Rozważanie na Czwartek III tygodnia Adwentu, rok B2
Drodzy Księża!
Wczytując się w słowa dzisiejszej Ewangelii, jako organizatorzy postawiliśmy sobie pytania o to, jakich duchownych nam potrzeba i jak możemy ich wspierać. My, świeccy, przygotowaliśmy adwentowy cykl rekolekcyjnych rozważań, nie robiąc tego ani przeciwko Wam, Księżom, ani też z poczuciem, że Was wspomagamy lub wykonujemy część Waszych obowiązków. Uczyniliśmy to z myślą o Jezusie i o tym, aby naszą radością z przyjaźni z Nim podzielić się z innymi. Po prostu – mieliśmy taką duchową potrzebę i takie prawo, wynikające z daru apostolstwa świeckich. Nie znaczy to jednak, że czujemy się samowystarczalni. Wręcz przeciwnie, na różnych odcinkach redakcyjnych działań w Tezeuszu, w rozmowach ze współpracownikami, a także w swoim prywatnym życiu widzę, jak bardzo potrzeba Waszego wsparcia i Waszej życzliwej, mądrej obecności. Gramy przecież w jednej Jezusowej drużynie.
„Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę” – mówi Jezus o Janie Chrzcicielu. Tak samo posyła Was nie jako trzciny kołyszące się na wietrze, nie jako ludzi w miękkie szaty ubranych, ale jako tych, którzy przybliżą nas do Bożego Słowa, będą nam towarzyszyli do bram Tajemnicy, czyli – nie da się ukryć – jako proroków.
Od kilkunastu lat socjologowie religii zwracają uwagę, że w miarę postępującej sekularyzacji zadania duchownych nabierają coraz bardziej charakteru usług dla ludności: usługobiorca przedstawia swój katalog potrzeb, a wykonujący usługę ma wykazać się możliwie największym profesjonalizmem w zakresie swojej specjalizacji, bo w przeciwnym razie przegra z konkurencją. W takich czasach żyjemy i lekceważenie ich specyfiki byłoby nieroztropnością. Toteż słusznie papież Benedykt XVI przypomniał podczas spotkania z duchownymi w Polsce: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego”.
To prawda, że wiele osób, może nawet większość polskich katolików oczekuje od Was klasycznego serwisu: chrzest, ślub, pogrzeb, ewentualnie inne sakramenty, działalność charytatywna, porada w sytuacjach kryzysowych. Owszem, już tylko spełnianie tych oczekiwań pochłania sporo czasu i energii. Z drugiej strony jednak taki duszpasterski program nie zakłada ani szczególnych wymagań ze strony świeckich, ani też poważniejszych oczekiwań pod ich adresem. Można go streścić krótko: niech wszyscy mają święty spokój i niech Bóg łaskawy sprawi, żeby wszystko zostało po staremu.
Proszę, nie poddawajcie się temu inercyjnemu modelowi, który po równi pochyłej może wkrótce sprowadzić polski Kościół na poziom skrajnie zlaicyzowanych krajów zachodnioeuropejskich, jeszcze kilkadziesiąt lat temu uchodzących za tradycyjnie katolickie. Nie uspokajajcie się zbyt łatwo wciąż jeszcze względnie dobrymi statystykami, ale też nie pomstujcie na złe czasy i nie twórzcie wokół Kościoła klimatu jakiegoś szczególnego zagrożenia.
Podobnie jak Jan Chrzciciel i jego współcześni, my także żyjemy w przełomowym okresie albo raczej w czasach, w którym ciągłym przemianom towarzyszy klimat niepewności, a trwałe punkty oparcia wymykają nam się tym bardziej, im mocniej i pewniej usiłujemy je uchwycić. Lecz Bóg jest także na takie czasy, a Wy poszliście przecież za Jego głosem, aby wśród różnych dziejowych zawirowań odczytywać Boże znaki i pomagać w ich odczytywaniu nam, świeckim, którzy najczęściej staramy się być specjalistami w zupełnie innych dziedzinach.
Bywamy niepokorni, nie podporządkowujemy się już tak łatwo nakazom i zakazom, przyglądamy się podejrzliwie hierarchicznej strukturze Kościoła i tradycyjnym obrzędom, coraz trudniejsze stawiamy wyzwania, coraz częściej przypominamy owce, których trzeba nas szukać daleko od spokojnej zagrody – ale jak przed wiekami, jak zawsze mamy duchowe potrzeby, metafizyczne niepokoje, budzące nas po nocach pytania o Boga i o sens naszego kruchego ziemskiego życia. Nie zapominajcie o tym w chwilach zwątpienia w sens Waszej duszpasterskiej pracy.
My, świeccy, wciąż szukający Boga i chcący odnaleźć się w Jego Kościele, tak bardzo potrzebujemy Waszej równie poszukującej wiary, Waszego budzonego nieraz heroicznie entuzjazmu, Waszej mądrej odwagi.
Jakich proroków potrzeba?……
Rzeczywiście w świecie (społeczeństwach) ludzi coraz bardziej bezbożnych, czy dominacji obyczajów neopogańskich, także wśród wspólnot, środowisk systematycznie indoktrynowanych, dezorientowanych, demoralizowanych i laicyzowanych potrzeba nie kolejnych pseudoproroków, tzn. liderów, demagogów, ideologów itp., lecz prawdziwych proroków, także ludzi pobożnych, prawych, wiarygodnych i natchnionych Duchem Świętym.
Ich moc i siła proroctwa, czy głoszenia Jego Słowa, także oddziaływania na innych nie opiera się na podstępie, socjotechnice, czyli umiejętności zwodzenia, czy manipulacji ludźmi, jak to czynią guru, czy przywódcy sekt.
Prorok, a nawet człowiek światły, prawy i sprawiedliwy jest często postrzegany i odbierany, jako kłopotliwy, kontrowersyjny lub niezbyt tolerancyjny, czy wygodny, gdy jego słowo rzuca światło na grzeszne życie adresatów. Może wówczas rodzić sprzeciw i uprzedzenia, a nawet wrogość i chęć odrzucenia, ośmieszenia, dezawuowania, dyskredytowania, niszczenia, czy wręcz prześladowania go.Takie praktyki sekowania wybranych osób mają miejsce również w "Tezeuszu" i wielu innych portalach internetowych.
Reasumując autentyczny prorok – zawsze prowadzi do Boga, nie do siebie, czy grupy wyznaniowej, której przewodzi, nie skupia się, ani zatrzymuje na sobie, w tym co mówi lub czyni np: pisze na forum.
Szczęść Boże!
Tak sobie myślę że…
Wcielenie słowa Bożego dokonuje się w każdym człowieku.
Prorocy, są pisarzami na ludzkich sumieniach i pozostawiają po sobie treści pisane na tablicach ludzkich serc ale również na "papierze". Wcielenie w serce słowa bożego ma pewną specyficzną cechę: zapewnia wieczność, ciągłość słowa (choć prorok umiera, to jego słowo pozostaje zapisane, na tablicach ludzkich serc), z drugiej strony słowo spisane i pozostawione na "papierze" wiąże się z ryzykiem – można je włożyć do szuflady – umięcić gdzieś na boku internetowej witryny i stanie się przez to jedynie perłą rzuconą na stratowanie ,taką perłę można zamknąć na klucz i tak zakończy się prorocza historiawypowiedzianych słów.
Poza tym istnieje niebezpieczeństwo że Słowo pisane przez Proroka – daj my na to w posłudze księdza może też być interpretowane na tysiąc sposobów. Wystarczy wspomnieć przeróżne interpretacje, przypisy i uwagi dotyczące Ewangelii. Święty Franciszek z Asyżu unikał wszelkich komentarzy, bał się, że mogą one doprowadzić do sytuacji, kiedy słowo Boże będzie mówiło to, co człowiek chce usłyszeć. Kiedy nie ma już proroka, nie ma nikogo, kto by powiedział: „Nie!!!! , mylicie się, nie to chciałem powiedzieć!”. Pismo stwarza więc nowe możliwości, ale kryje też w sobie pewne niebezpieczeństwo. Faktem jest jednak prawda, że słowo się nam powierza ale trzeba mu wpierw przygotować odpowiednie miejsce aby się mogło właściwie narodzić….
Trzeba stajni …
a*
PS. Małgosiu piękny tekst i wreszcie coś na czasie …a poza tym ta fotografia ma niesamowite przesłanie dla współczesnych kościołów …
pozdrawiam .
pa.