Ostatni raz Ostatni

 

 

Ostatni raz jako ostatni,

dlaczego ostatni?w sensie nick oczywiście, szczerze mówiąc ( czy może raczej pisząc) to nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego wybrałem taki nick, ale może ktoś ma jakiś pomysł i mi podpowie. Może wzięło się to stąd że jestem nieśmiały i zawsze wolałem stać gdzieś z tyłu niezauważony, nie wiem, ale może właśnie dlatego.

Nazywam się Sebastian, ale to już większość wie:

jestem emigrantem, to ważny wątek w życiu człowieka, bycie emigrantem to nie tylko mieszkanie za granicą ojczyzny. W Grudziądzu mieszkałem 33 lata;

nigdy nie chciałem wyjeżdżać z Polski, byłem już kiedyś w Anglii, wróciłem i nie miałem zamiaru nigdy więcej wyjeżdżać (choć przyznam troszkę tęskniłem za Anglią) , niestety okazało się że ojczyzna mnie nie potrzebuje, zrozumiałem to i zaakceptowałem taką myśl że nie wiele znaczę dla mojego kraju, chciałem tylko pracować by utrzymać moją rodzinę;

nigdy nie miałem wielkich wymagań, okazało się jednak że zacząłem przeszkadzać mojej ojczyźnie i mam wrażenie że nie tylko ja, ale setki tysiące podobnych nam. W Polsce zostaliśmy okrzyknięci nieudacznikami, no cóż, faktycznie, w Polsce nie umiałem sobie poradzić, ale tu sobie radzę, nawet bez znajomości języka ( no może coś tam teraz gęgam). Jest nam tu dobrze, wybaczcie mi, ale gdy myślę o Polsce nie czuję nic, często spotykam polaków, większość z nich bardzo tęskni za tą Polską, żal mi ich, ale nie ironicznie, żal mi ich bo widać jak cierpią, nie mogą znależć sobie miejsca, jest to coś w rodzaju dzieci porzuconych przez wyrodną matkę, można dać takiemu dziecku nowy dom zapewnić wszystko co potrzebne do życia, ale to dziecko i tak będzie tęsknić do matki. We mnie coś pękło, szukam tej tęsknoty, ale nie mogę jej znaleźć, nie ma jej we mnie, moja ojczyzna jest mi obojętna – przepraszam. Wiem że to matka, że mojego pochodzenia nie da się ukryć, te więzy krwi zostaną na zawsze, ale ta nić przywiązania została przerwana, zresztą ojczyzna za mną też nie tęskni. Jedyna ojczyzna do, której tęsknie to ta „ Niebieska”.

Decyzja wyjazdu nastąpiła niespodziewanie, kiedy już wyczerpały się wszelkie możliwości przetrwania zobaczyłem przyszłość moich dzieci i przeraziłem się, pomyślałem: Boże co ich czeka w tym kraju, co ja im zostawię – z czym ich? Tu przynajmniej mają jakąś szansę, jeżeli tylko będą chcieli żyć „ po ludzku”. Zawsze mogą wrócić do ojczyzny, jak tylko dorosną i będą chcieli.

Wzięliśmy 4 duże torby, w tym jedną z moimi narzędziami, które wcześniej przywiozłem z Anglii i w drogę, do Eastbourne;

takie raczej spokojne miasto, dużo tu dziadków i turystów, mniej tego szaleństwa jak w Londynie czy choćby Brighton oddalonego o trzydzieści parę kilometrów, ale to i tak nie ta sama Anglia co sprzed pierwszego wyjazdu, zarobki te same tylko ceny wyższe o 100%, worek gipsu kosztował wtedy 2,5 funta dziś kosztuje 5,5 , tak samo żywność, paliwo itp. Anglicy naprawdę doświadczyli kryzysu, dokręcanie śruby jest dla nich bolesne – znacznie obniżony standard życia, Polacy przyzwyczaili się do dokręcanej wiecznie śruby i nie robi to na nas żadnego wrażenia. Dodatkowo wmawia się Anglikom że kryzys to wina Polskich emigrantów, ale emigrantów chronią pewne prawa i w ten sposób została załatwiona sprawa. Gniew anglików z powodu kryzysu został skierowany na emigrantów, ale emigranci mają ochronę ze strony państwa tak więc władza może spokojnie robić swoje bo winny jest, ale nic nie można z nim zrobić, emigrantów z kolei (by nosa nie zadzierali) straszy się ciągle jakimiś ograniczeniami (taka gierka). Rząd angielski w przeciwieństwie do naszego bardzo dobrze wie że emigracja ratuje gospodarkę przed upadkiem, dlatego są gotowi przyjąć każdą liczbę emigrantów, w Polsce redukuje się etaty w szkołach, a tu muszą stawiać baraki przy szkołach by pomieścić „tabuny” dzieci. Ludzi coraz więcej to i pracy więcej, czy trzeba być wyuczonym ekonomistą by to dostrzec?

Dodatkowym problemem dla mnie okazał się język, nigdy nie uczyłem się Angielskiego, w szkole był rusek i trochę niemca, a teraz nauka nie jest łatwa. Najgorsze było to że nic nie rozumiałem, kompletnie nic, gdy włączyłem angielską telewizje to słyszałem tylko – ble ble ble bleble….ble. bleble…….ble.

Z perspektywy czasu wiem że ten wyjazd był potrzebny, co będzie dalej nie wiem, nie widzę przyszłości, kiedyś obudziłem się w nocy z lękiem – dosłownie jak scena z horroru – przyśniło mi się że wróciliśmy do Polski, to było straszne, ( i jest straszne to że tak panicznie boje się mojego kraju) musiałem rozejrzeć się po pokoju i ustalić czy to sen czy prawda, myślę więc że nie wrócę już do Polski, ale niczego nie wykluczam. Angielski kryzys nie jest straszny, ten standard życia mi odpowiada, ale prawdziwe życie dopiero się zacznie, teraz jest czas by czuwać, trzeba bardzo uważać by nie dać wciągnąć się w wir modły tego świata, ale to już inny temat.

pozdrawiam wszystkich uczestników na Tezeuszu

Sebastian.

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code