Pożegnanie z chatką na Verdun

 

***

Dzisiejszy wpis na blogu dedykuję Nazli, Jakubowi, Annie, Laurie i Nazarowi, którzy i które wspólnie ze mną i z Sergio tworzyli nasze mieszkanie w różnych jego etapach.

***

Ostateczne zdecydowanie co do nowego miejsca zamieszkania jest tak ekscytującą wiadomością jak narodziny dziecka. Jednakże samo wyprowadzanie sie jest trochę jak kontrolowany proces umierania. Od trzech miesięcy prawie codziennie się z kimś żegnam. Od kilkunastu tygodni wyprzedaję największe meble. Kilka tygodni temu ze wszystkiego co uznaliśmy z Sergio za zbędne (niemożliwe do przetransportowania) zrobiliśmy charytatywny kiermasz. To było dość trudne uczucie kiedy rozkładaliśmy wszystko co uzbieraliśmy przez ostatnie lata na 10 metrach kwadratowych salonu, który już od dawna jest tylko pomieszczeniem, a nie salonem. Ludzie przychodzili, przeglądali i zaczynali narzucać do tej pory naszym rzeczom własną perspektywę, która czasami tak bardzo się różniła od naszej.

Najgorsze jest ostateczne opustoszanie mieszkania. Sporo czasu poświęciliśmy z Sergio aby stworzyć nasze niesamowite miejsce tu na Verdun. To tutaj udało nam się stworzyć nasz pierwszy dom, który był tylko i wyłącznie nasz. Który był kochany nie tylko przez nas, ale także przez wszystkich naszych gości. Byliśmy szczęściarzami, że w czerwcu 2010 roku udało nam się znaleźć te kolorowe ściany, przestrzeń, balkony i rzekę w zasięgu wzroku. Ta niesamowita baza zachęciła nas do zainwestowania w te mieszkanie całej naszej kreatywności. Krok po kroku po kilku latach osiągnęliśmy efekt jednego z najpiękniejszych Montrealskich miejsc. Nasze mieszkanie tutaj miało charakter, swój zapach i stało się jakby nieodłączną częścią naszego związku. Teraz kiedy znów stoi jak rozebrana poświąteczna choinka straciło swój wyraz i czeka na nowe przebranie, które ktoś inny przyniesie ze sobą. My z Sergio wyraźnie zrozumieliśmy, że to my stworzyliśmy to miejsce a nie ono stworzyło nas. To my mamy siłę i umiejętności zbudować taki dom razem, gdziekowliek indziej. Mimo wszystko, smutek, który towarzyszył nam wczoraj przy ostatecznym ogołocaniu naszego mieszkania z jego charakteru był przeszywający.

Tym razem w porównaniu z warszawską wyprowadzką stać nas na przesłanie kilku kartonów z rzeczami, które stanowią zalążek naszego domu. Na szczęście poczta w Kanadzie liczy sobie za każdy karton tyle samo, nie zależnie czy wysyłamy go 300 czy 3000 km dalej. (Naszą przeprowadzkę do innej prowincji będziemy mogli sobie również odliczyć od podatku).

Ten spakowany w kilka kartonów zalążek ma zadanie wykiełkować w nowym miejscu i być bazą do wykreowania naszego nowego miejsca. W Edmonton, w największym, najbardziej wysuniętym na północ mieście w świecie lądujemy w najbliższą środę. 

Zapraszam na stronę bloga na FB – Koszula na lewą stronę

 

Komentarz

  1. zk-atolik

    Skojarzenia i porównania

    Ostateczne zdecydowanie co do nowego miejsca zamieszkania jest tak ekscytującą wiadomością jak narodziny dziecka. Jednakże samo wyprowadzanie sie jest trochę jak kontrolowany proces umierania.

    @ALL – proszę wybaczyć za jednoznaczność mojego wpisu, jednak pisanie – artykułowanie czegokolwiek na forum wiąże się z autora odpowiedzialnością i również konsekwencjami, w tym reakcją czytelników.

    Tak myśleć, a raczej mniemać i napisać może jedynie ten, kto jeszcze osobiście i razem z współmałżonkiem nie uczestniczył w akcie narodzin swojego potomka. Ponadto jeszcze nie jest dostatecznie świadomym czym jest lub może być:

    • próba utożsamiania, czy porównywania na forum nie tylko stanu emocjonalnego rodziców z powodu narodzin – przyjścia na świat dziecka z odczuciami, w tym ekscytacją osób, które jedynie zdecydowały się zmienić miejsce zamieszkania?…..
    • sakramentalny związek mężczyzny i kobiety, oraz współżycie małżonków i naprawdę umieranie człowieka?…..

    Ps. Moją intencją nie jest ignorowanie szczerości i stanu emocjonalnego autora, a tym bardziej dyskredytowanie jego osoby, lecz sprzeciw wobec w/w, a wg. mnie fatalnych skojarzeń  i nieuprawnionych porównań.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code