. Jednak w wielu przypadkach napotkane osoby chętnie odpowiadały na postawione przeze mnie pytanie. Ku mojemu zaskoczeniu ci ludzie zaczynali poruszać także inne tematy. Mówili o tym, co ich dotyka, z czym mają trudności. Z łatwością opowiadali  o swoich przeżyciach. Dodam, że nie były to (tylko) osoby starsze, samotne, które zazwyczaj nie mają z kim porozmawiać. 

Obserwując setki ludzi zastanawiałam się nad tym skąd w nas taka różnorodność? Czy otwarcie na drugiego człowieka jest zależne od charakteru, a może to raczej kwestia zaufania?
8 września  zapytałam kilkunastu świeckich dlaczego postanowili przyjść na Ingres abpa M. Jędraszewskiego? Wszyscy udzielili mi odpowiedzi. Wyrażali ogromną radość z powodu możliwości uczestnictwa w tak ważnym dla diecezji wydarzeniu. Wielu z nich nie kryło wzruszenia. Jednak, gdy podeszłam z dyktafonem do jednej z sióstr zakonnych nie uzyskałam odpowiedzi. Tak, jakby nie wiedziała dlaczego tam była. I znów zaczęłam się zastanawiać… Tym razem nad tym, dlaczego świeccy tak otwarcie wyrazili swoje zdanie, a osoba zakonna – nie?
Po raz kolejny podobne pytanie zaczęło mnie nurtować, gdy znalazłam się wśród samych duchownych. Poprosiłam o rozmowę jednego z proboszczów w moim mieście. Niestety nagranie nie zostało zrealizowane, a mnie „dostało się” od franciszkańskiego proboszcza. Byłam bardzo niemiło zaskoczona taką reakcją. Ta sytuacja bardzo mnie zraziła. Nie miałam już ochoty przeprowadzać rozmów z księżmi. Jednak postanowiłam zaryzykować. Poszłam do pozostałych parafii w mieście i jakież było moje zdziwienie, gdy spotkałam się z życzliwością pracujących tam kapłanów. Księża odpowiedzieli na moje pytania, a także wyrazili zgodę udzielania informacji dotyczących działań podejmowanych w parafii.
I znowu niczym refren wróciło do mnie pytanie… dlaczego?? 
Nie wiem od czego to zależy. Od nastawienia, uprzedzeń? Wielokrotnie próbowałam postawić się na miejscu tych osób, zrozumieć ich sytuację, położenie. Jedyny wniosek do jakiego doszłam po tych kilkudziesięciu godzinach obserwacji brzmi tak: każdy z nas jest inny. Każdego człowieka należy traktować indywidualnie. Faktem jest, że każdy z nas ma historię, ale – każdy ma swoją własną historię. Kształtują nas inne doświadczenia, różne przeżycia. Gdy o tym piszę przypominają mi się słowa bł. Jana Pawła II: „Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa”. Rzecywiście, gdybymk  spotykanych ludzi, miała oceniać według własnych kryteriów, często zresztą niesprawiedliwych lub złośliwych – moja ocena nie byłaby prawidłowa. Dopiero, gdy w poznawaniu i rozumieniu innych zaczniemy kierować się Ewangelią Chrystusową, łatwiej będzie nam budować relacje z innymi.
Ten czas, choć niekiedy męczący okazał się bardzo cenny. Nauczyłam się patrzeć na ludzi inaczej – głębiej. Przedstawiłam w tym tekście tylko niektóre przypadki. Chciałam zwrócić uwagę na to, że oceniając powierzchownie inne osoby, często możemy skrzywdzić nie tylko bliźnich, ale i siebie samych. Gdy nie będziemy kierować się miłością, czy zrozumieniem – prędzej czy później zrodzi się w nas nienawiść, która będzie nas niszczyć…
 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code