OCTOPUS IN AQUA!

Kiedyś, w dawnych jasnych przynajmniej czasach, pisano zamiast: "Uwaga!"  (np. na wykopy) –  "Anguis in herba!" (czyli, że wąż jest w trawie, jakby wiedziano, że on tam właśnie jest, a nie poszedł do swej ukrytej w kamieniach toalety. Dzisiaj zaś, czyli po 11 lipca 2010 roku, będziemy pisać po prostu "Ośmiornica w wodzie!". Jest to dla mnie o tyle miłe, że potwierdza moje przypuszczenia, że w człowieku nic sie nie zmienia od epoki górnego paleolitu i na tym polega wyższość antropologii nad teologią, że ona o jedności bytu powiada a nie o wielości możliwych spekulacji na zadany temat.

Nie zmienia się bowiem stosunek człowieka do realizacji marzeń, a zatem do przyszłości. Jest to zagadnienie ważne, bowiem ujawnia związki nieskończoności z faktem, możliwości z wynikiem ich realizacji. Łatwo byłoby wyśmiać fakt, że w związku z jasnowidzeniem Paula w ogrodzie zoologicznym, spora część polskich posiadaczy zwierząt domowych fiksowała się jako bukmacherzy, o czym, jak zwykle niesamowicie dowcipnie i bezprofilowo informowali redaktorzy zatrudnieni na etatach w publicznej telewizji narodowej.       

Ale po co prąd marnować? Wystarczy podejść do Gospodarstwa Pani Zosi, która posiada indyki i kaczki. To właśnie w tej zagrodzie Synowie Pani Zosi karmili drób z różnych miseczek opatrzonych flagami narodów wysoce usportowionych, przy czym ogłupiałe ptactwo nie mogło sie skoncentrować, bowiem Synowie Pani Zosi też robili zawody. W jednej flaszce coś mieli i w drugiej też coś mieli. Ale "to coś" było tym samym w jednym i drugim pojemniku . Natomiast na pojemnikach były wielkie litery odpowiadające nazwom państw, to jest Holandii i Hiszpanii. Nie trzeba być od razu wnikliwym czytelnikiem "Tezeusza", aby podzielić się refleksją, iż obie nazwy zaczynają się od samego H. Dla obcokrajowców to nie jest istotne, jak się co zaczyna, a i tak kończy się na tą samą literkę, mianowicie na A. Sytuacja była więc taka sama jak w przypadku badań animalologicznych, bowiem tyle samo wiedział drób o miseczkach i flagach, co zawodnicy, ludzcy przecież, o literkach. W obu przypadkach ważna była jedynie zawartość pojemników, nie ich kolor, kształt, faktura, materiał, z którego je wykonano. Co więcej: zawartość pojemników była tu i tam nagrodą przewidywaną, a jako taka była konsumowana wcześniej, a nie po ogłoszeniu rezultatu konkursu.

Mamy tu zatem czynienia  z teorią święta jako intensywnej konsumpcji nagrody zapowiadającej przyszłe zwycięstwo jednej ze stron. Pragnę jednak, i to dzięki Octopusowi Paulowi, zmodyfikować nieco teorię święta jako RSC  (Opóźniony System Konsumpcji) i sformułować teorię święta jako OCS (Wyprzedzający System Konsumpcji). Spodziewam się, że zachowania kibiców Holenderskich czy wcześniej Niemieckich są oczywistym dowodem słuszności OCS, bo wielu z nich już nie oglądało meczu jako walki, ale jako potwierdzenie wróżby Mądrego Paula z Akwarium. I, jak to bywa w chwili zawodu, że zapowiedź spełniła się, ale na niekorzyść plemienia żądnego laurów, należy oznaczyć i zabić sprawcę niepowodzeń, co zresztą zapowiada się jeszcze i dziś w stosunku do ośmiornicy winnej przegranej. Proponuje się jej uwięzienie w suszi albo karę na ruszcie, choć starych głowonogów nie wypada już jeść.

Kaczki i indyki Pani Zosi nie byłyby w ten sposób traktowane, gdyż ogłupiałe ptactwo w ogóle bało się dziobać cokolwiek z czegokolwiek, przerażone hiszpańskimi i niderlandzkimi okrzykami ludzkich zawodników. Jak to się skończyło? Dobrze sie skończyło. Synowie wytrzeźwieli, drób dalej nietknięty ceremonią święta oczekuje na ICS (Natychmiastowy System Konsumpcji), to jest na dzień, kiedy trafi na talerz bez okazji, ale na obiad albo wieczerzę bez świec. Codzienne posiłki są przecież częstsze niż zawody Mistrzostw Świata, a więc mniej grożą unicestwieniem paleolitycznych rytuałów.

Biedny Octopus Paul!  Jest rodzaju męskiego i ma szyszynkę, czyli to trzecie oko, które mają jeszcze pewne gady, może i mięczaki, te mądre oczywiście oraz uczone ptaki. Oko to zanikło u Naczelnych. A człowiek, jak słusznie twierdził, nie wiem, czy jeszcze tak sądzi,  Rację miał, może ma ją jeszcze teraz, Bobkowski, który twierdził, że małpa pochodzi od człowieka, nie odwrotnie. W każdym razie mój ukochany Kartezjusz wiedział, że dusza mieści się w szyszynce i że szyszynka u niektórych gatunków zanika jak grasica.

Proszę mi wierzyć. Jest to, co piszę, jest bardzo poważne i nie natrząsam się ani z Pani Zosinego Gospodarstwa, ani z Octopusa Paula, ani z kibiców, ani w ogóle z nikogo. Chodzi mi tylko o to, by powiedzieć, że człowiek  w istocie swej nie zmienia się, choć zmieniają się formy ceremonii. Rytuał zostaje stałą, choć dynamiczną, strukturą.

                                                                     
A co jest ludzkie w tym wszystkim? To, że nie podano nigdzie, co miała do jedzenia ośmiornica. Już widzę te fast fudy w jej kształcie!  Pani Zosia też nie zdradza tajemnic. Na pytanie o to, co miały do jedzenia kaczki i indyki powiedziała po naszemu: "jisto to co zawsze, cóż by ta wymyśloł".

Mam wrażenie, że i Synowie mieli w pojemnikach to, co zawsze i w ten sposób połączyli się duchowo z braćmi na całym świecie, a także z plemieniem Koga, które powodzenie w łowach uzależnia od kierunku drogi mrówek o poranku

.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code