Powiedz im, aby wstali!

Rozważanie na XIII Niedzielę Zwykłą, rok B2
 

Przygotowując dzisiejsze rozważanie, myślę o Was, moi bliscy, przyjaciele, znajomi, od których często ostatnio słyszę, że przeżywacie rozmaite kryzysy. Myślę o tych znanych mi i nieznanych, którzy niemal jak ostatnią deskę ratunku przyjmują zapewnienie, że ktoś pamięta o nich w modlitwie. Myślę o sobie, bo jak każdy człowiek mogę wcześniej czy później doświadczyć „zawiści diabła” – śmierci duszy, najgorszego chyba, ale też najbardziej nieuchwytnego rodzaju obumierania.

„Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła” – powiada Jair, ale nie słyszymy żadnej konkretnej diagnozy. Nie wiemy, jakie właściwie są objawy, którym Jezus ma zaradzić. Dogorywa – gdzieś w odległym miejscu, niezdolna samodzielnie przyjść do Jezusa, ogłoszona wreszcie umarłą. Dogorywa – otoczona ludźmi hałaśliwie manifestującymi swój niepokój, nerwowo biegającymi z kąta w kąt bez wyraźnego celu, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, płaczącymi, a jednocześnie wyśmiewającymi możliwość ocalenia. Jezus pozostawia za drzwiami zgiełkliwy tłum i tylko w towarzystwie kilku osób wchodzi do miejsca, gdzie znajduje się dziewczynka, aby w pełni przywrócić ją do życia.

Żyła czy umarła? Była w letargu, straciła przytomność, spała? Dziwny jest ten stan dogorywania, gdy przez jednych człowiek zostaje już przekreślony, a inni wciąż mają nadzieję, że powróci do pełni swoich sił i życiowych możliwości. Tak bywa wtedy, gdy ciężko choruje ciało. Tak bywa również wtedy, gdy zachoruje dusza.

Jair był człowiekiem nadziei, gdy udawał się do Jezusa z prośbą o uzdrowienie dogorywającego dziecka. Czy mógł zresztą postąpić inaczej jako kochający ojciec? Był więc także człowiekiem miłości. I był człowiekiem wiary, której nie zdołało podważyć czarnowidztwo ani śmiech otoczenia.

Opowieść o córce Jaira to okazja, aby zastanowić się, jaką postawę zajmujemy wobec tych, którzy w fizycznym, psychicznym czy duchowym wymiarze zbliżają się niebezpiecznie do tajemniczej granicy między życiem i śmiercią. Czy naprawdę potrafimy przynosić im nadzieję, miłość i wiarę? Czy traktujemy ich przypadek jako news, wokół którego robimy wiele hałasu i zamieszania? Czy płaczliwie demonstrujemy swoją bezradność? Czy mniej lub bardziej otwarcie kpimy z przekonanych, że nadzieja umiera ostatnia? A może po prostu zachowujemy obojętność, niczego nie zauważamy, udajemy, że nic się nie stało albo że nie mamy z tym nic wspólnego?

Dzisiejsze drugie czytanie przypomina, aby dzielić się dostatkiem z potrzebującymi. Dobrze, gdy osoby tak czy inaczej śmiertelnie zagrożone możemy wspierać finansowo albo swoimi zawodowymi umiejętnościami, na przykład jako lekarze, terapeuci, duszpasterze itp. Gdy nie mamy takich możliwości, zawsze pozostaje modlitwa, którą każdy z nas może wspierać innych nawet wtedy, gdy jest materialnie ubogi lub nie posiada odpowiednich profesjonalnych kompetencji. Modlitwa, o której na niedawnej audiencji ogólnej w dniu 20 czerwca 2012 r. papież Benedykt XVI powiedział, że „rodzi ludzi ożywianych nie egoizmem, żądzą posiadania, spragnionych władzy, lecz ludzi bezinteresownych, pragnących kochać, spragnionych służenia innym, to znaczy ożywianych Bogiem. Tylko w ten sposób można wnieść światło w ciemności świata".

Wzorem Jaira prośmy usilnie i módlmy się dziś za tych, którzy dogorywają w poczuciu bezsensu i beznadziejności swojego życia; za tych, którzy nie potrafią odpowiedzieć inaczej niż nudą i zgorzknieniem na wielobarwne piękno świata; za tych, którzy nie widzą przed sobą niczego oprócz czarnej ściany depresji: za tych, którzy próbują uciekać od rzeczywistości w różne wyniszczające ich uzależnienia; za przemęczonych, wylęknionych, nienadążających, zmarginalizowanych…

Jezu, powiedz im, aby wstali!

Tylko Ty potrafisz to uczynić – mimo zgiełku świata docierając ozdrowieńczo w najgłębsze i najtajniejsze zakamarki dusz.

Pomoc_dziecku.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. Jadzia

    tak to zawsze rozumiałam

    Przede wszystkim cieszę sie Małgorzato, ze znów moge czytać Twoje teksty, które pojawiają sie ostatnio coraz rzadziej. A Andrzeja to juz wcale.

    Wskrzeszenie córki Jaira odczuwałam nieco inaczej. Mianowicie Jezus, który głosi naukę o Zmartwychwstaniu, o zyciu wiecznym, On, który mówi, ze należy wyrzec sie wszystkiego by iść za Nim, który mówi : (Jan 11,25)

     (25)Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. (26) Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?" 

    On Jezus wskrzesza córke Jaira do obecnego ziemskiego i czysto ziemskiego zycia ( mimo, ze przeciez wieczne tez ja czeka)ulega czysto ziemskiej prośbie Jaira, aby jego córeczka, umierajaca – nie szła w zaswiaty, nie szła do Domu Ojca do wiecznosci – tak jak głosi Jezus – tylko zaistniała jeszcze tutaj w materialnym świecie. I Jezus przychyla sie do tej czysto ziemskiej, ludzkiej prosby – dziewczynka nie trafia do Domu Ojca w niebiesiech, – choc "gdyby umarła zyc będzie" -ale ozdrowiona prowadzi dalsze ziemskie życie. Jair nie wybiera dla córeczki życia u boku Ojca niebieskiego – ale prosi o to ziemskie życie.

     

    To zawsze rozumiałam, że Jezus w swojej dobroci często przychyla sie do ziemskich próśb i ziemskich wyborów.

     
    Odpowiedz
  2. Halina

    Dla mnie jest to..

    .. jedna z najbardziej przejmujących scen ewangelicznych. Może dlatego, że potrafimy wczuć się w bezsilność rodziców wobec choroby córeczki, a i sami nieraz przeżywamy, lub obawiamy się o zdrowie i życie bliższych i dalszych nam osób. Nie wszystkie dzieci bywają uzdrowione tak jak córka Jaira. Chrystus Pan uczy nas cierpliwości i zaufania-( nie uzdrawia od razu), ale także tego, byśmy nie bacząc na reakcje niedowiarków mieli nadzieję- wbrew nadziei. Jednak  ostatecznie- to Bóg jest Panem i Dawcą Życia, i do niego należą końcowe decyzje.

    " Wobec zamieszania, płaczu i donośnego zawodzenia wszedł i rzekł do ludzi: "Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko śpi". I wyśmiewali Go.-Mk. 5; 39-40. Oni byli mądrzejsi od-Jezusa, Oni przecież "wiedzieli", że jest to stan beznadziejny. ‘ Śmiech na podwórzu Jaira "-słychać po dzień dzisiejszy-chociażby na forach internetowych; tę kpinę, to naigrywanie się ze Słowa Bożego i jego wiarygodności. I nie wiadomo czego musiałby Jezus dokonać, by przebudzić kpiących i ich przekonać.  Reakcja tej grupy żałobników, świadczy o zupełnym niezrozumieniu nauk Pana i Zbawiciela.

    Dzisiaj też mądrzy ludzie -szczególnie ze świata nauki- śmieją się z nauczania Jezusa. Smieją się z nas, zarzucając brak kompetencji ,  nieuctwo i wiarę w zabobony, gdy chcemy zaszczepiać ludziom wiarę w siłę ozdrowieńczej wiary w Jezusa..Mówiąc-przecież nauka tego nie potwierdza.!  Ale nie jest uczeń nad Mistrza…

     
    Odpowiedz
  3. Malgorzata

    W drodze do Królestwa Bożego

     Jadwigo!

    Moja modlitwa jest właśnie o to, aby Jezus przywrócił obumierających duchowo ludzi do normalnego ziemskiego życia. Aby jak córka Jaira mogli stanąć mocno na własnych nogach (choćby w sensie metaforycznym) i zabrać się z apetytem do jedzenia. Aby spokojnie przesypiali noce, a w dzień owocnie współpracowali z innymi ludźmi. Aby zakładali rodziny, budowali domy, pisali książki albo tworzyli pożyteczne instytucje. Aby cieszyli się uśmiechem bliskiej osoby, ciepłem letniego dnia, mruczeniem kota itp.

    Jezus doceniał wartość tych wszystkich materialnych elementów ludzkiego życia, które jak jedzenie podane uzdrowionej dziewczynce pomagają nam w drodze do Królestwa Bożego.

    A co do moich tekstów, to jest ich ostatnio trochę mniej właśnie dlatego, że musiałam zająć się tymi bardziej ziemskimi – by nie powiedzieć przyziemnymi – aspektami naszego pielgrzymowania ku wieczności. Może okres wakacyjny pozwoli trochę nadrobić zaległości w tej dziedzinie.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code