O konieczności pojednania społecznego

10 marca 2006 ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wygłosił w Krakowie wykład pt. “Kościół krakowski a Służba Bezpieczeństwa w latach 80” (zapis dzwiękowy: http://www.ignatianum.edu.pl/centrum/txt/zaleski.htm).
W czasie tego spotkania rozdałem zainteresowanym szkic tekstu, który wciąż jest chyba aktualny. Będę wdzięczny za wszelkie komentarze do tej propozycji.


O konieczności pojednania społecznego

1. Współpraca z tajnymi służbami komunistycznymi zasługuje na moralne potępienie przede wszystkim ze względu na swój wątek kryminalny, nie można jej zatem postrzegać wyłącznie jako prostej konsekwencji pewnych wyborów ideowych.

2. Ustrój komunistyczny był reżymem totalitarnym. Władza polityczna cieszyła się nikłym poparciem społecznym, toteż aparat państwowy traktował obywateli jak potencjalnych wrogów. Trwałość ustroju możliwa była jedynie dzięki zastosowaniu przemocy. W wymiarze zewnętrznym zapewniała ją hegemonia ZSRR, a wymiarze wewnętrznym ? rozbudowany aparat kłamstwa i represji.

3. Policja polityczna reżymu w swoich działaniach nie stroniła od aktów przemocy o charakterze kryminalnym, sprzecznych z przyjętym prawem, naruszających podstawowe prawa ludzkie, etycznie nie dających się zaakceptować nawet w odniesieniu do grup terrorystycznych czy w stanie wojny.

4. Agenturalna współpraca ze służbami reżymu komunistycznego miała zatem cechy politycznego poparcia dla tego reżymu i jego praktyk. Dokonywała się wprawdzie w utajnieniu, ale w istocie była postawą publiczną, wykroczeniem, przestępstwem, a niekiedy nawet zbrodnią przeciw dobru społecznemu, nie można jej zatem oceniać wyłącznie w kategoriach moralności indywidualnej.

5. Moralna naprawa krzywd wyrządzonych obywatelom i państwu polskiemu powinna mieć charakter publiczny.

6. O dokonanie tej naprawy powinny wystąpić w imieniu obywateli organy państwa lub przynajmniej taką naprawę umożliwić. Istniejące regulacje prawne nie są zadowalające. Ich celem jest raczej ochrona niektórych instytucji publicznych przed ludźmi skłonnymi do fałszowania własnej biografii politycznej, a nie rzeczywiste pojednanie społeczne.

7. Procedura pojednania społecznego powinna mieć charakter publiczny. W odniesieniu do osób ubiegających się o stanowiska publiczne jej elementem powinno być ujawnienie faktu współpracy ze służbami dawnego reżymu, a także podjęcie jakiegoś aktu publicznego, który w danym środowisku społecznym lub zawodowym dawałby podstawy do odbudowy wzajemnego zaufania. Środowiska uniwersyteckie, dziennikarskie, zawody zaufania publicznego powinny same lub na mocy ustawy przyjąć własne procedury traktowania osób współpracujących z bezpieką. Sankcją za odmowę poddania się tym procedurom powinno być ograniczenie lub całkowite zamknięcie dostępu do pełnienia funkcji publicznych dla wspomnianych osób.

8. Kościół katolicki w Polsce pełni m.in. rolę ważnego mediatora społecznego. Istnieje oczekiwanie społeczne, iż w kwestii pojednania Kościół zajmie jednoznaczne stanowisko, a swoim zaangażowaniem na rzecz prawdy, jawności i przebaczenia uprzedzi inne środowiska, przyczyniając się tym samym do odbudowy elementarnego zaufania społecznego zniszczonego przez komunizmu.

ks. Krzysztof Mądel SJ
Kraków, 10 marca 2006 r.

 

Komentarze

  1. Anonim

    Takie postawienie sprawy

    Takie postawienie sprawy jest dla mnie dość oczywiste.
    Niemniej, jak to zwykle bywa, “diabeł tkwi w szczegółach”.

    Cóż miałoby na przykład znaczyć “podjęcie jakiegoś aktu publicznego, który w danym środowisku społecznym lub zawodowym dawałby podstawy do odbudowy wzajemnego zaufania”? Co to konkrtetnie miałoby oznaczać w przypadku kapłana [czy nawet biskupa] współpracującego w przeszłości z SB? Czy casus ks. Czajkowskiego to dobry punkt wyjścia, czy też należałoby oczekiwać czegoś więcej lub też czegoś zupełnie innego?

    I wobec tego w jaki sposób Kościół powinien przygotować na takie “publiczne akty skruchy” swoich wiernych? Co zamierza zrobić, aby uniknąć niebezpieczeństwa “neo-donatyzmu”, jeśli zjawisko współpracy duchowieństwa z SB okaże się ilościowo znaczącym zjawiskiem?

    Obawiam się, że bez uprzednich odpowiedzi na te pytania wszelkie apele o ujawnienie trudnej prawdy mogą pozostać bez echa.

     
    Odpowiedz
  2. KrzysztofMadel

    Panie Jacku,

    Napisałem

    Panie Jacku,

    Napisałem powyższy tekst marcu 2006, kiedy jeszcze wcale nie było wiadomo czy Kościół w Polsce zajmie oficjalne stanowisko w sprawie lustracji. Od dwóch tygodni mamy takie stanowisko, przyjęte przez Episkopat. Nie jest ono takie, jakbym chciał – m.in. duże pomieszanie materii w tekście, utyskiwanie nad “dziką lustracją” (jaką dziką?), brak dostatecznie precyzyjnych procedur, brak zobowiązania do ich wprowadzenia – ale i tak powstanie tego dokumentu to ogromy sukces. Tymczasem to, co przedstawiłem wyżej, powstało w marcu br. jako uzasadnienie potrzeby rozwiązania problemu. Z natury rzeczy są tu więc sformułownia ogólne, zdroworozsądkowe i chyba wyważone.

    Jeśli zatem pyta Pan o konkrety, to ja chętnie powtórzę to, co wielokrotnie mówił kard. Dziwisz, a mianowicie, że do współpracy trzeba się przyznać biskupowi, a jeśli sprawa jest poważna (np. współpraca wieloletnia, donosy szkodliwe, itp.), to także trzeba przyznać się publicznie, następnie przeprosić pokrzywdzonych i podjąć zadośćuczynienie. Kardynał domaga się także, żeby książa agenci sami zrezygnowali z pełnionych urzędów, a jeśli tego nie zrobią, on sam to ich zwolni.

    Kazus ks. Czajkowskiego jest bardzo niefortunny. Wiem, że dzisiaj nie potrafi on (nie chce?) pomóc kolegom w redakcji “Więzi” w odtworzeniu motywów i szegółów swojej współpracy z SB. Dla pełnego obrazu sprawy byłoby to niesłychanie ważne, zwłasza, że Czajkowski na wieść o śmierci ks. Popiełuszki zerwał współpracę. Stan jego świadomości do tej chwili, przemiana i to, co działo się później, mogłyby nam wiele wyjaśnić i stać się pouczającym opisem procesu nawrócenia. Niestety, Czajkowski zasłania się brakiem pamięci. Psychologowie znają takie przypadki (nie pamiętam nazwy, jest to w każdym razie jakaś łagodniejsza odmiana schizofrenii) i jeśli rzeczywiście mamy tu do czynienia z przypadkiem klinicznym, to wina Czajkowskiego może być ograniczona, no ale my nie możemy wyrokować w tej sprawie.

    Nie wiem, czy ks. Czajkowski zrezygnował z pełnionych funkcji. Wydaje mi się rzeczą absolutnie normalną, że może on nadal zajmować się działalnością pisarską i naukową, jednak funkcja wykładowcy jest w moim przekonaniu wykluczona. Być może po zakończeniu pokuty (rocznej lub dłuższej) mógłby znowu wykładać.

    Z ukłonem
    k. m.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code