Quo vadis homo?

 

Usłyszałem ostatnio, że moje notki coraz częściej krytykują Kościół. Może trochę. Ale to dlatego, że ja czasem wręcz rozpaczliwie usiłuję znaleźć wspólny mianownik pomiędzy moim własnym, spaczonym sumieniem, a nauką Kościoła. I nie mogę…

Czytania z listów Św. Pawła z ostatnich dni chociażby. (Flm 9b-10.12-17) pochwała niewolnictwa. (1 Kor 6,1-11) potępienie homoseksualizmu. Bo niby na czym innym miał się ksiądz skoncentrować w tym fragmencie? Nic ciekawszego tam nie ma. Ani sugestii, że można nie dochodzić swoich praw, a cierpieć niesprawiedliwość z miłości do bliźniego, ani całej litanii innych grzechów, ani zapewnienia że nawet one nie odłączają nas bezpowrotnie od Bożej miłości… Nie, skąd. Najważniejsze to, że sąd w Strasburgu potępiłby Pawła jako homofoba. Ale śmiesznie!

Może by i zresztą potępił. To źle? Właśnie, dokąd my zmierzamy? Żle, że nie ma już niewolników, a wszak Paweł nakazywał poddaństwo. Źle, że mamy równouprawnienie, przecież wzorem powinno być poddanie kobiet mężczyznom. Źle, że w ogóle się żenimy i płodzimy dzieci, przecież Paweł zalecał bezżenność… Zaraz, coś nie tak? No właśnie.

Kościół powiada, że to o celibat chodzi. No jasne, teraz tak to rozumiemy, dlatego księża nie zakładają rodzin. Ale przecież w czasach Pawła tak nie było. On nie do księży mówił, bo stan kapłański, cokolwiek byśmy powiedzieli, był wówczas jeszcze w powijakach.

I jakaż niekonsekwencja. Pisze Paweł tak: "Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja." (1 Kor 7,8). I dobrze, że chociaż tutaj zaznacza, że to tylko jego chciejstwo. Bo Bóg stwarzając nas powiedział przecież: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc." (Rdz 2,18). Więc co, jest dobrze, czy nie jest?

No nie mogę. Choćbym się na lewą stronę wywrócił, zwyczajnie nie potrafię dostrzec tej wyższej moralności w nauczaniu Kościoła. Już pal diabli politykę, tego nawet tykać nie będę. Wystarczy mi sama nauka społeczna. A właściwie ta jej część, która koncentruje się na dupie, pomijając mnóstwo o wiele ważniejszych spraw.

Nie. Naprawdę nie wiem, czym obraża Boga para kochających się homoseksualistów. Owszem, rozumiem, że złem jest promowanie rozwiązłości. Grzechem jest rozpusta, polegająca na sekszeniu się (jeden z niewielu anglikanizmów naszego języka, które mi się podobają) na prawo i lewo. Złym uczynkiem jest uwodzenie młodych ludzi, którzy mają jeszcze być może chwiejną orientację seksualną. Ale dwoje dorosłych ludzi, którzy chcą być ze sobą? Sam ich tak stworzył. Skoro dopuścił, by się spotkali, czemu mieliby być potępieni za miłość?

Czy nasz rosnący liberalizm i tolerancja jest tak jednoznacznie zła? Jest od razu przyzwoleniem na zbrodnie? Wspomniane już przeze mnie zniesienie niewolnictwa – to zło? Równouprawnienie (no, tu bym podyskutował, ale to inny temat), rosnące potępienie wobec wszelkich form rasizmu? A może sprzeciw wobec wojen i przemocy?

Nie rozumiem, czemu Kościół zdaje się dostrzegać w rozwijającym się świecie tylko samo zło. Nie rozumiem niekonsekwencji w nauczaniu, które jedne radykalizmy przypisuje tylko tamtym czasom, a inne bezkrytycznie przenosi w teraźniejszość.

Nie. Nie uważam, że Kościół powinien dostosować się do mnie. To też mi kiedyś zarzucono. Ale uważam, że Kościół powinien rozejrzeć się lepiej, w jakim świecie przychodzi mu teraz funkcjonować. I poważnie zastanowić się nad tym, czego właściwie naucza.

 

Komentarze

  1. jadwiga

    niby tak…ale

    Ale uważam, że Kościół powinien rozejrzeć się lepiej, w jakim świecie przychodzi mu teraz funkcjonować. I poważnie zastanowić się nad tym, czego właściwie naucza.

    Jezus tez w jednym miejscu mówi "pokój przynosze wam, pokój daje wam", a w drugim "przynosze miecz". Z jednej strony mówi by "nadstawiac drugi policzek" i "miłowac nieprzyjaciół" a z drugiej strony godzi się by Piotr nosił miecz ( obciał nim ucho)- przeciez nie jako ozdobę.

    Sam Jezus w róznych Ewangeliach na pytanie Piłata "czy jestes Synem Bozym" równiez róznie odpowiada – raz "tak jestem, moje królestwo nie jest z tego swiata" – w innej Ewangelii Jego odpowiedz brzmi "ty powiedziałes" co jest w zasadzie prawie zaprzeczeniem. 

    Jak zaczniemy analizowac Słowo – dostrzezemy mnóstwo niezgodnosci – nie wiem czy jest to kwestia tłumaczenia czy  innych warunków.

    Moze…lepiej nie analizowac? Nie wiem. W kazdym razie ja odpowiedzi na pewne pytania nie doczekałam sie od nikogo.

     
    Odpowiedz
  2. JacekSwiecki

    tyle kwestii…

    Należy sobie zdać sprawę z tego, że Paweł nie formułuje w swoich listach owych doktryn, ale odpowiada na konkretne sytuacje konkretnych ludzi zyjących w konkretnych czasach. A jego wypowiedzi mają znacznie mniejszą rangę od słów Ewangelii – mozna uznać jedynie, ze są komentarzem do Ewangelii.

    Rozpatrzmy to pokrótce w punktach:

    1/ Homoseksualizm. W kulturze helleńskiej miłość homoseksualna była uwazana za wyzszą i szlachetniejsza od heteroseksualnej (np. w wielu dialogach Platona jest taki pogląd). Była to "miłość czysta", bo nie miała na względzie interesowne płodzenie potomstwa. Wtedy nikomu nie przyszłoby do głowy, aby pary homoseksualne wychowywały dzieci i nasladowały zycie rodzinne, bo by to była dla tych ludzi swoista degradacja!

    Otóz chrześcijanstwo, na wzór judaizmu promuje właśnie zycie rodzinne, a wzór homoseksualny przeczył temu całkowicie. Dziś mamy do czynienia z zupełnie inna formą homoseksualizmu, która chce być inną formą zycia rodzinnego i wręcz dązy do wychowywania dzieci – choćby i wbrew naturze. Dziś zapewnie Paweł inaczej rozwiązywałby ten problem, zwracając uwagę na to, że chodzi tu o jakąś względnie trwałą cechę psychiczną, a nie o wybór z premedytacją "szlachetniejszego sposobu uprawiania miłości". 

    Dziś jednak polityczna poprawność nie dopuszcza nawet do zbadania zasadności tezy, że homoseksualizm jest pewnego rodzaju zaburzeniem emocjonalnym, które mozna przestawić na heteroseksualizm. Dogmatem jest, ze o "preferencji seksualnej" decyduje wyłącznie genetyka i biada temu, kto w to wątpi, nawet jeśli ma w ręku bardzo poważne argumenty i fakty.

    2/ Rola kobiet. W czasach starozytnych nie było zwyczaju kształcenia kobiet, dlatego tez kobiety nie potrafiły przemawiać na zebraniach. Dopiero Jezus przełamuje ten stereotyp pozwalając Marii słuchać jego nauk pomimo poburkiwań Marty. Ponadto w tradycji zydowskiej kobiety uchodziły za istoty słabsze, którymi męzczyzna powinien się opiekować. Bano się religijnych skłonności kobiet, bo to mogło się skonczyć wprowadzeniem kultu obcych bogów. Paweł jednak nie zabrania kobietom prorokować; zakazuje im jedynie przemawiania (bo tego nie potrafią), przewodzenia w sprawach wiary (zydowska ostrozność w starozytności uzasadniona) i zachowania, które mogłoby ujśc za prowokujące. Poza tym chętnie posługuje się kobietami w swoich misjach, mianuje diakonissy i pozdrawia je przy byle okazji. To i tak nieźle.

    3/ Niewolnictwo. Cały świat starozytny na nim się opierał. Gdyby zniesiono niewolnictwo, padłaby gospodarka. Nie chcieliby chyba tego nawet sami niewolnicy! Zamiast tego Paweł ząda od panów, aby po ludzku traktowali swoich niewolników, wręcz jako braci w Chrystusie!

    Dziś co prawda niewolnictwa oficjalnie nie ma, ale w różnych hipermarketach pracownicy nie są wcale lepiej traktowani! A taki Noam Chomsky napisał – i wiele się tu nie mylił – "we are all wage slaves".

    4/ Celibat. W czasach NT jest to odkrycie nowej drogi zycia, a na pewno nie przymus. To jest nowość, którą dopuszcza Chrystus. Ciekawe ze wraz z celibatem zostaje takze wyzej ocenione samo małzeństwo, jako znak miłości Chrystusa i Kościoła. Bo jeśli zwiazek kobiety i męzczyzny przestał być obowiazkowy, to znaczy ze jest powołaniem, i wobec tego nabrał paradoksalnie większej wartości. Paweł wyraźnie nie chce, aby chrześcijanie wstępowali w związki małzenskie pod wpływem przymusu emocji i potrzeb erotycznych, a takze społecznego konwenansu. Nie jest to co prawda grzech, ale lepiej jest iść za swoim powołaniem, tak jak on. Ponadto początkowo sądzi, podobnie jak zydowscy, esseńczycy, ze Paruzja nastąpi tak szybko, ze lepiej jest nie wkładac tyle wysiłku w zakładanie rodziny, skoro wkrótce ten świat się skończy [potem jednak zmienia zdanie].

    Ciezko jest dziś rozumiec wypowiedzi Pawła wyrwane z kontekstu. On chciał po prostu pomóc ludziom, do których pisał listy, a nie zajmował się układaniem doktryn. Był duszpasterzem, a teologiem tylko "przy okazji", gdy wymagała tego konkretna sytuacja.

     

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    Kto powinien rozejrzeć się

    Kto powinien rozejrzeć się wokół? I w jakim celu?

    Koścół z pewnością "wie", czego naucza. Jedyne co mógłby wynieść z rozejrzenia się, to świadomość jakie prawdy i w jaki sposób głosić. Rzecz nie w dostosowywaniu Słowa do ludzi, czy warunków, lecz odwadze i determinacji w docieraniu do ludzi. Święty Paweł nie łagodził tego, co mówił. Nie relatywizował, on – to napisał też Jacek Święcicki – wskazywał na konkretne problemy.

    Kościól nie pokazuje tylko zła. To samo zło wychodzi na pierwszy plan. Zło jest krzykliwe, agresywne, a przez to bardziej widoczne.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code