,

Pytanie o sens życia, czyli antycypacja Początku

Życie jest kruche. Od początku do końca. Od mikroskopijnej galaretki, poprzez oceaniczną, ciemną płynność matczynego łona, raczkowanie, błądzenie przez pustynie życia, aż po organiczny rozkład w piaskowej jamie. Chwilowy brak tlenu, zabłąkany wirus, kawałek metalu, drzewo na drodze czy po prostu starcze zużycie ciała wystarczy, by powrócić do łona Matki-Ziemi. Dlaczego nie jesteśmy stalowi? Dlaczego życie jest nieustannym ryzykiem śmierci? Dlaczego my, żyjący, jesteśmy aż tak śmiertelni? Niby wiemy, ale co my tak naprawdę wiemy.

Życie jest kruche, bo można je przeżyć bez sensu. Żyć, jakby nas nie było, martwo, w ciemności rozpaczy, paraliżującej nudzie, poczuciu osobistego nieistnienia i surowej obcości świata. Niegdyś dręczył nas lęk przed potępieniem, czyli złym końcem na wieki. Dziś trwożymy się bezsensem życia, tym, że żyjemy bez uzasadnienia, celu i potrzeby. I to przejście na drugą stronę lęku jest interesujące. Gdy umierają bogowie, ginie lęk przed ich karą, a wraz z nią radość nagrody. Pozostajemy sami w świecie bez nieba. Udręka bezsensu, ten notoryczny pytajnik życia, nie pozwala zasnąć duszy. Kruchość, czyli cień śmierci przenikający życie wciąż zadaje pytanie: Po co? W swej istocie pytanie o sens staje się pytaniem o to, czy jeszcze żyjemy. Nie jako istoty biologiczne, ale ludzie. Pytając o sens życia, przekraczamy biologię i wkraczamy w świat ducha. Z niepewnością, czy to co ponoć duchowe nie jest jedynie ekstra biologiczne.

Odkrycie bezsensu, czyli możliwej kondycji martwego życia jest nowym początkiem człowieka. Przebudzeniem z ułudy człowieka jako istoty biologicznej. Lęk przed bezsensem życia czerpie swą energię z wolności i nadziei. Z wolności, bo od nas zależy sens lub bezsens życia. Z nadziei, bo jednak ufamy, że nie jesteśmy sami. Wolność nie chroni nas przed lękiem, bo wiemy, że nie myśmy dali sobie życie. Jeśli nie ja dałem sobie życie, nie ja jestem źródłem jego zaistnienia. Moją wolność ogranicza tajemnica początku, a jeśli początku to i końca. Nadzieja może być niema, ale to ona daje energię sensu i pozwala zapytać: Dlaczego? Właśnie, przejście od lęku przed potępieniem do lęku wobec bezsensu odmieniło pytanie: zamiast: Po co? pyta w nas: Dlaczego? Co to zmienia? Prawie wszystko. Dlaczego żyję? Dlaczego mam żyć? jest pytaniem wolności człowieka, który choć życia sobie nie dał, pragnie odkryć kontekst swojego zaistnienia, ale też jakby stworzyć się na nowo.

I to jest fundamentalna zmiana. Lęk przed potępieniem brał się z niepewności końca i przedłużenia, lęk wobec bezsensu bierze się z niepewności początku. Umarł bóg Końca i Przedłużenia, rodzi się bóg Początku.

Kulminacja dramatu wolności. Człowiek współczesny odkrył, że choć jest radykalnie kruchy i niesamodzielny w swoim istnieniu, ma prawo mieć udział w swoim stworzeniu. Pytanie o sens życia jest wołaniem do Tajemnicy, a niekiedy próbą wydarcia sekretu mocy, by niejako już u zarania mojego istnienia zapytała mnie, czy chcę żyć. To taka wsteczna antycypacja, pragnienie regresu do źródeł. Potworność lęku przed bezsensem życia i radykalność wołania o jego sens bierze się ze stanowczej próby wolności człowieka zajrzenia w ciemność Początku. Gdy pytam o sens swego życia pytam się Tajemnicy: dlaczego mnie nie zapytałaś, czy chcę żyć? Dlaczego nie miałem udziału w swoim poczęciu i narodzinach? Dlaczego nie było mnie u Początku?

Roszczenia zradykalizowanej wolności człowieka nowożytnego wydają się absurdalne i niemożliwe. Ale jest to powierzchowna ocena. Ta radykalność roszczeń i pytań jest owocem historii ludzkiego ducha, nowożytną kumulacją samowiedzy porażek i zwycięstw ludzkości rzuconej w dramat istnienia. W człowieku, który pyta o sens życia, choćby swego osobistego, obecna jest moc historii całej ludzkości i świata. Pytając o sens swojego życia w istocie pytam o sens Wszystkiego i dźwigam odpowiedzialność za Wszystko, choćbym nie był tego świadomy. I cały koszmar historii ludzkości ciąży we mnie bezsensem. A jej blaski nadzieją sensu. Swoją wolnością indywidualizuję dramat ludzkości, bo ostatecznie to ja, nikt inny, dźwigam swoje życie i decyduję, czy je przeżyć czy nie. Jeśli, chcąc czy nie chcąc, biorę odpowiedzialność za wszystkich i wszystko, chcę być u Początku wszystkiego. Natężając do granic wytrzymałości swego istnienia pytanie o jego sens wkraczam w mroczną nicość Genesis.

Tragizm Boga, który Jedyny był u Początku i wiedział, jak potoczy się historia Jego dzieła, stał się udziałem człowieka nowożytnego. Dla wierzących w Tajemnicę, pytanie o sens życia staje się kontemplacją dramatu Boga i człowieka. W Początku jest i Koniec i Przedłużenie. Dlatego bardziej niż potępienie, czyli możliwość złego Końca i Przedłużenia, trwoży nas Początek. Możliwość pomyłki Boga. 

 

[video:http://www.youtube.com/watch?v=62yUMIuMJkI]

 

Moje blogi na video w YouTube  

 

 

 

6 Comments

  1. Kazimierz

    Wsłuchując się

    Wsłuchując się w twój tekst, jestem pod wrażeniem, ciekawe i ujmujące, to co piszesz i mówisz. Bartosz również napisał ciekawy tekst, chociaż z całkiem innej perspektywy, może w odpowiedzi na twój.

    Dziękuję i pozdrawiam serdecznie Kazik J.

     

    Ps. mam jeszcze pytanie, czy mógłbym skorzystać z tego tekstu do moje pracy?

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Inspiracje.

    Mój tekst można śmiało potraktować jako odpowiedź na tekst Andrzeja; powstał z inspiracji po lekturze – choć różnice światopoglądowe między nami są czasem wręcz fundamentalne, na temat bezsensu pozbawionej światła materii myślimy podobnie – tak przynajmniej odczytałem tekst Andrzeja, którego myślenie różni od mojego symbolika, natomiast sensowność podjęcia tematyki upadku w bezład u nas obu można sprowadzić do jednego – do poszukiwania zatraconej gdzieś, a uspajniającej wszechświat, mistyczności. Andrzej widzi ją w Bogu, ja – do Boga jeszcze nie dojrzałem, a być może (na razie są to intuicje) zaczynam dostrzegać je w Nowym Człowieku. Największą różnica pomiędzy tekstem Andrzeja i moim stanowi podejście do czasowości: Andrzej przyjmuje czasowość linearną (przeszłość – terażniejszość – przyszłość), czasowość uwzględnianą w Religii Katolickiej. Ja odrzucam przyszłość w tym sensie jako nie tyle "nastrajającą" do właściwego ustosunkowania się człowieka do własnej śmierci i zbawienia, ile sprawiającą, że człowiek – miast dostrzegać symbol zbawienia w teraźniejszości (również nieuchwytnej i mistycznej), wyczekuje na mannę z niebios. Przeszłość natomiast – z motywem narodzin – powraca (- paradoksalnie? – niekoniecznie!) za każdym razem właśnie z przyszłości; przeszłość "jest" tym bardziej, im bardziej "przyszłościowo" (czyli właściwie skierowany ku-śmierci) jest człowiek. Tajemnica śmierci i tajemnica narodzin są według mnie raczej modyfikacjami tego samego zagadnienia – zagadnienia granicy egzystencjalnej bycia-tu-oto. Jedyną odpowiedź na pytanie o sens (a sens jest ponad przyczyną – narodzinami i śmiercią – skutkiem, zarazem telos) może dać człowiekowi Inny; Inność – Bóg. Dla mnie, Nietzschego, Heideggera Inność ta tkwi w człowieku, Bóg stanowi tutaj narracyjny symbol, dzięki któremu w głębi samego siebie człowiek znaleźć może Otwartość; na misterium, na Bycie… Synonimy można mnożyć.

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Człowiek, wiara w Boga i sens życia !

    Człowiek miał i nadal ma prawo, zadanie i obowiązek współuczestniczyć w urzeczywistnianiu człowieczeństwa, także w przemianie świata, więcej jest zdolny i uprawniony odwzajemniać miłość Boga i może być przykładem i wzorem, dla innych – naśladując Syna Człowieczego, oraz osoby święte i błogosławione.

    Posiadanie wolnej woli, rozumu pozwala świadomie i dobrowolnie wierzyć w Boga i odkryć, poznać sens życia, który jest koniecznym warunkiem właściwego rozwoju i samorealizacji.

    Utrata (brak) wolnej woli, koniecznej świadomości, a zatem łaski wiary i sensu życia staje się istotnym powodem zachowań irracjonalnych, patologicznych, a nawet samobójczych.

    Pana Andrzeja teksty są nie tylko ciekawe, czy ujmujące, ale najczęściej również wartościowe, refleksyjne, inspirujące, budujące, ubogacające i pouczające. Ale czy napewno, dla wszystkich ?…..

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  4. Andrzej

    Dlaczego pytamy dziś o sens życia? oraz Inność jako źródło sensu

     Bartku!

    Cieszę się, że mój skromny tekst zainspirował  Twój "Kosmos utracony" i że znajdujesz pewne podobieństwa w naszym myśleniu o bezsensie świata "czystej" materii.

    Jak pewnie zauważyłeś, w swoim tekście próbuję odpowiedzieć na pytanie: dlaczego niegdysiejszy lęk przed potępieniem został wyparty przez współczesny lęk przed bezsensem? Lub mówiąc pozytywnie: dlaczego pytanie o sens stało się kluczowe dla współczesnego człowieka? Sama myśl o transformacji pytań i lęków fundamentalnych nie jest moja: znaleźć ją można u wielu współczesnych myślicieli, m.in. u Charlesa Taylora. Natomiast mój skromny wkład polegał na próbie uporania się z pytaniem: dlaczego nastąpiło to przesunięcie? I dałem jakąś swoją prowizoryczną odpowiedź.

    Bardzo by mnie interesowało, jak Ty tę sprawę widzisz, czyli czy zauważasz tę transformację – a jeśli tak – to jakie upatrujesz jej przyczyny.

    I też, proszę, rozwiń tę kwestię Inności jako źródła sensu. Dlaczego właśnie inność? Ale też głębiej: Czym w ogóle jest sens/bezsens życia? Jak jest ontologicznie czy metafizycznie usytuowany w człowieku?

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  5. Andrzej

    Nie dla wszystkich 🙂

     Panie Zbyszku!

    Dziękuję za życzliwą ocenę mojej skromnej twórczości w Tezeuszu. Na Pańskie pytanie: czy to, co piszę, jest dla wszystkich? Odpowiadam: Nie dla wszystkich. A niekiedy dla bardzo nielicznych.

    Piszę różne teksty i dla różnego czytelnika: niekiedy dość proste i zrozumiałe dla prawie każdego w miarę inteligentnego człowieka: np. większość moich kazań i homilii, z których niektóre znajdują się w Tezeuszu, było pisanych, a później wygłaszanych, dla tzw. zwykłych wiernych i dość dobrze je rozumieli. Natomiast, moim świadomym zamiarem jest pisanie tekstów próbujących drążyć różne ważne zagadnienia głębiej niż zwykło sięgać tzw. potoczne zdroworozsądkowe myślenie. A takie myślenie nigdy nie jest łatwe, a dla nieprzygotowanych filozoficznie czy teologicznie osób, może być zupełną abstrakcją, nawet jeśli autor stara się używać prostego, czyli nieprofesjonalnego języka. Wiem też, że moje pisanie może sprawiać trudność, bo zawiera myśli nieoczywiste, a nawet paradoksalne, ale taka właśnie zwykle jest natura głębszej prawdy o rzeczywistości.

    Zdradzę  Panu sekret: dla mnie samego, jako autora, niektóre moje teksty lub myśli są zaskakujące i trudne do zrozumieni, a gdy je czytam po jakimś czasie trudno mi uwierzyć, że to ja byłem ich autorem. Z góry zakładam, że wielu czytelników zrozumie niewiele z tego, co piszę. Ale to niewiele mam nadzieję, da im więcej światła i przeczucia tajemnicy, niż otrzymają w innych tekstach, które być może rozumieją dużo lepiej. 

    Pozdrawiam Pana serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  6. zibik

    Nikt nie ma prawa zmieniać tego, co ustanowił Jezus-Chrystus !

    Słowa (sformułowania) stosowane w życiu codziennym, czy pisane w necie są nie tylko prawdziwe i zrozumiałe, jednocześnie wiarygodne, przekonywujące, skuteczne, wartościowe, ubogacające, pożyteczne – dlatego, że zostały w sposób umiejętny, właściwy wyartykułowane. Lecz głównie dlatego, że ukazują, wyrażają, bądź przybliżają Prawdę zapisaną w Ewangelii Św. tzn. to, co jest istotą wiary trynitarnej.

    Pasterze KK muszą czuwać, by nie zmieniano postanowień Jezusa-Chrystusa i nie stosowano, a tym bardziej nie rozpowszechniano nowych i błędnych formuł.

    "Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który (jest i działa) ponad wszystkim, przez wszystkich i we wszystkich" (Ef4,5-6)

    Ps. Kilka słów a pro-po lęku, który jest zjawiskiem trudnym do opisania, jednocześnie chyba stanem coraz bardziej wnikliwie badanym, aczkolwiek nadal dokuczliwym i powszechnym we współczesnym świecie.

    Stany lękowe i depresyjne, także własna bezsilność, bezradność, czy poczucie bezsensowności stanowią wielką udrękę w życiu codziennym, a szczególnie duchowym osoby.

    Łatwo jest rozmawiać i obcować z osobami, które są pogodnie i przyjaźnie usposobione, spełnione, radosne i szczęśliwe, a zatem otwarte i usatysfakcjonowane. Ale niezwykle trudno cokolwiek sensownego powiedzieć (napisać) osobie, która doświadcza stany diametralnie odmienne tzn. jest sfrustrowana, zirytowana, rozczarowana, bezradna, udręczona, zrozpaczona, zalękniona, zamknięta etc.

    W/w uczucia, doznania negatywne "zacieśniają", a doświadczanie owego zacieśnienia ma istotne znaczenie w formowaniu się stanów chorobowych i wielce niepożądanych tj. lękowych, depresyjnych.

    Prawdziwym utrapieniem, swoistą męką i udręką staje się własna bezsilność, bezradność – to, że nie możemy pomóc samemu sobie.

    Z poczucia doznawanej bezsensowności, samoudręki spowodowanej np: uczuciem stałego lęku rodzi się odruch ucieczki i rezygnacji. Ogarnia nas wówczas uczucie nicości, świadomość własnej znikomości powodując w naszym umyśle i duszy totalny chaos, wynikający głównie z braku punktu odniesienia. Przeżywamy pewien szczególny stan, z którym nie potrafimy się uporać, wówczas resztkami sił swojego istnienia rzucamy się w ramiona Boga – oddajemy się w opiekę Bytu Absolutnego.

    W ten sposób doznania negatywne w ostatecznym, kulminacyjnym momencie swego rozwoju, czy nagłego przesilenia mogą przmienić się, w coś absolutnie pozytywnego – w doznanie miłosierdzia, miłości tj. obecności i bliskości Boga – Amen.

    Szczęść Boże -Ojcze nasz !

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj Kazimierz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code