Przedzaduszkowe rozmyślania o eutanazji

Z Siecią – na głębię pytań

Z przeprowadzonych niedawno badań CBOS wynika, że 48% Polaków opowiada się za eutanazją, 39% wyraża przeciwną opinię, a 13% nie ma wyrobionego poglądu na ten temat. W porównaniu z 2007 rokiem liczba zwolenników eutanazji wzrosła o 11%. Najwięcej jest ich wśród najmłodszych badanych, wśród osób nieuczestniczących w praktykach religijnych oraz deklarujących przekonania lewicowe. Bardzo często są to mieszkańcy miast powyżej 500 tys. ludności, a w grupach społeczno-zawodowych – prywatni przedsiębiorcy, pracownicy usług, uczniowie i studenci oraz bezrobotni, częściej mężczyźni niż kobiety.
 
 
W okolicach 1 listopada różne media wspomną zapewne o stosunkowo nowym polskim fenomenie – cmentarzach dla zwierząt. Głównie mieszkańcy wielkich miast okazują tam swoim pupilom pośmiertne przywiązanie, często zawiózłszy wcześnie ukochanego psa czy kota do weterynarza, aby poprzez usypiający zastrzyk skrócić jego ból czy zapobiec całkowitemu zniedołężnieniu.
 
Dlaczego zwierzę można uśpić, a człowieka nie? Najprościej stwierdzić, że zabrania tego prawo. Owszem – odpowie zwolennik eutanazji – lecz prawo można zmienić, co uczyniono zresztą w kilku krajach. Zapytajmy inaczej: dlaczego dopuszcza się moralną i prawną możliwość przerwania ludzkiego życia „dobrą śmiercią”?
 
W czasie, gdy pisałam ten tekst, jedna z czytelniczek „Tezeusza” zadała pytanie: Czyż ciężko chorych zwierzaj nie usypia się, aby im nie pozwolić cierpieć? Jest to głęboko ludzkie i humanitarne, prawda? Czy naprawdę jest taka duża różnica pomiędzy cierpiącym zwierzakiem a człowiekiem, że temu pierwszemu wolno ulżyć w cierpieniu, a drugiemu już nie, jeżeli nic się nie da zrobić?
 
Otóż właśnie: u podstaw poparcia dla eutanazji tkwi moim zdaniem taka koncepcja człowieka, w której zaciera się różnica między nim i zwierzęciem. Z jednej strony zwierzęta bywają traktowane jak domownicy, leczone i pielęgnowane z zastosowaniem skomplikowanych procedur, mają obrońców swoich praw i swoje cmentarze. Z drugiej strony człowieka sprowadza się coraz bardziej do jego materialistycznego, biologicznego wymiaru. Zwierzęta i ludzie rodzą się, dorastają, umierają, więc w tym krótkim życiu najważniejszą sprawą staje się zapewnienie jednym i drugim przyjemności albo przynajmniej uchronienie ich od cierpienia. Im większy antyintelektualizm, im wyżej ponad rozumem stawia się wzruszenia i uczucia, tym łatwiej zmniejszyć albo całkowicie usunąć tę różnicę ze swojej świadomości.
 
Oprócz powyżej przytoczonego uzasadnienia, które nazwałabym sentymentalno-biologicznym, istnieje też utylitarny powód opowiadania się za eutanazją. Pamiętam rozmowę ze starszym człowiekiem, który powiedział: „Wkrótce zaczną mi się pewnie poważne, związane z wiekiem choroby i nie będę mógł samodzielnie funkcjonować. Chciałbym poddać się wtedy eutanazji, aby nie stanowić ciężaru dla społeczeństwa”. Na pierwszy rzut oka wygląda to bardzo szlachetnie. Za taką postawą kryje się jednak wpojona temu panu wizja człowieka-maszyny: w ludzką maszynę warto inwestować, dopóki nie ulegnie zbyt dużemu zniszczeniu lub zepsuciu. W krajach dopuszczających prawnie eutanazję chyba właśnie w okolicach tej wizji żerują wyjątkowo ochoczo rozmaite sępy, które pod płaszczykiem społecznego dobra nakłaniają do eutanazji starszych i chorych, aby przejmować po nich bogate spadki. Nic też dziwnego, że w Polsce za eutanazją opowiadają się chętnie prywatni przedsiębiorcy czy pracownicy sektora usług, gdyż te grupy, szczególnie wrażliwe na ekonomiczne wskaźniki, rozumieją najlepiej, jak dużo kosztuje utrzymanie osób chorych i niepełnosprawnych z pieniędzy podatników.
 
Trudno pominąć także powód zgody na eutanazję, który określiłabym jako narcystyczny. Cierpienie, ból, choroba, starość nie pasują nam do lansowanych we współczesnej kulturze obrazów Supermana i Lalki Barbie. Człowiek ciężko chory, cierpiący pozostaje często samotny, bo zdrowsi nie potrafią przyzwyczaić się do jego powolniejszych ruchów, odmiennego sposobu mówienia, wahań nastroju itp. Przygnębia ich własna bezradność tam, gdzie chcieliby dokonać spektakularnych zmian na lepsze, a gdzie wystarczyłaby zwykła obecność. Chory, nie czując tej wspierającej obecności i pogrążając się w coraz większym osamotnieniu, prosi rozpaczliwie o eutanazję, a zdrowsi przyklaskują: „Tak, to najlepszy sposób, aby rozwiązać jego problemy”. No i rozwiązują własne emocjonalne problemy, utwierdzając się w swojej wyimaginowanej wszechmocy panów życia i śmierci.
 
Oprócz eutanazji mamy też w naszej kulturze inną dobrą śmieć – tę, którą opisuje wywodząca się ze średniowiecza ars bene moriendi. Charakterystycznym motywem literackich i plastycznych dzieł z tego nurtu było umieszczanie umierającego na łożu śmierci wśród krewnych i przyjaciół. W takim otoczeniu przebiegała agonia, rozumiana jako najważniejsza dla człowieka, rozstrzygająca na całą wieczność walka dobrych i złych sił o jego duszę. Czy potrafimy jeszcze powrócić do tej wielkiej dawnej mądrości i odnaleźć jej ważne przesłanie dla współczesnego człowieka?
 
 
Warto przeczytać w "Tezeuszu":
 
 

1arsmori.jpg

 

Komentarze

  1. Halina

    Rozpoczęta kampania na rzecz eutanazji

    jest sprzeczna z podstawowym odruchem , który dotąd odróżniał człowieka od zwierzęcia-odruchem ratowania za wszelką cenę życia swoich bliźnich.  Peter Singer- australijski filozof, bioetyk i wykładowca na Uniwersytecie, autor ogromnego hasła " etyka" w Encyklopedii Brittanica-faktycznie stwierdza, że w człowieczeństwie nie ma nic szczególnego, ponieważ upośledzone dziecko, na płaszczyźnie moralnej niczym nie rózni się od małpy, a pewne żywoty są bezsensowne i trzeba im ulżyć w cierpieniu. Niewielu poza Holandią zgadza się z tą opinią. Inaczej jest w Niemczech, USA-wszędzie tam, gdzie dobrze funkcjonuje opieka paliatywna. W samej Holandii aż 80% chorych nieuleczalnie, zmieniło zdanie, gdy otoczono je opieką paliatywną-wynika z badań dr. Zbigniewa Żylina, Polaka, który założył w Holandii hospicjum. Prof. Andrzej Kopacz, potwierdza polskiej prasie-" ..nigdy żaden pacjent nie zgłosił się do mnie z prośbą, by mu skrócić życie, choć ponad 40 lat leczę chorych na nowotwory"-M. Cieślik, G. Górny, Eutanazizm, Wprost, 28,03.04

    Ludzie potrzebują opieki i pomocy. Zostawieni sami sobie, chcą umrzeć, ale często wystarczy zainteresowanie ich losem, by myśl o eutanazji odeszła. Waro wspomnieć o przypadku w Polsce Janusza Świtaja, który będąc zupełnie sparaliżowanym i przykutym do łóżka, oddychając przy pomocy respiratora- w 2007 roku wniósł  pierwszy wniosek o eutanazję. Już miesiąc później zmienił zdanie, bo dostał pracę w fundacji Anny Dymnej i znalazł sens dalszego życia. Po roku sytuacja jeszcze się poprawiała, otrzymał wózek inwalidzki, sterowany oddechem, który pozwolił mu na opuszczanie domu. W Holandii pewnie by nie zdążył zmienić decyzji.

    Gdyby w Polsce zalegalizowano eutanazję, przy niewydolnym systemie opieki zdrowotnej i ubezpieczeń, nadużycia byłyby większe niż w Holandii.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code