Powołani, by marnować

 
Rozważanie na Wielki Poniedziałek, B2
 

W encyklice o Eucharystii (Ecclesia de Eucharistia) papież Jan Paweł II nawiązuje do epizodu zwanego namaszczeniem w Betanii: „Pewna kobieta, utożsamiona przez Jana z Marią – siostrą Łazarza, wylewa na głowę Jezusa flakonik drogocennego olejku, wywołując wśród uczniów, szczególnie u Judasza, negatywną reakcję, jakby ten gest, biorąc po uwagę potrzeby biednych, był »marnotrawstwem« nie do przyjęcia. Jednak ocena ze strony Jezusa jest zupełnie inna. Z całym poszanowaniem obowiązku wspierania potrzebujących, którymi uczniowie zawsze będą musieli się zajmować – »ubogich zawsze macie u siebie« – On, myśląc o zbliżającej się chwili swojej śmierci i złożenia do grobu, docenia namaszczenie, którego dostąpił jako zapowiedź tej czci, jakiej Jego ciało, nierozerwalnie związane z tajemnicą Jego osoby, będzie godne także po śmierci” (n. 47). Dalej pisze papież, że „Tak jak kobieta z Betanii, Kościół nie obawiał się »marnować«, poświęcając najlepsze swoje zasoby, aby wyrażać pełne adoracji zdumienie wobec niezmierzonego daru Eucharystii” (n. 48).

To wydarzenie bardzo dobrze pokazuje napięcie, jakie jest wewnątrz Kościoła, ale także – uczciwe bądź nieuczciwe – oczekiwania wobec Kościoła formułowane ze strony świata. Zwolennicy pierwszej wizji – w jej skrajnej formie – chcieliby Kościoła, który wyzbyłby się wszystkiego, co potrzebne do kultu: świątyń, szat, drogocennych naczyń, może nawet wszelkich dóbr materialnych, a uzyskane pieniądze przeznaczyłby – mówiąc krótko – na biednych. Taki Kościół stałby się faktycznie jedynie instytucją charytatywną o nadprzyrodzonej motywacji. Zwolennicy drugiej wizji – także w formie skrajnej – chcieliby Kościoła, który bierze w nawias całą ludzką rzeczywistość: biedę, ubóstwo i wszelką chorobę, uznając to wszystko za dopust Boży, chcieliby pieniądz zamienić w pobożność. I tak oto mielibyśmy wyłącznie Kościół hospicjów i sierocińców albo Kościół wyłącznie klasztorów i sanktuariów. Obie wizje tchną jednak herezją.

Podstawowy dogmat chrystologiczny mówiący, że Jezus jest jedną osobą, choć w dwóch naturach: ludzkiej i boskiej, ma także konsekwencje dla Kościoła. Potrzebny mu jest tak samo stół, na którym składa się Eucharystyczną Ofiarę i sprawuje Wieczerzę, jak i stół, przy którym zasiądą głodni z ulicy. Oba stoły są nierozdzielne i oba się wzajemnie weryfikują. Jak przypomniał Jan Paweł II w Mane nobiscum Domine, „Nie możemy się łudzić: tylko po wzajemnej miłości i trosce o potrzebujących zostaniemy rozpoznani jako prawdziwi uczniowie Chrystusa. To właśnie jest kryterium, wedle którego będzie mierzona autentyczność naszych celebracji eucharystycznych” (n. 28).

W ciągu wieków Kościół – mniej lub bardziej wiernie – starał się zachowywać równowagę obu stołów. Wystarczy przeczytać Dzieje Apostolskie, przypomnieć sobie, jak powstawały szpitale w średniowieczu czy jak rodziły się tzw. zakony czynne. Pokusa przechylenia się na jedną bądź drugą stronę jest jednak wciąż obecna. Nawoływanie do wyprzedaży Kościoła pod pretekstem troski o biednych ma jednak w sobie coś z postawy Judasza. Wszelkie liturgiczne i pobożnościowe „marnowanie” – o którym pisał papież – jest jednak w Kościele bardzo ważne. Przypomina nam bowiem, że w tym świecie potrzebne jest nie tylko to, co „użyteczne” – w dosłownym znaczeniu. Potrzebne bywają rzeczy, które z utylitarnego punktu widzenia niczemu nie służą, bo nie można nimi nikogo nakarmić, ubrać, stworzyć dach nad głową. Człowiek różni się tym od reszty świata, iż nie tylko troszczy się o to, co do przeżycia konieczne, ale także o to, co czyni to życie piękniejszym, szczęśliwszym i Bożym. Potrafi „marnować”.

Boże, który przez przykład Kobiety z Betanii, przypominasz nam o naszych obowiązkach wobec Ciebie i braci, natchnij nas roztropnością, abyśmy potrafili odróżniać konieczne od pożytecznego, użyteczne od potrzebnego, to, co podtrzymuje życie doczesne, od tego, co daje nam życie wieczne.

 

La_Cite_de_Dieu.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2012

 

Komentarze

  1. Jadzia

    herezją? nie rozumiem

    Zwolennicy pierwszej wizji – w jej skrajnej formie – chcieliby Kościoła, który wyzbyłby się wszystkiego, co potrzebne do kultu: świątyń, szat, drogocennych naczyń, może nawet wszelkich dóbr materialnych, a uzyskane pieniądze przeznaczyłby – mówiąc krótko – na biednych. Taki Kościół stałby się faktycznie jedynie instytucją charytatywną o nadprzyrodzonej motywacji. Zwolennicy drugiej wizji – także w formie skrajnej – chcieliby Kościoła, który bierze w nawias całą ludzką rzeczywistość: biedę, ubóstwo i wszelką chorobę, uznając to wszystko za dopust Boży, chcieliby pieniądz zamienić w pobożność. I tak oto mielibyśmy wyłącznie Kościół hospicjów i sierocińców albo Kościół wyłącznie klasztorów i sanktuariów. Obie wizje tchną jednak herezją. 

     

    Nie bardzo rozumiem.Dlaczego herezją? Czyz Jezus miał szaty, drogocenne naczynia i wszelakie dobra materialne? Nie przypominam sobie. Dlaczego więc wyzbycie się tego miałoby byc herezją? Bo wtedy Jezus byłby heretykiem…

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code