Przepaść chrześcijańskiej niedoskonałości

XXII Wieczór Biblijny w Kasince Małej

 
Podczas czwartkowego Wieczoru Biblijnego zastanawialiśmy się nad następującym fragmentem Ewangelii:
 
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki. (Mt 7, 21. 24 – 27)
 
Małgorzata: Ten tekst porusza mnie, ponieważ przypomina mi o mojej ludzkiej i chrześcijańskiej bezradności. W pierwszej części, gdy Jezus mówi: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca”, trudno nie zadać sobie pytania, po której stronie jestem. Jak to jest w moim życiu z wypełnianiem Bożej woli?
 
Gdy mówię o chrześcijańskiej bezradności, to jest ona po pierwsze zasadnicza, wynikająca z tego, co stanowi istotę katolicyzmu: idziemy przez świat, a nigdy do końca nie wiemy, czy będziemy zbawieni, czy jeszcze zdążymy zbłądzić, czy też Pan Bóg odbierze nam tę możliwość. Zawsze jesteśmy w drodze. Zawsze stajemy wobec różnego rodzaju wyborów i póki żyjemy, trudno nam cokolwiek o sobie orzekać. To przypomniało mi się w kontekście dyskusji o zbawieniu i predestynacji, które były niedawno w „Tezeuszu”.
 
Po drugie, dużo się mówi o tym, jak się modlić, jak wołać: „Panie, Panie!”, ale znacznie mniej się mówi, jak poznawać wolę Boga w świecie. Oczywiście są pewne znaki, Pismo Święte, ludzie, których Bóg do nas posyła. Ale to wszystko jest ogromnie trudne, a najtrudniejsze są te wybory, których musimy dokonywać między mniejszym i większym złem, mniejszym i większym dobrem. Wybierając coś, co wydaje się lepsze, odrzucam na ogół coś, w czym było też przecież jakieś dobro, co nie było całkiem złe. Nie mówię już o tym, że niekiedy wola Boga jest bardzo jasna, a tak trudna do zaakceptowania, że człowiek chciałby przed tym najchętniej gdzieś uciec.
 
Druga część tekstu również bardzo mnie dotyka poprzez przypomnienie o budowaniu domu na piasku i budowaniu domu na skale. Mam takie całkiem niedawne doświadczenie domu, który był budowany na piasku, więc dzisiaj mogę go najwyżej powspominać. Ile tam było marzeń, planów, inwestycji, jak ładnie muszą wyglądać ostrokrzewy, które sama sadziłam, z których byłam wyjątkowo dumna i które właśnie teraz mają piękne czerwone owoce, których nie zobaczę… Teraz uczestniczę w tworzeniu Domu „Tezeusza”. Chciałabym, żebym umiała budować ten dom na skale – nie na osobistych ambicjach, nie na sentymentach, nie na małych i wielkich kłamstwach, nie na iluzjach, tylko na tym, czego Jezus ode mnie oczekuje, na ufności do Jezusa nawet w najtrudniejszych momentach. Ale patrzę na to z pewną bezradnością i z pamięcią domu, który się rozleciał, bo był budowany niedobrze. Odczuwam dość naturalny chyba lęk, aby nie popełnić dawnych błędów.
 
Dzisiaj chciałabym się modlić o ufność do Jezusa w podejmowaniu codziennych trudów, o ufność na te nieuchronne dni, gdy nadejdzie deszcz i wicher, i inne zagrożenia dla domu, w którym teraz się znalazłam.
 
Andrzej: Warto przypomnieć kontekst tych słów Jezusa. U Mateusza te słowa padają na końcu Kazania na Górze, a to jest Magna Carta chrześcijańskiej duchowości i moralności. Tutaj Jezus daje bardzo konkretne wytyczne, czym jest moralne życie chrześcijanina, jak ma wyglądać stosunek do Boga i do ludzi, jak się modlić, jak dawać jałmużnę itd.
 
Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że są to słowa skierowane do uczniów i uczennic Jezusa, to znaczy do tych, którzy znają Ewangelię, Kościół, chrześcijaństwo, byli ochrzczeni, nabyli wiedzę o Jezusie. Ten tekst jest kierowany przede wszystkim do nas, chociaż oczywiście, Bóg działa również w sercach ludzi niewierzących czy niechrześcijan. Jezus miał taką obawę  – i na pewno nie była to obawa płonna – że można iść za nim, mówić: „Panie, Panie!”, nawet robić cudowne rzeczy, prorokować, a jednocześnie nie wypełniać Jego zaleceń moralnych czy duchowych. Obawiał się, że to wszystko może być puste. Taki rodzaj pustki ludzi wierzących, ochrzczonych Rahner nazywa po prostu ateizmem. Tu Jezus wyraźnie mówi: „Mnie interesuje taka wiara we Mnie, za którą idą uczynki. Mnie interesuje, żeby świadkowie Ewangelii byli ludźmi integralnymi, a nie schizofrenikami, którzy co innego mówią, a co innego robią”.
 
I chociaż Kazanie na Górze jest wyrazem etycznego i duchowego, maksymalizmu, który może przerażać, który może czynić bezradnymi, to jednak Jezus mówi: „To jest wykonalne, czyli jest wykonalne być ubogim w duchu, jest wykonalne być miłosiernym, jest wykonalne nie troszczyć się za bardzo o sprawy doczesne, jest wykonalne miłować nieprzyjaciół, jest wykonalne przebaczać, jest wykonalne dawać jałmużnę tak, żeby się tym nie chwalić i kogoś nie poniżać”. Te słowa Jezusa powinny budzić w nas nadzieję, ufność i chrześcijański optymizm. Jezus mówi: „Moje jarzmo jest lekkie, a brzemię słodkie”, czyli ten maksymalizm jest wykonalny.
 
Owszem, w sercu chrześcijanina, w moim również, otwiera się pytanie o przepaść między moją codziennością, a maksymalizmem Ewangelii, który jest mi znany teoretycznie. Wiem, jak jestem bardzo daleko od ubóstwa duchowego, od miłosierdzia, od miłości nieprzyjaciół, jak bardzo jestem nieuporządkowany wewnętrznie, jak jestem notorycznym grzesznikiem itd. Jak to udźwignąć? Dźwigać jest nie tyle trudno grzechy, ile trudno jest znieść przepaść, jaka dzieli treść Ewangelii, treść przesłania Jezusa, które przez Ducha Świętego odczytuję w swoim sercu i sumieniu, od tego, co mogę i robię. Ale myślę, że ta przepaść, chociaż może wzbudzać pewien dreszcz, nie powinna być powodem pesymizmu.
 
Święci znani i nieznani, na przykład św. Franciszek, św.. Dominik, Matka Teresa z Kalkuty, święci spoza chrześcijaństwa, tacy jak Mahatma Gandhi czy hinduski poeta i mistyk Tagore, o którym ostatnio czytałem, to są ludzie, którzy wzięli na poważnie słowa Ewangelii albo ewangelii swoich religii i wypełniali je w życiu. Nie byli gigantami, lecz zwykłymi ludźmi, których ta przepaść nie zasmuciła ani nie zgnębiła.
 
Myślę, że gdy wchodzi się w ewangeliczną dynamikę z pomocą łaski Bożej, gdy człowiek jest w tym konsekwentny, prosi Boga o pomoc, podnosi się z grzechu, nawraca się, to Bóg daje taką łaskę i moc, aby żyć Ewangelią na co dzień. Albo wcześniej czy później człowiek dochodzi do takiego punktu, gdy Ewangelia staje się Słowem Życia i żyje się tym lepiej czy gorzej, ale się żyje jako podstawową normą moralną i duchową – albo nie dochodzi się do takiego punktu i wówczas można liczyć tylko na Boże miłosierdzie, bo na gruncie sprawiedliwości Jezus powie do takich chrześcijan: „Ja was nie znam, choć mówiliście: Panie, Panie!, czyli przyznawaliście się w różnych momentach do bycia chrześcijaninem”.
 
Jesteśmy w okresie Adwentu, okresie nawrócenia. Bóg wzywa nas do nawrócenia, Kościół wzywa nas do nawrócenia, ten tekst również. Chciałbym się dzisiaj modlić, abyśmy naprawdę w swoim sercu umieli przyjąć Ewangelię z całym etycznym, duchowym maksymalizmem – z ubóstwem, miłosierdziem, miłością nieprzyjaciół, z przebaczeniem, z wolnością od pewnych trosk doczesnych – jako coś możliwego, własnego, czym chcemy żyć i abyśmy pokładali ufność w Bogu, w Jezusie, który obiecał nam, że żyjąc tak, budujemy dom na skale, którego ani wichry, ani burze, ani trzęsienia ziemi nie przemogą.

Wieczory Biblijne w Kasince Małej

 

6 Comments

  1. zibik

    Rzeczywiście istotne, a

    Rzeczywiście istotne, a nawet konieczne wydaje się rozważanie i zastanawianie nad tym ; "po której stronie jestem?"…, czy "jak to jest w moim życiu z wypełnianiem woli Ojca ?"….., a najbardziej chyba potrzebna jest nam szczera odpowiedź na te pytania.

    Natomiast nie wiem skąd ta "bezradnośćludzka, chrześcijańska, zasadnicza", a tym bardziej "wynikająca z katolicyzmu ?"………

    Bytując na ziemi, będąc w drodze – nie wiemy wielu rzeczy, ale to nie czyni nas bezradnymi, czy bezsilnymi, kiedy mamy, otrzymujemy jednoznaczne wskazania – gdzie budować swój dom (kościół) ?……, oraz kogo spełniać wolę ?……., także – kogo słowa słuchać i wypełniać ?……

    Według mnie – kto z nas potrafi żarliwie modlić się, szczerze rozmawiać z Panem, milczeć i doświadczać Jego obecność i bliskość – napewno nie ma problemu z odczytaniem, przyjeciem i uznaniem Jego woli. (Możemy jedynie mieć trudności z właściwym zrozumieniem nauki Pana i urzeczywistnianiem człowieczestwa Jego Syna – Jezusa Chrystusa).

    Zadania, obowiązki i wyzwania, jakie Bóg stawia na naszej drodze życia, mogą być wyjątkowo trudne, co nie znaczy, że z pomocą Boga – niemożliwe do wykonania, czy realizacji.

    Istotną przeszkodą w ich realizacji jest zwykle nasze lenistwo (acedia), jeden z siedmiu grzechów głównych, oraz głupota lub lęk – szczególny stan zniewolenia ducha, który jest największą udręką. Można ewentualnie mówić o naszej bezradności, bądź bezsilności, kiedy nie potrafimy pomóc samemu sobie, czy innym osobom.

    Odruch ucieczki najczęściej rodzi się z poczucia bezsensowności, nicości, czy świadomości własnej znikomości. Natomiast samoudręki są wynikiem uczucia lęku, a chaos w duszy wynika z braku punktu odniesienia. Taki stan, z którym nie potrafimy się uporać, może przekształcić się w coś pozytywnego – w doznanie Boga. Zwykle skłania nas, aby zaufać Bogu, rzucić się w Jego ramiona, oddać się w opiekę Bytu.

    Pani Małorzato, a więc istotą jest – z kim i gdzie budujemy dom naszego życia. Jak go budujemy jest sprawą drugorzędną.

    Mam nadzieję, że Dom Tezeusza jest budowany na skale, przez światłych, prawych i doświadczonych życiowo ludzi.

    Szczęść Boże !

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    aby TAK znaczyło TAK, NIE znaczyło NIE

    Dla mnie w tym tkwi sedno przedstawionego do dyskusji tekstu.

    Andrzej pisze

     

    Jesteśmy w okresie Adwentu, okresie nawrócenia. Bóg wzywa nas do nawrócenia, Kościół wzywa nas do nawrócenia, ten tekst również.

     

    Tak – tekst nas wzywa do nawrocenia, i Bog przede wszystkim. Niestety Koscioł nie. W nim TAK nie znaczy TAK i NIE nie znaczy NIE. Pełno jest – jak pisałam juz w komentarzu –  hipokryzji i nietolerancji. A skad dziecko, czy prosty człowiek – zaznaczam PROSTY człowiek ma uczyc sie własnie tejze prawdy tych słów – jezeli wciaz słyszy i spotyka cos zupełnie przeciwnego?

    To nie ten prosty człowiek czy dziecko – ma siedziec i medytowac nad tekstem, –  ten człowiek czy to dziecko –  winien miec to własnie przedstawione przez "kierownikow duchowych" i to przedstawione nie w postaci słów ale czynow.

    Bo gdy TAK nie bedzie znaczyło TAK a NIE nie bedzie znaczyło NIE przez głoszacych słowo Boze, to zaden portal, zaden Tezeusz ani nikt nie zmieni nastawienia prostego człowieka. I go nie nawróci.

     

     

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    @Jadwiga

    Publicznie formułuje Pani conajmniej kontrowersyjne stwierdzenia odnośnie Kościoła, ale jakiego ?…….. Proszę uprzejmie doprecyzować, jaki Kościół ma Pani na myśli – czy ten stworzony, przez ludzi ?………

    Chyba nie KK-PiA (Koścół Katolicki-Powszechny i Apostolski) tzn. Kościół Chrystusowy (jeden, boski, święty, prawdziwy, charyzmatyczny, hierarchiczny etc.) stworzony, przez Boga Ojca i Stwórcę, którego założycielem jest Jego Syn-Jezus Chrystus ?……

    Jezus Chrystus m.in. zwiastował ewangelię zbawienia i zanosił, głosił prostą, szczerą prawdę – tak aby mogli ją poznać i zrozumieć wszyscy, co absolutnie nie jest tożsame z uznać i przyjąć godnie

    A zatem prawdę Chrystusa mogą zrozumieć również ludzie prości, skromni, ubodzy, wierni, pokorni, jednocześnie  prawi, dobrotliwi, wielkoduszni, wspaniałomyślni i posiadający skruszałe serca.

    Napewno nie tylko, ci co są wielce uczeni, przemądrzali, zarozumiali, pyszałkowaci, małostkowi, czy obłudni lub zbyt pewni siebie, ponadto uważają się za najmądrzejszych i świętych, także "bogatych i nie potrzebujących".

    Rzecz w tym, że : Ewangelię zbawienia i Prawdę nie wystarczy poznać i zrozumieć, trzeba ją również całą uznać i przyjąć godnie. (A z tym mają zwykle problem nie ludzie prości i ubodzy, ale najczęściej ci drudzy).

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  4. jadwiga

    Zibik

    Publicznie formułuje Pani conajmniej kontrowersyjne stwierdzenia odnośnie Kościoła, ale jakiego ?…….. Proszę uprzejmie doprecyzować, jaki Kościół ma Pani na myśli – czy ten stworzony, przez ludzi ?………

     

    Byc moze stwierdzenia moje sa kontrowersyjne ale stac mnie na to by pisac to co czuje i jak pewne rzeczy odczuwam. Nie bede pisała słów samych dobrych tylko po to aby przyklaskiwac, a myslec co innego.

    Jaki Koscioł mam na mysli? Ten własnie stworzony przez ludzi.

     

    A zatem prawdę Chrystusa mogą zrozumieć również ludzie prości, skromni, ubodzy, wierni, pokorni, jednocześnie  prawi, dobrotliwi, wielkoduszni, wspaniałomyślni i posiadający skruszałe serca.

     

    Oczywiscie ze prawde moga zrozumiec ludzie prosci. Szkopuł w tym ze aby ja poznac jeszcze jako dzieci ida na lekcje religii lub do koscioła ( budynek-instytucja) gdzie spotykaja sie własnie z tym ze TAK nie znaczy TAK i NIE nie znaczy NIE. I to poznaja pod przykrywka pieknych słów i ideologii. O potem ma sie pretensje do ludzi ze sa tacy jacy sa. Sa tacy bo taki własnie mieli wzorzec ZACHOWANIA..

     
    Odpowiedz
  5. Halina

    Siła w przyznaniu się do słabości

    " Albowiem, kiedy jestem słaby,wtedy jestem mocny-2 Kor.12,10

    Filozofia człowieka opierającego się na uczynkach nigdy nie prowadzi do poczucia własnej bezradności,a tylko wtedy można zdecydować na poddanie się. Człowiek koncentrujący się na uczynkach, który radzi sobie i to najwyraźniej z powodzeniem, nie zdaje sobie jednak sprawy ze swej beznadziejnej sytuacji. Zaś człowiek, który skupia się na uczynkach, ale nie radzi sobie, mówi: " poddaję się, nie potrafię", zaprzestaje dalszych prób i odchodzi od Boga. Gdyby tylko chciał zdać sobie sprawę, że wtedy jest najbliżej Boga. Człowiek bazujący na uczynkach myśli, że poddanie się dotyczy jedynie pewnych spraw w jego życiu-zaniechanie grzechów i problemów swoich słabości. Tak więc powiada: Tak jak stoję przed Bogiem i wami, obiecuję, że od tej chwili nie będę palił, pił, ani tańczył. I jeśli jest osobą silną nigdy do tego nie wróci i stanie się tzw. "dobrym" członkiem Kościoła.Słaby-nie odniesie sukcesu-upada. Byłam świadkiem takiej metody porzucania grzechów  w KK, gdzie ludzie wypisywali swoje grzechy na kartkach papieru, podawali je tym, co je zbierali i zanosili do przodu kościoła. Tam znajdował się mały " ołtarz", ktoś zapalał zapałkę i " grzechy" były spalone. Cudownie! Teraz grzechów już nie ma. Wszystkie znikneły. Problem w tym, że człowiek słaby wracając do domu, stwierdza, że grzechy nadal w nim pozostały. Są ludzie, którzy wypróbowali już wszystkie możliwe metody( odmówili zadane litanie) i NIC.W końcu zaczynają wierzyć w przeznaczenie i mówią: chyba niektórzy urodzili się tylko po to , aby być paliwem dla ognia piekielnego, a ja muszę być jednym z nich. Poddanie się oznacza zrezygnowanie z idei, że jestem w stanie uczynić coś z moimi grzechami, z wyjątkiem jednego-przyjścia do Chrystusa takim jakim jestem. Zadania i obowiązki można wykonać tylko w połączeniu z Chrystusem, ponieważ wszyscy jesteśmy bezradni.

    " Beze mnie nic uczynić nie możecie"-Ew. Jana15,5  Drugi tekst zapisany jest w Liście do Filipian 4.13-‘Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie" Tak więc jedyne co moge dokonać, to trwać w Chrystusie-z nim mogę wykonać-wszystko. Chrześcijanin czyni dobrze dlatego, że jest chrześcijaninem, nigdy zaś po to, by nim być. Jedynie dom zbudowany na skale przed nadejściem burzy, przetrwa. Drzewo w lesie z zewnatrz też nieraz wygląda dobrze, ale od wewnątrz gnije, aż nadejdzie burza i drzewo pada z wielkim hukiem. Burza nie zmienia drzewa i nie zatrzymuje procesu jego gnicia, nie jest też powodem gnicia drzewa.Burza jedynie objawi jaki jest jego stan. Ważne jest jak dom budujemy i na jakim fundamencie. Jesli zanim nadejdzie burza nie opiera się na mocnej skale, upada za każdym razem, gdy burza szaleje. Kryzys nie zmienia nikogo. Jeśli mamy miec wiarę, która przetrwa burzę życia, wiara ta musi wzrastać przez osobistą znajomość Chrystusa i to jeszcze przed burzą. Na nic tu się nie zda dobre samopoczucie, że należę do najlepszego  według ludzkiej definicji Kościoła. Chrystus zna swoje dzieci po imieniu i tylko On wie, kto jest pokornego serca,a kto jedynie wie, że takim trzeba być.

     
    Odpowiedz
  6. zibik

    Świat zwariowany, czy zakłamany ?…….

    Pani Jadwigo chyba podobnie, jak Pani bardzo cenię  m.in. rzetelność, prawdziwość i stałość uczuć, które stają się obecnie, w totalnie zwariowanym i zakłamywanym świecie bardzo unikatowymi i pożądanymi cnotami.

    Przepraszam za moją przesadną dociekliwość i drobiazgowość. Odpowiedź i dopowiedzenie Pani mnie w pełni satysfakcjonuje.

    Rzeczywiście trudno mieć pretensje, do dzieci lub młodzieży – wychowanków, kiedy osoby dorosłe tzn. rodzice, opiekunowie, wychowawcy, nauczyciele, katecheci, czy osoby duchowne, a nawet babcie i dziadkowie są tacy, jacy są.

    Pozdrawiam serdecznie !

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj zibik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code