Równowaga Słowa i stołu

Rozważanie na V Niedzielę Wielkanocną, rok A1
 
 

Dla pierwotnych chrześcijan życie we wspólnocie było czymś naturalnym, a przynależność do niej stanowiła świadectwo wiary w Boga i miłości bliźniego. Podstawę ówczesnych wspólnot chrześcijańskich stanowiło słuchanie i głoszenie Słowa Bożego oraz troska o potrzebujących pomocy. Właśnie ten rodzaj miłości, caritas, był cechą wyróżniającą chrześcijan spośród innych wspólnot. Trudno się dziwić, że zakłócenia w tak istotnej sferze życia wspólnotowego wywołały niezadowolenie i krytykę. „Wówczas, gdy liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy” Dz 6, 1.

Ankieta_ID=202350#

Pomijając różnice wynikające ze specyfiki naszej współczesności, dzisiejszy Kościół jest zorganizowany na wzór pierwotnej wspólnoty chrześcijańskiej. A może bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że powinien w taki sposób funkcjonować, lecz rzeczywistość zbyt często odbiega od ideału? Realizacja kapłańskiego powołania dokonuje się poprzez posługę Słowa, czyli przez głoszenie słowa Bożego i modlitwę. Tymczasem wielokrotnie spotykamy kapłanów tak pochłoniętych rzeczami skądinąd dobrymi i szlachetnymi: akcjami charytatywnymi, budowaniem kościołów, zarządzaniem funduszami parafialnymi, że gubią charyzmat swojego powołania. Benedykt XVI na spotkaniu z kapłanami w Archikatedrze św. Jana w Warszawie powiedział: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki.” Czy na prawdę jedynie tego oczekujemy? Czy świadczy o tym niechęć świeckich do włączenia się w różne parafialne dzieła? Czy zawsze to tylko wina księdza, że jego modlitwa zostaje wyparta przez troskę o doczesność? Zróbmy sobie krótki rachunek sumienia z bycia parafianinem…albo kapłanem…

Kapłan nie musi zajmować się na większą skalę sprawami materialnymi. Co więcej, nie może pozwolić, aby taka działalność zdominowała jego kapłaństwo. Fundamentalna sprawą jest modlitwa – czas, zaangażowanie, czystość serca. Potrzebna jest równowaga, jakkolwiek nie oznacza ona równego podziału zaangażowań. Z tego typu problemami zetknęli się już Apostołowie próbujący pogodzić misję głoszenia słowa Bożego z zaspokajaniem potrzeb doczesnych nieustannie powiększającego się Kościoła. Niemniej jednak zareagowali zdecydowanie: „Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły – powiedziało Dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów. Upatrzcie zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości. Im zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa” Dz 1-4.

Zakres zaangażowania osób świeckich w działalność Kościoła stale się rozszerza. Mimo że świeccy mogą pełnić rozmaite funkcje, zastępować księży w wielu dziełach, to jednak nie zastąpią kapłanów w posłudze Słowa i przewodzeniu wspólnocie. Rolą duchownego jest to, co postanowiło Dwunastu, wybrać pełnych Ducha mężów i zlecić im troskę o stoły.

Szczepan, Filip, Prochor, Nikanor, Tymon, Parmenas i Mikołaj…Czy będzie łatwo znaleźć w każdej parafii siedmiu zaufanych, mądrych i pełnych Ducha mężów?

Fra_Angelico.jpg

Rozważania Niedzielne

 

13 Comments

  1. jorlanda

    Świeccy są nadal w rezerwie

    Mam wrażenie, to nie jest pewność, że świeccy w Kościele bardzo wiele robią w ramach pomocy księżom. Ale mogliby robić więcej i skuteczniej wspierać posługę kapłańską. Ten tekst zastanowił mnie, bo ostatnio zapytałam kogoś, kto dostał od księdza propozycję posługi szafarza, dlaczego się waha. Odpowiedź brzmiała: bo to zbyt duża odpowiedzialność i nie mam teraz na to czasu ani siły, i tak sporo robię dla parafii.

    Bardzo często kapłani za bardzo bazują na świeckich, którzy robią w parafii tak wiele, że już więcej nie dają rady unieść. Dlaczego inni się nie angażują?

    Może dlatego, że służba przy kościele kojarzy się z dewocją i serwilizmem. I że wiele osób angażujących się w parafii czuje się parafianinem innej kategorii. Rozwinę to jeszcze za jakiś czas. A za tekst dziękuję, dał mi do myślenia.

     
    Odpowiedz
  2. krok-w-chmurach

    Piszesz, Jolu: Mam

    Piszesz, Jolu: Mam wrażenie, to nie jest pewność, że świeccy w Kościele bardzo wiele robią w ramach pomocy księżom. Ale mogliby robić więcej i skuteczniej wspierać posługę kapłańską.

    Z mojego doświadczenia wynika, że w niektórych parafiach świeccy są bardzo aktywni, w innych – nie.Po drugie, zwykle w działaność prafii angażują się ci sami ludzie. Zastanawiałam się, z czego to wynika. Czy bardziej zależy od księdza? Pewnie tak, bo aktywne włączenie w życie Kościoła na poziomie parafii, poprzedzone jest zaproszeniem ze strony księdza.

    Znam z obserwacji parafię, w której działa liczna grupa osób świeckich. Kiedyś myślałam, że to  niemal wzorcowo zorganizowane grono wspierających proboszcza ludzi. Od pewnego czasu myślę, że tak naprawdę nie mają oni wiele do powiedzenia w określeniu tego, co jest dla parafii ważne. Sa jedynie wykonawcami. Uważam, że w opisanej sytuacji jest coś niedobrego mimo, że parafia prowadzi wiele dzieł.

    Dla mnie bliska ideału byłaby parafia, w której ksiądz (poboszcz) decydowałby razem z radą parafialną o pewnych, istotnych sprawach. Szczególnie dotyczyłoby to funduszy parafialnych, których podział zwykle jest niejasny, a wierni angażowani jedynie są  w ich zdobycie. Ekonomia parafii bardzo często budzi wiele kontrowersji, jasność w tym obszarze życia mogłaby pomóc ich uniknąć.

    Wspomniałaś o szafarzowaniu. Moim zdaniem to wielka odpowiedzialność, służba. Wymaga wielkiej dojrzałości, wyjatkowej formacji duchowej. Osoba, która nie daje się ponieść chęci zaistnienia na terenie parafii, lecz podchodzi poważnie do propozycji księdza, wykazuje się mądrością.

    Napisałaś, że ludzie aktywni w parafii czują się obywatelami inej kategorii. Też tak uważam. Oni czują się lepsi, doskonalsi, ( Z góry uprzedzę zarzut o genralizowanie – z reguły tak jest, lecz nie zawsze), dlatego innym trudniej do nich dołączyć. 

     
    Odpowiedz
  3. panizubejdawkapieli

    co łaska

    To wszystko zależy od tego jakim człowiekiem jest ksiądz, czy jest uczciwy, czy troszczy się bardziej o swoje wygody czy o parafian. Brak kontroli finansowej nad  parafią może prowadzić do nadużyć, plotek, kwasów. Jest to delikatna sprawa bo nikt nie lubi być kontrolowany, posądzany o nieuczciwość. Trudno jest parafianom dopytywać się z czego właściwie ksiadz żyje, skąd ma pieniądze, na co je wydaje. Niektórzy ludzie z trudem wiąża koniec z końcem i nie są w stanie finansować potrzeb parafialnego kościoła. Są bogate parafie i biedne. Przy biedakach ksiądz nie pożyje. Na wsiach jest to drażliwy temat, zwłaszcza "opłat" za pogrzeby, śluby, chrzest dzieci, domaganie się wysokich stawek za "usługi" od ludzi ubogich. Faktycznie ów ewangeliczny wdowi grosz oznacza jakąś pokorę człowieka, który chce coś dać od siebie dla parfii chociaż to kosztuje go wiele wyrzeczeń. Daje co ma chociaż nigdy nie pojedzie luksusowym samochotem z księdzem, nie poleci z nim samolotem na wczasy za granicę, nie zbuduje także swojemu bratu domu w górach, nie zje u niego polędwicy na obiad, etc, etc. Ale też sa parafie bardzo biedne gdzie ksiadz sam robi kanapki na obiad dla siebie i wikarego bo nie stać ich na pensję dla kucharki. Czasem pomaga im mama, siostra, ktoś z rodziny. Ksiądz, który rozlicza się ze wszystkiego przed Bogiem w swoim sumieniu może spokojnie rozliczać się przed Radą Parafialną. Ksiadz też musi coś zjeść, kupić ubranie, powinien mieć jakieś auto żeby zdażyć do chorych ze świętymi  olejami czy komunią świetą, powinien też czasem gdzieś wyjechać żeby odpocząć. Ale umiar we wszystkim jest cnotą. Niestety bardzo wielu ludzi przestaje chodzić do kościoła z powodu pychy i pazerności księży. Nie chcą słuchać Ewangelii od kogoś kto sam nie żyje tym, co głosi. Prawo kanoniczne nakazuje wiernym utrzymanie kościoła ale gdy widzi się wysoki standard życia kapłanów, na który wielu parafian nie stać,  to każdy zastanawia się czy nie jest frajerem, czy nie jest wykorzystywany przez nieuczciwych ludzi do finasowania ich wygodnego życia ponad stan.

     
    Odpowiedz
  4. krok-w-chmurach

    “To wszystko zależy od tego

    "To wszystko zależy od tego jakim człowiekiem jest ksiądz, czy jest uczciwy, czy troszczy się bardziej o swoje wygody czy o parafian."

    Jestem sklonna przyjąć ten punkt widzenia. Nie wiem, czy kapłani w parafiach mają świadomość – albo czy zwracają na to uwagę – że stopień zaangażowania świeckich świadczy o wypełnianiu przez księdza jego powołania.

    Przed chwilą przeczytałam artykuł ks.Tomasza Horaka podejmujący temat wizytowania przez biskupa parafii.

    W kwestionariuszu, który ma do wypełnienia proboszcz jest taka rubryka: "Jaki jest stosunek parafian do proboszcza?" Ks Horak przed kilku laty, podczas pierwszej wizytacji wpisał: "wyczekujące", po szesciu latach: "życzliwy", a ostatnio: "bardzo życzliwy." Ksiądz pisze, że to miłe.

    Ks. Horak zauważył zmianę i ucieszył się nią. To miłe i wielemówiace o jego stosunku do powołania…i prafialnego życia.

     
    Odpowiedz
  5. elik

    Wspólnota.

     

    @ Pani Inko

    Dostrzegam w ostatnio zamieszczonym Pani komentarzu szereg istotnych analogii, z tym co występowało i teraz występuje w wspólnocie, czy zbiorowości usiłującej tworzyć, czy współtworzyć portal "Tezeusz".

    Tutaj również szereg istotnych spraw wcześniej zależało bardziej, od Pana Andrzeja tj. osoby duchownej ponoć stojącej na rozdrożu, czy w progu Kościoła katolickiego, lecz reprezentującej bardziej środowisko ludzi duchownych, niż świeckich.

    A teraz jest inaczej, bo zamiast afirmacji wiary, doktryny i duchowości katolickiej, czy chrześcijańskiej, także miłości w prawdzie, oraz wiarygodnych świadectw Jego człowieczeństwa, w tym jedności, ufności, wierności i ofiarności Bogu Trójjedynemu, także wspólnocie Jego Kościoła. Domeną portalu "Tezeusz", który miał być katolicki, czy chrześcijański – stają się nie tylko inność, czy różnorodność, lecz nawet tolerancja, pobłażliwość i akceptacja różnej nowoczesności, także wszelkich odmienności, dowolności i swawoli.

    W tej sytuacji wcale nie przypadkowo rodzi się u wielu osób wątpliwość, a nawet zasadnicze pytanie :

    – co ja tutaj robię?…..albo – czy wybrane osoby świeckie w portalu "Tezeusz" są całkowicie "wyzwolone" lub nadal jedynie posłusznymi wykonawcami, czyli najemcami i podległymi swoim zwierznikom duchowym?……….. jeśli tak, to:  – kto jest naprawdę ich zwierzchnikiem, protektorem, czy prawomocnym i dobrym pasterzem?…..

    Dla mnie również wspólnota stanowiąca parafię, czy Kościół katolicki, także społeczność, czy grono twórców i współtwórców portalu "Tezeusz" byłyby bliskie ideału, gdyby istotne sprawy tj. dotyczące ważnych wyborów i decyzji, w tym dotyczące misji, czy profilu portalu były prezentowane i omawiane na forum wspólnie, tj. świadomie (racjonalnie) i celowo, a nie arbitralnie, czy intencjonalnie podejmowane i rozstrzygane.

    Natomiast wszystko co w dowolnej wspólnocie nie jest prawdziwe, jasne, czy przejrzyste, tzn. zrozumiałe i oczywiste może budzić wiele wątpliwości, a nawet kontrowersji. A sprawy dotyczące finansów, czy dobra wspólnego (dobrostanu) są zawsze obiektem szczególnego zainteresowania tych, co nie uczestniczą w ich powstawaniu, ani rozwoju i pomnażaniu.

    Chęć zaistnienia to chyba szczególna przywara wcale nie obca również tym, co usiłują za wszelką cenę, czy w sposób zamierzony, lecz kontrowersyjny, czy nawet skandaliczny prezentować się na forum "Tezeusza", czy w innych mediach.

    Aktywność w parafii, czy przesadna powierzchowność, nadgorliwość lub intensywność bytowania nie zawsze jest wykładnią pożądanej postawy życiowej i źródłem oczekiwanego dobra, może być wyrazem braku m.in. dojrzałości, odpowiedzialności i cnoty opanowania tj. koniecznego dystansu, czy spokojnego (rozważnego) stosunku do wielu spraw i rzeczy.

    Pozdrawiam – Zbigniew

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  6. krok-w-chmurach

    Panie Zbigniewie, nie

    Panie Zbigniewie, nie podzielam Pańskich obaw dotyczacych podległości, czy zależności od kogokolwiek piszących tezeuszowe blogi. Sama piszę to, co myślę i co jest dla mnie istotne, nie czując się "prowadzoną lub korygowaną" przez jakiś program lub czyjeś oczekiwania. Wyrażam swoje myśli i mam nadzieję, że są to jednoczesnie natchnienia Ducha Świętego.

    Czy to samo czują inni piszacy i komentujacy? Nie wiem.

    Czy czytelnik moich artykułów widzi, że pochodzą od osoby całkowicie wolnej? Tego też nie wiem.

    Co do kształtu Tezeusza: nie wydaje mi się konieczne, aby jego profil musiał być ustalany przez liczniejsze grono osób. Moim zdaniem, dla większości aktywnych tu osób, Tezeusz jest czymś zastanym i zaakceptowanym, nie ma więc potrzeby tego zmieniać.

    Znam ten portal od dawna, kiedy był jeszcze "stronką", widzę, że się zmienia. Uważam, że twórcy i prowadzacy będą ten proces obserwować i ew. kierować nim. Efektem ewolucji Tezeusza będzie to, kto tutaj zostanie, kim będą osoby dołączające do piszących i komentujących. Tylko aktywni uczestnicy mogą zdecydowac o kształcie portalu. Każdego portalu. Jednak to, kim będą, jakie będą ich zainteresowania, światopogląd, preferencje kulturalne, osobowściowe etc, zależeć może w największym stopniu od Prowadzących Tezeusza.

    Nie boję się obecnościodmiennie ode mnie myślących ludzi. Nie odmawiam im prawa do wyrażania swoich opinii. Nie toleruję jednak niekulturalnychwych wypowiedzi, braku poszanowania innych osób i wartości, które wyznają. Nie zgadzam się na obrażania mojej wiary i Boga, oraz jakiejkolwiek innej religii. Według mnie obraźliwe wpisy powinny być usuwane, a ich autorzy karani zakazem pisania.

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  7. elik

    Strategia działania wybranych osób.

    Pani Inko zwykle podzielam większość Pani argumentów, lecz istotą omawianych spraw chyba nie jest kwestia "podegłości, czy zależności", ani nawet wolności słowa, czy ilości decydentów, lecz przede wszystkim określonej strategii działania wybranych osób w sferze publicznej, także na forum "Tezeusza".

    A ściślej szczególnie atrakcyjnej ich formy przekazu, a nawet wyrafinowanego makiawelizmu, które pozwalają im skutecznie bałamucić, a nawet uwodzić naiwne i biedne dusze, czy zjednywać i pozyskiwać zdezorientowane i zagubione "owieczki".

    Owszem wiele spraw i rzeczy w "Tezeuszu", ani w codziennym życiu, czy wspólnocie parafialnej – Kościoła nie trzeba radykalnie zmieniać, zwykle wystarczy to, co jest aktualizować, modyfikować, korygować i doskonalić. Jednak to, co stanowi zło lub może być złem, zgorszeniem, szkodą, krzywdą i zagrożeniem trzeba rozpoznawać, demaskować, piętnować, czy nawet eliminować.

    Odmienność myślenia, postępowania i działania nie zawsze jest właściwa i pożądana w środowisku, które ma aspiracje tworzyć, czynić dobro i być wspólnotą zintegrowaną, sprawną i skuteczną.

    Natomiast to co jest wartością, czy stanowi wartość chyba nie zależy, od uznania, a tym bardziej mniemania osoby, czy nawet kilku osób, lecz przede wszystkim od woli Boga – Stwórcy, także obiektywnych, jednoznacznych, oraz powszechnie poznanych, przyjętych i uznanych kryteriów.

    Trudno przecenić obecnośc, rolę i znaczenie pasterzy we wspólnocie Kościoła, czy nie dostrzegać istotnych różnic w aktywności twórców, czy użytkowników mediów, także w strategii działania twórców lub współtwórców dzieła, jakim jest portal "Tezeusz".

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  8. krok-w-chmurach

    Panie Zbigniewie, wartości,

    Panie Zbigniewie, wartości, oczywiście mamy namyśli wartości wyższe, są sprawą bezdyskusyjną.

    Jednak wolność wyrażania opinii  w odpowiedniej formie jest prawem każdego człowieka. Czasem myślę, że niestety tak jest ,bo to wyrażanie powoduje wiele problemów. 

    Co do odmienność myślenia: sama w sobie nie jest ona czymś niebezpiecznym. Trudnosci powstają dopiero wtedy, gdy różnice zacynają dzielić, bo brakuje chęci lub zdolnosci do porozumienia. Tak zwykle bywa, gdy środowisko dalekie jest od Boga, nie zwraca się do Niego, nie prosi o światło Ducha Świętego.

    Jeśli chodzi o Tezeusza, to zawsze, odkąd pamiętam, był on przestrzenią,  w której wypowiadali się ludzie o różnych podejścich do wiary. Z pewnością więcej było tu myśli i duchowości jezuickiej. Przyznam, że to mnie tutaj zatrzymało na dłużej. Dzisiaj moje miejsce, a raczej moja rola w tezeuszowych blogach, to pisanie zgodne z nauczaniem Kościoła. Mogę to w pewnym sensie nazwać moim głosem człowieka myślacego i  wierzącego.

    Dziejszy kształt Tezeusza i jego przyszłość mnie ciekawąi – na razie bez obaw. Nie wydaje mi się jednak, żeby jego wpływ na kształtowanie opinii był wyjatkowo duży. Z moich obserwacji wynika, że pojawiają się tu ludzie o już ukształtowanych poglądach i raczej ich nie zmieniają. Mogę przewidzieć, kto coś skomentuje i jaka będzie jego opinia. Ja też wyrażam swoje zdanie i przypuszczam, że znajdą się tu zarówno osoby ze mną zgadzające, jak i odrzucające mój punkt widzenia. Jednak nie widzę w tym nic złego.

     

     
    Odpowiedz
  9. elik

    Odpowiedzialność za słowa.

     

    Pani Inko szczególnie dziękuję za to wyznanie – świadectwo: "Dzisiaj moje miejsce, a raczej moja rola w tezeuszowych blogach, to pisanie zgodne z nauczaniem Kościoła. Mogę to w pewnym sensie nazwać moim głosem człowieka myślacego i  wierzącego."

    Natomiast oczywiście m.in. wolność, czy wolna wola, także wolność słowa są pojęciami, czy darami i przymiotami z natury rzeczy dobrymi.

    Jednak bywa i tak, że stają się przyczyną nie zawsze natychmiast rozpoznawanego zła, kiedy nie są właściwie pojmowane i wykorzystywane tzn. artykułowane w sposób odpowiedzialny. A tak wcale nie rzadko bywa w życiu codziennym, także w sferze publicznej i w necie.

    Przykładów braku odpowiedzialności tj. dowolności, czy swawoli zamiast wolności nie trzeba prezentować, podobnie jest z nadużywaniem wolnej woli, czy wolności słowa.

    Znamiennym jednak wydaje się to, że największymi orędownikami opacznie rozumianej wolności, w tym tolerancji wszelkich nowości, różności, czy odmienności szczegónie w sferze pubicznej tj. w mediach są ludzie nie tylko zagubieni, zdezorientowani i zdeprawowani, czy w różny sposób uwikłani, uzależnieni, wręcz podporządkowani i zniewoleni, lecz stanowiący struktury dowolnej władzy, nawet w portalach internetowych.

    Reasumując: wg. mnie główną winę za występujące, czy tolerowane, a nawet pobłażane i akceptowane dowolne zło ponoszą przede wszystkim władcy świata, w tym pasterze, przewodnicy, politycy, także właściciele i redaktorzy (redakcje) mediów.

    A ta uwikłana i miękka dziennikarska sfora, czy w przypadku portali zwykle wyjątkowo aktywna grupa wybranych współtwórców zawiesza swoją moralność na kołku i zwykle robi co im Zły Duch, czy inni sugerują, a nawet karzą.

    Zgadzam się, że "Tezeusz" nie jest jeszcze liderem na scenie medialnej, ani znaczącym i opiniotwórczym środowiskiem w necie, ale oprócz stałego grona twórców, czy współtwórców, także aktywnych komentatorów, bądź uczestników dyskusji ma również określoną grupę użytkowników – stałych i wiernych czytelników. To właśnie oni są wg. mnie obiektem szczególnego zinteresowania tych, co nie zawsze mają czyste intencje, a chętnie korzystają z owej wolności słowa, czy tolerancji etc.i prezentują różne nie tyko opinie, czy poglądy.   

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  10. krok-w-chmurach

     Panie Zbigniewie, daleka

     Panie Zbigniewie, daleka jestem od przypisywania władcom świata winy za rozprzestrzeniające się zło. Mimo, że mają w tym udział, to nie można zrzucać na  nich całej odpowiedzialności. W większości przypadków sami decydujemy o naszych wyborach. Nie wydaje mi się, żeby dorosły człowiek nie potrafił rozsądzić w zgodzie z własnym sumieniem o tym, co jest dobre, a co złe. Jednak przy okazji tej dyskusji wypływa sprawa chęci podejmowania odpowiedzialności za swoje decyzcje. To byśmy chętnie zrzucili na tych, co na górze.

    Pozdrawiam  

     
    Odpowiedz
  11. elik

    Korekta

    Rzecz w tym, że to, co Pani tym razem napisała nie jest tożsame, ani adekwatne z tym, co chyba niezbyt udolnie i dobitnie usiłowałem wyartykułować w poprzednim wpisie.  A więc koryguję:

    Główną odpowiedzialność i adekwatną winę za istniejące na świecie zło wobec Sprawiedliwego, a nieraz nawet poszkodowanych i krzywdzonych ludzi ponoszą ci, co sprawują władzę. Co nie znaczy, że ich podwładni, czy poddani są zwolnieni z odpowiedzialności, czy usprawiedliwieni za własne winy.

    Istotą jest to, że sprawowanie dowolnej władzy to nie tylko np: lukratywne posady, przywileje i zasługi, lecz również szczególne obowiązki i adekwatna odpowiedzialność, oraz wina, a nawet kara.

    Wg. mojego rozeznania to przede wszystkim władcy, czy zarządcy w RP odmawiają prawa poznania całej prawdy, a zatem skutecznie uchylają się lub usiłują zwalniać siebie, od odpowiedzialności za popełnione wykroczenia, przestępstwa, błędy, czy ewidentne zaniedbania i chętnie obarczają swoją winą innych np: podwładnych, a nawet J. Kaczyńskiego i wybranych przedstwicieli z opozycji.

    Pozdrawiam Panią serdecznie – Zbiniew

     

     
    Odpowiedz
  12. krok-w-chmurach

    To prawda. Władza, wszelka

    To prawda. Władza, wszelka niekontrolowana władza, ceni sobie półprawdy, manipulowanie i podobne im techniki władania. I stosuje je tak długo, dopóki społeczeństwo na to zezwala. A pozwala, bo łatwiej jest oddać się lenistwu – także w sferze myślenia – niż zaangażować się, mądrze wybierać i wymagać od wybranych konsekwencji, dotrzymania obietnic etc. Władza i społeczeństwo stoją w pewnym sensie w opozycji, jednak granicę między nimi można przesuwać. W którą stronę będzie wykonany ruch? To zależy od nas.

     

     

     
    Odpowiedz
  13. elik

    Władcy, a społeczeństwo.

     

    Pani Inko owszem w państwie demokratycznym i praworządnym wiele zależy, od świadomości i woli społeczeństwa tzw. większości obywateli.

    Jednak obecnie w RP wcale nie przypadkowo wprowadza się w sferze publicznej, także w większości mediów chaos pojęciowy i obyczajowy m.in. demokrację, sprawiedliwość, praworządność, a nawet wolność, miłość, czy patriotyzm, katolicyzm inaczej.

    Dlatego przeformatownie świadomości, a nawet mentalności u wielu Polaków wydaje się konieczne w celu, aby wiedzieć – kogo naprawdę trzeba się bać i mieć na oku?……

    Wg. mnie nie tych co, kiedyś byli naszymi wrogami (adwersarzami) i potencjalnym zagrożeniem, lecz przede wszystkim tych, co obecnie nas skutecznie czarują, oszukują i zwodzą, bo mają do własnej dyspozycji m.in. finanse publiczne, ośrodki medialne, czyli prawie nie ograniczoną władzę w państwie.

    Polecam zainteresowanym: http://stan35.nowyekran.pl/post/15592,klotnia-w-rodzinie-czy-wojna-cywilizacji

    Pozdrawiam Panią serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code