Po co nam kryzys?

Wstęp do bloku tematycznego na stronie startowej

Kryzys – odmieniany ostatnio przez wszystkie przypadki, przyciągający przed telewizory w porze wieczornych wiadomości bardziej niż niejeden thriller, a potem spędzający sen z powiek aż do następnego poranka, gdy wartości giełdowych indeksów znowu pójdą w dół… Kryzys gospodarczy oczywiście, ale z niego wyrośnie mnóstwo osobistych kryzysów: ludzie stracą pracę, rozpadną się niewytrzymujące napięcia związki i przyjaźnie, trzeba będzie pomyśleć o wprowadzeniu oszczędności, zmianie trybu życia, a niekiedy miejsca zamieszkania. Gdy wszystko stanie się jakieś inne, widoczne jakby w zimnej księżycowej poświacie, przypomnimy sobie, że mamy też kryzys europejskiej kultury, więzi międzyludzkich, tradycyjnych form religijności i w ogóle wszystkiego, do czego przyzwyczailiśmy się, a co niepostrzeżenie awansuje do roli utraconego raju. 

„Obyś żył w ciekawych czasach”… Bez wątpienia właśnie nam się to przytrafiło. Żyjemy wśród nieustannych przełomów, a kryzys, będący ostatnio bohaterem pierwszych stron gazet, to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie jest to kosmiczna katastrofa, bo procesy ekonomiczne mają swoją dynamikę i gospodarka wyhamuje, by później znowu nabrać tempa. Problem tkwi jednak głębiej: musimy pogodzić się z faktem, że niepewność i ryzyko będą nam towarzyszyły zawsze, a kolejne naukowe i techniczne sukcesy każą nam odkrywać wciąż na nowo jednostkową oraz ogólnoludzką tożsamość.
 
Gdy staję przed problemem nauczenia się nowego programu komputerowego albo obsługi faksu, gdy mam zapoznać się z nową urzędową procedurą, ustawą czy choćby bankową propozycją, uciekam przerażona w sielankowe klimaty i myślę z zazdrością o mojej babce, która całe życie spędziła na wsi, a nauczywszy się jako nastolatka pewnych gospodarskich czynności, wykonywała je bez większych zmian przez dalsze siedemdziesiąt lat swojego życia. Tak przeżywam swoje małe kryzysiki w dżungli nieustających nowości. Wystarczy zmienić proporcje, aby wyobrazić sobie, jakie konsekwencje dla ludzkiej wyobraźni i rozwoju idei może mieć przeżywanie wielkich kryzysów. Katastrofizm w parze z ckliwym sentymentalizmem już pukają do naszych drzwi.
 
Przerażeni, skuleni, przyczajeni… Jedni pytają dramatycznie, czy przetrwają. Inni zagłębiają się w optymistycznej refleksji, jak przetrwać godnie. Tylko po co? Owszem, zwłaszcza w trudnych warunkach może się wydawać, że samo przetrwanie jest już wartością – pochłania przecież tyle energii! Jeżeli jednak pozostanie jej jeszcze trochę, to na pewno warto zapytać, po co nam to nowe wyzwanie, czego ma nas nauczyć, do czego skłonić, a od czego odwieść. Jaką lekcję ma teraz do przerobienia ludzkość i każdy z nas? Po co nam ten kryzys – ten kryzys i każdy inny życiowy przełom?  
 

7 Comments

  1. Kazimierz

    W Izraelu

    W Izraelu kryzysy zawsze były z jednego powodu – ludzie odchodzili od Boga. Bóg zsyłał doświadczenia, aby potrząsnąć nimi, aby pokazać im, że poleganie na materialiźmie, na bogactwach tego świata, to tak jak podpieranie się na kiju, który w końcu się łamie i jeszcze wbija się nam w rękę. Bóg zsyłał kryzysy również wówcza, a może przede wszystkim z pwodu bałwochwalstwa, gdzie ludzie zamieniali żywą relację z Nim na bożki, na czczenie swoich wyobrażeń o Bogu, odchodzili od Słowa Bożego.

    Myślę, że kryzys jest znakiem dla wierzących , wskazówką do gorliwej modlitwy o przebudzenie o nawrócenie do Boga, o odnowienie żywej wiary a porzucenieswoich bałwanów.

    Pozdrawiam K. Juszczak

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    czym jest kryzys

    Tak naprawde kryzys jest rozbieznością pomiędzy tym co daje nam życie , a tym co sobie zaplanowaliśmy i wymarzylismy.

    A tak naprawde nikt nie musi byc pieknym, bogaty,  zdrowym, miec dobra prace i ustabilizowane zycie. Takie zycie sobie wymarzyła wiekszosc ludzi i niestety zycie im tego nie przynosi.

    Szczesliwa osoba była Twoja babcia – jako ze zyła w takim swiecie jaki sobie zaplanowała. Nie było zadnych rozbieznosci.

    Trzeba przyjac nasze ograniczenia i z nimi zyc. Problem moze zaczac sie gdy zostanie naruszone nasze poczucie bezpieczenstwa, wtedy rzeczywiscie jestesmy naogół przerazeni.

    Czasem zdarza sie tez ze pomimo ze my znamy swoje ograniczenia i umiemy z nimi w miare szczesliwie zyc – otoczenie nie przyjmuje tego do wiadomosci i czujemy sie odrzuceni.

    ( Przykład – bardzo blisko –  Tezeusz stanie sie płatny. Niestety bariera nie do pokonania dla niektorych. To co np ja moge zaoferowac Tezeuszowi na bazie moich ograniczen – chyba nie jest potrzebne) Czy czuje kryzys? Chyba raczej nie. Raczej tylko przykrosc. Po prostu juz nauczyłam sie ze nie musze byc taka jaka chca mnie widzec inni.

     

    Czy nowosci sa kryzysem? Jezeli załozymy sobie ze wszystko co nowe musimy perfekcyjnie przyjac – to zapewne tak bedzie. Musimy nauczyc sie myslec inaczej. Tak jak szczesliwa opisana babcia.

     
    Odpowiedz
  3. ajendryczko

    Ja o szczęśliwej Babci

    Nie sądzę, że ludzie dawniej mieli lepiej, mniej stresów, mniej problemów, więcej pieniędzy, zdrowia, szczęścia. Mam trochę czasu i czytam różne historyczne opracowania. Nie wynika z nich że ludzie dawniej mieli mniej problemów. Równiez moja Mamusia i Babcia miały cięższe życia niż ja teraz. Tylko wówczas byłem młody i tego nie zauważałem.  I jeszcze uwaga: celowo nie definiuje terminów: cięższe życie, szczęście, bo nie chcę wywoływac dyskusji o ciężkim zyciu. Uważam że dawniej było ciężej. Pozdrawiam,

     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Kryzys życiowy osoby !

    Kryzys to stan złego samopoczucia, swoistej bezradności, pustki życiowej, uczucie zagrożenia, rozgoryczenia, żalu, bezsensu życia etc. Może być zwiastunem zagrożenia konfliktem między osobami, stronami, a nawet mocarstwami.

    Szczególnie interesującym zagadnieniem wydaje się kryzys życiowy osoby, który obecnie jest zjawiskiem  powszechnym – może dotyczyć każdego z nas.

    Kryzys taki nie zagraża życiu osoby, lecz zwykle sprawia ból i cierpienie, a jeśli trwa dłużej, może być wyczerpujący i szkodliwy, a nawet istotnym powodem różnych stanów chorobowych.

    Trudno o gorsze położenie w życiu, jeśli jesteśmy bezradni i nie potrafimy przezwyciężyć kryzysu.

    Najczęściej pojawia się, kiedy zaczynamy odczuwać bezsens życia, bolesną pustkę w życiu, oraz brak lub niedostatek uczuć wyższych tzn. wiary, nadzieji, przyjaźni i miłości.

    Pieniądze, inteligencja, status społeczny, władza i powodzenie nie stanowią skutecznego zabezpieczenia, należytej ochrony, przed kryzysami. Każdy z nas może spodziewać się kryzysu.

    Istnieją kryzysy utajone, zaognione, tłumione i zażegnane (przezwyciężone). Pierwszy kryzys w życiu ma zwykle postać utajoną, jego występowanie, obecność nie powoduje przykrych odczuć i doznań.

    Mimo świadomości, jak ważna w życiu człowieka jest duchowość, możemy nie odczuwać pilnej potrzeby uregulowania wypaczonych lub zaniedbanych kwestii duchowych. W takim przypadku nasz kryzys będzie miał charakter utajony. C.d.n.

    Ps. Kto urzeczywistnia człowieczeństwo Syna Człowieczego-Jezusa Chrystusa, ten zbliża się, do Niego, a oddala, uwalnia, od kryzysu, którego praprzyczyną jest zły duch – szatan.

    Koniecznym warunkiem przezwyciężenia istniejącego kryzysu wiary, także zjednoczenia się katolików i chrześcijan jest indywidualna i wspólna wiara w prawdziwego Boga, która w różnych wspólnotach jest osłabiana, a nawet eliminowana z Kościoła.

    Z.R.Kamiński

     

     
    Odpowiedz
  5. ahasver

    Kryzys przeminie, wnioski pozostaną.

    Mnie dopadły wszystkie opisane przez Ciebie, Małgorzato, konsekwencje kryzysu. Jest to raczej wynikiem zbiegu okoliczności – kryzys i rozpad mojego związku z L., do tego światowy kryzys ekonomiczny = restrykcyjne oszczędności w firmie i wśród kontrahentów. Ludzie mają wyraźnie mniej pieniędzy, rzadziej inwestują i nie biorą już takich kredytów, przez co bankowość jest osłabiona, a nadzór nad kredytobiorcami – bardziej okrutny. A tak z ulicy: Władze miasta zaczynają wyłączać oświetlenie na mniej uczęszczanych ulicach, projektanci projektują samochody sportowe z oszczędnymi silnikami diesla – jakaś ekoparanoja. Pyrkacz pod maską zamiast połowy nadwozia zajętej przez silnik. Do tego górale wkurzający się na brak śniegu, (przez co nie zarabiają tyle na turystach). Jednym słowem – Ulitimosz, jakby to Gunter Grass stwierdził; nastrój delikatnie apokaliptyczny, niczym w "Szczurzycy". Z wizją autora Blaszanego Bębenka zgadza się, niestety, katastrofa lasów w Beskidzie Śląskim, krainie mojego dziedziństwa, w której lasy były zawsze dostojne, głębokie i baśniowe, a teraz – łyse, pozbawione śpiewu ptaków i rozjeżdżone ciężkim sprzętem do zrywki  Cóż, kryzysowych nawiązań można doszukiwać się wszędzie w chwilach pesymistycznego pomyślunku.

    Zgodzę się jednak z Tobą, że większym zagrożeniem dla kondycji człowieczeństwa jest w takim momencie popadanie w dekadencję lub sentymentalizm; gospodarka wcześniej czy później odrobi swoje straty, czubek góry lodowej stopnieje, natomiast konsekwencje pozostaną w głębokiej toni jako wyraz ogólnej kondycji człowieczeństwa, które zostało "wystawione na próbę". Z drugiej strony kryzys zawsze stanowi jakąś szansę – daje nowe możliwości interpretacji pewnych zjawisk społecznych, pozwala szerszym kątem spojrzeć na egzystencję w obliczu zagrożenia. Stanowi ciekawy motyw dla sprawdzenia siły pewnych wartości i daje szansę wyciągnięcia ciekawych wniosków. Oczywiście nie ma z czego się cieszyć, ale lepiej korzystać z okazji i uczyć się, niż popadać w marazm.

    Przykład niech stanowi kryzys społeczno – moralny lat 60’tych (Wietnam, Kuba, Cold War), a później paliwowy w Stanach Zjednoczonych lat 70’tych – 80’tych. Kryzys odbił się na gospodarce całego świata. Zarazem były to czasy rockowego wyzwolenia, szaleństwa wolności i poszukiwania tego, czego nie kupią żadne pieniądze świata. Wiele z tamtejszych ideałów przetrwało do dziś i przetrwa już na zawsze.

    http://pl.youtube.com/watch?v=0dR8fqSwO8I

    Rock na kryzę zawsze najlepszy!

     
    Odpowiedz
  6. Krzysztof

    Od babci uczę się siły życia

    Słusznie Andrzej zauważył, że dawniej wcale nie było łatwiej. Może faktycznie ludzie nie musieli nieustannie nadążać za technicznymi nowinkami, za kolejnymi udogodnieniami, czy ofertami kupna czegokolwiek w złudnej promocji. Dawniej jednak była bieda. Większa i bardziej powszechna. Ze zgrozą i z niekłamanym podziwem słucham opowieści babci mojej żony. O jej młodości, o dorosłości, o kilkudziesięcioletniej walce o przetrwanie. Od niej chciałbym uczyć sie oszczędności, a przede wszystkim woli przetrwania, nie poddawania się przeciwnościom, nie załamywania się i pogody ducha.

    Nie wychowywałem się w jakiejś specjalnie ubogiej rodzinie, ale pamiętam jeszcze jak się kiedyś jadło, jak z zazdrością spoglądalo na dzieci gospodarzy, które kupowały sobie czekoladowe cukierki, czy jakieś zabawki. Nikt nie wmówi mi, że kiedyś było lepiej.

    Też zaczynam doświadczać skutków kryzysu finansowego. Wygląda na to, że nie uda się zrealizować częsci tegorocznych zamierzeń. Dlatego trzeba znaleźć dobre rozwiązania, aby jednak móc je zrealizować. W tym przypadku trudniejsze czasy mogą oznaczać więcej wysiłku. Może to dla mnie dobrze, bo w dobrobycie za bardzo nie ma motywacji do większych starań.

     
    Odpowiedz
  7. zofia

    “wygnane dzieci”

     

    po co kryzys?
    w pierwszym odruchu mam ochotę zanegować jakikolwiek jego sens…
     
    ale jednak – po co?
     
    w sensie ewangelicznym – może po to, by pamiętać, że jestem w drodze… że gniazdko lub jama jest żeby chwilę odpocząć, schronić głowę, ale to jeszcze nie cel…
    może by nie zapomnieć, co ważne…
    może by zburzyć to, co było szumnie nazywane ostoją, stabilnością, osiągnięciem… pozycją, znaczeniem… rajem…
    może koniecznością szukania, niezależnie czy masz na nie ochotę lub ewidentnie wbrew sobie…
     
    wygnanie czy wybranie, czy może coś innego…?
    to już pytanie o Boga, wyznawaną religię…
     
    /jako ilustrację do tematu chciałam wstawić „Wygnane dzieci” Soutine’a – ale nie mogę ich znaleźć w sieci…/
     
     
     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code