Pod mocnym aniołem

Obejrzałem „Pod mocnym aniołem”. To jest mocny film. Ponury i przygnębiający tak jak ponura i przygnębiająca jest rzeczywistość bez Boga. Rzeczywistość w której władcą myśli , zachowań i pragnień jest zło. Zło które zniewala i wciąga zniewolonego coraz głębiej i głębiej w piekło ludzkiej degeneracji, w smród melin, w szaleństwo nieludzkich zachowań, w wynaturzony seks. W dezintegrację ludzkiej osoby. Totalny rozpad i umysłu i ciała. Zły działa tu podstępnie. Powoli lecz nieuchronnie odbiera wszystko, pracę, pieniądze, przyjaciół, bliskich, godność i bardzo często życie. Lecz przecież do samego końca , dopóki jest jeszcze jakiekolwiek życie w przegniłym od alkoholu ciele, do ostatniego oddechu – jest w alkoholiku promień Bożego Miłosierdzia, którego nikt, nigdy, nikomu nie może odebrać. I czasami zdarza się cud. Cud zerwania kajdan nałogu, wyrwania się z objęć diabła. Wcześniej jednak chyba potrzebne jest choćby jedno, będące wolnym wyborem westchnienie; Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.

 

W ostatniej scenie filmu, alkoholik – człowiek, stoi na skrzyżowaniu, ma do wyboru; wejść na powrót, po raz kolejny, nie wiadomo już który, przez drzwi knajpy do alkoholowego piekła, albo pójść w innym kierunku. Na ścianie budynku przy tym samym skrzyżowaniu widnieje jakiś napis, w którego treści ostatnim słowem jest; Jezus.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code