Popielec… znowu…

Jest coś przerażającego w tym dniu… jakiś rodzaj bezradności albo zawieszony między godzinami tego dnia pesymizm – że wszystko i tak zmierza w jednym marnym kierunku. Na dodatek te słowa: prochem jesteś i w proch się obrócisz – chyba nie ma bardziej szczerych ale też przybijających słów.

Nigdy nie lubiłem Popielca – aż do czasu… Kiedyś ze zdumieniem spoglądałem na ludzi chwytających w chusteczki lub do nabożnych książeczek porcje prochu, by zanieść do domu i posypać nieobecnych w kościele… trochę to przerażało…

… do czasu gdy będąc w Seminarium, co roku mój Pasterz (śp) posypywał moją głowę popiołem wypowiadając zupełnie inne słowa: "nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię"… działo się tak przez kilka lat… a ja się wciąż nawracam i dziękuję za ten dzień, w którym zaczynam od nowa, jeszcze raz, od początku… tak jaby ten popiół miał zupełnie inne znaczenie – urzyźniające, oczyszczające, resetujące… 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code