O ja biedny, nieszczęśliwy

Normal
0
21

  Stało się… Nieszczęście… Dlaczego akurat teraz… Dlaczego ja… Boże, gdzie jesteś i dlaczego do tego dopuściłeś?!

  A może już wystarczy przywoływania imienia Boga tylko wtedy, kiedy w dramatycznej sytuacji prosimy go o pomoc lub po jakimś nieszczęściu zrzucamy na Niego odpowiedzialność. Dużo jest w tym przesady i niesprawiedliwości. Są sytuacje życiowe wobec których stajemy bezradni, kiedy możemy już tylko krzyczeć „Boże, pomóż”. Zdecydowana większość tarapatów to jednak wynik naszych błędów, często trwających długo i wielokrotnie powtarzanych.

  W tym momencie na myśl przychodzi mi pewien 16-letni, wysłużony samochód, którym jeżdżę. Auto owo, mimo że darzę je wielkim sentymentem, osiągnęło już słuszny wiek, a na liczniku ma dziesiątki tysięcy wyjeżdżonych kilometrów. Takie wydarzenie jak awaria nie powinno być zatem niczym zaskakującym. Zwłaszcza jeżeli coś tam w podwoziu „stuka”, a znajomy mechanik mówi, że trzeba koniecznie zainteresować się tłumikiem. Mija jednak jeden miesiąc, jak błyskawica przelatuje drugi… Auto odpala, jeździ, nic się złego nie dzieje poza tym, że czasami tu i ówdzie stuknie oraz puknie. Oczywiście zajmę się tym tłumikiem ale na razie nie mam czasu. Krucho też z pieniędzmi. Ale pamiętam rzecz jasna i naprawię to. 

  Mija miesiąc kolejny i nadchodzi pewne piękne popołudnie. Jestem w trasie jakieś sto kilometrów od domu, przejeżdżam przez wioskę której nazwa niewiele mi mówi. I nagle, w jednej sekundzie, uderzenie metalu o jezdnię. Zrywa się tłumik. W tej samej sekundzie staje się dla mnie jasne, że trzeba było zająć się tym tłumikiem wcześniej. Ze huczenie i stukanie w samochodzie to oczywisty powód żeby wybrać się do mechanika. Ale za późno na refleksje. Samochód huczy ja rajdówka. Tłumik ciągnie się po asfalcie więc dalsza jazda jest niemożliwa. Nikogo tutaj nie znam. Okolica jest mi kompletnie obca. Za kilka minut będzie ciemno. Sytuacja bardzo, bardzo trudna. Pytanie tylko kto do tego doprowadził i do kogo mogę mieć pretensje o położenie, w jakim się znalazłem?

  Jedyne co mogłem zrobić w moim położeniu to uznać, że zawaliłem na całej linii i zabrać się szybko do ratowania auta oraz własnej skóry. Wina moja była bowiem bezsporna, ale pretensje kierowane do siebie samego nie miały żadnego sensu, głównie dlatego że na dworze było już szaro, a ja, jak już wspomniałem, byłem z dala od domu z pojazdem absolutnie niezdatnym do dalszej jazdy. Zatroskanych o mój los w tej niewesołej sytuacji spieszę uspokoić, że wszystko skończyło się szczęśliwie. Usterkę naprawił miejscowy mechanik, a potem dojechałem szczęśliwie do domu. Ale nie chcę się w tej sytuacji chwalić jaki to byłem szybki, sprawny i skuteczny w działaniu. Ta historia to raczej potwierdzenie powiedzenia, że „głupi ma zawsze szczęście”. Nie zawsze jednak podobne historie mają happy end… Oby w przyszłości nie zabrakło mi roztropności oraz umiejętności podejmowania właściwych wyborów w odpowiednim czasie i to w sprawach o wiele ważniejszych niż tłumik 16-letniego samochodu.

    stoja@wp.pl

    www.siewy.prv.pl 

 

Komentarz

  1. zibik

    Życzenie pobożne !

    Owszem życzenie pobożne : "Oby w przyszłości nie zabrakło mi roztropności oraz umiejętności podejmowania właściwych wyborów w odpowiednim czasie i to w sprawach o wiele ważniejszych niż tłumik 16-letniego samochodu.", lecz to tylko życzenie." 

    Istotnym, a nawet szalenie frapującym wydaje się to, co trzeba uczynić?……., aby nie brakowało nam w życiu codziennym koniecznej roztropności, ani umiejętności podejmowania właściwych wyborów i decyzji.

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code