Objąć z czułością trędowatego…

Zabrzmi to banalnie, ale jestem do tego przekonany, na nowo doświadczyłem prawdy tych słòw… Wszystko zaczyna się w sercu człowieka. To serce, wnętrze, samo sedno człowieka zna tylko Pan:  „Ty znasz moje serce i moje wnętrze, przenikasz moje myśli. Zanim wypowiem jakieś słowo, Ty Panie już je znasz w całości” (por. Ps 139) – modli się psalmista, rozpoznając Nieogarnionego, który zna każdy zakamarek naszego serca. Zaròwno wszystko to, co piękne i wzniosłe, jak i piwnice naszego wnętrza pokryte pajęczynami trudnych doświadczeń i śmierdzące stęchlizną ludzkich zranień i słabości. Dobrze, że to wnętrze zna tylko Pan, bo nawet sami sobą możemy się przerazić. Tyle w nas sprzeczności, napięć, niezrozumiałych zachowań, nieodkrytych tęsknot i niezabliźninych ran.

Wszystko to takie ludzkie, że naprawdę nie ma się czego bać… Wystarczy, nawet do cuchnącej piwnicy pozwolić wejść Bożemu Duchowi przychodzącemu w „lekkim powiewie” (por. 1 Krl 19, 9-15). Takie odkrycie naszych ciemnych przestrzeni i gnijących miejsc wymaga… pokory, to znaczy uznania Kogoś większego ode mnie. Istotą chrześcijaństwa jest uznanie potrzeby Boga dla mojego życia i serca. Sam siebie nie tworzę, ale jedynie odkrywam.  Odnajdując siebie w prawdzie, jestem już w przedsionku Bożej obecności. Bòg w Jezusie Chrystusie z czułością objął i pokochał mnie całego, z całą historią mojego życia, z całym moim życiowym bałaganem i wewnętrznym „popapraniem”.

Wzrusza mnie szczególnie jedna scena z życia świętego Franciszka z Asyżu. Był to człowiek wewnętrznie niespokojny, szukający swojej drogi. Na początku chce służyć Bogu, ale po swojemu. „Chcę realizować Twoją wolę Panie, ale nie wymagaj zbyt wiele, chcę taką wersję lightową…” Nie umie odczytywać Bożej woli, bo oczy jego są jeszcze zamglone, a spojrzenie nieostre.  Momentem szczegòlnym w życiu bieaczyny z Asyżu jest spotkanie z trędowatym. Młody Franiciszek z czułością obejmuje trędowatego, całuje go i je z nim z jednej miski… Scena przerażająca i rozbrajająca zarazem. Nie jest to prosty gest jedności z ubogimi, nie jest to tylko obraz chrześcijańskiego miłosierdzia. Jest to przede wszystkim spotkanie z …samym sobą.

Historycznie scena ta oznacza wyzbycie się samego siebie, odrzucenie swojej tożsamości. Franciszek nie postanawia być tylko najuboższym z ubogich, ale chce być jak Chrystus ogołocony ze wszystkiego, przede wszytkim z siebie samego. Podobnie jak Chrystus Franiszek „ogołociwszy samego siebie przyjął postać sługi” (por. Flp 2,7)... Odrzuca on swoją szlachecką tożsamość, rycerską osobowość. Wyrzeka się swojego stanu, aby być nikim, aby stać się Bożym głupcem, nikim w oczach ludzi. Pokora to nie tanie potwierdzanie swojej wartości w oczach innych (taka dulszczyzna, co inni pomyślą czy powiedzą…), lecz odkrycie swojej wartości w oczach Bożych.     „Cenny jesteś w moich oczach, ja cię miłuje” (Iz 43,4). Odkrycie mojej wartości w spojrzeniu samego Boga chroni przed żałosnym poszukiwaniem tanich pocieszeń i potwierdzeń w oczach innych.

Objęcie trędowatego na płaszczyźnie duchowej oznacza zaakceptowanie swojej drogi, odkrycie Bożej propozycji dla mnie. Nie jest to wybòr jednorazowy, bo „uczyniwszy na wieki wybòr, w każdej chwili wybierać muszę” (J. Liebert), lecz dyspozycyjność serca, otwartość na Boże prowadzenie. Wielkość gestu Franciszka to podjęcie swojej własnej drogi w całkowitym zaufaniu. To podpisanie karty in blanco, nie oczekując niczego, jak tylko Jego. Człowiek zna początek i Przeznaczenie, resztę zapisze Chrystus. Biedaczyna z Asyżu, obejmując rozkładające się ciało trędowatego i całując cuchnącą twarz, obejmuje Chrystusa i… samego siebie.

Chrześcijanin to człowiek obejmujący trędowatego, ktòry jest w nim  samym. Nie ucieka przed swoim smrodem, nie przeraża się rozkładem i gniciem, ale… obejmuje to wszystko z czułością i oddaje Temu, który zna to wszystko, co jest wewnątrz nas. Tylko On poznał i poznaje człowieka nie tak, jak poznaje lekarz, ale jak poznaje matka. Tylko On jak dobra matka zniża się, z czułością całuje nasze rany i zalewa je oliwą swojej łaski. Tylko On jak dobry Samarytanin bierze nas na swoje bydlę i wiezie do gospody. Przecież ten biblijny miłosirny Samarytanin to Bóg Ojciec, a bydlakiem (przepraszam za słowa, ale jest to język Biblii!)… jest Ten, co „wziął  na siebie nasze słabości i nasze choroby” (Iz 53, 4-5) . Czułość Boga porusza mnie i zaprasza do miłosiernego ogarnięcia swojego bydlęctwa, swoich śmierdzących i gnijących ran. Nie jest to łatwe usprawiedliwienie siebie i swoich grzechòw. Muszę je uznać i wystawić na działanie łaski, a to wymaga pokory. Wystarczy oddać wszystkie nasze rany i gnijące szczątki Temu, ktòry sam stał się wielką, krwawiącą raną dla nas, dla naszego zbawienia….

Obejmij z czułością swojego trędowatego, ucałuj swoje zgnilizny i cuchnące rany i oddaj je Jemu. Trędowaty, pozwòl się objąć Chrystusowi i daj się zaprowadzić do najlepszej gospody.

 

Komentarze

  1. ostatni

     czysta prawda , nie ma

     czysta prawda , nie ma chyba nic trudniejszego jak zaakceptować samego siebie, czy nawet pokochać siebie . kiedy człowiek dostrzeże "gnój" własnego serca to bez przeszkód będzie mógł zrozumieć każdego innego człowieka , kiedy Bóg odkrył gnijące zakamarki mojej duszy wyzwolił w ten sposób współczucie i zrozumienie dla innych, którzy zmagają się ze słabościami własnego ciała.

    dlatego tak ważne jest by najpierw uznać swoją niemoc , potem przebaczyć sobie , by móc zrozumiec i zaakceptować innch.

    kiedy byłem dzieckiem bałem się rodziców gdy coś zbroiłem , a dziś gdy widzę to samo u własnych dzieci , wiem co one czują i dzięki temu mogę właściwie reagować, często złość szybko mija i zastępuje ją współczucie i zrozumienie problemu.

     
    Odpowiedz
  2. adi

    Ostatni masz racje nie jest

    Ostatni masz racje nie jest to sztuka latwa i do wykonania od tak sobie. W teorii moze jest to proste, ale serce takie jakies poplatane…trzeba uznac ze jest sie niedorozwinetym duchowo i ludzko i trzeba stawac sie coraz bardziej czlowiekiem. Walka o wlasne serce zaczyna sie od uznania gnoju i tradu w sobie…Prowadzi to w konskewencji do uznania pierwszenstwa Laski w zyciu. Kto wie, czy moje grzechy, porazki, ograniczenia nie sa nieudolna forma blagania o bliskosc Boga? Jestesmy zebrakami

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code