Kuszenie
Po śladach Jego szedł Zły. Przeinaczał
Ślad delikatnie.
Wcale nie zacierał
Pogłębiał raczej
Aby nie uwierał
Nawet kamyk gdy ruszymy tym śladem
Niech idą lekko, kwieciście gromady
Niech drogę miękkiej pieśni porosną lewady
Może trochę trujące
Lecz wydmy gorące
Na których Boży ślad był odciśnięty
Trudne są, żmudne
Znak już rozmazany
A może wcale ten znak nie był dany
A może wcale nie tam droga święta
Bo dokąd?
Na wędrówki ludziom są oddane
Proste ścieżki
Omińmy pustynie przeklęte
A nawet jeśli.
Po co się w nie nurzać?
Ślady pewno zasypały burze
Zresztą On był na chwilę w pustyni lecz wrócił I trzeba szukać
Go w kwiecistych krajach I w lepszą stronę drogę odwrócić
-A może nie wędrujmy.
Tu się zostaje Śpi i śni…
Ciemny obłok uniósł się nad nami,
Niby baśń, że idziemy wciąż Jego śladami
Ernest Bryll (Wedle Cyryllonasa, IV, V wiek)
Prorok Jeremiasz opłakujący zburzoną Jerozolimę, Rembrandt
Słowa proroka Jeremiasza: „Poprawcie swoje drogi i czyny swoje!” dziś mogą wydawać się nieco wyświechtane. My, chrześcijanie wychowani na tekstach Nowego Testamentu, gdzie tego typu zawołania kojarzą nam się bardziej z Janem Chrzcicielem, często nie pamiętamy tzw. proroków mniejszych. Może nawet nigdy nie czytaliśmy o tym w Biblii. Zapominamy, jak mocnych słów używali prorocy żyjący przed Chrystusem; jak wielkich cierpień doznawali z powodu zdecydowanego sprzeciwu wobec grzechów społeczeństw i jednostek; jak bardzo musieli być wierni Bogu, wyćwiczeniu w próbach wiary, by lud wybrany mógł wytrwać jako wspólnota do czasów, gdy nadszedł Jezus Chrystus.
Dość często mawiamy: co tam Stary Testament, to już nieaktualne… Tymczasem Jezus niejednokrotnie odwoływał się do Tradycji, do Prawa Proroków, do słów upomnienia i ostrzeżenia dla tych, którzy porzucą drogi Boga i sami sobie przygotują wieczne potępienie nieprawymi czynami.
„Poprawcie drogi swoje i czyny wasze” to motto tegorocznych rekolekcji. Jest to fragment siódmego rozdziału Księgi Jeremiasza, w którym to rozdziale prorok przemawia w imieniu Boga w Świątyni. Przemawia, by ostrzec swój naród przed gniewem Boga.
Słowa Jahwe zlecone do wypowiedzenia przez proroka brzmią dokładnie (wg Biblii Poznańskiej): „Prawymi uczyńcie drogi wasze i czyny, a przebywać będę z wami w tym miejscu!”
Bóg wie, że psujemy sobie życie. Dlatego woła: poprawcie swoje czyny.
Dlaczego mamy to robić? – zapytamy. Przecież i tak nas kochasz, umarłeś za nas na krzyżu, wszystko załatwione. Nie ma Prawa, jest miłość.
Wiele nieprawości dokonało się w imię miłości. Ludzie często mylą miłość, o której mówi Bóg, z innymi rzeczami, które nie są miłością. Od relacji między dwiema osobami po związki społeczne – od zarania dziejów ludzie eksperymentowali z miłością. Zapominając o przykazaniach dotyczących bliźniego i Boga, łatwo jest przekroczyć granice przyzwoitości, granice, za którymi kończy się miłość, a zaczyna się egoizm. Miłość myli się ludziom z wykorzystywaniem drugiej osoby do zaspokojenia swoich pragnień i dla swojej przyjemności. Tak stawia się pierwsze kroki w kierunku rozwiązłości, nadużyć i niewłaściwego pojmowania niesienia pomocy, kontroli emocji i uczuć.
We współczesnej cywilizacji miłość widać na bilbordach w postaci rozebranych prawie do naga kobiet i mężczyzn reklamujących np. środki antykoncepcyjne. W czasopismach promuje się związki pozamałżeńskie, wolną miłość, konkubinaty, małżeństwa jednopłciowe. Kiedy środowiska katolików, którzy czują się odpowiedzialni za Słowo Boga na świecie, próbują iść za głosem proroków i upominać – oskarża się ich o nadużycie wolności słowa, o narzucanie swojej wizji świata innym niezainteresowanym. Ile hałasu i awantur było, jest i będzie o akcje tego typu!
Katolicy przypominają, co oznacza przykazanie „Nie cudzołóż” – wystarczy przejrzeć nagłówki gazet dzień po tym, jak rozpoczęto tę akcję. Ale gdy na bilbordach umieszcza się nagich prawie ludzi albo hasła z podtekstem erotycznym, np. w ramach reklamy stacji radiowych, ubrań, sprzętu AGD czy kosmetyków, to wszystko jest w porządku…
To samo dzieje się, gdy obrońcy życia próbują wszelkimi środkami upomnieć rządzących i personel medyczny oraz wszystkich zaangażowanych w promocję cywilizacji śmierci.
Wiele osób ze środowisk pro-life płaci za publiczne głoszenie prawdy najwyższą cenę. Znane są przecież losy Joanny Najfeld, Tomasza Terlikowskiego, osób nazywających rzeczy po imieniu, które zostały za to pozwane do sądu. Ale kiedy publiczna postać, członek rządu otwarcie zataja fakt współpracy w podziemiem aborcyjnym – wszystko jest w porządku…
Mary Wagner, kobieta która przebywa w więzieniu za to, że stała przed kliniką aborcyjną i prosiła kobiety, aby nie decydowały się na aborcję, występuje w obronie ludzi. Dlaczego zatem ci sami ludzie oburzający się na mordowanie i gwałt, zamykają ją w więzieniu za to samo oburzenie, tyle że w imieniu nienarodzonych?
Jak widać Jeremiasz ma następców. Wśród nas dzisiaj jest wielu proroków. Czy chcemy ich słuchać?
A może ktoś z nas jest powołany do bycia prorokiem Boga? Aby upomnieć braci, ostrzec ich. I działać słowem, modlitwą, czynem w celu ratowania dusz, jak niejednokrotnie powtarzali święci wszystkich czasów.
Dzisiejsze czytania zawierają przekaz – upomnienie i obietnicę dla tych, którzy uwierzą Chrystusowi ukrzyżowanemu. Prorok Jeremiasz przekazuje: „zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze”. Nawiązuje do przeszłości, kiedy to ludzie złamali przymierze z Bogiem. On mimo to nadal wyciąga rękę w ich stronę. Oznajmia, że prawo, Boże Prawo, będzie umieszczone w głębi jestestwa, wypisane w sercu ludzkości. „Będę im Bogiem, oni zaś będą mi narodem” – dla mnie to słowa straszliwe. Bóg kocha wierną, mocną, głęboką miłością. Kiedy widzi, że ukochani odwracają się od Niego, posuwa się do czegoś niezwykłego, na ludzki rozum niemożliwego.
Kto studiował jakiekolwiek prawo, ten wie, jak często przysparza to kłopotów i trudności. Studenci prawa uczą się non stop, prawnicy – całe życie. Prawo ludzkie wciąż wymaga dopisków, uzupełnień. Pełno w nim luk i wyjątków, które ludzie biegli w prawie wykorzystują, by wygrać swoje sprawy.
Wyobraźmy sobie prawo, które każdy człowiek na ziemi zna na pamięć, prawo, które nigdy się nie zmienia i zawsze jest znane wszystkim. Tak bardzo znane, że nie ma w zasadzie sensu, aby chodzić do sądu, by ustalić za pomocą trzecich osób jaka jest prawda albo wysokość odszkodowania. Ludzie nie potrzebowaliby prawników i sądów, spraw ciągnących się latami. Nie byłoby wtedy przedawnień zbrodni, za które nikt z winnych nigdy nie poniesie kary. Świat byłby innym miejscem.
„Nie będą musieli się wzajemnie pouczać mówiąc: Poznajcie Pana, wszyscy bowiem poznają Mnie”.
Ale jest w tych obietnicach jeden konkretny warunek. Tak prosty, tak oczywisty, że wielu z nas przeoczyć to może każdego dnia tysiące razy. I być może dlatego świat nadal wygląda jak przedsionek piekła…
Warunek konieczny, by poznać Boga: „Odpuszczę im występki i nie będę już wspominał” – mówi Pan. Trzeba zmienić swoje czyny, poprawić drogi. Zrezygnować ze zła, uwolnić się od grzechu. Nie zastanawiać się od nowa, co jest grzechem, tylko spojrzeć na siebie przez pryzmat Prawa Boga. To jest prawdziwe prawo, prawda o zasadach życia.
To proste.
Dlaczego więc tego nie robimy? Dlaczego nie chcemy znać prawdy, przestrzegać przykazań, żyć prawem Boga?
Jezus, mimo że był Synem Boga i mógł zrobić coś innego, mimo że bał się tego prawa i skutków, jakie przyniesie zgoda na zasady zbawienia ludzkości – poprzez posłuszeństwo, wbrew własnej/ludzkiej woli, co widzimy dokładnie w modlitwie w Ogrójcu i w dzisiejszej Ewangelii – zgadza się na to, co straszliwe, niezrozumiałe, potworne. Tak to wygląda z perspektywy człowieka. Ale nie z perspektywy Boga.
Dlaczego my nie potrafimy się zgodzić na ukrzyżowanie naszych podłości, słabości, kłamstw, wybiegów, niemoralnych decyzji, całego tego szlamu naszej duszy, który oddala nas od wejścia na twardy i solidny grunt Bożych dróg? Dlaczego nie chcemy się wyrzec samych siebie, tzn. tego naszego prywatnego „zrobię, co zechcę, nikt mnie nie będzie pouczał, jak mam żyć”? Dlaczego tak uparcie odmawiamy sobie życia danego nam przez Chrystusa Zmartwychwstałego?
Może wolimy, aby ukrzyżowany był jednak tylko takim symbolicznym znakiem, czymś, co można powiesić sobie na ścianie jako pamiątkę po wspomnieniu o chrzcie i I Komunii?
Psalm 51 podaje nam dobry przepis na to, jakby tu zacząć.
To prośba, pokorna prośba upadłego człowieka. Mój ulubiony psalm, mam go w sercu od czasów, gdy zgubiłam drogę w Bieszczadach, a potem w środku nocy utknęłam w błocie i musiałam przenocować w kapliczce przydrożnej. Psalm ten czytałam całą noc bojąc się, że mnie coś złego spotka na tym odludziu. Zrozumiałam, czytając to, że sama sobie jestem winna. Zeszłam ze szlaku, licząc na swoją wiedzę i doświadczenie.
„Stwórz o Boże we mnie serce czyste, zgładź nieprawość moją…” Cały ten psalm powinniśmy sobie dokładnie przeczytać w najgorszych chwilach naszego życia. Być może wtedy zobaczymy, że czasem najgorsze dni sami sobie przygotowujemy.
Jezus wiszący na krzyżu jest być może obrazem niewygodnym, niezrozumiałym w czasach hedonizmu i rozpasania. Ale prawda krzyża nas nie ominie. Każdy człowiek na tym świecie musi kiedyś tam pójść – na Golgotę i spojrzeć na wielki krzyż, który Jezus wniósł na górę. I zobaczyć na krzyżu przybitego zakrwawionego, umęczonego Zbawiciela. Zobaczyć to w kontekście swoich nieprawości, win, grzechów i grzeszków, podłości, kłamstw, niewierności. Być może to będzie najlepszym upomnieniem, bardziej skutecznym, niż słowa proroka Jeremiasza.
I może wtedy naprawdę przekonani, że daleko nam do doskonałości, skoro Bóg musiał umrzeć w tak haniebny i okrutny sposób, żeby zakryć tą ofiarą nasze pozornie nic nieznaczące grzechy – poprawimy drogi i czyny nasze.
🙂
To ja – Januszek :-). Uśmiecham się, bo jak zaczynam dyskusje to bywają zgrzyty ale mam nadzieję, że nie przylecą tu osoby, które "nie patrzą na krzyż :-). Jednak nie będe krytykował, podzielę się czymś :-), bo mialem podobnie – groziło mi pozostanie w lesie na noc, ale bez kapliczki :-). Opowieść jest ciekawa, ale pewnego razu, postanowiłem zrobić coś dziwnego, mianowicie wrócić sobie do domu na przełaj, bo "tak będzie szybko i blisko". Dziwnie pomyślałem sobie, iż wystarczy wyjść na szczty tzw. "bukowiny miejskiej", potem zejść i już będę w domu. Niestety, to nie takie proste w tych nie wysokich ale czasem skomplikowanych Gorcach :-). No ale zboczyłem sobie i poszedłem ale nagle coś mnie "cykło" – nie wiem gdzie jestem a zbliżał się zmierzch. No to ja w dół ale naprawdę nie wiedziałem gdzie jestem :-), lecz nagle znalazł się potok i postanowiłem iść w zdłuż potoku, jednak dalej nie wiedziałem gdzie jestem 🙂 (tak wogóle to jedna z historii błądzenia i nieoczekiwanego znalezienia się :-)). W końcu widzę jakąś ścieżynę do góry, i postanowiłem iść dalej na przełaj :-), ale w koło coraz szarzej. Oj nie, jak już zacząłęm iść to do końca :-), no i wyszedłem tym "wąwozem" na taki grzbiet i nagle – eureka !!! – jestem na znakowanym szlaku. Uff, co za ulga, potem szlakiem na dół i są – Stare Wierchy :-), no a z nich to już prosto na dół. No ale proszę mi wierzyć, iż do dzisiaj się zastanawiam, jak ja w takim stresie o zapadającym zmroku, właściwie nie wiedząc gdzie jestem, wyszedłem na szlak :-). Normalnie, jest to dla mnie zagadką nie do rozwiązania , ale tłumaczę to sobie jednym – anioł stróż czuwa, a jego wciąż posyła mi Bóg :-).
Wniosek z historii ? – no prosty – Bóg pozwala mi zabłądzić abym odnalazł właściwą drogę :-).
Aharon poleca FILM
Polecam
Transmisja w ale kino +
http://www.alekinoplus.pl/program/film/sasiedzi-boga_43490
A poniżej w linku proszę nastawić na 19,40 czyli na 19 minutę i 40 sekundę i od tamtego momentu posłuchać przez parę minut 🙂
Co prawda lektor jest po rosyjsku ale przesłanie Rabina jest mocne:)
"Jeśli myślicie że wszystko wiem – mówi Rabin to itd …
http://www.youtube.com/watch
Protest i pytanie
Pani Jolu – protestuję, bo to nie katolicy, lecz KODR i "specjaliści", od wydawania pozyskiwanych budżetów tj. cudzych pieniędzy, w tym inicjatorzy, organizatorzy, przywódcy, a nawet prowokatorzy różnych machinacji m.in. wyłącznie kontrolowanych i reżyserowanych akcji, oraz protestów, marszów, demonstracji itp. i innych podobnych przedsięwzięć.
Ponadto nie tylko wg. mnie są to osoby nie posługujące się profesjonalnie, lecz w sposób wyjątkowo nieudolny współczesnym środkiem przekazu, jakim jest billboard.
Szczęść Boże!
Bóg pozwala błądzić…. ale upomina i upomina i upomina…
… tak, pozwala błądzić. Pytanie: po co? Aby sobie pobłądzić ot sztuka dla sztuki i unurzać się w błocie, tak bardzo żeby się przyzwyczaić do brudu i kurzu, by przestać czuc potrzebę oczyszczenia się. A moze pobłądzić, aby poćwiczyć się w strachu tak bardzo, żeby już go nie czuć? ŻEby przestać bać się zła, grzechu, skutków działania zła? Czy właśnie po to – by wreszcie znaleźć właściwą drogę? By się nawrócić do Boga?
Odniosę sie zbiorczo do wypowiedzi Januszka i Barona. I do jednego jeszcze czytania – tym razem z dnia wczorajaszego.
Wczoraj, w poniedzialek 23 marca czytano w kościołach Ewangelię o tym, jak Jezus obronił cudzołożnicę przed ukamienowaniem. Nie pozwolił ludziom jej zabić prostym zdaniem, które sprawiło iż wszyscy porzucili zamiar wymierzenia kary. To znaczyło: "kto jest bez grzechu, może ją sądzić". Tylko On jest bez grzechu, tylko Bóg ma prawo do takich sądów. Tymczasem mimo jej wielkiego upadku – nie potępił jej. Nie postapił wg prawa ludzi. Powiedział do niej jedno proste zdanie – "I ja cię nie potępiam, idź ale nie grzesz już więcej". To są słowa upomnienia dla grzesznika, który stoczył się na samo dno. Ostrzeżenie, dobitne polecenie na temat nowego sposobu życia.
Nie powiedział jej: fajnie że błądzisz, że przespałaś się ze wszystkimi facetami (a kto wie, czy tylko z facetami) w tym mieście i wzięłaś za to kasę. Nie mówił nic o tolerowaniu takiego życia pełnego błędów np. masz prawo do wolnej miłości, masz prawo do eksperymentów w ramach prawdziwej miłości. Nie pogłaskał, nie przytulił, nie pochwalił – podniósł ją, odsunął od niej niebezpieczeństwo, okazał szacunek i wysłał dalej w świat z zadaniem : przestań błądzić, teraz znasz drogę. Idź i nie grzesz więcej (czyli: nie cudzołóż, nie marnuj swego piękna na upodlenie swej duszy ( to tak a propos bilboardów na temat konkubinatu).
Tak robią prorocy. Nie tłumaczą sie z tego co Bóg chce przekazać, po prostu przekazują Jego głos. I idą dalej – celem jest uratowanie ludzi przed skutkami grzechu, czyli zbawienie na wieki. Dla tego celu warto się narazić całemu światu.
Pytanie – bardzo poważne, rekolekcyjne – czy wśród nas bywalców i stałych czytelników na portalu Tezeusz, pośród piszących i spierających się ze sobą mamy taką wolę porzucenia swoich błędów, czy słysząc głos upomnienia, chcemy go w ogóle brać pod uwagę?
Pani Jolu
Błądzić i grzeszyć to ludzka rzecz, ale nie uporczywie w nich trwać! Dlatego Jego słowa są ponadczasowe tj. nadal aktualne i bezcenne: "I ja cię nie potępiam, idź ale nie grzesz już więcej".
Pani pytanie może być ……., ale jest przede wszystkim zbyt ogólne, a przez to nie wyróżniające tych adresatów, którzy wg. mnie zasługują na to, aby uwzględniając ich aktywność i zaangażowanie w Tezeuszu.
Chyba wypada i można – dostrzec ich diametralnie inną wolę, czy wiarę i mentalność, a nawet stan ducha, a więc tożsamość i osobowość. Ponadto w pytaniu nie jest wystarczająco jednoznaczne, o kogo głos upomnienia chodzi?…. – stąd może być trudność i kłopot z ową uwagą, chęcią i rzetelną odpowiedzią.
Natomiast podczas dyskusji, czy polemiki lub sporu i konfrontacji na forum Tezeusza – brakuje nieraz kogoś takiego, kto jest zdolny i potrafi skutecznie powstrzymać tych, co usiłują postępować wg. prawa ludzkiego i wymierzać różne kary (sankcje) interlokutorom np: zamiast argumentacji, wyrozumiałości i upomnienia, wolą potępiać albo suponować, czy kasować ich wpisy.
Szczęść Boże!