Parę słów wprowadzenia o polskich marynarzach

 

 

     Zanim będę rozważał poszczególne kwestie kultury i życia duchowego marynarzy, najpierw opiszę trochę z pola argumentu mojego środowisko .W żaden sposób nie będzie to kompleksowe, a nawet  gruntownie przemyślane ,bo na taki opis potrzeba byłoby czasu i talentu.
    Początków tradycji morskich w Polsce można się doszukiwać już u Jagiellonów ,ale Zibby twierdzi ,że Polska nie jest krajem o silnych tradycjach morskich. Od wieków istniało przybałtyckie rybołówstwo i jak jakiś region pomorski, w danym okresie historii przynależał do Polski, to można by mówić  o jakiś tam polskich tradycjach rybackich. W okresie międzywojennym rząd Polski bardzo silnie postawił na rozwój gospodarki morskiej ,ze sztandarem tamtego okresu: budową Gdyni .Budowę floty handlowej, rybackiej oraz szkolnictwa morskiego zaczęto od zera, w oparciu o eks kadry flot zaborców. Znakomicie opowiadają o tym książki ś.p. kapitana żeglugi wielkiej (k.ż.w.)Karola Olgierda BurchardtaZnaczy kapitan”, „Szaman morski” itd. lub tyż innych marynistów. Po wojnie pracę nad rozwojem morskim kontynuowała władza komunistyczna ,intensywnie rozwijając, obok flot także przemysł stoczniowy ,bazę portową ,przemysły około stoczniowe i żeglugowe np. budowa całkiem dobrych silników okrętów na licencjach firm Sulzer ,B&W (później Mann-B&W) przez Zakłady im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu .Można wiele zarzucić władzy  PZPR ( ja mam taką długą listę ), ale akurat jeśli chodzi o rozwój szeroko rozumianej tradycji morskiej, to był w tamtym okresie intensywny. Dość powiedzieć, że floty Polskiej Żeglugi Morskiej (Szczecin) ,Polskich Linii Oceanicznych (Gdynia) były jednymi z największych w latach 70-80 XX wieku przewoźnikami masowych  towarów sypkich na świecie. Bardzo znacząca na świecie była produkcja statków w szczecińskiej, gdańskiej lub gdyńskiej stoczni. Znaczące były i owszem, polskie flotylle rybacka m.n. Odry Świnoujście, Dalmoru Gdynia czy Gryfu Szczecin- jak opowiadają byli rybacy, były w Montevideo czy Kapsztadzie całe części dzielnic przyportowych żyjących z polskich rybaków ,które teraz po upadku polskiej floty rybackiej  też znacząco podupadły. Postawiono też na rozwój szkolnictwa morskiego: zakładowego ,średniego np. ze słynnym gdańskim Conradinum (ja sam uczyłem ,krótko, bo krótko, w szczecińskim technikum budowy okrętów, może zresztą tu kiedyś opiszę jakieś wspomnienie ,bo były to losy dość charakterystyczne dla solidarnościuchów w stanie wojennym i wczesnych latach 80 ) oraz na rozwój morskiego szkolnictwa wyższego. Dwie Akademie Morskie w Gdyni i Szczecinie oraz Akademia Marynarki Wojennej ,wydziały technik morskich na politechnikach w Gdańsku i Szczecinie ,ale też wydziały mechaniczne ze specjalnościami dużych silników wysokoprężnych na AGH-ach i Politechnice Poznańskiej, od lat kształciły i kształcą niezłych oficerów i oficerów mechaników.
Widok na Dar Młodzieży na tle Wałów Chrobrego i Akademii Morskiej w Szczecinie.
podczas  dni morza .Mal.Kazimiez Koreń
 
Ta produkcja  kadr morskich jest polskim produktem ,podług Zibbiego, bardzo cenionym wśród światowych armatorów, zwłaszcza europejskich i azjatyckich .Posiadać dyplom uczelni specjalistycznej z Polski (wraz  z dyplomem  morskim certyfikowanym przez któryś ze 3 Urzędów Morskich) jest dobrą przepustka do wciąż, jak na dość lichawe pensje  w Polsce, dobrze lub  bardzo dobrze  płatnej pracy we flocie światowej (zwłaszcza dyplom jednej z akademii morskich jest ceniony)j.W sumie w PRL-u i Polsce wykształcono, jak mi się zdawa, ze dwie setki tysięcy marineros tj aktualnie u armatorów na całym świecie pływa około 50-65 tys. marynarzy i rybaków kontraktowych i około 6-8 tys. w jeszcze istniejącej flocie powiązanej z polskimi armatorami (PŻM,PLO,PŻB), choć niekoniecznie pod polską banderą. Przekształcenia ,wyprzedaże ,jak niektórzy twierdzą, rozgrabianie polskich flotylli to tematy dość aktualne w prasach regionalnych i związkowych na Pomorzu ,ale ja na Tezeuszu nie będę o tym pisał.
    I to  byłoby na tyle tymczasem  takiego szkicu o polskiej gospodarce morskiej . Teraz skonkretyzuję przestrzeń, w której ja osobiście się poruszam. Ponieważ nigdy nie pracowałem na statku rybackim ani pasażerskim ,te floty pozostawiam odłogiem na mieliźnie. Flotę handlową można dzielić na wiele sposobów. Nas marineros najbardziej interesuje podział związany z ilością dni w robocie i warunkami socjalnymi  i co oczywiste, kasą.
 Tankowce ,chemikaliowce –mają kontrakty od 4 miesięcy  do roku ,płaca jest dobra, wymagane są specjalne szkolenie,ale  warunki życia są mocno niezdrowe (przez to nigdy nie pływałem) . Masowce, od 4 miesięcy też do roku , z kasą dość średnią, do słabej ,tu jednak warunki życia bywają całkiem dobre ;długie pobyty w portach ,ale też możliwe długie postoje na redzie (pływałem na nich  przez około 4 lata ). Kontenerowce –kontrakty od 4 do 6 miesięcy ,płaca jest niezła. Bardzo krótkie pobyty w porcie ,bo to szybkie statki na regularnych zazwycaj liniach i  bardzo szybko ładowane i rozładowywane .,Warunki życia niezłe ,byłyby dobre, ale trudno wyjść do portu na „rekreację” (pływałem na tym typie statków  ze 3 lata).Ro-ro ,promy warunki podobnie do  kontenerowców tylko kontrakty do 4 miesięcy i cięższa praca przy ich obsłudze .Chłodniowce z kolei mają warunki zbliżone do masowców , tylko dużo cięższa jest praca nad utrzymaniem ładunku (przez 2 lata pływałem na nich) .Wreszcie „offshory”   tj. statki do obsługi przybrzeżnych ( mogą być do 1000 mil od brzegu) instalacji przemysłów  wydobywczego, przetwórczego, poszukiwawczego- w większości te instalacje  dotyczą ropy naftowej  i gazu ziemnego. Praca tutaj ,to 4-8 tygodniowe kontrakty na morzu  przeplatane takim samym  lub 50% krótszym  okresem  wakacji ,za niezłe pieniądze .Wymagane są jednak wieczne szkolenia i dyspozycyjność na wolnym.Warunki życia są różne ,czasami trzeba mieszkać w wieloosobowym kajutach .Pływam właśnie na takich statkach od 5 lat i właśnie z takiego statku wysyłam ten post do tego bloga, bo zaletą tych statków jest też dość częste przebywanie w polu rażenia satelity komunikacyjnego i możliwość czytania np.Tezeusza. Opisałem te
typy i moje doświadczenie na nich ,bo później chcę pisać o stosunkach w spoleczności statkowej ,a ta
na różnych typach statków znacząco się różni .Ja sam jestem z wykształcenia automatykiem stoczniowym po studiach politechnicznym ( zatym nie po akademii morskiej)  z dyplomem chiefa oficera-mechanika ,ale pływam za 2 majstra.
 
 Wieczorny patrol  errv (statku ratownictwa morskiego) przy nieczynnej
i zużytej instalacji offshorowej rozbieranej przez wielki dźwig pływający.
 

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code