Oskar czarodziej

 

 

 Święty Mikołaj przyniósł mojej starszej córce razem ze słodyczami książkę Erica-Emmanuela Schmitt’a „Oskar i pani róża”. Na czwartej stronie okładki napisane jest, że to opowiadanie to wydarzenie na miarę „Małego Księcia”. Kiedy czytałem książkę Antoine de Saint- Exupéry’ego mały już nie byłem, tym bardziej księciem. W 1980 roku po wyjściu z wojska poprosiłem córkę sąsiadki, żeby mi wypożyczyła lektury dla dzieci z biblioteki szkolnej. I tak przeczytałem „Dzieci z Bullerbyn”, „Alicję w Krainie Czarów”, a nawet „Karolcię”. „Małego Księcia”, w którego dedykacji dla Leona Werth’ego są słowa: Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi. Choć niewielu z nich o tym pamięta, chciałem mieć własnego. W tamtych czasach o książki było trudno. Gdy pojawiała się informacja, że do księgarni przywieziono dostawę, kolejka ustawiała się na długo przed otwarciem sklepu. Pewnego dnia wśród szczęśliwców znalazła się moja znajoma i zdobyła (tak można napisać) upragnione przeze mnie opowiadanie. Postanowiłem je od niej pożyczyć, żeby je przepisać. Odrysowałem także rysunki i mam „Małego Księcia” w zeszycie w kratkę. Na naszych półkach teraz jest także wydanie książkowe, zniszczone, bo fatalnie wydane (rozklejające się kartki), zaczytane. Od lat dzieciom z rodziny i sąsiadów kupujemy na uroczystość Pierwszej Komunii Świętej opowiadanie francuskiego pisarza. Nie jest to publikacja religijna, ale prezentująca świat wartości. Myślę, że „Oskar i pani róża” mogłaby spełniać taką sama rolę. Trzeba mieć świadomość, że nie w każdym domu książka religijna zostanie dobrze przyjęta. Wiem, że to paradoks, bo wydarzenie powinno wskazywać na coś innego.

Kolejny powrót do lektur dla najmłodszych nastąpił, gdy zostałem ojcem. Odkryłem wiele książek, których nie znałem. Może to wiązało się także, że coraz więcej ukazywało się publikacji. „Mała księżniczka”, „Mały lord”, „Kajtuś czarodziej”. Czytanie najczęściej miało miejsce wieczorami. Najmłodsza córka szybko zasypiała. Niejeden rozdział musiałem jej czytać po kilka razy. Starsza o rok w ten sposób usłyszała „Małą księżniczkę” wielokrotnie. Dla syna musiałem odkryć lektury stosowne dla chłopców. Żona nie dawała rady czytać dzieciom. Zmęczenie sprawiało, że zasypiała. Po pójściu do szkoły każde samo sobie wybierało lektury i nie musiałem już im czytać.

Kiedy nasze dzieci stały się młodzieżą, ich lektury interesowały także mnie. Byłem ciekaw, co czytają. Syn odkrył dla siebie literaturę skandynawską. Jej zimno może jest bliskie nam, pomorskim śledziom. A przy okazji, niedawno w sklepie ktoś poprosił ekspedientkę o katoliki. Sprzedawczyni nie wiedziała, o co chodzi, więc wiekowy klient wyjaśnił, że to są śledzie. Tak kiedyś były nazywane, bo katolicy je jedli w poście. Wracając na półwysep skandynawski, w młodości lubiłem tamtejszą kinetografię. „Twarzą w twarz” Bergmana i wiele innych filmów. Młodsza córka interesowała się lekturami opisującymi życie młodych narkomanów. W ten sposób poznałem między innymi „My, dzieci z dworca ZOO”, „Hera moja miłość”. Kiedy najstarsza córka pisała pracę magisterską o holokauście na podstawie„Osmalonych” Irit Ariel, moimi lekturami stały się wiersze i opowiadania urodzonej w Częstochowie izraelskiej pisarki. Warto pamiętać, że książki dla dzieci (i młodzieży) są także dla dorosłych.

Czytałem córkom i synowi, zanim zaczęła „cała Polska czytać dzieciom”. Nieraz patrząc na wspomniane hasło zadawałem pytanie: Cała Polska to kto? Nie przekonuje mnie działanie akcyjne. Czytanie dzieciom się opłaci. Zwrot „kosztów” w szkole. Kończąc powrócę do „Oskara i pani róży”. Książka zaczyna się tak: Szanowny Panie Boże, na imię mi Oskar, mam dziesięć lat, podpaliłem psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekłem złote rybki) i to jest pierwszy list, który do Ciebie wysyłam, bo jak dotąd, z powodu nauki nie miałem czasu. Ciekawe, jak ja zacząłbym bym list do Pana Boga. Na razie nie mam odwagi. Może kiedys spróbuję. 

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code