Płomyk tęsknoty

 
Rozważanie na Czwartek V tygodnia Wielkiego Postu, rok B1

Rekolekcje2015_black.jpg

„Oto sługa mój, którego wybrałem […] trzciny nadłamanej nie dołamie a lnu tlącego nie zagasi…” Iz 42,3, Mt 12,18-21

Wróciłem wczoraj z kolejnej posługi. Tym razem były to Dni Nowej Szansy w Kutnie. Pan mój Jezus Chrystus przygotowywał mnie do tego już dużo wcześniej. Na sali ok. 50 osób i wszyscy oni i one z własnymi tragediami swojego życia. Nie były to osoby, które promieniują łatwym i dostatnim życiem, ale ludzie, którzy doświadczyli często głębokich upadków. Alkohol, narkotyki i setki innych nałogów nie były im obce. Wśród nich również ci, którzy nigdy nie byli pijani ani nigdy nie zaznali „wielkich” upadków. Część z nich nieco zagubiona, bo pierwszy raz, ale większość to ci, którzy tydzień wcześniej, miesiąc wcześniej czy kilka miesięcy temu obudzili się z letargu.

Letarg ten spowodowany był tym, że żyli jak chcieli, nie szukali Boga, pogrążali się w swojej głupocie i grzechach, które często doprowadzały ich na skraj życia, na margines społeczeństwa, rozbijały im małżeństwa i niszczyły więź z dziećmi. Ludzie ci to osoby, które poznały, czym jest życie i czym jest upadek. Większość z nich już dziś nie miało smutnych min i zwieszonych głów, ale z oczu ich biła nadzieja. A ci, którzy jej nie mieli, gdy wzywałem do modlitwy i nawrócenia, szybko przychodzili, aby wołać do Pana o łaskę, o miłosierdzie, o życie, o miłość, o Chrystusa. Łzy płynęły, łzy bólu i szczęścia, że oto byłem zgubiony, a Bóg mnie odnalazł. Niewiele pewnie rozumieli, ale jedno na pewno, że Chrystus na wołanie ich zbolałego serca przychodził do nich i napełniał ich swoją miłością, prowadził ich w tej modlitwie do domu Ojca, do miejsca, za którym zawsze tęsknili, miejsca, do którego tęsknił ich tlący się knotek w sercu.

Można by zapytać, dlaczego dopiero teraz, dlaczego musieli tyle przejść, aby drzwi Królestwa Bożego przed nimi się otworzyły. Być może jak syn marnotrawny musieli wszystko stracić i wszystkiego doświadczyć, aby dowiedzieć się, że ledwo tlące się w nich życie rozpalić może jedynie ten, który ich stworzył, powołał do istnienie i który może nadać sens ich istnieniu.

Gdy dzieliłem się Słowem, które również rozważaliśmy w Tezeuszu, o skarbie, kupcu i perle, o sieci – możemy je znaleźć tu http://nowy.tezeusz.pl/blog/204634.html i w dalszych rozważaniach – widziałem, jak Chrystus sięga po te skarby ukryte w ziemi, zakopane i nie znające swojego miejsca na ziemi, gdyż ich miejscem jest Królestwo Boże. Nie potrafili tu na tej ziemi znaleźć niczego, co miałoby wartość, a w ich sercach tliła się tęsknota za czymś lepszym, za czymś czystym i sprawiedliwym, lecz niestety tu na ziemi nie mogli tego znaleźć. Diabeł ich okrutnie oszukiwał i dawał namiastki spełnienia tej tęsknoty poprzez alkohol, narkotyki, rozwiązłe życie, ale to wszystko z czasem stało się omłotem, którym karmili się wraz ze świniami z przypowieści o synu marnotrawnym.

Ich świadectwa wskazywały na jedno: tęskniłem, nie chciałem tak żyć, ale coś mnie trzymało, nie dawałem rady. Widziałem swój upadek, ale nie mogłem niczego zrobić. W tej samej Księdze Izajasza w 61. rozdziale czytamy, że sługa Pana przyszedł, aby czynić wolę Ojca – „posłał mnie, abym opatrzył tych, których serca są skruszone, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie…” (Iz 61,1; Mt 11,5; Łk 7,22). I to właśnie się działo na tej sali. Pan był tam z nami i czynił swoje dzieła, z których my ogromnie się cieszyliśmy. Jeśli jesteśmy oddani Bogu, to On pozwala nam uczestniczyć w Jego dziełach. Daje nam radość oglądania cudów nawrócenia ludzkich serc, w których tliła się jedynie mała iskierka nadziei, ale On jej nie dogasił, lecz rozpalił, aby płonęła wielkim ogniem, aby ci ludzie, a my wraz z nimi, mogli cieszyć się przed Panem, że kolejni wyzwoleńcy wracają do domu Ojca.

Gdy patrzę na te skarby wydobyte z ciemności, widzę też potrzebę pracy z nimi, usługiwania im – braciom i siostrom w Chrystusie. Być może niektórzy osłabną, bo nie będą chcieli sprzedać swoich pereł, aby pozyskać tą najcenniejszą, być może niektórych diabeł zagoni w niewole po raz kolejny, ale wierzę, że kiedy posmakowali Chrystusa i kiedy doświadczyli Jego miłości, ta miłość już nigdy nie pozwoli im stoczyć się całkowicie do świata. Jednak aby okazywać tę miłość, Chrystus potrzebuje ciebie i mnie. Abyśmy chodząc w jego mądrości, usługiwali tym niemowlętom duchowym, z których wyrosną z czasem mężowie i niewiasty Boże, krzyczący swoim świadectwem i powołaniem na cały świat: Tak, Chrystus Pan żyje! On zbawia! Teraz!

Dziwne to zgromadzenie. Na sali rzemieślnicy, policjanci, nauczyciele, pedagodzy, ale też byli kryminaliści, alkoholicy, narkomani, prześladowcy swoich rodzin. Jednak teraz, gdy doświadczyli Chrystusa czy tydzień temu, czy miesiąc, czy więcej, czy nawet w tej chwili, w tym dniu, stoją przed Bogiem w uwielbieniu, wznosząc swoje ręce ku niebu i wznosząc swój głos w modlitwie–pieśni: „Dziękujmy Jezusowi za wszystko, co nam dał, za Jego śmierć na krzyżu, przez którą zbawił nas”. Tak właśnie to nas wszystkich łączyło: to usynowienie, to ukochanie, to zbawienie, które Chrystus nam darował z miłości. To krzyż Golgoty, to Jego rany, to Jego uniżenie dziś nas wyzwala, bo umiłował i nie dogasił, ale rozpalił i zaspokoił naszą tęsknotę za Nim.

Swieczka.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2014

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code