, ,

“Niemożliwe życie” śmiertelnych

 

 Chrześcijanin XXI wieku będzie mistykiem, albo go nie będzie.

Karl Rahner

 

„Tu nie ma prawdziwego życia”. Ale jesteśmy w świecie. To tłumaczy powstanie i utrzymywanie się metafizyki. Metafizyka zwraca się ku „gdzie indziej”, ku „inaczej”, ku „innemu”.

Emmanuel Levinas 

Życie ludzkie jest niemożliwe. Ale tylko nieszczęście pozwala to odczuć.

Simone Weil 

Naszą wędrówkę po eschatologicznym labiryncie „rzeczy ostatecznych” rozpoczynamy od introspekcji stanów granicznych, czyli tych egzystencjalnych doświadczeń, gdy całymi sobą przeżywamy niewystarczalność życia i pragniemy jakiejś niewysłowionej pełni, przeżywając jej przebłysk w olśnieniu pięknem, trwodze skończoności, miłosnej ekstazie, dokliwości winy, rozrywającym bólu i grozie śmierci. Chrześcijańska eschatologia w swej istocie jest teologiczną mądrością o tym, jak chodząc jeszcze po ziemi doświadczać nieba, jak cichą monotonię życia przeżywać w rytmie muzyki wieczności, jak pieszcząc ukochaną kobietę pragnąć miłości większej niż śmierć i ufać, że tak właśnie będzie. I jeszcze radykalniej: chrześcijańska nadzieja pozwala spojrzeć na Auschwitz i Kołymę i w stosach trupów niewinnych ujrzeć „ubranych w białe szaty świętych śpiewających pod tronem Baranka". Ta najgłębsza ludzka nadzieja jest ufnością, że każda okruszyna dobra ostanie się, każde słowo „kocham” będzie trwać na wieki, każde cierpienie i jęk bólu stanie się radosnym śpiewem ocalenia, każdy krzyczący absurd życia i rozpacz porażki okaże się paradoksalnym i życiodajnym sensem, a każda dręcząca tajemnica ekstazą kontemplacji.

Czy nie pragniemy tego w najlepszych chwilach swego życia? Czy ktoś mógłby powiedzieć, że nigdy nie doświadczył „czegoś więcej” i nie pragnął ocalenia na zawsze tych rzadkich chwil, gdy modlił się szeptem, by nie przestawały trwać i życia na zawsze najdroższych ukochanych, którzy odchodzą zawsze za wcześnie, zanim powiemy im, jak bardzo ich kochamy. W najlepszych i najgorszych chwilach swego życia całymi sobą czujemy, że t o nie jest jeszcze wszystko, że jest jeszcze coś więcej i to „coś” niekiedy przenika nas i przenosi p o z a. I nieraz drżąc czujemy stan dziwnej tęsknoty nie wiadomo za czym, a wszystko, czym żyjemy wydaje nam się nicością bez znaczenia. Dlaczego? Bo jesteśmy paradoksem istnienia, okruszyną samotnego życia w kosmicznej pustce, przybyszami z obcych planet, rozpaczliwym krzykiem o sens w otchłani milczących galaktyk. Żyjemy na ziemi, na którą przybyliśmy nie wiadomo skąd, „rzuceni w nagość istnienia i znój bez końca”, prowadzimy życie niemożliwe, usychając z tęsknoty za życiem innym, którego nie znamy.

Ankieta_ID=200631#

Dreszcz trwogi i pragnienie niemożliwego prowadzi nas do dwóch egzystencjalnych rozwiązań: albo chcemy zagłuszyć i stłumić w sobie dręczącą paradoksalność istnienia: konsumpcją, rozkoszami, nudą, cynizmem, intensyfikacją ziemskich nadziei, albo dostrzec w paradoksie istnienia prawdę o nas: śmiertelnych, a wiecznie żyjących, podwójnych w osobowej jedności, radykalnie samotnych we wspólnocie miłości, nieudanych i wybrakowanych, ale diamentów. Eschatologia, zanim stanie się teologiczną nauką o „rzeczach ostatecznych”: śmierci, nieśmiertelności, zmartwychwstaniu i życiu przyszłym, jest już w nas obecna jako doświadczenie życia niemożliwego. To właśnie chrześcijańska nadzieja, zanim w ogóle usłyszymy o niej od innych, sprawia, że doświadczamy siebie jako istot tajemniczych i paradoksalnych, ziemskich i niebiańskich, ludzi i bogów. Eschatologia jest mądrością o życiu niemożliwym, partyturą miłosnej pieśni śmiertelnych, nauką dla linoskoczków, jak utrzymać równowagę na chwiejnym sznurze zawieszonym pomiędzy ziemią i niebem w nieskończoności kosmosu. Eschato-logia jest mapą naszej wędrówki do Ziemi Obiecanej, zamazanym fleszem ostatecznego Końca i nowego Początku.

Dwie drogi: Filozofii i Teologii

Jeśli nieskończona tęsknota wyprowadziła nas z przeciętności wyłącznie ziemskich upojeń i nadziei, i z drżącą odwagą rozpoczęliśmy wędrówkę ku ostatecznej mądrości staniemy szybko na rozstaju: jedna droga wiedzie przez pustynię Filozofii, ludzkiego namysłu nad sensem bycia, druga jest drogą Słowa, czyli objawienia Boga usłyszanego w wierze wspólnoty Kościoła. Każda z obu dróg ma swoje atuty i braki. Atutem filozofii jest kreatywna wolność myślenia, ograniczona jedynie zdolnościami ludzkiego umysłu i kulturowymi paradygmatami epoki. Jej brakiem jest dowolność i niepewność rezultatów, bo wchodząc w obszar „rzeczy ostatecznych” filozofia przekracza swoje kompetencje próbując pomyśleć to, co jest zasadniczo sprawą wiary. Atutem teologii jest większa pewność rezultatów refleksji, czyli dostęp do możliwej prawdy o „rzeczach ostatecznych”, bo reflektuje ona w dziedzinie wiary. Pewnym brakiem czy dyskomfortem namysłu teologicznego mogą być ograniczenia nakładane na autonomiczny umysł wynikające z konieczności konfrontowania jego ustaleń z egzegezą Pisma świętego, doktryną wiary i Tradycją.

My w tym cyklu pójdziemy drogą Teologii, korzystając z filozofii jako pomocnego narzędzia, ponieważ w tej sprawie zależy nam bardziej na prawdzie niż nieograniczonej wolności myślenia. Wychodzimy bowiem z założenia, że od rozumienia w wierze „rzeczy ostatecznych” zależeć może sprawa najdonioślejsza: życie wieczne człowieka, i dlatego nie chcemy się tutaj mylić, bardziej niż to konieczne. Ponadto, z pokorą wyznajemy, że refleksja teologiczna w dziedzinie eschatologii, pomimo wskazanych dyskomfortów, jest aktem wolności i twórczości w stopniu jeszcze wyższym niż filozofia: umysł dzięki wierze przekracza swe ograniczenia, a refleksja nad tym, co ostateczne wymaga i wzmaga najwyższą możliwą kreatywność. Ufamy, że osoby niepodzielając wiary chrześcijańskiej będą mogły również znaleźć coś inspirującego w poruszanej tematyce: ludzkie pytania o sens mają charakter uniwersalny.

Celem tego zagajenia jest pomoc w odkryciu siebie jako istoty głęboko eschatologicznej,  która we mgle codziennej rutyny i zdroworozsądkowej świadomości posiada metafizyczną zdolność przeżywania swojej egzystencji już teraz jako niepokojącego, ale przemieniającego doświadczenia wieczności. Dzięki eschatologicznej mądrości możemy nie tylko pogłębić wiedzę, ale owocniej doświadczać chrześcijańskiej nadziei, a przez to lepiej niż dotąd zmagać się ze złem, cierpieniem i śmiercią, czyniąc z tych bolesnych doświadczeń wehikuł miłości obiecującej już tu i teraz wyjście p o z a, czyli cichą codzienną ekstazę. Eschatologiczna ostateczność, to nie tylko wiedza o tym, co będzie na Końcu dotychczasowego, ale też – co chyba ważniejsze, choć organicznie komplementarne –  to mądrość i doświadczenie ostatecznego i nieodwołalnego charakteru wolności człowieka, który już w swym ziemskim życiu sam podejmuje decyzje o kształcie swej nieśmiertelności: wiecznym zbawieniu lub niespełnieniu. 

W kolejnym blogu z tego cyklu już wprost zajmę się tekstem Josepha Ratzingera pt. „Śmierć i życie wieczne”, rozważając pytanie: Dlaczego eschatologia, czy inaczej mówiąc: chrześcijańska nadzieja stała się współcześnie centrum teologii? A człowiek nowoczesny widzi swoje szczęście w intensyfikacji przeżywania chwili  i najchętniej unieważniłby przyszłość?

 ***

Jeśli chcesz poznać zamysł całości, zajrzyj na Wstęp do cyklu tekstów z eschatologii:

Śmierć i życie wieczne – o chrześcijańskiej nadzieii

Chrześcijańska nadzieja wg Josepha Ratzingera cz.I

Moje blogi na YouTube
 

 

Komentarze

  1. Malgorzata

    Eschatologia wzbogacająca doczesne życie

    Wspomnienie o rzeczach ostatecznych budzi na ogół złowrogi dreszcz albo nawet całą falę niemiłych emocji, czego dowodem może być na przykład zeszłoroczna dyskusja na naszym portalu wokół tekstu Zła nowina dla bezbożnych: Będzie Sąd!

    Jeżeli jednak eschatologia nie grozi, lecz ma uczyć odnajdywania przedsmaku wieczności w doczesnym życiu, jeżeli poszerza paletę naszych doznań albo wzbogaca je i pogłębia, nie ma raczej powodów do obaw. Oswojenie z myśleniem o sprawach ostatecznych może na pewno bardzo uspokoić.

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    czy zastanawianie sie ma sens….

    Cos jest nie tak bo w odpowiedzi nie moge wyłaczyc wytłuszczenia czcionki. Poza tym  czcionka ukosna w cytatach sama sie wyłacza gdy "wysyłam " tekst.

     

    "Ta najgłębsza ludzka nadzieja jest ufnością, że każda okruszyna dobra ostanie się, każde słowo „kocham” będzie trwać na wieki, (…)

    Czy ktoś mógłby powiedzieć, że nigdy nie doświadczył „czegoś więcej” i nie pragnął ocalenia na zawsze tych rzadkich chwil, gdy modlił się szeptem, by nie przestawały trwać "

     

    Nie na ZAWSZE. Juz kiedyś pisłam ,ze piekno mozna doświadczac TYLKO I TYLKO WTEDY kiedy doznamu odczucia brzydoty, a szczęscie można doświadczyc WTEDY I TYLKO WTEDY gdy doświadczac możemy takze cierpienia.

    Zostało to udowodnione naukowo na zasadzie wydzielania się dopaminy w mózgu czyli hormonu szczescia. Zbyt duze i długotrwałe wydzielanie sie jej doprowadza do braku poczucia tychze emocji. A wiec musi zaistniec przeciwwaga by tej emocji doswiadczyc. W przeciwnym razie jest to niemozliwe. Gdyby stale sie dopamina wydzielała zadnego szczescia bysmy nie odczuwali.

     

    Dreszcz trwogi i pragnienie niemożliwego prowadzi nas do dwóch egzystencjalnych rozwiązań: albo chcemy zagłuszyć i stłumić w sobie dręczącą paradoksalność istnienia: konsumpcją, rozkoszami, nudą, cynizmem, intensyfikacją ziemskich nadziei, albo dostrzec w paradoksie istnienia prawdę o nas: śmiertelnych, a wiecznie żyjących, podwójnych w osobowej jedności, radykalnie samotnych we wspólnocie miłości, nieudanych i wybrakowanych, ale diamentów.

     

    Albo trzecia ewentualnoiść. Przyjac takie zycie jakie jest nie zastanawiajac sie głebiej nad tym czego nie jestesmy w stanie zrozumiec i wytłumaczyc. Taka postawa nie eliminuje odczucia szczescia.

    Jezeli Bóg stwarzając nas – stworzył nas takich, ze niektórych rzeczy musimy sie tylko domyslac – może własnie tenze Bog zrobił to dlatego abysmy sie nad tymi problemali nie zastanawiali? Przeciez Bog nie robi rzeczy bez sensu…..

    A wezmy pod uwage ze róznice w domysłach i interpretacji prowadza do niesnastek i nawet wojen. Domysły spraw których nie mozemy udowodnic – jezeli doprowadzaja do złego –  sa raczej dziełem Szatana ( "po owocach ich poznacie").

    A poza tym…zastanawiajac sie nad rzeczami, ktore sa niejasne w interpretacji – tracimy mnostwo czasu w zyciu – czasu, ktory mozemy bardziej konstruktywnie wykorzystac. I moze własnie o to Bogu chodziło jezeli ukrył przed nami niektore sprawy?

     
    Odpowiedz
  3. Andrzej

    Eschatologię trzeba prezentować zasadniczo pozytywnie

     Małgorzato!

    Cieszę się, że spodobał Ci się przyjazny dla człowieka sposób prezentacji eschatologii. Takie podejście wynika z obiektywności faktu, którym dla wierzących jest powszechność woli zbawczej Chrystusa, który pragnie nieba dla każdego człowieka. Natomiast eschatologia posiada też nieusuwalny potencjał powagi, nieodwołalności, a nawet grozy, wynikający z ostatecznych konsekwencji ludzkich wyborów, które określają kształ ludzkiej wieczności. Człowiek po prostu może Bogu i Jego planom powiedzieć, i niekiedy mówi: Nie. Ponadto, nigdy nie możemy być pewni naszego zbawienia, choć jeśli żyjemy zgodnie z sumieniem i Ewangelią, możemy wiarygodnie je domniemywać. I oba te aspekty wprowadzają do eschatologii, a tym samym do ludzkiego doświadczenia spraw ostatecznych nieusuwalne napięcie i niepewność. O tym również będziemy dyskutować.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  4. Andrzej

    Eschatologia chrześć. nie jest jedynie ludzkim domysłem

    Jadwigo!

    Na pewno jest tak, że aby doświadczać szczęścia trzeba też umieć przeżywać cierpienie. Zgadzam się z Tobą. Natomiast mam inny niż Ty pogląd w sprawie wiarygodności ustataleń eschatologii chrześcijańskiej: to nie są jedynie ludzkie spekulacje na temat spraw ostatecznych i ich relacji z doczesnością. Dla wierzących jest to prawda wiary, która choć różnie w procesie czasu rozumiana, jest fundamentalnie niezmienna. Bóg na pewno nie chciał, żebyśmy byli pogrążeni w zupełnej niewiedzy na tema wieczności, objawił nam tyle, ile uznał za konieczne i potrzebne dla tego, byśmy mogli podejmować świadomie fundamentalne decyzje życia. Myślę też, że czym precyzyjniej w duchu wiary wiemy o tym kim jesteśmy i jakie jest nasze ostateczne przeznaczenie, tym taka wiedza może być większą pomocą dla życia już "tu i teraz" i w taki sposób, by już na ziemi doświadczać prześwitu wieczności i starać się żyć w jej, czyli Chrystusowej, logice.

    Pozdrawiam Cię wiosennie:)

    Andrzej

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code