Pachnieć owcami, czyli prosta teologia kapłaństwa według papieża Franciszka

Obiecałem i muszę przyznać, że nie jest to zadanie proste… 

Przed kilkoma dniami w Rzymie gościli klerycy i moderatorzy  „mojego” seminarium duchownego. Skorzystałem z okazji, aby pobyć trochę razem i odnowić w sobie to, o czym tak łatwo zapomnieć. Dowiedziałem się, że niektórzy klerycy czytają Tezeuszowy blog i podstępnie zapytywali, za ile dni napiszę coś o ich pobycie w Rzymie… Seminarzyści lubią szykować niezłośliwe (a przynajmniej nieba rdzo złośliwe) zasadzki, więc dałem się złapać… To im dedykuję ten tekst. 

W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami niezwykłego widowiska. Spektakl przygotowany nam przez Boga przypomniał wszystko to, co niby dobrze znane, a jednak takie dalekie. Przyzwyczailiśmy się do gòrnolotnych zwrotòw i teologicznych uzasadnień teologii święceń kapłańskich. Alter Christus, przewodniczący ludowi Bożemu, szafarz Bożych tajemnic, pośrednik łask i tak dalej… Każde z tych określeń zawiera w sobie głębokie uzasadnienie i teologiczny sens, i dopiero wszystkie razem ukazują pełny wymiar kapłaństwa. Wpatrując się w życie i posługę księdza, biskupa, pòźniej kardynała Bergoglio i wreszcie papieża Franciszka, wsłuchując się w słowa poparte sugestywnymi, drobnymi gestami, już po kilku tygodniach Jego posługi możemy uwypuklić podstawowe rysy życia i posługi prezbitera.           

W dzisiejszym świecie ludzie napotykają ogromne trudności w rozpoznaniu w kapłanie Jezusa Chrystusa. Powodem nie jest jedynie nieczytelność naszego świadectwa, ale przede wszystkim utożsamianie kapłana bardziej z Kościołem strukturalnym, niż z Chrystusem. Oczywiście, że kapłan spełnia niektòre funkcje urzędnika – tego zdania nie da się uniknąć. Jednak czasami kancelaria parafialna może przerodzić się w okienko na poczcie z nadąsaną i niezadowoloną z życia kasjerką. A spotkanie z księdzem czasami może bardziej przypominać urząd skarbowy, niż spotkanie troskliwego pasterza ze swoim mniej lub bardziej wiernym parafianinem… 

Przykład daje nam papież Franiszek, ktòry jako arcybiskup Buenos Aires szukał przede wszystkim człowieka. Gdy kapłani stwarzali problemy ze chrztem nieślubnych dzieci, kardynał zapraszał rodzicòw do siebie, rozmawiał, chrzcił dziecko i jeżeli była taka potrzeba, urządzał małe przyjęcie w swoich pomieszczeniach… Prymat człowieka nad jego nieraz skomplikowanym życiem…           

Kapłan ma być transparentny, aby przez niego przeświecał Chrystus. Jaki Bòg kapłana, taki powienien być on sam. Skoro Bòg jest miłosierdziem, to kapłan ma być miłosierny (przypomniał to papież o poranku po wyborze w bazylice Santa Maria Maggiore, wzywając spowiednikòw bazyliki, aby byli miłosierni w konfesjonale). Skoro Bòg jest cierpliwy wobec nas, to my mamy być cierpliwi wobec nas samych i naszych niedoskonałości, a kapłan ma być wzorem cierpliwośćci… Patrząc na Boga, uczymy się być takimi Bożymi kapłanami, jakimi On nas chce.           

Kapłan powinien być człowiekiem pokory i prostoty. Znając swoje słabości, powtarza: Jestem tylko biednym grzesznikiem i idzie razem z ludem. Przymując posługę biskupa Rzymu, papież określił samego siebie jako biednego grzesznika potrzebującego miłosierdzia Bożego. Dlatego nieustannie wzywa innych do modlitwy za siebie samego i za Kościòł. Kapłan z ludem, a jak trzeba to i za ludem, jednak zawsze wpatrzony w Chrystusa żyjącego w Kościele. Dlatego ostatnie miejsce wydaje się być właściwe, aby nie przesłaniać sobą Jego… Sugestywne są zdjęcia papieża w watykańskiej kaplicy tuż przed Eucharystią…           

Kapłan to przede wszystkim sługa Boga i powierzonego mu ludu. Dlatego na pytanie o sens noszenia stroju duchownego kard. Bergoglio odpowiada: „Problem nie tkwi w tym, czy nosić sutannę, czy nie nosić, ale aby zakasać  rękawy do  pracy dla ludzi”. Dlatego kapłan (to dla mnie najpiękniejsze określenie istoty prezbitera) to człowiek, który przesiąknięty jest zapachem swoich owiec! Źròdeł kryzysòw kapłanskich dopatruje się papież w niespełnianiu podstawowej misji prezbitera – wychodzenia do ludzi, szukania człowieka. Bo tak kapłan staje przesiąka ludem i zapachem owcami. 

Być kapłanem to pachnieć ludem, nie książkami i urzędami. Dlatego trzeba odważnie iść na peryferie, aby szukać owieczek, które poginęły. Na pytanie, a co się stanie, jeśli kapłanom przytrafi się krzywda, papież miał odpowiedzieć: „Wolę Kościół poraniony, niż chory”. Chory to znaczy niespełniający swojej misji ewangelizacyjnej. Chory Kościół to zamknięty w zakrystiach i przykryty starodawnym ornatem. Kapłaństwo, jeśli przestaje być służbą ludowi, staje się chore i sprzeciwia się samemu sobie. 

Pomocą w budowaniu Chrystusowego kapłaństwa jest wiara wyzwolona z powierzchowności, indyferentyzmu. Wiara jako relacja z Bogiem jako Osobą przeżywana w radości! Jedyną drogą do Boga jest przylgnięcie do Niego całym sobą, a wòwczas  nasze świadectwo pociągnie innych do wielkiej przygody zwanej wiarą. Odwagi, jako dobrzy pasterze  mamy pachnieć owcami!

 

9 Comments

  1. adi

    Oczywiscie, ze to powinno

    Oczywiscie, ze to powinno byc normalne i zadne to odkrycie Ameryki…tylko my wszyscy potrzebujemy przywolan do tego, co normalne. Trzeba przypominac sobie o tym, co codzienne, aby nadawac temu nowy sens i wszedzie szukac Kogos wiekszego!

     
    Odpowiedz
  2. aaharonart

    ADAMIE

    Adamie dobry tekst napisałeś . Jadzia też słusznie zauważyła że to powinno być normalne. Przychylam się do Twoich nawoływań . Ważne jest by zachować przy tym trzeźwość . Spojrzeć na ludzi trzeźwo . Być trzeźwym pasterzem . Myślę że owce wyczują pijących pasterzy. Nietrzeźwych zwęszą i będą omijać długim łukiem nawet wtedy gdy się z nimi niemalże położy w żłobie . Jest tak wiele spraw które czynią kapłaństwo nietrzeźwym . Nie mam tu na myśli jedynie spożywania alkoholu ale też inne sprawy . Nawoływanie do trzeźwości jest bardzo wskazane . Niestety nieraz bywa tak , że do trzeźwości nawołują Ci którzy sami są nie trzeźwi.
    Za nietrzeźwym kapłanem owce nie pójdą. No chyba że same lubią być nietrzeźwe

    Jest taka książka
    Wyznania księży alkoholików
    Autor: Stanisław Zasada

    Czysta wódka duszy nie plami. Te słowa zgubiły wielu z nich. Jerzego, Zygmunta, Alberta… Wydawało im się, że jeśli się napiją, będzie łatwiej. Samotność nie będzie tak bolała, przełożeni nie będą aż tak dokuczliwi, a codzienność małej parafii stanie się bardziej znośna. Myśleli, że to dobry sposób na oswojenie świata, na walkę z kompleksami. Czysta wódka duszy nie plami, więc to nie grzech wypić za czyjeś zdrowie. Zaczynali od okazyjnych kieliszków. Później było ich kilka. Na koniec cała butelka, butelki… Co z tego, że ludzie widzą? Przecież ksiądz też jest człowiekiem. Co z tego, że po pijaku siadali za kierownicą? Wielu tak robi. Co z tego, że pijani sprawowali sakramenty? Przecież każdemu zdarza się przyjść do pracy „lekko wstawionym”.

    Wyznania księży alkoholików to niezwykłe historie kapłanów wychodzących z piekła alkoholizmu – świadectwa upadku, powstawania i ciągłej walki, która trwa już do końca życia. Te wyznania to opowieść o tym, jak bardzo ludzką duszę plami czysta wódka

    polecam tę książkę Adamie do przeczytania wszystkim zainteresowanym trzeźwym kapłaństwem .  

    http://www.benedyktynka.pl/benedyktynka_od_siedmiu_bolesci.php

    a.

     
    Odpowiedz
  3. adi

    Aahronie przeczytalem te

    Aahronie przeczytalem te ksiazke, a wczesniej z tej serii porzucone sutanny, istota jest zawsze ta sama – brak relacji z Chrystusem i nie przesiakniecie zapachem owiec. Kaplan jest slaby jak kazdy inny…popatrzmy oczyma wiary czy nie jest to wezwanie, aby owce wziely odpowiedzialnosc. w tych dniach jestem swiadkiem jak to owce prowadza parafie, bo nie ma pasterza, zebrali sie i wzieli na siebie brzemie, troszcza sie o bardzo wiele. Czasami owce prowadza i wychowuja mnie. Co nie usprawiedliwia moich slabosci i bylejakosci.

    Podzielam potrzebe trzezwosci, szczegolnie tej innej – bo owce maja prawo do pasterza.

    Okazuje sie jednak, ze to wcale nie takie normalne, bo mamy wiele jeszcze nienormalnosci. Mysle, ze nadchodzi czas owiec, co przejma warte nad stadem, a jak trzeba to poniosa pasterza. Odwagi owieczko Aahronie, przyjacielu moj 🙂

    PS przemysliwam Twoje poprzednie pytania, badz cierpliwy

     
    Odpowiedz
  4. Jadzia

    widzisz ks Adamie…

    ..tylko my wszyscy potrzebujemy przywolan do tego, co normalne. Trzeba przypominac sobie o tym, co codzienne, 

     

    Problemem jest DLACZEGO potrzebujemy   przywolan do tego, co normalne.A dlatego, ze przyzwyczajono nas do tego co nienormalne. To co nienormalne bylo akceptowane, nie krytykowane, powielane. i stało sie normalnym. To cos jak powiedzenie A. Hitlera "Klamstwo powtórzone 2000 razy staje się prawdą". mozna powiedziec bezgranicznie akceptowana nienormalność staje się  normalnoscia. 

    Gdyby tak nie było – nie trzeba by  przypominac sobie o tym, co codzienne, 

    Pomyslmy o tym by" tak" znaczyło "tak", "nie" znaczyło "nie" a normalnosc znaczyła normalnosc.

     
    Odpowiedz
  5. radoscchwala

     Trzeba przyznać, że

     Trzeba przyznać, że tekst który napisałeś księże Adamie jest bardzo ciekawy. Jedno mnie martwi i za razem zastanawiam co można zrobić w codzienności aby tym którzy nie pachną owcami w jakiś sposób pomóc??

    Pozdrawiam 

     
    Odpowiedz
  6. adi

    Jak pomoc pachniec owcami,

    Jak pomoc pachniec owcami, tym, ktorzy tego nie chca, nie umia, nie czuja? Wiemy, ze nie jest to latwe, co wiecej czasami wydaje sie niemozliwe, ale co ludziom nie mozliwe dla Boga jest mozliwe 🙂

    Pierwsze to parafia nie jest ksiedza, ale wasza wspolna. Pierwszy krok to zrozmiec, ze Kosciol to ja i to wlasnie ja mam byc przesiakniety zapachem owczarni. Ciesze sie, z moich parafian, kiedy przejumja oni inicjatywe za wyjazd, wakacje, katechizm ( nie tylko za sprzatanie Kosciola i dawanie na tace ), organizuja grupy modlitewne itd… Raz wyjdzie , drugi raz nie. ale kto zabroni zalozyc np krag biblijny w domu i zaprosic sasiadow i rodzine… Trzeba naszej fantazji i kreatywnosci. Ludzie pobudzaja mnie do aktywnosci i otwartosci…

    Drugie to nie zapominajmy o mocy modlitwy, konsekwentnej, nie raz polaczonej z ofiarowanym cierpieniem. Pytam rozgoryczonych, czesto slusznie, wiernych – ile godzin wymodliliscie sie za swojego zlego pasterza, ile cierpiec ofiarowaliscie? Nie trzeba czekac na skutki, ale dac siebie, rzucic sie w blaganie. co z tego wyjdzie? Wie tylko Pan, a my mozemy chociaz spokojnie spac. Musimy uwierzyc w moc modlitwy jak sw. Monika, matka Augustyna.

    Trzecie to Ewangelia, ktora mowi o upomnieniu braterskim – pojdz, pogadaj – zawsze spokojnie, bez ataku, ale mowiac o tym, co czujesz. Czasami to naprawde wystarczy, wazne aby nie bylo z naszej strony jadowitosci, ale rzeczywista troska o dobro. Jak nie widac rezultatow i naduzycia sa razace to obowiazkiem wiernego jest szukanie pomocy gdzie indziej ( najpier zaprzyjazniony kaplan, dziekan, biskup ) znowu z troska o dobro. Czasami niestety musimy byc konsekwentni, aby pomoc zagubionym pasterzom.

    Mnie osobiscie rozpala entuzjazm moich owieczek, ich zywa wiara, ktora nie raz mnie przerasta. Pozwala mni wzastac spowiadanie innych, jak widze ich trud, walke , dazenie do swietosci. Biore udzial w czyms, co nie jest moje, jestem swiadkiem cudow. Wiara ludzi dodaje mi skrzydel. Czasami to ja ide za owcami, one mnie niosa i prowadza.

    i ostatnie -ten sam cel tj utkwienie wzroku w Chrystusa.

    Dzieki za wpis!

     
    Odpowiedz
  7. radoscchwala

    Dziękuje za tak obszerną

    Dziękuje za tak obszerną odpowiedz na moje wątpliwości. Pozdrawiam i z niecierpliwością oczekuje na następny wpis. 

     
    Odpowiedz

Skomentuj adi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code