Opowiadanie. Szpionkom czyli dzięcioł klikacz.

 

 

— Olek słyszałeś, złapali dwóch ruskich szpiegów. No proszę, proszę. Długo, długo nic nie łapali , aż w końcu im się udało. Jak ślepej kurze ziarno. Dublet. No, ale jak zwykle; mądry Polak po szkodzie , a co ruski naszpiegowali to naszpiegowali …

 

— Słyszałem, ale oni nie ruscy ale polscy. No znaczy się ruscy szpiedzy ale polscy ludzie. A… jeden zdaje się był polsko-ruski, miał podwójne obywatelstwo. No, ale tak ogólnie to oni Polacy Michale. Polacy jak ja i ty – a i po rusku pewnie nie mówią lepiej niż ty, po tej swojej filologi – odpowiedział Olek sponad swojego biurka.

 

— Co to za Polacy… Co to za Polacy … I nawet żartem nie mów, że oni są jak ja i ty … Nawet żartem …

Te słowa zabrzmiały jednak jakoś nienaturalnie oschle i szorstko. Może właśnie dlatego, że Michał dobrze wiedział, iż Olek w rzeczy samej ma rację sugerując, że to właśnie przeciętni ludzie, przeciętni Polacy wikłają się w sieci zależności, zastraszenia, uzależnienia i w końcu zniewolenia – co może prowadzić do szpiegowskiego zaprzedania siebie. To jest prawda. Bo przecież to nie kto inny lecz on właśnie, Michał, przeciętny i zwykły obywatel, przekonał się na własnej skórze jak łatwo i jak szybko można się wplatać w pajęczynę zastraszenia i zniewolenia. Jak łatwo i jak szybko można stać się obiektem manipulowania przez ludzi o których się nawet nie wie kim są, dla kogo pracują, czyje interesy realizują, tym bardziej, jeśli do tego dochodzi własna choroba która przez tych ludzi wykorzystywana jest – jako „element w grze”.

Dobrze, że znajomi nie wiedzą , że ludzie w pracy nie wiedzą, że Olek nie wie … No … przynajmniej nie zna szczegółów tego, co tak naprawdę działo się całkiem niedawno, kiedy to gwałtownie zaczęły się nawarstwiać problemy i w domu, i w życiu prywatnym i oczywiście w pracy. Nasilenie i skomplikowanie tych problemów było zdumiewająco zbieżne i następowało bardzo szybko. Jakby ktoś to inspirował, jakby komuś na tym zależało. Tak, nawet dzisiaj, już parę lat, po tych wszystkich wydarzeniach, Michał gotów byłby stanowczo twierdzić, że to wszystko co się wówczas wokół niego działo było celowe, że to nie był tylko efekt choroby, jakkolwiek choroba niewątpliwie, jak zatrute podglebie wszystkich doznawanych problemów, rozwijała się i nasilała. Nie ulega jednak wątpliwości, to ktoś obcy, ktoś po drugiej stronie internetowego kabla , wykorzystując jego chorobę, dramatycznie pogarszającą się sytuację osobistą, zawodową i rodzinną – usiłował go zastraszyć, w jakimś sensie zwerbować. Przymusić do określonych działań i czynności. Do czegoś, z czym się wewnątrz siebie zdecydowanie pogodzić nie chciał.

Wszystko to było poprzedzone wcześniejszym prowadzeniem przez dłuższy czas ożywionej korespondencji na jednym z licznych portali internetowych. Było to coraz bardziej absorbujące zajęcie. Pochłaniało mnóstwo czasu. Zaspokajało jednak jakieś wewnętrzne potrzeby i dlatego trudno się było od tego oderwać. Zapewne, to coraz mocniej absorbujące życiową aktywność przesiadywanie przed laptopem było jedną z przyczyn ale zarazem i jednym ze skutków doznawanych problemów a także nasilającej się choroby. Wszystko razem, stanowiło jakąś złą triadę w której problemy życiowe , kompulsywne dialogowanie w internecie oraz choroba – potęgowana niekontrolowanym przyjmowaniem depresantów – uzupełniały się w swoim złowrogim i coraz bardziej destrukcyjnym oddziaływaniu na Michałową psychikę , jego życie osobiste i rodzinne.

To właśnie na tym portalu zaczęły się dziać rzeczy, które miały wpływ na dalszy bieg wydarzeń.

Otóż dało się zauważyć, że pisały tam osoby, które w sposób szczególny angażowały się w dialogi z Michałem, reagując na jego komentarze, komentując jego wypowiedzi – choć nie można wykluczyć, że była to jedna i ta sama osoba podpisującą się różnymi nickami. Z tym autorem, czy też z tymi autorami, z biegiem czasu zaczęła nawiązywać się szczególna więź. Więź porozumienia i życzliwej znajomości, w takim zakresie na jaki pozwalały zamieszczane na portalu teksty i wypowiedzi oraz w takim stopniu na jaki pozwalali zaangażowani we wzajemny dialog rozmówcy. To niewiarygodne jak dużo można się dowiedzieć o rozmówcy z prowadzonej z nim korespondencji , z jego wypowiedzi, komentarzy, deklarowanych zainteresowań, ujawnianych emocji. Oczywiście jeszcze więcej, jeśli ma się wgląd do jego komputera, pozwalający chociażby przez krótki czas za pomocą szpiegującego oprogramowania śledzić internetową aktywność, czy też nawet ściągnąć niektóre pliki. One są później wykorzystywane, na przykład do szantażowania. Wystarczy więc krótki czas, tyle tylko, ile potrzeba na wypracowanie swoistego kodu porozumiewania się, „języka” który znany będzie tylko dla stron internetowego dialogu. Ten język to nie tylko znaczenia pojęć jakimi posługują się rozmówcy (znaczenia najczęściej specyficzne, odmienne od powszechnie znanych), przyjęte na użytek dialogujących – ale również ich sposób nawigacji po internetowych stronach, sposób nawiązywania rozmowy, jej zakończenia … no, wiele innych różnych znaków.

To za pomocą, tak wypracowanego języka można się w internecie porozumiewać z rozmówcą, nie wzbudzając podejrzeń i zainteresowania ze strony postronnych obserwatorów. Można przekazywać komunikaty, informacje i polecenia.

 

Dranie … cholerne dranie … , dzięcioła chcieli ze mnie zrobić … klikacza, czubka … mruczał do siebie Michał.

 

— Coś niezbyt elegancko ze sobą pogadujesz Michale … zauważył Olek, odrywając wzrok od ekranu na swoim biurku i uważnie spoglądając na młodszego kolegę – coś się tak przejął tą informacją. Przecież dobrze wiesz: Nowosilcow miał tutaj swoich szpionów, Stalin miał swoich, Putin ma swoich i niezależnie od tego jakie diabły będą na Kremlu po kolei zasiadały, też będą miały swoich. Michał, zmień stronę, wrzuć dobrą muzykę i wyluzuj … a tak w ogóle to zabierajmy się za robotę, projekt, musimy skończyć, szef może dzisiaj zajrzeć do naszego biura, od czego broń nas Panie …

Raz rozbudzone wspomnienia traumatycznych przeżyć, nie dają się jednak tak łatwo wypchnąć ze świadomości. Pomimo upływu czasu okazują się bardzo mocne. Tak; najpierw było omotanie na portalu – pod pretekstem gadania na różne tematy, dokonywanie rozpoznania wiedzy, poziomu intelektualnego, zainteresowań, itd. Później pod pozorem zabawy, gry intelektualnej, nauka porozumiewania się, wypracowywanie własnego języka, kodu znaczeniowego tak żeby przekazywane komunikaty były zrozumiałe tylko dla dla tych którzy ten kod znają – to było nawet frapujące, ciekawe, ba … nawet w jakiś sposób pociągające. Później były informacje o grupie, o elitarności, o zadaniach, o odpowiedzialności a także zastraszanie i … naprowadzanie na określone strony, na wskazywane adresy, no i … klikanie, klikanie, klikanie … – wszystko na to wskazywało, że nie bezsensowne, nie bez znaczenia … Wszystko na to wskazywało … I tak dzień w dzień, w nieustannym napięciu, w silnym stresie,w poczuciu strachu i zagrożenia – w ciągłej wewnętrznej walce z samym sobą i ze świadomością, że jak nie wiesz komu służysz, to najczęściej służysz samemu diabłu. Przy tym sprawy codziennego życia miały się coraz gorzej. Silne środki uspokajające nie pomagały. W końcu, nie było już prawie nic, co byłoby jednoznaczne. Wszystko zdawało się mieć podwójne znaczenie … Każda informacja , słowa i zachowania ludzi, treść reklam, tytuły audycji telewizyjnych… wszystko. Świat się rozszczepił … Musiało się więc skończyć, jak się skończyło …

W szpitalu okazało się, że te całe leki jeszcze tylko pogarszały sprawę. Prędko jednak okazało się również, że i w psychiatrycznym szpitalu, też można mieć status … czubka specjalnego znaczenia.

 

— Michał, Michał, co z tobą dzisiaj, znowu coś mruczysz pod nosem. Wracaj na ziemię chłopie. Właśnie dostałem esemesa od sekretarki. Stary za pół godziny będzie w naszym biurze. O kurczę … tylko tego brakowało …

 

 

koniec.

 

 

 

 

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code