Pastorski weekend

Maj, piękny miesiąc, mówią, że zakochanych. Pogoda co prawda niezbyt sprzyja –  z różnych stron słychać pomruki pedzącej wody, która wyrządza wiele złego. Ludzie gromadzą się przy głównych rzekach i obserwują, ratują, walczą.

Kozanów znów pod wodą, przypomina mi się jak, Pan Bóg ochronił mnie i moją żone wówczas (1997) właśnie z Kozanowa. Moja żona była w 7 m-cu ciąży, na jakis czas – po pierwszej części mojej szkoły teologicznej z Gdańska- wróciłem do Wrocka do teściów na Kozanów, ale  pewnej nocy, mieliśmy silne przekonanie aby jechac do miejsca naszej przyszłeś służby, czyli na Pomorze. Przekonanie świdrujące w naszych głowach, w duszy nie do odparcia, to musiał być Bóg, który tego pragnie, już, teraz pragnie abyśmy nie czekali, ale jechali.

Rano, komunikujemy teściom, musimy jechać, Bóg wzywa nas abyśmy pojechali do Świecia, nie mamy mieszkania, właściwie nic nie mamy, nawet samochód dwa tygodnie wcześniej rozbiłem w Bydgoszczy, ale Pan wzywa. Teściowie niewierzący, ale nawiązują do Marii i Betlejem – ty jak ta Maria na osiołku jedziesz biedna i z brzuchem…..

Dotarliśmy, mieszkaliśmy  kątem u mojej siostry, która z powodu naszego Kościoła w przypływie szału złośliwości (jak mogłeś zdradzić wiarę rodziców), co wieczór zdecydowanie sugerowała, że nie możemy u niej mieszkać – Pastor nas przygarnął na krótki czas, chwała mu za to. Ale co tu, powódź, Kozanów zalany, 10 m na osiedlu wody – jednak warto było być Marią i Józefem i pójść za głosem Boga niż siedzieć w "bezpiecznym" miejscu. Żal nam bylo teściów, kiedy pojechałem aby pomóc i widziałem owego dumnego przed powodzią dr ekonomii, który ciągnął wózeczek z rzeczami z piwnicy na wielkie wysypisko śmieci, serce ściskało mi się w podzięce – dziękuję Ci Boże, że nas ochroniłeś!!!!!

W ten weekend patrzę i przypominam sobie tamten czas i chwalę Boga, chwalę Boga nade wszystko za to, co robi teraz – w piątek piękna grupa domowa, czwórka katechumenów przygotowująca się do chrztu – mówiła świadectwa nawrócenia, świadectwa działania Boga w ich życiu. Sobota chrzet, Polska żyje powodzią, a my do basenu na naszym podwórku postawionego, czy wierzysz, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego…. piękne chwile, szczęśliwi ludzie, przeżywający Łaskę Bożą. Skaczący ze szczęścia, radujący się nowym życiem w Chrystusie. Łzy stają mi w oczach, kiedy widzę ich, słyszę jak dziękują Bogu za nowe życie 🙂

Niedziela "zielonoświątkowa" wyjeżdżamy do Grudziądza, tam na Górze Zamkowej trzeci rok z rzędu, wspólnie z innymi Wspólnotami razem, modlimy się we Wspólnocie z wieloma tysiącami, milionami ludzi w światowym dniu modlitwy, mam zaszczyt wygłosić kazanie – …"czy jesteś gotowy aby powiedzieć o Jezusie tym, którzy dziś są zaniepokojeni, którzy dziś są przerażeni, że  w Nim jest ukojenie, że w Nim jest ratunek (Iz. 35,4-10), trwać  w nauce apostolskiej, w modlitwie, chwaląc Boga (Dz. Ap. 2,42-47). Wiedząc kim On jest, mają żywą społecznść z Barankiem ((Obj. 5,1-14). Ludzie słuchali, niektórzy z powodu świadectw, do których nawiązywałem płakali….

Wróciliśmy do domu syci weekendu, tak wiele się działo, a woda wciąż płynie, Kozanów zalany, chociaż tam gdzie mieszkają teściowie nie doszła tym razem , a oni uciekli do Dusznik Zdroju, do drugiego swojego mieszkania. Jak bardzo się ciesze, że mimo ogólnego zaniepokojenia w Nim możemy żyć, w Nim możemy cieszyć się, w Nim możemy nieść życie. Duch Święty zaiste daje moc do zwycięskiego życia, do życia pełnego pasj dla Pana.

Dziś wtorek, z radosnymi wspomieniami, zająłem się moją codzienną intensywną pracą –  szkoleniami ludzi, którzy potrzebują wspacia pedagoga – resocjalizatora, który przy okazji (?), albo nade wszystko (!) służy Bogu 🙂  Tak oto minął weekend, co przyniesie kolejny, z Panem wszystko zdarzyc się może…

Pozdrawiam serdecznie Kazik J

 

Komentarz

  1. leszek.s

    nowe oblicze “chrześcijaństwa”

    …a tam ludzi zalewa woda ale ja mam pokój i zabieram się do codzienych intensywnych zajęć … nawet moja rodzina jest na Śąsku i może dzieje się im coś złego ale jam pokój i pełno innch "pięknych" zajęć. Gdyby poczytał pan swoje blogi z pozycji obiektywnego obserwatora to doszedł by pan do wniosku że pańska wraźliwość doznała poważnego uszczerbku. Nie wszystko da się zbyć i zatrzeć wyższą duchowością. Gdzie podziały sie w ludziach podajacych się za wierzących elementarne uczucuia świadczace o byćiu istotą wyższą. Gdzie miejsce u wierzacego na zwykłą wrażliwiść, obawę i lęk o najbiższych. Gdzie współczucie, empatia, troska o los innch takich jak my. Ludzi pytających nie wstydzacych się przyznać że nie znają wszystkich odpowiedzi, często zalęknionych jak każdy zwykły człowiek. Njwięksi sportowcy i ludzie podejmujacy trudne zadania czy piastujący najwyższe urzędy przyznają szczerze że strach, obawa  i lęk jest czymś co przeżywają i jest im potrzebne. Ponieważ gdyby tego nie przeżywali nie mogliby myśleć o swojej psychice iż jest  w pelni zdrowa. Chrześcijaństwo nie może alienować nas od zwykłych ludzkich uczuć. Przeżywanie pseudo pokoju w chwilach zagrożenia nie jest objawem normalności. Wierzący to aż człowiek i tylko człowiek. Wszyscy jesteśmy zwykłymi ludzmi a wyższy jest od nas tylko Bóg. Lata upływające na chrześcijańskich zajęcich nie powinny nas pozbawiać przeżywania zwykłych uczuć i emocji, bo to zwykłe ograbianie się z bycia sobą. A przecież Bóg ukształtował nas kazdego w sposób wyjątkowy więc niby dlaczego mielibyśmy w imię tzw rozwoju duchowego tracić to dał nam Pan na naszą drogę. Wyglada to tak jakby Bóg dał człowiekowi uczucia a potem na drodze chrześcijańskiego rozwju (czyli słusznego, tego bożego) w Jego imię miał sobie odebrać to co otrzymał.  Co może sobie potem myśleć taki wierzący dobry Ojciec dał mi coś a potem  odebrał. Przed nawóceniem mogłem się martwić o rodziców gdy był sztorm a teraz mogę w tym czsie robić wszystko inne tyko nie być z nimi w chwili grozy czy nieszczęścia.

    Czy  to ludzkie pytam.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code