Polityka O’Grodnika

Powrót z własnego warzywnika
Zdj__cie0801.jpg

,,Chcesz być szczęśliwy jeden dzień – upij się, chcesz być szczęśliwy tydzień – ożeń się, chcesz być szczęśliwy całe życie – zostań ogrodnikiem’’.

To, podobno chińskie, przysłowie powraca do mnie przy różnych okazjach, teraz przy zbiorach – znowu. Ogrodnictwo jako gwarancja szczęśliwości? Z jednej strony wydawać by się mogło, że jest to oczywiste – sam Bóg tak właśnie zrobił. Stworzył świat- ogród, zasadził w nim ludzi i nas uprawia. Chociaż zdania na temat środków, jakich używa do naszej pielęgnacji są podzielone, to chyba większość się zgodzi, że to mało prawdopodobne, by podjął się tego zadania w celu samoudręki.

Sierpień to dobry czas na bycie szczęśliwym (ludzkim) ogrodnikiem, śliwki słodziutkie, soki jabłkowe i koniecznie szarlotka a do tego cały zestaw warzyw, które prawie zawsze się udają: różne odmiany cukinii, dyń no i oczywiście ogórki. I jak tu nie piać z zachwytu, gdy ziemia oddaje nam z nawiązką to, co w nią włożyliśmy?

Jednak zanim przychodzi radość z efektów naszego wysiłku, po drodze selekcjonujemy, wyrywamy, likwidujemy. Anarchista Bakunin głosił, że ,,dzieło zniszczenia jest dziełem tworzenia’’, i jak nic w ogrodnictwie ma to zastosowanie. Bo zanim zostaniemy szczęśliwym ogrodnikiem, musimy być efektywnym mordercą. By sok owoców mógł spływać po brodzie, wcześniej posoka niszczonych owadów musi spłynąć po rękach. Tak. Jestem Eichmannem dla żuków majowych, Hessem dla stonki, Pol Potem dla liszek i mszyc. Przyznam, nie jest to komfortowa sytuacja, jest to poważna rysa na obrazie szczęśliwego ogrodnika.

Z poradnika ogrodnictwa biodynamicznego

,,Bierzemy 60 szkodników, które chcemy zwalczyć, umieszczamy je w kartoniku po jajkach i następnie spalamy w ogniu z drewna. Popiół ze spalonych szkodników i drewna przez godzinę rozciera się w moździerzu. Następnie rozcieńczamy zdynamizowany popiół i robimy koncentrat.” Co prawda autorzy radzą by ,,by tego spalania nie wykonywać w złości, gdyż cały rezultat pójdzie na marne”, niemniej, w złości czy nie – mordujemy z premedytacją.

A tak trochę na marginesie, ciekawostką dla mnie były sposoby radzenia sobie ze szkodnikami w dawnych czasach. Np. w średniowieczu odbywały się procesy przeciwko faunie, która zagrażała człowiekowi. Zachowały się dokumenty sądowe, gdzie przestrzegając wszelkich procedur z adwokatem, prokuratorem, sędzią, niektóre szkodniki nawet wygrywały sprawy. Np. w 1545 we Francji w miejscowości Saint–Julien mieszkańcy wytoczyli proces gąsieniczkom, które pustoszyły ich winnice. Adwokat z sądu biskupiego był tak skuteczny, że odmówiono ekskomuniki insektom, gdyż ,,zwierzęta stworzone przez Boga mają takie samo prawo żywić się roślinami”. Bywało, że i większe zwierzęta wygrywały procesy, jak np. szczury w diecezji Autun. Gwoli sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że nie zawsze bywało tak miło. Mniej szczęścia miały np. pijawki z Berna, które przegrały proces i musiały wynieść się z zajmowanego miejsca w ciągu trzech dni (oświadczenie to zostało przedstawione kilku pijawkom złapanym i postawionym przed majestat sądu), w razie niepodporządkowania się pijawki zostały skazane na karę śmierci.
Aż dziw bierze, że przy tak ogromnym rozroście regulacji prawnych, procesy te nie mają kontynuacji dzisiaj. Być może wynika to z kiepskiej kondycji finansowej turkuciów podjadków, grzybów i innych zaraz a może z niskiej skuteczności możliwości egzekwowania wyroków.

Jednak są na świecie prawdziwi mistrzowie ogrodów, którzy potrafią tak dobierać rośliny, sposób, czas pielęgnacji itd., że masowa eksterminacja nie jest potrzebna. Szkodniki, choroby oczywiście są i w takich ogrodach, ale jedynie w niewielkim zakresie, i nie stwarzają większych problemów. Już jakiś czas temu zauważyłem, że na tych najbardziej dorodnych i zdrowych drzewach owocowych ,,cholerstwo” atakuje tylko jakąś ich cześć, tak jakby drzewo miało jakiś własny przemyślany system obrony. Oddaje ono co prawda niewielką ,,dolę” szkodnikom, ale jako całość ma się dobrze. Niszczone do imentu są natomiast rośliny słabe. Czyli np. dana jabłoń nie jest słaba, bo są szkodniki, ale jest na niej masa szkodników, bo jest słaba.

I tak, trochę się obawiając że idę w ślady O’Grodnicka z ,,Wystarczy być” J. Kosińskiego, patrząc na ogród, migocze mi jakaś uniwersalna prawda: może nie tyle należy koncentrować się na zwalczaniu zła, ile na wzmacnianiu dobra?
W ogrodzie będzie to np. więcej budek lęgowych dla ptaków, tablice gliniane dla pożytecznych owadów, więcej kompostu, większa uważność związana z czasem siewu, pielęgnacji, zbiorów, (np. poprzez przestrzeganie kalendarza księżycowego).

Może więc sposobem na szczęście nie jest usilne zwalczanie diabelstwa, ale wzmacnianie anielstwa..? No nic nowego, ,,zło dobrem…”

Ale, ale, jak miały wzmacniać anielstwo np. ofiary zarazy ziemniaczanej w Irlandii w XIX w. gdzie zginęło z głodu i poprzez politykę Anglików ok. milion osób? Ja dzisiaj mogę pobawić się i eksperymentować z ogrodnictwem przyjaznym dla wszystkich żywych istot, ale i tak wiem, że jak na skutek mojego ,,bycia dobrym” dla stonki stracę swoje ziemniaki, to podjadę do Biedronki i kupie sobie nowe, za niewielkie pieniądze (udając, że nie wiem, że wyhodowane zostały dzięki masakrze biologicznej dokonywanej przez produkty firmy Monsanto). Co z tymi, którzy nie mają wyboru? Pytanie ,,jak żyć”, kiedy ,,cholerstwo” obłazi, czy to przy uprawie papryki, czy czegokolwiek – ciągle aktualne.
(Tu, proszę Szanownego Czytelnika, wstawiam mocny akcent polityczny).

A jeśli z tym gwarantowanym ogrodniczym szczęściem przez całe życie nie jest taka prosta sprawa, to może nic dziwnego, że tylu ludzi zamiast ogrodu wybiera to jednodniowe, pijane szczęście? Bez wodki nie razbieriosz?

Ciekawe, jak tam jest ze szczęściem Wielkiego Ogrodnika?

Zupa z cukinii: cukinia, cebula, ziemniak, marchewka, zioła i sól, pieprz do smaku. Ugotować i zmiksować, niektórzy dodają płatków kukurydzianych.

 

Komentarz

  1. jantadeusz

    turkuć podjadek

                        Co do akcentu politycznego … oczywiście, że z tym „gwarantowanym ogrodniczym szczęściem” przez całeżycie nie jest taka prosta sprawa. Nawet jak się odgórnie określa długość ogórków, średnicę jabłek i krzywiznę … czegoś tam ( nie pamiętam). I zdecydowana racja co do tego, dlaczego tak wielu ludzi wybiera pijane „szczęście”. Niestety bardzo często, niejednodniowe.

    No a co do Wielkiego Ogrodnika. On przejściowo pewnie jest spokojniejszy. Wszystko wskazuje na to, że (przynajmniej na razie) uniknie losu pijawek z Berna.

    Aaa … i na zakończenie. Tak naprawdę, nie ma alternatywy „zwalczać zło” albo „wzmacniać dobro”.

    Pozdrowienia

    Właśnie spojrzałem w portfel – no cóż; turkuć podjadek jak nic …

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code